Michał
Szybalski
Architekt Systemów
IT, Comarch S.A
Temat: Czy w kolejnych wyborach o opinie pytać nas będzie automat?
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,8090092,Czy_w_kole..."Może w ciągu godziny obdzwonić 30 tys. osób, by zadać im pytanie o preferencje wyborcze. Tak działa automatyczny telemarketer gdyńskiej firmy SoftHUS. Specjaliści są sceptyczni
- Nazywam się Jan Pracowity. Dzwonię w sprawie sondażu przed drugą turą wyborów. Czy rozmawiam z kobietą czy z mężczyzną? - tak swoją prace rozpoczyna automatyczny telemarketer. Rozpoznaje mowę i reaguje na odpowiedzi.
Gdy przyznaje się, że jestem mężczyzną, Jan Pracowity pyta: - Na kogo będzie pan głosował w drugiej turze wyborów prezydenckich...
Szybko rzucam nazwisko, ale jak się okazuje, automat nie tego oczekiwał. Chwilę milczy, jakby skonsternowany szybkością mojej odpowiedzi, po czym cierpliwie powtarza: - Na kogo będzie pan głosował w drugiej turze wyborów prezydenckich? Na Bronisława Komorowskiego czy na Jarosława Kaczyńskiego?
Zdaniem firmy SoftHUS automatyczny telemarketer obniży koszty badań, a jednocześnie może przepytać znacznie więcej osób niż żywy człowiek. Zaprogramowano go na przepytanie w ciągu godziny 30 tys. osób - bez przerw na kawę, odpoczynek i motywację.
Teoretycznie dla firm badawczych powinno to być kuszące. W sondażach telefonicznych przeprowadzanych w dniu pierwszej tury wyborów ankieterzy obdzwonili 5-6 tys. osób. Rezultaty znacząco różniły się od rzeczywistego wyniku wyborów. Czy przy 30 tys. osób obdzwonionych w godzinę rezultat byłby lepszy? Firmy badawcze przyznają, że pewnie byłby dokładniejszy, ale dla rzetelnego zrobienia sondażu 6 czy 7 tys. przepytanych respondentów w zupełności wystarczy.
Andrzej Olszewski, prezes TNS OBOP: - Metoda sondaży telefonicznych jest dobra i nie można powiedzieć, że przed ostatnimi wyborami się skompromitowała. Potwierdzają to choćby ostatnie sondaże przedwyborcze TNS OBOP przeprowadzone przed pierwszą turą wyborów prezydenckich - podkreśla Olszewski. I dodaje: - Błędem było natomiast stosowanie jej w dniu wyborów. Tego dnia najlepiej sprawdza się metoda exit poll, czyli bezpośrednie badanie przed reprezentatywnie dobranymi komisjami wyborczymi. Jest to metoda droższa, ale bardziej skuteczna. Automatyczny ankieter telefoniczny z pewnością jest tańszy od prawdziwych ankieterów. Ale sondaż nie polega tylko na zadawaniu pytań. Każda firma badawcza wie, że respondent, zanim zacznie odpowiadać, sam ma dziesiątki pytań: dla kogo ten sondaż, jaki jest adres firmy itd. Dopiero potem, gdy nabiera zaufania, odpowiada. Obawiam się, że automat mógłby sobie w tej sytuacji nie poradzić. Szczególnie dotyczy to sondaży wyborczych, gdzie ludzie są bardziej nieufni - twierdzi prezes TNS OBOP. Jego zdaniem Polacy nie są też jeszcze do końca gotowi na kontakt z automatycznym ankieterem. Nie budziłby on u nich zaufania i liczba odmów udzielenia odpowiedzi byłaby na tyle duża, że mogłoby to nawet wykrzywić wyniki.
Podobnie myśli Krzysztof Prendecki, socjolog z Politechniki Rzeszowskiej: - Liczba osób, które odmawiają udzielenia odpowiedzi w sondażach telefonicznych, regularnie rośnie. Trudno powiedzieć, czy automat przekona nas do odpowiedzi, bo trzeba by zrobić badania, ale wydaje się, że na co dzień nie mamy najlepszych doświadczeń z automatyczną obsługą, na jaką trafiamy, dzwoniąc do koncernów. Te wszystkie "proszę czekać", "proszę wcisnąć jeden" denerwują nas i nawet nie mamy na kogo nakrzyczeć - śmieje się Prendecki."
Dawno nie czytałem tak żałosnego artykułu...