Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Zuqian Zhang rozważa potencjalne możliwości nawiązania...

"Wielobiegunowy świat" i trójstronna gra w szachy

Neokonserwatyści w administracji amerykańskiej, wierni nauce Trockiego o taktyce stosowania "wojny permanentnej", tym razem o demokrację, głosili do niedawna ostrzeżenia o "żółtym niebezpieczeństwie" ze strony Chin - "potencjalnym wrogu USA" i "zagrożeniu, które musi być unieszkodliwione". Ostatnio jednak nastroje w Waszyngtonie się zmieniły i zamiast narzucania reszcie globu "globalnego imperium USA" mówi się o "wielobiegunowym świecie".

Za nadzwyczajne zdarzenie należy uznać fakt, że Kongres w Waszyngtonie "zapobiegawczo" stwierdził, iż prezydent nie ma żadnego upoważnienia do wydania rozkazu ataku na Iran, który chce sprowokować Izrael. Tymczasem USA ugrzęzły w Iraku, ale jeszcze niedawno prezydent Bush groził użyciem broni nuklearnej przeciwko Iranowi. Powiedział prezydentowi Francji, że "zrozumiałby, gdyby Izrael zbombardował bombami nuklearnymi Iran". Kongres może protestować, ale nie może powstrzymać amerykańskiej administracji przed atakiem na Iran, ponieważ prezydent jest naczelnym wodzem w razie wojny. W tym celu propaguje akcje policyjne przeciwko terrorystom jako regularne działania wojenne.

Chińska próba
Chiny zestrzeliły 11 stycznia jeden z własnych satelitów szpiegowskich na orbicie okołoziemskiej w ramach zdobywania technologii "oślepiania Ameryki", ponieważ "co Ameryka widzi, to może natychmiast zniszczyć". Ameryka zakończyła tego rodzaju próby 22 lata temu. Układ sił jest nadal taki, że Rosja może zniszczyć Stany Zjednoczone w pół godziny, za cenę zniszczenia Rosji przez Amerykę w tym samym czasie.
Na tym tle udana próba chińska jest zagrożeniem systemów obronnych USA polegających na obserwacjach przez szpiegujące satelity w orbicie ziemskiej. W urzędowym komunikacie Chiny potwierdziły, że zasadniczo popierają wyłącznie pokojowe używanie przestrzeni kosmicznej i są przeciwne jakiemukolwiek wyścigowi zbrojeń. Z kolei Rosja oficjalnie utrzymuje, że ten niby celny strzał w satelitę jest fikcyjną plotką. Mimo to generał Wiaczesław Fatejew powiedział, że zestrzelenie satelity to dowód wysokiej technologii sił zbrojnych Chin.

Sojusz Chiny - Rosja
Waszyngton uznaje obecnie wielobiegunowy świat, ale jeżeli chodzi o Chiny, Ameryka chciałaby osłabić przymierze Pekinu z Moskwą. Sojusz ten wymogło skreślenie przez prezydenta Busha traktatów rozbrojeniowych, zwłaszcza układu Start II, co rozpoczęło nowy wyścig zbrojeń. Naturalnie bystrzy stratedzy chińscy chcą wykorzystać słabość USA w Iraku i w Afganistanie w ramach swojej "strategii gry asymetrycznej" przeciwko kolosowi amerykańskiemu.
Nic dziwnego, że rosyjski wicepremier i minister obrony Siergiej Iwanow powiedział niedawno: "Świat zmienia się bardzo dynamicznie i zagrożenia zmieniają się z szybkością kalejdoskopu. W czasie 'zimnej wojny' wszystko było do przewidzenia i do zmierzenia. Był to raj w porównaniu z dniem dzisiejszym". Wtedy negocjowanie kompromisów było codziennym zajęciem dyplomatów w Sowietach i USA, przeważnie kosztem innych narodów.

Globalna sieć polityki
Dziś jest inaczej, ciężka mgła spowija niby "wielobiegunowy świat". Wiceminister spraw zagranicznych USA John Negroponte (żydowskiego pochodzenia) stwierdził 11 stycznia przed komisją Senatu, że faktycznie "Chiny dają pierwszeństwo dobrym stosunkom z USA i korzystają z globalizacji dzięki swojej zdyscyplinowanej i taniej robociźnie i tym samym stabilizują północno-zachodnią Azję, jednocześnie poprawiając stosunki z Japonią i nie grożąc atakiem w celu przyłączenia do Chin Tajwanu... Natomiast szybkie zbrojenie się Chin i modernizacja ich sił zbrojnych są zrozumiałe, ponieważ jest to zgodne z faktyczną potęgą Chin".
Jest to zupełnie inny pogląd niż opinie wypowiadane przez zdymisjonowanego pod koniec ubiegłego roku ministra obrony USA Donalda Rumsfelda, niedoszłego budowniczego globalnego imperium USA i hegemonii Izraela na Bliskim Wschodzie. Tymczasem w ocenie planistów grupy byłego sekretarza stanu George'a Schultza, Chiny nadal modernizują się gospodarczo, jednocześnie współpracując z liberalnymi demokracjami.
Planiści ci w ramach Projektu Princeton przypominają zalety polityki z czasów "zimnej wojny" wobec dzisiejszego napiętego rynku energetycznego, rosnącego antyamerykanizmu na świecie i postępu globalizacji, jak i eksportu produkcji z USA do krajów tańszej robocizny.
Zalecają też bardziej wielostronne i elastyczne podejście USA do polityki zagranicznej, w której przymus i perswazja muszą iść w parze z poszukiwaniem wspólnych interesów z innymi państwami jako podstawy porozumienia. Zalecają unikanie pogróżek, którymi wsławiła się administracja obecnego prezydenta.
Projekt Princeton ostrzega, że trzeba być gotowym na podjęcie szybkich decyzji w świecie posługującym się informatyką i globalną siecią internetową. Planiści Projektu uważają, że polityka USA w Azji powinna opierać się na osi USA - Japonia, a potęga Chin musi być równoważona za pomocą wzmacniania Indii i innych państw azjatyckich, jak i Australii.
Ruan Zongze z Instytutu Studiów Międzynarodowych w Pekinie podejrzewa, że plany te nadal zakładają przebudowę świata na modłę USA i według amerykańskiej wersji demokracji opartej na chciwości i chęci zdominowania innych, mimo zadłużenia USA i nieudanej polityki zmiany reżymów w innych państwach. Doprowadziło to do katastrofy w Iraku, gdzie pod amerykańską okupacją zginęło - jak podają niektóre szacunki - nawet ponad 600 tys. ludzi. Teraz zatarg USA z Iranem może spowodować chaos na całym Bliskim Wschodzie.
Ruan uważa, że USA powinny przyjąć strategię wycofywania się z Iraku, ale niestety, nie ma łatwego wyjścia z obecnej katastrofy. Chinom nie podobają się wystąpienia prezydenta Iranu, ponieważ Teheran jest obecnie poważnie zagrożony atakiem osi USA - Izrael, co może nawet zagrozić istnieniu Iranu. Jednocześnie rząd w Pekinie uważa, że Izrael nie ma silnych atutów. Zdominowanie polityki izraelskiej przez radykalnych syjonistów na dłuższą metę zagraża istnieniu samego Izraela, o czym już pod koniec lat 40. pisała Hannah Arendt.

Niepewna gra
Z powodu symbiozy ekonomicznej Chin z USA, mimo porażki Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, Pekin chce dyplomatycznie pomóc Waszyngtonowi w Iraku i doprowadzić do stworzenia tam mandatu ONZ. Negroponte mówi o silnym oporze stawianym USA przez Rosję, która sprzeciwia się ekspansji NATO na Wschód. Moskwa otwarcie potępiła egzekucję Saddama Husajna, czego Chiny nie zrobiły. Chinom bardziej niż Rosji zależy na dostawach ropy z Iranu i w ogóle nie chcą wzrostu cen paliwa. Rosja natomiast, jak wiadomo, korzysta z takiego wzrostu cen i ma jedne z największych na świecie rezerwy obcej waluty w swoim banku centralnym.
Na razie eksport z Chin do USA kwitnie, a Pekin jest głównym wierzycielem USA, tym samym w dużej mierze finansując gospodarkę Stanów Zjednoczonych. Chiny i Rosja oponują przeciwko narzucaniu im hegemonii USA, ale są tak różnymi państwami, że ich nieoczekiwane zbliżenie w przymierzu antyamerykańskim spowodowane jest bardzo ryzykownym wyścigiem zbrojeń nuklearnych, narzuconym przez USA.
Kiedyś Henry Kissinger ostrzegał przed niebezpieczeństwem trójstronnej gry w szachy, w której układ dwu na jednego może ulegać nagłym zmianom, na niekorzyść jednego z trzech graczy. Obecnie wielobiegunowy świat jest jeszcze bardziej niebezpieczny i skomplikowany niż w latach zimnej wojny, zwłaszcza że Amerykę osłabiła polityka neokonserwatystów, działających zgodnie z ideologią trockistów nawróconych na syjonizm.
prof. Iwo Cyprian Pogonowski, Sarasota, USA
http://pogonowski.com

http://www.informacje.int.pl/Wielobiegunowy-swiat-i-tr...


Marcin Nowak edytował(a) ten post dnia 05.03.07 o godzinie 12:38