Mateusz Kurleto:
Idź do biura przetargowego przed przetargiem to zobaczysz. Ktoś musi ten SIWZ napisać tak, żeby tylko jeden dostawca spełniał wymagania a poza tym w działach zam pub często te same osoby piszą SIWZ dla remontu dróg, instalacji, budowy szkoły, zakupu serwerów, oprogramowania systemowego, systemów dedykowanych i udzielenia kredytu. Na wszystkim się nie da znać.
Racja. I wcale się im nie dziwie, często podziwiam, bo nie można być spacjalistą w każdej dziedzinie.
Na etapie gdy przetarg jest ogłoszony to każda rozmowa to najczęściej typowa musztarda po obiedzie. Ewentualnie pozostaje protest.
Wiem, byłem, sprawdzałem, rozmawiałem.
i to nie ma nic wspólnego z PRODUKTEM
Nie:P
Oczywiscie, że nie. Co ma wspólnego wykluczenie firmy (z różnych powodów) z produktem (przy założeniu, że każda firma jest w stanie dostarczyć równorzędny produkt).
Pamiętajmy, że mówimy o przetargach, w dużej mierze publicznych, a nie o wolnym rynku ;)
Sugerujesz, że UZP nie wspiera wolnego rynku?:D:D:D
W założeniu - wspiera. W praktyce - nie zawsze.
Przykład z mojej branży.
Jaki to "przetarg", gdzie startują dwie duże firmy IT (ponad 100 pracowników), każda daje ofertę po 400 000, a wszystkie mniejsze firmy (5-10 pracowników) mogłyby dać cenę 80 000 ale nie mogą wystartować, bo "w ciągu trzech lat nie dostarczyły 3 systemów dla gmin o wartości ponad 100 000zł każdy".
Jest to jawna blokada, zresztą z moich rozmów z pracownikami tychże firm wynika, że duże firmy IT działające w Polsce doskonale o tym wiedzą i dziękują Bogu, że tak właśnie jest.
Ale wracając do tematu:
To, czy dostaniemy zapytanie / znajdziemy przetarg to jedna sprawa, to, kto faktycznie będzie wykonawcą / zwycięzcą przetargu to już zupełnie inna kwestia. Dlatego dla wszystkich mniejszych firm polecam zdecydowanie "marketing bezpośredni", czyli bycie ekspertem w swojej dziedzinie ( + wykazanie się kilkoma projektami) oraz poznawanie ludzi i nawiązywanie długotrwałych relacji - nawet jeśli to miałaby być krótka grzecznościowa rozmowa raz na jakiś czas.
W moim przypadku liczba zleceń zwiększa się wprost proporcjonalnie do liczby znajomości (w dobrym znaczeniu tego słowa). Robimy interesy z osobami które znamy i cenimy/lubimy. Na końcu decyzję podejmują nie firmy, tylko ludzie.