Juliusz B. INSTYTUT BIZNESU
Temat: śmierdzące firmy
Gmina będzie mogła zamknąć przedsiębiorstwo bez odszkodowania, jeśli uzna, że w zakładzie śmierdzi - zakłada projekt ustawy o "przeciwdziałaniu uciążliwości zapachowej" Ministerstwa Środowiska. Przy czym kryterium, jak bardzo ma śmierdzieć, nie ustalono.Co trzecia skarga z blisko 200 rocznie, które wpływają do inspekcji ochrony środowiska, dotyczy właśnie nieprzyjemnych zapachów. Urzędnicy ministerstwa tłumaczą, że chcą uchronić od przykrych zapachów obywateli, którym smród za oknami nie daje normalnie żyć.
Projekt przewiduje powołanie specjalnych komisji z udziałem trzech radnych gminy. Mają one rozstrzygać, czy w danym miejscu śmierdzi, czy nie. Komisje do akcji mają wkraczać na wniosek władz miasta bądź co najmniej 50 mieszkańców. Narzędziem badawczym mają tu być przede wszystkim nosy członków komisji, bo - jak twierdzi ministerstwo w uzasadnieniu projektu - "zapach jest kwestią subiektywną".
Jeśli speckomisja stwierdzi, że na terenie gminy unosi się nieprzyjemny fetor, gmina będzie mogła uchwalić przepisy nakazujące firmom ograniczenie przykrego zapachu. Przedsiębiorstwa będą musiały np.
- uszczelniać hale produkcyjne,
- stosować większe ilości słomy w oborach
- wywozić gnojowicę i obornik na pole tylko w czasie pochmurnej pogody.
Jeśli tego nie zrobią, wójt (burmistrz albo prezydent) będzie mógł wstrzymać produkcję w przedsiębiorstwie (bez odszkodowania), a nawet jej zakazać (również bez odszkodowania).
Pomysł Ministerstwa Środowiska przedsiębiorcy nazywają "skandalem". Protestują firmy produkujące mięso, np. mający osiem wielkich zakładów Animex. Oburzona jest Krajowa Rada Drobiarska oraz inne organizacje branżowe. Zakłady przetwórstwa mięsnego, ale również organizacje pracodawców, wietrzą w projekcie również zaproszenie do korupcji.