konto usunięte

Temat: Dość powszechny schemat "przetargów"

... przynajmniej w Krakowie. Tak mi się przypomniało przy okazji;)
Zgłasza się znajomy bo słyszał ze robię "takie rzeczy". Wyjaśnia ze potrzebne są do przetargu 3 wizualizacje opakowania produktu, wysyła 2 przykłady i pyta czy mogę zrobić "demo". Oczywiście nie trzeba dużo myśleć o co chodzi....

w rozwinieciu: odsyłam go do portfolia, (chyba raczej nie bedzie problemu z wymodelowaniem, otexturowaniem i renderingiem:) ustalam cene i jesli jest zainteresowany- daje znać, piszemy umowe, wysyła pól stawki jako zadatek i po skonczeniu, przesyła resztę (niezbyt poważny klient z paroma czerwonymi lampkami wiec można sobie pozwolić;) i dostaje gotowe projekty.
Pisze jeszcze do właściciela pierwszego przykładu czy zawarł współprace z tą zacna "jednoosobowa działalnością gospodarcza szukającą jelenia" i pozostawiam dalej do ewentualnego rozlewu krwi....
Oczywiście pierwszy kolega nic o tym nie wiedział ze jego propozycje pozostają dalej w grze....

W odpowiedzi słyszę ze szef się zastanowi i da mi odpowiedz.


Inny przykład, jeszcze partyzanckie dawne czasy: prezentacja multimedialna dla dużej korporacji, ustalamy cenę, kończę projekt, oddaje, nie odstaje kasy, w odpowiedzi dostaje ze nie chcą zapłacić jeśli odstana całości, zamawiający nie chce oddać jak nie dostanie zaliczki a wszystko ponoć bez umowy. Podejrzewam ze to tez był przegrany przetarg, wiec dlaczego ma płacić komuś za zrobiona prace skoro nie będzie miał z tego i tak zysku. Po paru telefonach dostaje przysłowiowe "50zl"

Myślę ze każdy chyba zaliczył wałek po którym nie zajmuje się pierdołami i ustawia sobie procedury zabezpieczające;)
Przykro tylko ze znajomi przestający nimi być pośrednicza w takich praktykach cinkciarzy i krętaczy jakich pełno co krok.

Ktoś ma ciekawa historie;)? Pozdrawiam:)
Grzegorz K.

Grzegorz K. Angular, JavaScript,
Frontend, UI

Temat: Dość powszechny schemat "przetargów"

Ja mam tylko jedną ciekawą historię. Brzmi ona "UMOWA".

Życzyłbym jednak wszystkim takich zleceń, które i mi się przydarzyły, a oparte były o tzw. "Gentlemen's agreement".

Pozdrawiam

Temat: Dość powszechny schemat "przetargów"

Zgłasza się do mnie "znajomy", który chce zrobić strone z nieruchomościami. Mailem przesyła szczegóły, podpisujemy prowizoryczną umowe. W międzyczasie jestem poganiany, przyśpieszany itd. Pod koniec ostatnie szlify i poprawki. Najcudowniejszy moment - wystawienie faktury. Jednak to dopiero początek schodów. Po wystawieniu faktury, tłumaczenia że nie ma pieniędzy, że jest pod kreską, że na uszach staje żeby mi zapłacić i tak przez dwa miesiące. Miesiąc sobie odpóściłem .... a tu mail że rozwiązuje ze mną umowę (zrealizwoaną 3 miesiące wcześniej) bo strona zawiera błędy (których do dzisiaj mi nie przedstawił) i po wystawieniu faktury korygującej w ciągu 31 dni zwróci mi kod strony ... Przez te 3 miesiące funkcjonowania witryny po wystawieniu faktury, "kolega" sobie trzaskał kaske na reklamach z jakiegoś adsensa, po czym zauważył że biznes nie wypalił (11 ogłoszeń) więc stwierdził że mi odda strone bez płacenia ...

konto usunięte

Temat: Dość powszechny schemat "przetargów"

Grzegorz Koronowski:
Ja mam tylko jedną ciekawą historię. Brzmi ona "UMOWA".

Życzyłbym jednak wszystkim takich zleceń, które i mi się przydarzyły, a oparte były o tzw. .

Pozdrawiam


No niestety, chyba nie ta szerokość geograficzna na "Gentlemen's agreement", jeszcze nie widziałem zeby umowa słowna doszła do satysfakcjonującego konca, tez bym sobie tego zyczył.
A wszelakie oznaki życzliwości są wykorzystywane do wchodzenia na głowę i wałków:| Tyle z obserwacji.
Grzegorz K.

Grzegorz K. Angular, JavaScript,
Frontend, UI

Temat: Dość powszechny schemat "przetargów"

Bartłomiej Mikołajczyk:
Grzegorz Koronowski:
Ja mam tylko jedną ciekawą historię. Brzmi ona "UMOWA".

Życzyłbym jednak wszystkim takich zleceń, które i mi się przydarzyły, a oparte były o tzw. .

Pozdrawiam


No niestety, chyba nie ta szerokość geograficzna na "Gentlemen's agreement", jeszcze nie widziałem zeby umowa słowna doszła do satysfakcjonującego konca, tez bym sobie tego zyczył.
A wszelakie oznaki życzliwości są wykorzystywane do wchodzenia na głowę i wałków:| Tyle z obserwacji.

Zdarza się i tak.
Mariusz Czerwiński

Mariusz Czerwiński Szukam pracy:
Diagnozy nadużyć
kredytowych, Audyty
umów k...

Temat: Dość powszechny schemat "przetargów"

Pewien koncernik skonstruował przygłupawy program marketingowo-lojalnościowy, który nawet był skuteczny w targecie "mumin". Stwierdziłem w pewnym momencie, że target "mumin" i tak nie ma kasy, dlatego trzeba wyjść marketingowo do środka i że jestem w stanie opracować znacznie lepszy, a po wykonaniu szkicu programu zacząłem szukać chętnych w branży do zakupu mojego know-how. Jeden telefon - pudło, drugi - też nic, przy trzecim wyrecytowałem parę zaklęć marketingowych i ... następnego dnia, gdy jeszcze nie zdążyłem wypić kawy, telefon, iż zgłosi się do mnie manager marketingowy.
Meeting super, omówiłem wstępnie projekt z managerem, po czym zaproponowałem klauzulę poufności oraz udzielenie mi gwarancji, że jeśli nie kupią ode mnie projektu, to nie wykorzystają mojego projektu przez trzy lata. Pełna zgodność, parafujemy bibułę i uznaję, że wszystko jest OK. Po trzech tygodniach maile, telefony z pytaniem, czy? Pada propozycja, żeby jeszcze bardziej uszczegółowić projekt, bo na razie nie mogą się jeszcze zdecydować! Znowu kilka dni pracy i po kolejnym miesiącu jakiś podrzędny menago w końcu mi odpisuje, że nie są zainteresowani. OK! Proszę, więc o pisemne gwarancje, że nie wykorzystają mojego pomysłu przez trzy lata. Koncernik twierdzi, że nie musi. Moja tele-determinacja spowodowała w końcu, że dopadłem jakąś asystentkę dyrektorki, która z rozbrajającą szczerością oświadczyła mi, że "nie mogą mi dać, gwarancji, bo jakaś inna agencja reklamowa mogłaby opracować dla nich taki sam projekt". Zrobiłem karczemną awanturę, głównie mailingiem, to biedne - szczere dziewczę asystujące, zostało potraktowane przez dyrekcję jako kozioł ofiarny, ale nawet to jej chyba było na rękę, bo miała dosyć przygłupawej dyrekcji i znalazła lepszą pracę.
Michał Łabędzki

Michał Łabędzki tłumacz języka
angielskiego

Temat: Dość powszechny schemat "przetargów"

co prawda przetarg to nie byl - zglosilem sie do zlecenia lokalizacji gry komputerowej. tytul sredni, szybko pewno zasili 'klasyke gier', ot rzemieslnicza robota. wspolpraca mila, nadsylalem kolejne czesci w ciagu 3 tygodni, kazdorazowo (4 razy) wspominajac, ze przydalaby sie umowa. umowa miala byc 'jutro', 'pojutrze' a nawet 'dzis' :)

gdy przyszedl termin nadeslania calosci - rzecz mialem gotowa, ale odmowilem wysylki dopoki nie podpiszemy umowy. rzecz podzialala, mozna powiedziec jak kubel zimnej wody, bo firma 'zawsze placi na czas' i nigdy 'nie miala takich problemow z freelancerami-tlumaczami'. opozniony o tydzien projekt ostatecznie doczekal sie wyslania i platnosci bez potracen - mozna powiedziec, ze trafilem na uczciwych kontrahentow. podobno praca nie byla nawet zla, mialy byc kolejne zlecenia, wspolpraca, pierwsze koty za ploty. trzy dni po tym, jak mi zaplacono (w terminie), osoba koordynator z firmy - moj kontakt, zostala 'przeniesiona do innego dzialu' ;) nie wiem co to znaczy, wiem natomiast ze wspolpraca, niestety, sie skonczyla. polecam stawiac na swoim, ZAWSZE pisac umowe (najlepiej przed, mozna w trakcie, nigdy po skonczonej pracy), ZAWSZE tlumaczyc, ze umowa zabezpiecza OBIE STRONY i ZAWSZE nalezy zadac wzajemnosci w karach umownych. standardem niestety jest asymetrycznosc kar umownych za niewypelnienie wlasnych zobowiazan.

dodam, ze mialem i mniej ciekawe sytuacje z innymi tlumaczeniami, lecz zawsze ostatecznie pomagala informacja o tym, ze dana prace ujmuje w rocznym rozliczeniu dla US, i ze wg. prawa do zleceniodawcy nalezy zaplata podatku - jakos wszytskie te 'mniej pewne' firemki jak ognia boja sie kontroli US, co skutecznie pozwalalo sciagnac naleznosci...

Następna dyskusja:

Dość quadów?




Wyślij zaproszenie do