Temat: 50-latkowie za burtą?
Anna M.:
Nie można wypisywać tak niemądrych teorii w stylu „Dzieci 3-6 uczą się najszybciej” ale czego? Jedzenia i kinezyjnej sprawności. Przecież rodzice 6-latków nie chcą ich posyłać do szkół, bo te dzieci mają problemy właśnie z nauką.
Jeżeli dzieci 3-6 uczyłyby się najszybciej, to edukacja nie trwałaby ze studiami łącznie około 17 lat. Sama nauka podstaw pisania trwa rok.
I tu się Pani myli. Właśnie dzieci tak małe najszybciej przyswajają wiedzę, tylko rodzice i przedszkola zaniedbują ten etap. 3-4 latek szybciej załapie naukę czytania, naukę j. obcego niż 6-latek. W tym okresie umysł jest najbardziej chłonny. Do tego dochodzi naturalna energia dzieci, która w tym procesie poznawania bardzo pomaga. To nasz system edukacji spowalnia naukę dzieci. Bo skoro 4-latek zna cały alfabet, potrafi liczyć, a w klasie pierwszej szkoły podstawowej przez godzinę lekcyjną będzie poznawał jedną literkę czy cyferkę, to o czym mowa. Dzieci się nudzą. Nudzą się w przedszkolu i nudzą się w początkowym etapie nauczania. Ten najważniejszy etap w ich rozwoju jest jakby pomijany. A później to już muszą dostosować się do systemu. Ale to już odrębny temat.
Rodzice nie chcą posyłać 6-latków do szkoły wcześniej nie dlatego, że dzieci sobie nie poradzą (bo są mądrzejsze niż my sami byliśmy w ich wieku) tylko dlatego, że oni niczego więcej się przez to nie nauczą. 6-latki będą kontynuować w szkole to co było w przedszkolu. W Polsce działa to na zasadzie takiej, że dzieci dostosowuje się do systemu nauczania, zamiast odwrotnie. I to nigdy nie będzie funkcjonowało dobrze, nawet jeśli dzieci zaczynałyby naukę w szkole w wieku 5 lat. Naszym politykom chodzi jedynie o to, żeby szybciej kończyły naukę i podejmowały pracę. Jaką pracę? Proszę zobaczyć jak wygląda najlepszy system nauczania wypracowany w Finlandii. Tam dzieci rozpoczynają naukę w wieku 7 lat. Nie ma skali ocen, nie ma dzielenia uczniów na lepszych i gorszych i nie ma analfabetów. Bo na etapie gimnazjum nie ma u nich nauki ogólnej, tylko wybierają konkretny kierunek.
Student z 4 roku może przez 1 noc przyswoić materiał aby następnego dnia zdać egzamin, ale po 2 dniach nic nie będzie pamiętał, taka nauka jest polskim stylem i jest zmarnowaniem czasu, totalnie nic nie daje. Młody pracownik bez doświadczenia jest bezproduktywny. Młodzi nie uczą się najprędej w pracy, a o tym mówimy. Pracownik z doświadczeniem bez problemu poradzi sobie ze skoplikowanym zadaniem do wykonania, osoba pozbawiona doświadczenia narobi głupot i błędów.
Jeżeli jest to praca, której efekty pozostają na papierze to pół biedy. Papier zniesie wszystko. Gorzej gdy jest to projekt inżynierski, tutaj obowiązują ścisłe reguły, których złamanie grozi katastrofą. Nikt nie chce być operowany przez „młodego” lekarza, bez doświadczenia. Sama teoria nie wystarczy. Każdy szuka takiego z doświadczeniem, wiedzą i zdrowym rozsądkiem.
Zgadza się, tylko dzisiejszy system nauczania to jeszcze pozostałości po starym systemie i jego pamięciowym nauczaniu. Próbują reformować tak, by dostosować ten system do obecnej sytuacji na rynku pracy, ale źle reformują. Albo to jest celowa reforma, mająca przygotowywać ludzi do byle jakiej pracy. Do pracy taśmowej. Ma być szybko, sprawnie i tanio. I najlepiej żeby nikt się nie wychylał ponad to. To nie jest wina społeczeństwa, że rządzi nim banda kretynów. Ale jeśli się chce (tutaj pomocą powinni służyć rodzice) skoro na system nie ma co liczyć, to sobie można poradzić z tą patologią.
Proszę wziąć pod uwagę jedno, że dawniej nie było potrzebne doświadczenie do podjęcia pierwszej pracy. Doświadczenia nabywało się w praktyce po skończeniu jakiegoś etapu nauczania. Była praca, więc ludzie mieli na to szanse. Teraz się wymaga nauki i doświadczenia jednocześnie. Owszem można pracować i uczyć się jednocześnie, ale taki inżynier, lekarz, prawnik czy specjalista w konkretnej dziedzinie najpierw się uczy, później nabywa doświadczenie w praktyce. Bo jedno z drugim ciężko pogodzić. Skoro podała Pani przykład lekarzy, to właśnie lekarze najpierw poświęcają czas wyłącznie na naukę, później małymi krokami zdobywają doświadczenie w praktyce. Nie można wymagać od młodego człowieka żeby był alfą i omegą. On ma prawo popełniać błędy i uczyć się na nich. Ale już od doświadczonego specjalisty, owszem.
Każdy szuka z doświadczeniem, wiedzą i zdrowym rozsądkiem? Tak i najlepiej żeby miał 25-30 lat i doświadczenie jak po kilkunastu latach pracy. To jest właśnie absurd, z jakim młodzi ludzie dziś muszą się zmierzać.
Nikt też nie każe pracodawcy zatrudniać do ważnego projektu osoby bez doświadczenia. Tylko problem jest w tym, że człowiek doświadczony ceni się wyżej, a na to pracodawcy często nie stać. No więc szuka "złotego" środka. Więc jeśli projekt nie wypali, to pretensje może kierować tylko do siebie. Czasem warto jednak zainwestować w dobrego specjalistę.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.06.13 o godzinie 10:53