Temat: Słowik rozwinął interes za kratami. Szczegóły największej...

Trzy piękne adwokatki dla gangsterów miały skorumpować blisko dwudziestu funkcjonariuszy Służby Więziennej. Dzięki temu Słowik i jego partnerzy mogli handlować w warszawskim areszcie, czym tylko chcieli.

Jak ustaliła prokuratura, Areszt Śledczy Warszawa - Białołęka został opleciony przestępczą siecią. Skorumpowani oddziałowi, funkcjonariusze nadzorujący widzenia czy doprowadzający aresztowanych otrzymywali od przestępców regularne comiesięczne pensje w wysokości 1000 złotych. W zamian za to w areszcie kwitł regularny handel narkotykami, marihuaną i mefedronem.

Słownik jednym z "bohaterów" największej od lat afery w Służbie Więziennej
Do osadzonych trafiały także telefony komórkowe, sterydy, strzykawki i igły do iniekcji sterydów, karty mikro SD, perfumy i alkohol. Według śledczych z Prokuratury Okręgowej Warszawa – Praga w Warszawie zorganizowaną grupą przestępczą w areszcie kierowali: Andrzej Z., ps. Słowik, nieżyjący już Zbigniew C., ps. Daks czy osławieni gangsterzy mokotowscy Sebastian L., ps. Lepa i Artur N., ps. Artur. Na wolności działała kilkuosobowa grupa, która kupowała dla nich narkotyki i towary.

Kluczową rolę odgrywały jednak trzy adwokatki: Olga J., Monika Ch. i Anna C. Piękne, młode, pracujące w zawodzie adwokackim od kilku lat. Były kurierkami i inkasentami gangu. Miały skorumpować strażników, wnosić na teren aresztu narkotyki i inne towary, a później odbierać za nie pieniądze.
...
https://wiadomosci.wp.pl/slowik-rozwinal-interes-za-kra...