Temat: Moda na coaching?
Modą coaching jest i to chyba z każdym dniem coraz większą. Jest też w pewnym sensie dobrem luksusowym, które staje się coraz bardziej powszechne. Coraz więcej osób ma do niego dostęp i coraz więcej osób może zdobyć dyplom coacha. Co z tego może wyniknąć?
Przypuszczam, że z coachingiem będzie podobnie jak kiedyś było z samochodami. Kiedyś były dobrem luksusowym. Tylko wyjątkowo bogaci ludzie mogli pozwolić sobie na posiadanie samochodu, a raczej automobil’a :)
Z czasem przyszedł Henry Ford i powiedział coś w stylu: „Każdy będzie miał swój samochód”. Rozpoczęła się era popularyzacji samochodów.
Wielu mówiło Fordowi „Nie rób tego. Twoja firma zbankrutuje. Samochody muszą być drogie i muszą być dobrej jakości. Produkując tanie samochody, musisz oszczędzać na nich i będą one złej jakości”.
Ford się uparł i dążył do swojego celu: Samochód w każdym domu. Zaczął konstruować a następnie produkować i sprzedawać tanie samochody, które o dziwo były dobrej jakości.
Inni producenci samochodów zauważyli, że Ford zarabia więcej na swoich tanich samochodach, niż oni na drogich. Postanowili się przekwalifikować. Zaczęli produkować tanie samochody.
Samochodów było coraz więcej. Coraz łatwiej też można było zostać właścicielem samochodu.
Wówczas dostrzeżono, że coraz większa liczba samochodów na drogach sprawia, że jest coraz więcej wypadków. Wówczas producenci samochodów zaczęli szkolić kierowców.
Jednak wypadków i tak przybywało...
Postanowiono, więc wprowadzić państwowe przepisy ruchu drogowego i egzaminy na kierowcę. Dzięki temu zabiegowi po drogach publicznych mogli jeździć tylko kierowcy z prawem jazdy, znający przepisy i mający umiejętności prowadzenia samochodów.
Prawo Jazdy jednak bardzo łatwo można było sobie zrobić. Wystarczyło zdać teorię i pojeździć kilka dni w szkole kierowców.
Samochodów było coraz więcej i kierowców też. W pewnym momencie zauważono, że mimo wprowadzenia przepisów ruchu drogowego i egzaminów na kierowcę, liczba wypadków i tak wzrasta.
Zaczęto stawiać na drogach Policjantów, żeby pilnowali przestrzegania przepisów ruchu drogowego.
Wypadków jednak dalej było coraz więcej.
Zaczęto karać kierowców mandatami.
Wypadków dalej było coraz więcej.
Zaczęto montować w samochodach pasy bezpieczeństwa, a potem poduszki powietrzne, ABS-y, EBS-y i inne nowinki techniczne mające zapewniać bezpieczeństwo.
Wypadków jedna dalej było coraz więcej.
Zaczęto montować na drogach foto-radary, a kierowców łamiących przepisy karać dużymi mandatami. Z czasem zaczęto zabierać nawet samochody za łamanie przepisów.
Jak już dobrze wiecie, liczba wypadków dalej się zwiększała...
W pewnym momencie uznano, iż trzeba zaostrzyć przepisy zdobywania prawa jazdy. Zaostrzono.
Wypadków jednak dalej było dużo.
Wówczas wymyślono, żeby lepiej szkolić kierowców. Zwiększono im liczbę godzin podczas kursów dwukrotnie.
Mimo wszystko wypadków dalej przybywało...
I wówczas dokonano przełomowego odkrycia. Głównie za sprawą rozwoju psychologii. Odkryto wówczas, że to nie przepisy ani nie sposób kształcenia kierowców wpływa na dużą liczbę wypadków, lecz
osobowość kierowców. Odkryto, że kierowca który jeździ bezpiecznie i zawsze dociera do celu, to NIE ten co ma super wiedzę, super umiejętności i super dyplomy potwierdzające jego umiejętności, lecz ten który ma:
- super wiedzę,
- super umiejętności,
- super dyplomy potwierdzające jego umiejętności
oraz
-
super osobowość kierowcy.
Odkryto, że przez te wszystkie lata uczono kierowców wszystkiego oprócz kształtowania ich osobowości, kultury jazdy, etyki jazdy. Odkryto, iż kierowcy w chwilach stresowych, trudnych tracą głowę, bo nie są na to przygotowani osobowościowo.
Wtedy spróbowano to wszystko pozmieniać i zorganizować od początku. Jednak szybko zrezygnowano z tego zabiegu. Okazał się zbyt kosztowny i nikt go nie chciał. Władze nie chciały go wprowadzać, a zwykli ludzie nie chcieli w nim uczestniczyć. No, bo po co mam iść na rok, czy dwa lata do szkoły kierowców żeby tam wypracować swoją osobowość kierowcy, skoro każdego można nauczyć prowadzenia samochodu na kursie trwającym 20-40h?
Dla wielu to nie miało sensu i dlatego mamy takich kierowców jakich mamy. Dlatego prawie każdego tygodnia na polskich drogach ginie kilkaset osób, a Policja zatrzymuje kilka tysięcy pijanych kierowców.
Powstaje pytanie, czy kierowca przekraczający prędkość dwukrotnie jest profesjonalnym kierowcą?
Większość odpowie „TAK”, nie widząc nic złego w łamaniu przepisów. Może jeszcze dopowie, że te przepisy to jacyś idioci wymyślili i pojedzie dalej jeszcze szybciej, pełen dumy, że potrafi tak szybko jeździć.
I mniej więcej jesteśmy w dzisiejszych czasach.
Z coachingiem natomiast jesteśmy na etapie sprzed ery Forda. Jeszcze nie ma państwowych przepisów coachingowych, jeszcze nie ma coachingowych Praw Jazdy, są tylko kursy i egzaminy organizowane przez „producentów” coachów.
Pojawiają się pierwsi coachingowi Fordowie, którzy maja za cel „Coaching w każdym domu”.
Dobrze, że się oni pojawiają. Coaching przez to staje się coraz bardziej dostępny. Trzeba jednak zwróćmy uwagę na to, żeby uczyć NIE tylko narzędzi prowadzenia coachingu, ale również pamiętać o kulturze coachingu, etyce coachingu oraz o osobowości coacha. Co więcej SPOŁECZEŃSTWO powinno na to zwracać uwagę, bo jak ludzie będą chcieli stawać się coachami w kilka dni, to i znajdą się inni, którzy im to umożliwią. A jak już wszystko zajdzie tak daleko jak z samochodami, to się powie „Trudno. Już się nie da nic zrobić”.
Powstanie też pytanie co czyni coachem? Certyfikat, ukończenie szkoły, lata praktyki?
To też, ale pamiętajmy też o odpowiedniej kulturze, etyce i osobowości.
W zarządzaniu w latach ’80 stwierdzono, że
dobry manager, to nie ten co ma wiedzę, dyplomy i lata doświadczenia, ale
ten co ma wiedzę, dyplomy, lata doświadczenia oraz potrafi budować właściwe relacje z pracownikami, ma cechy charakteru managera oraz ma osobowość managera. Kiedy w obszarze coachingu do tego dojdzie społeczeństwo i twórcy coachingu? Trudno mi powiedzieć. Jedni już dawno do tego doszli, a inni ciągle dochodzą. Jednak patrząc na losy samochodów, mogę przypuszczać, iż kilka dekad jeszcze poczekamy. A jak wszystko dobrze pójdzie, to może z wypadkami w coachingu będzie zupełnie inaczej niż z wypadkami samochodowymi :-)