Marcin Nowak Handel B2B
Temat: BYCZY PENIS W BOCIANICH UDKACH
BYCZY PENIS W BOCIANICH UDKACHPiotr Gadzinowski
W Chinach je się wszystko. Bo przez tysiąclecia kraj ten dotykał strukturalny głód. Zjawisko nieznane w Europie od stuleci, poza XIX wieczną Irlandią, porażoną zarazą ziemniaczaną i Ukrainą w czasach kolektywizacji. W Chinach jeszcze w latach sześćdziesiątych XX w z głodu umierały miliony ludzi. No, ale tam wszystko jest w wielkiej skali. Typowe chińskie, prowincjonalne miasteczko ma przynajmniej dwa miliony ludzi i centrum handlowo-finansowe bardziej wypasione niż w Warszawie.
Głód sprawił, że jedzenie jest tam świętem, rytuałem. Głód wymusił kulinarne innowacje. Dowiódł, że ze wszystkiego, nawet z uważanych w Europie za odpady, można stworzyć danie główne. I jakże smaczne. Dodatkowo Chińczycy lubią białasów bajerować, wciskać, że ta czy tamta potrawa cudownie działa na potencję. W Azji niezwykła jest moc sugestii.
Lecąc do Chin zabieram dwie pary spodni. Na wjazd i wyjazd. Te drugie znacznie szersze w pasie. Bo w Chinach, kraju niedawnego strukturalnego głodu żrę. Żrę ile tylko mogę. Podobnie jak towarzyszący mi.
W Szanghaju byłem ogonem marszałka Olejniczaka. To dwunasty mój pobyt w Chinach, osiemnasty w Azji Południowo-Wschodniej. Toteż od razu uprzedzałem kolegów-posłów. Nie obrażajcie się, kiedy z ust Gospodarzy usłyszycie: Witamy Wielkiego Przewodniczącego Wojciecha Olejniczaka, a także innych członków delegacji. W Polsce każdy pan poseł jest równy. Marszałek to tylko Pierwszy woźny, organizator Widowni. W Sanktuarium Demokracji w Azji liczy się tylko Przewodniczący, ogon za nim jedynie kurz zamiata. Przewodniczący ma zawsze apartament z dwoma łazienkami i trzema siusialniami. Wypasioną limuzynę, koguta z przodu i z tyłu. Ogon jeździe busiakiem.
Ale za to Przewodniczący musi stale być wyprostowany, pod krawatem, stale wymieniać uprzejmości z towarzyszącymi Mu Gospodarzami. Ogon w busiaku może kimać, drapać się, pierdnąć sobie, przyjąć komunię w płynie. Bywałem Wielkim Przewodniczącym, bywałem ogonem. W ogonie jest wolność, w bryce tonie się w wazelinie.
W Szanghaju znów widzieliśmy gigantyczne, amerykańsko-azjatyckie miasto. Z budżetem wyższym od Polski. Budujące się, modernizujące, amerykanizujące się. Co krok to nowy most albo podrzeczny tunel. Jakże było to dołujące przy wspomnieniu warszawskiej mizerii inwestycyjnej. A kiedy gospodarze pokazali nam wielką makietę miasta, zgodnie orzekliśmy, że w Warszawie nawet takiej makiety nie zbudowano by w ciągu jednej kadencji prezydenta stolicy.
Usłużni szanghajscy gospodarze chcieli zrobić nam dobrze i karmili najpierw zamerykanizowaną i zeuropeizowaną chińszczyzną. Coś ohydnego. Tak jakby ze schabowego zrobić hot-doga. Szepty do odpowiednich uszu sprawiły, że Wielki Przewodniczący wpierw został nieśmiale zapytany, czy zaakceptuje chińską chińszczyznę, potem kilka stopniowych prób, w tym jedna na ostro. A kiedy już ostatecznie okazało się, że on nie tylko to je, ale nawet chińską wódkę pije, a ogon wręcz żłopie, to wreszcie znaleźliśmy się w prawdziwych Chinach. A dalej było jeszcze lepiej. Prowincja Shanxi słynie z aromatycznego octu, dań mięsnych. Kuchnie z Taiyuanu i Dantong konkurują ze sobą. Wódka miejscowa ustępuje tylko osławionemu moutai, choć nie zawsze. Przysmakami są potrawy ze skór, skórek świńskich, wołowych, baranich. Penisy bycze i ośle. Rarytasem bocianie udka. Udka i penisy dodatkowo uważane są za afrodyzjaki-pewniaki. Penis byczy smakuje prawie jak ośli, każdy dobrze przygotowany penis smakuje dobrze. Udka bociana smak mają niepowtarzalny. Po penisach i udkach nawet kaczka po pekińsku nie przebija się smakiem. Nawet ta z Qianmen Quamjude Kaoyadian. Najstarszej i największej knajpy w Pekinie serwującej ten kaczy hamburger. W knajpie tej codziennie ubija się całe wagony kaczek, tak masowo, że jeden z moich chińskich przyjaciół nazwał ją „Kaczym Oświęcimiem”.
W Chinach nie tylko się je. Chinki nie wiedzieć czemu uważają, ze długonosi mężczyźni mają też długie. To co u osłów najsmaczniejsze. Próbowałem walczyć z tym stereotypem, ale tam mieszka ponad 600 milionów kobiet!
W Chinach nie tylko jedliśmy. W Szanghaju marszałek Olejniczak odsłonił pomnik Chopina. Piękny jak rzadko, bo zwykle pomniki przypominają kamienie nagrobne. Ale wyrzeźbiła go Chinka pani Lu Pin, absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. I skupiła się nie tylko na nosie artysty. Chińczycy kochają Chopina do szaleństwa. W czasie odsłonięcia oprócz Piotra Palecznego, stu Chińczyków zagrało na raz. Bo w Chinach liczy się wielkość. Począwszy od czubka nosa.
W Polsce rzecz jasna zmarginalizowano to wydarzenie. PiSowska telewizja publiczna scenzurowała Olejniczaka. Przy okazji nie poinformowano, że pomnik to inicjatywa społeczna, Stowarzyszenia Chińskiego w Polsce i Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Chińskiej. A zapłaciły za jego wykonanie polskie firmy inwestujące w Chinach m.in. Bioton, KGHM, „Chipolbrok”, Damis, Gliwickie Zakłady Urządzeń Technicznych, a także chińska Ming Hoong Development Poland. Rozumiem, że PiSowska TVP nie może znieść opozycji, ale czemu cenzurować apolitycznych i prywatnych darczyńców?
Następnym razem wrócę do polskiego piekiełka. Na razie czuję jeszcze smak tych chińskich rarytasów.
http://gadzinowski.bloog.pl/kat,0,page,2,index.html?_t...