Juliusz B.

Juliusz B. INSTYTUT BIZNESU

Temat: Martwy ciągnie żywego

MOTO DRAMA - Martwy ciągnie żywego. Narastający kryzys w branży samochodowej może wywołać tsunami w światowej gospodarce.

Z dala od głównych wydarzeń na sławnym paryskim Motor Show w październiku wytrwali zwiedzający mogli znaleźć stoisko General Motors. Czekał tam na nich chevrolet cruze – pomysł GM na przyszłość w świecie coraz bardziej skupionym na wydajności i oszczędności. Premierze nie towarzyszyła zwyczajowa otoczka. Nie było modelek prężących się na masce ani audiowizualnych efektów jak z koncertu rockowego, obwieszczających nadejście ery cruze’a. Był tylko prosty biały podest, a na nim samochód: konwencjonalny, nawet skromny, czterodrzwiowy rodzinny sedan.

GM ma dużo większe problemy niż sknocona promocja cruze’a. Podczas gdy to nowe auto zaliczało w Paryżu klapę, księgowość i dział finansowy zestawiały ostatnie dane z jednego z najgorszych kwartałów koncernu od prawie 100 lat. W ciągu zaledwie trzech miesięcy tej jesieni GM pochłonął 6,9 mld dolarów. W październiku sprzedaż spadła o 45 proc. i jasne było, że firmę czekają kolejne bolesne cięcia. Zresztą to też może nie wystarczyć. GM skończył III kwartał, dysponując zaledwie 16,2 mld dolarów w gotówce, i nie ma oznak zapowiadających, że sprzedaż samochodów wkrótce się poprawi. Analitycy od lat rozwodzą się nad możliwością bankructwa General Motors, ale nagle koniec rzeczywiście wydaje się bliski – co zmuszeni są teraz przyznać nawet zarządzający.

Kryzys nie dotyczy już tylko tej jednej korporacji. Prezes Rick Wagoner ostrzega przed efektem domina, gdyby miało dojść do upadku firmy. Oczywiście plajta uderzyłaby w przemysł Detroit z siłą huraganu, paraliżując branżę części samochodowych i wywołując wśród kupujących kryzys zaufania, który mógłby pociągnąć na dno i tak już osłabionego Chryslera, a nawet Forda. Ocalenie Detroit, choćby chwilowo, może drogo kosztować podatników. Branża prosi obecnie o 25 mld dolarów pomocy, choć już otrzymała 25 mld na reorganizację fabryk, a będzie potrzebować kolejnych 25 mld na sfinansowanie zdrowotnych funduszy powierniczych założonych w zeszłym roku. Pozostawienie producentów samochodów samym sobie mogłoby jednak kosztować jeszcze więcej, bo chodzi o setki tysięcy miejsc pracy.

Politycy w Kanadzie i USA głowią się teraz, co począć z dumnym niegdyś amerykańskim przemysłem motoryzacyjnym. Zastanawiają się nawet, czy w ogóle ma on jakąś przyszłość. Niezależnie jednak, co postanowią, Detroit nigdy już nie będzie takie jak kiedyś.

źródło: "Forum" Colin Campbell.