Temat: Coaching - na Trenerze BIZNESU
Justyna Folentarska:
I znów wracamy do tego, na co zwracał uwagę Michał Stolarczyk, czyli na próbę uniknięcia dyskusji o skuteczności poprzez powoływanie się na etykę.
wcześniej. Ale OK, jeszcze raz spróbuję. Nie chcę jednak dyskutować nad różnymi stylami coachingu, bo to chyba nie tędy droga… Przynajmniej nie moja ;-)
No widzisz, a dla mnie to właśnie podstawa, by mówić o etyce. Bo zachowanie etyki jest bezdyskusyjnie ważne, ale jeśli dana metoda nie jest skuteczna, to jakkolwiek etyczny w innych aspektach jest dany specjalista, to co robi nie będzie i tak etyczne. Najbardziej etyczny homeopata czy jasnowidz wciąż naciąga swoich klientów, nawet jeśli gorąco wierzy w to, co im oferuje i jest krystalicznie etyczny pod innymi względami. Dlatego dyskusję o etyce wręcz należy zaczynać od dyskusji o skuteczności.
Narzędziem, o którym pomyślałam w pierwszej chwili jest coaching wielopoziomowy oparty na modelu poziomów logicznych Roberta Diltsa.
Czyli wyssana z palca typologia, równie skuteczna jak dowolna inna wyssana z palca typologia? ;) Typologia Diltsa jest przy tym strukturą pracy, ale nie narzędziem pracy jako takim, a interesuje mnie konkretnie na jakie narzędzia wskazujesz w ramach coachingu, które szybko i skutecznie prowadzą do trwałych zmian u klienta.
Jednak jak piszesz, że narzędzia w coachingu nie są mocne, choć mogą odblokować emocje, to coś mi nie gra…
Narzędzie, o którym pisałem nie było narzędziem coachingu niedyrektywnego.
Za tymi emocjami kryją się przecież jakieś wartości, przekonania
Niekoniecznie, czasami za emocjami nie kryje się nic więcej. Ciało migdałowate mamy aktywne na długo przez tym, jak hipokamp zacznie choć umiarkowanie sprawnie działać.
jest kwestia definicji, co dla każdego z nas znaczy słowo „mocne” i czy są mocniejsze narzędzia na rynku. W końcu nikt nas nie może być tak naprawdę ekspertem od życia drugiej osoby. Materia jest delikatna i właściwie nie wiemy, co okaże się „mocne” dla naszego klienta.
Sorry, ale to dla mnie nic innego jak zupełnie nieetyczne, samousprawiedliwiające się brednie. Po to Ci klient płaci, żebyś dobierała jak najlepsze narzędzia do pracy z nim, a jeśli nie wiesz jakie narzędzia są odpowiednie, to znaczy, że klient zapłaci za ileś sesji podczas których Ty będziesz, jak to ujął jeden z moich znajomych "rzucać kupą o ścianę, licząc, że coś się przyklei". A to nie jest etyczne. Oczywiście nikt racjonalny nie oczekuje, że dany specjalista będzie w 100% skuteczny i zawsze od razu stosował odpowiednie narzędzie. Ale twierdzić, że właściwie tego nie wiemy, sugerować między liniami, że nie możemy tego wiedzieć?
W każdej dziedzinie, której może dotyczyć coaching są badania pozwalające na ocenę tego, które narzędzia się sprawdzają, a które nie, po prostu trzeba tą wiedzę ogarnąć i z niej korzystać.
etyka, podejście możliwie jak najbardziej niedyrektywne i jasne rozdzielenie, co jest coachingiem niedyrektywnym, a co już nim
Podejście niedyrektywne akurat jest w zasadzie najmniej etycznym z możliwych, gdyż niejako "w tle" wrzuca klientowi całą masę rzeczy, o które on nie prosił, a które pasują do światopoglądu coacha. Badania nad psychoterapią, także rozwojową, pokazują, że pacjenci psychoterapeutów niedyrektywnych są szczególnie narażeni na przejmowanie światopoglądu swojego terapeuty, obok samej pracy, jaką z nim podejmują. Racjonalnie, do czasu gdy nie zostanie wykazane inaczej, należy założyć, że taki sam proces zachodzi w przypadku coachingu niedyrektywnego właśnie, a klienci nie są o tym uprzedzani - więc zasłanianie się etyką przy niedyrektywności jest sprzeczne z danymi naukowymi.
Nie można też bynajmniej powiedzieć, żeby było to podejście szczególnie skuteczne czy głębokie, a efekt ikea (poczucia sprawczośc)i, jaki jest mu przypisywany da się osiągnąć łatwo nawet w skrajnie dyrektywnych podejściach.
Z coachingiem nie jest (a przynajmniej nie powinno) być tak łatwo. Sprzedajemy shit, czy coś, w co wierzymy?
A może ani to, ani to? Sprzedawanie czegoś, w co się wierzy jest równie szkodliwe, jak sprzedawanie shitu. Homeopaci czy bioenergoterapeuci też wiedzą w to co sprzedają, tylko co z tego? Sprzedawać warto to, o czym się wie, że działa - nie to w co się wierzy. Coaching to narzędzie, nie ideologia. Robienie ideologii wokół narzędzia raczej prędzej niż później prowadzi do bardzo kiepskich efektów. Np. pewnej kultowości, którą notabene wokół coachingu niedyrektywnego dostrzegam (bezrefleksyjne powtarzanie tych samych, wyuczonych formułek, itp.)
Nie wiem, czy chodzi o kasę i wpływy. Wiem jedno - jak wzrośnie świadomość coachingu, a coachowie będą wiarygodnymi i skutecznymi Coachami, to klienci się znajdą - będzie ich więcej i tortu do podziału starczy... Tym bardziej, że coaching to PROCES, więc grunt to nie strzelać sobie w kolano.
Super, to skupmy się na tej skuteczności na początek, zamiast uciekać od tematu w etykę, której przecież nikt nie podważa :) W mojej ocenie to właśnie takie uciekanie od dyskusji o skuteczności jest robieniem we własne gniazdo.
organizacji (po prostu RAZEM jest łatwiej). Chodzi o to, żebyśmy byli etyczni w tym zawodzie i jak to pięknie powiedział jeden z moich kolegów mieli „Coacha w sercu” ;-)
Brońcie nas wszyscy bogowie przed ludźmi, którzy mają "coacha w sercu" i stosują podobne pożywki dla własnego ego.
Anthony Bourdain, znany kucharz, w "Kill Grill" pisze, że dla szefa kuchni nie ma nic gorszego, niż kucharz-pasjonat, bo taki kucharz jest zbyt skupiony na karmieniu własnego ego, by dostarczać godny zaufania, powtarzalny jakościowo produkt. Dobry kucharz, to kucharz, który czerpie satysfakcję z wysokiego poziomu, na jakim wykonuje swoją pracę, ale nie napawa się tym, że wykonuje akurat tą, a nie inną pracę. Dokładnie ta sama zasada sprawdza się w praktycznie każdej profesji. Bo tu chodzi o klienta i o to, jakie efekty otrzymuje klient, a nie o samopoczucie usługodawcy!
Artur Król edytował(a) ten post dnia 17.06.12 o godzinie 17:02