Temat: Dokąd pracownik - odkąd człowiek?
Mikołaj Gołembiowski:
Ciekaw jestem gdzie by Pan tkwił, gdyby elektrowniom nie dostarczano węgla. :)
Oj wreszcie stanęłyby elektrownie atomowe od których ginie mniej osób niż górników w kopalniach.
Świetne są te romantyczne wizje telemarketingu.
Podobnie jak uświęcanie każdego innego zawodu. Patrz górnicy-samobójcy.
Problem w tym, jeżeli pracowników zmusza się do wciskania na siłę produktów niepotrzebnych lub kosztownych, co jest połączone z dezinformacją klienta na temat opłacalności dlań oferty i jej kosztów.
Wtedy mamy do czynienia z oszustwem, a nie telemarketingiem i obozem pracy, a nie firmą. To zupełnie nie odnosi się do tego tematu.
I problem polega na tym, że coś takiego może być komuś postawione jako wymóg pracy!
Tu się zgodzę, jeżeli w wymaganiach na danym stanowisku mamy do czynienia z przejawianiem zachowań nieetycznych - kłamanie, zatajanie istotnych informacji, wykorzystywanie niewiedzy drugiej osoby, lub innej jej słabości, wtedy możemy mieć dylematy moralne. Nie mniej sama sprzedaż, o której wspomniałeś, do takich nie należy.
I wtedy mamy do czynienia z etycznymi dylematami.
Byłem kiedyś o krok od ubiegania się o pracę w firmie, która nakłaniała drobnych sklepikarzy do korzystania z pewnej, przydatnej jak by się wydawało usługi. Nim poszedłem na rozmowę doczytałem jednak, że firma zarabiała sobie na księżycowych karach umownych, gdyż wciskała swój produkt ludziom, którzy nie mieli nawet szans uzyskać wymaganych w umowie obrotów. Oczywiście wszystko tzw. "małym drukiem". Było już wielu poszkodowanych i założone sprawy sądowe.
I tu wracamy do głównego wątku, na ile w pracy możemy pozwolić sobie na zachowania zgodne z naszym systemem wartości.
Podam przykład z mojego życia osobistego. Każdy headhunter wie, że jedną z najbardziej skutecznych metod uzyskania informacji o poszukiwanym pracowniku jest telefon do firmy, w której pracuje i poproszenie o połączenie z nim. Oczywiście często nie znamy jego nazwiska,jedynie stanowisko na którym pracuje. Żeby uzyskać połączenie z taką osobą, należy użyć "fortelu" - oszukać osobę, które łączy w firmie rozmowy, nie zdradzając oczywiście prawdziwego celu naszej rozmowy. Np. że jesteśmy klientem, lub kontrahentem, zapomnieliśmy numeru etc.
Tu pojawia się właśnie dylemat etyczny. Czy ten sposób jest do rzeczywiście moralny. Niby chcemy dobrze, bo staramy się danej osobie przekazać informacje, że jest przez nas poszukiwany na rynku. Większość osób jest dumna z faktu, że interesują się nim headhunterzy. Z drugiej strony ażeby uzyskać cel, należy kłamać, oszukiwać i grać - często takie rozmowy nie kończą się przyjemnie - zdemaskowany headhunter, może ewentualnie przeprosić i odłożyć słuchawkę.
Przypominam, metoda najbardziej skuteczna w tzw. direct search. Przed powstanie GL i Linkedin jedyna dostępna.
2010 pierwsza ogólnopolska certyfikacja specjalistów ds. rekrutacji. Pani w komisji zadaje tzw. case study. jak zrealizować konkretny projekt rekrutacyjny. Pada pytanie o zastosowanie wyżej wspomnianej metody. Odpowiedź negatywna z uzasadnieniem etycznym. Efekt: brak certyfikatu z werdyktem: brak umiejętności budowania strategii powodzenia rekrutacji.
Tylko, że ja sobie mogłem na to pozwolić, bo znam swoją wartość i jestem skuteczny, bez stosowania tej metody. Dylemat jednak jest ogromy i przeżywa go każda osoba stykająca się z moim zawodem.