Juliusz B. INSTYTUT BIZNESU
Temat: Nikt nie zatrzyma Chin
Olimpiadę w Pekinie wygrała Komunistyczna Partia Chin. Przegrał Zachód. W wiosce olimpijskiej trwa rejwach, zawodnicy pakują walizki. A jak wyglądają Chiny dzień po igrzyskach?Pełny triumf gospodarza - partii komunistycznej. Może dostać zawrotu głowy od sukcesów: przepchnęła kandydaturę Pekinu, zbudowała imponującą infrastrukturę, uniknęła bojkotu, wygrała igrzyska.
I w zamian nie dała nic: ani ustępstw w Tybecie, ani obiecanej poprawy w dziedzinie praw człowieka. Prawdziwy wyczyn! - pisze "New York Times".
A przy okazji zjednoczyła naród, który jest wdzięczny partii za wywindowanie Chin na podium.
Zadowoleni są działacze Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Ich głos coraz trudniej było odróżnić od chińskiego samozachwytu.
-Czy Komitet nie jest zażenowany, że chiński rząd kłamał jak z nut, obiecując poprawę w dziedzinie praw człowieka? -zapytał rzeczniczkę MKOl dziennikarz. Usłyszał, iż Komitet jest "dumny, że igrzyska przyniosły widowiskowe konkurencje sportowe, wspaniałe obiekty i że organizacja była tak sprawna". -To była najlepsza olimpiada w historii - mówił wczoraj szef MKOl Jaques Rogge.
Po Pekinie jest jasne, że igrzyska można rozgrywać w każdym kraju, który zbuduje nowoczesne stadiony i odpowiednio ugości działaczy.
Oczywiście z olimpiady cieszyły się setki milionów zwykłych ludzi. Chińczycy, którzy od lat czekali, by zyskać szacunek w oczach świata, na 17 dni przykleili się do telewizorów i zjednoczyli w chwili triumfu. Zastrzyk optymizmu pomoże im znosić życie w kraju nękanym przez korupcję, wyzysk i koszmarne zatrucie środowiska.
Kto się łudził, że wolno będzie protestować, dostał nauczkę. Dwie emerytki, jedna 79-letnia, druga 77-letnia - jedna bezzębna, druga na wpół niewidoma - poprosiły o zgodę na legalną demonstrację w jednym z trzech parków wyznaczonych do tego na czas olimpiady. Chciały protestować przeciw eksmisjom za groszowe odszkodowania -masowym przed igrzyskami. Zgody nie dostały, a teraz w pokoiku na przedmieściach czekają, czy je zabiorą do obozu reedukacji przez pracę.
Zgody nie dostał żaden ze 149 Chińczyków. A także nasz korespondent Mariusz Zawadzki, który testował reżim, próbując urządzić legalny protest przeciw rowerom w Pekinie.
Dzień po igrzyskach będzie w Chinach nie tylko czasem gratulacji, ale także kar. Gdy wyjadą zachodnie media, nic nie powstrzyma zemsty w Tybecie. Dalajlama uprzedza świat o nadciągającej pacyfikacji. Do Tybetu ma przybyć milion nowych osadników chińskich.
Powody do strachu mają Ujgurzy, muzułmańska mniejszość z Xinjiangu. Sekretarz prowincji Wang Liquen nie zapobiegł trzem zamachom na policję w czasie igrzysk. Będzie ratował stołek. Na zebraniu z aktywem zapowiedział walkę "na śmierć i życie" z separatyzmem, ekstremizmem religijnym i terroryzmem. Ujgurzynie mają swego Dalajlamy i nie mogą liczyć na współczucie świata. "Posypie się na nich stalowy deszcz" - pisze komentator Willy Lam.
Chiny pokazały światu i to, co chciały, i to, co wolały ukryć. Imponującą technikę i brak wolności, entuzjazm milionów i deptanie jednostki. Co z tego wybierze Zachód? Czy uzna, że kraj, który organizuje takie igrzyska, zasługuje na międzynarodowe uznanie? Nawet jeśli posyła emerytki do obozu?
Pekin 2008 może być symbolicznym początkiem schyłku Zachodu, który nie jest już wstanie bronić praw człowieka. Będzie bezsilnym świadkiem wzrostu autorytarnych Chin.
Źródło: Gazeta Wyborcza Maria Kruczkowska 2008-08-25