Temat: POKL - wynagrodzenia pracowników
Agnieszka K.:
Mówiąc o problemach z rozliczeniem projektu, mialam na mysli zanizone stawki dla trenerów, ponieważ trudno jest znalezc dobrych szkoleniowcow za male pieniadze, chocby z zasady, że jak szkolenie jest dofinansowane, to stawki sa wysokie a jak komercyjne, to stawki nizsze.
Ja mam doświadczenie odwrotne - komercyjne stawki trenerów są zwykle wyższe, czasami nawet duuużo wyższe.
Nie napisałam, że 120zl to ropustna stawka. Napisałam, że za mniej niz 120 dobry trener nie bedzie pracowal. Sadze, ze nalezy brac pod uwagę ilosc godzin szkoleniowych. Inaczej liczy sie szkolenie jednodniowe a inaczej np. 200 godzinne.
Co do Pani oceny mojego podejścia do współfinansowania szkolen
Właściwie w wielu aspektach się zgadzamy :) jednak ja na to patrzę z perspektywy trenera i próbuję wyjaśnić dlaczego te stawki trenerskie są jednak marne...
powiem, że po primo, te ograniczenia finansowe to nie EFSu sprawa a naszych urzednikow (moze dlatego, zeby wsparcie otrzymało wiecej firm)
to w sumie przykre, bo ilość rzadko w szkoleniach przechodzi w jakość :)
a po drugie secundo, beneficjentom najbardziej
potrzebującym wsparcia, zwykle nie zalezy na "dmuchanych" szkoleniach za gruba kase.
No cóż, ja nie bardzo rozumiem co to znaczy "dmuchane" szkolenia.
Osobiście nie chciałabym nawet za 0 zł uczestniczyć w sesji czytania przez trenera slajdów (czasami nawet bez zrozumienia). Potrafię czytać samodzielnie i szkoda czasu na siedzenie na sali szkoleniowej w tym celu by przekonać się że trener też to potrafi :)
Po drugie wszystko zależy od tego co jest przedmiotm szkolenia - jesli proste, łatwo dostępne treści to faktycznie nie musi dużo kosztować. Co innego jesli to know-how który trener zdobywa w pocie czoła latami inwestując w to duże pieniądze - to raczej nie po to, żeby potem uczyć tego charytatywnie :)
W mojej opinii trener za 200 niekoniecznie jest lepszy od tego za 50. Różnić sie mogą jedynie celowościa swoich działań i pasją. Ale to już inna ideologia.
Zależy jakie są kryteria tej "lepszości" i czego się od szkolenia oczekuje. Jeśli celem jest przeprowadzenie szkolenia, to da się ten cel zrealizować za niewielką kwotę, ale jesli celem jest to, żeby beneficjenci nauczyli się czegoś wartościowego, co wpłynie istotnie na ich życie zawodowe, to już inna historia...
Moze nie natrafiła Pani a ja owszem tak na kompletnie bezwartościowe szkolenia (dofinansowane), gdzie celem samym w sobie było złożenie podpisu na liście obecności. To przykre jednak czesto tak sie działo, ze sporo pieniedzy było żle wydatkowanych. Dlatego jeszcze przed wydaniem wytycznych do POKLa byl pomysl, zeby stawki trenerow ujednolicic i narzucic gorny ich pulap.
No i to świadczy o naprawdę słabym zrozumieniu istoty rzeczy. Tak po prostu ujednolicić, nie ważne co, nie ważne jak, na jaki temat, jaka wiedza, jaki warsztat - zrównajmy wszystkich. Zalatuje socjalizmem, przepraszam, ale to czysty absurd.
Za proste szkolenie jakich setki na rynku zapłaćmy tyle samo co za unikalne kompetencje. Brawo, mam nadzieję, ze ten pomysł się nie przyjął...?
Wracajac do watku i żenująco niskich stawkach zaproponowanych przez IW, nalezy wziac pod uwage fakt, ze autorka mowi o 22 spotkaniach. Jesli zalozymy ze to jednodniowe, 8 godzinne spotkania, to wychodzi nam 176 godzin szkoleniowych a to jest jeden miesiac pracy co przy stawce 35 zł daje 6.160zł. To chyba nie jest malo?
Pani Agnieszko, i tu tkwi sedno tego co chciałam powiedzieć:
nie znam trenera o zdrowych zmysłach i rzetelnym podejściu do swojej pracy, który zrealizuje w miesiącu 22 dni szkoleniowe. Ja sobie nawet tego nie potrafię wyobrazić - no chyba że jest to wspomniane powyżej czytanie ze slajdów :) ale i to chyba nie...
Nawet nauczyciele w szkołach pracują 18 godzin tygodniowo. Czy Państwo sobie wyobrażacie pracę trenera z grupą równo przez miesiąc po 8 godzin dziennie? Nie mam pojęcia jakie szkolenie można by w ten sposób zrealizować, poddaję się.
A kiedy własny rozwój, poszczerzanie wiedzy, przygotowanie się do szkoleń? O tym, że opłacić własne szkolenia też trzeba nie wspomnę, a marny to trener który sam nie uczy się ciągle i ciągle...
Prawdę mówiąc dziwię się, że Pani - bo też jest Pani trenerem - zakłada w ogóle taką możliwość jak praca trenera z grupą przez 22 dni w miesiącu...
W całej tej EFSowej zabawie reasumujac i tak trener ma najlepiej, bo nie odbija sie od IW, nie rozlicza, nie zarzadza i nie na nim spoczywa odpowiedzialnosc za prawidlowe rozliczenie dotacji.
Istotą projektów szkoleniowych jest to by ludzie którzy w nich uczestniczą zdobyli wiedzę i umiejętności. Bez dobrej pracy trenera całe przedsięwzięcie traci sens. Nawet jeśli jest perfekcyjnie rozliczane i dokumentowane.
Ale każdy z nas jest specjalistą w swoim fachu i odpowiada za swoją działkę.
Spróbujmy wzajemnie zrozumieć i docenić swoją pracę :)
Więc
raczej cieszmy sie ze w ogole ktos nam daje na te wszystkie dzialania pieniadze i rynek szkoleniowyc wraz z cala oprawą cateringowa, papierową, promocyjną itp. zyje i ma sie lepiej niz by sie mial bez dotacji.
Cieszymy się, cieszymy, choć czasami jakby mniej... ja osobiście wolałabym pracować jak przed EFS-em, za normalne komercyjne wynagrodzenie, było to znacznie zdrowsze - ale muszę niestety często sprostać oczekiwaniom klienta który chce skorzystać z dotacji na moje szkolenia. Bywa to często karkołomne zadanie i zdarzyło mi się już zrezygnować ze współpracy z tego powodu. Na szczęście jest mnóstwo firm, które i tak kupują dobre szkolenia bez dofinansowania, bo kupowały je zawsze i widzą ile są warte i wiedzą że to dobra inwestycja. Szkoda tylko tych którzy naprawdę
nie mogą sobie na to pozwolić...
Pozdrawiam serdecznie
Dorota Bienicewicz-Krasek edytował(a) ten post dnia 16.06.08 o godzinie 15:04