Wojciechowski
M.
Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży
Temat: Podważanie kwalifikacji i predyspozycji
Jeśli w firmie panuje prawo dżungli, to znaczy, że trzeba zacząć szukać innej pracy. Albo zacząć się zbroić. Skutecznym orężem twardego menedżera jest podważanie kwalifikacji i predyspozycji konkurenta do stanowiska, projektu lub zasobów.Na tej płaszczyźnie dyskredytacja zmierza do udowodnienia lub tylko stworzenia wrażenia, że mamy do czynienia (lub mielibyśmy - w przypadku wyboru, nominacji, awansu na pewne stanowisko) z "niewłaściwym człowiekiem na niewłaściwym miejscu". Akcentowana jest niezgodność między charakterem zadań powierzanych danemu człowiekowi, jego ambicjami (zwykle wygórowanymi lub nieadekwatnie ukierunkowanymi, umiejscowionymi w nieodpowiedniej dziedzinie), jego (nie)przygotowaniem do roli, do jakiej aspiruje (pretenduje) lub w jakiej widzą go jego zwolennicy, współtowarzysze czy mocodawcy.
Zdaniem ekspertów krytyka zmierza tu w trzech kierunkach.
Po pierwsze, można dowodzić, że pretendent, kandydat jest niespecjalnie mądry, inteligentny, błyskotliwy ("bystry inaczej"), albo wręcz, że jest zupełnie niemądry i ociężały umysłowo (taki "nielot"), niezdolny i do zrozumienia poważnych, złożonych spraw , o których chce rozstrzygać lub współdecydować, i do uczenia się, nadrobienia braków w dotychczasowej wiedzy. A najlepiej, jeśli zyska opinię mętniaka, "młotka", przygłupa lub śmiesznego "chłopka-roztropka", który wciąż się mądrzy, choć sam nie do końca wie o czym mówi. Jest to tak zwana dyskredytacja poznawcza.
Po drugie, można podkreślać, że dziedzina i poziom jego aspiracji lub ekspansji kariery mocno albo całkowicie rozmijają się z dziedziną i poziomem jego uzdolnień i ewentualnych osiągnięć (bo jeśli nawet takie ma, to na zupełnie innym polu). Jest to tak zwana dyskredytacja dziedzinowa.
Po trzecie, można wykazywać jego formalną i praktyczną niekompetencję - przez negowanie lub lekceważenie jego kwalifikacji zawodowych (wykształcenia, umiejętności, doświadczenia). Jest to tak zwana dyskredytacja zawodowa.
W drugim i trzecim przypadku wykazujemy, że powierzenie komuś danego zadania, stanowiska oznacza, iż osiągnie swój poziom niekompetencji (a może nawet już dawno osiągnął, lecz awansuje na poziom jeszcze większej niekompetencji). Różnica polega na tym, że stwierdzamy albo niekompetencję względną (niewłaściwy obszar lądowania lub kariery i ekspansji), albo absolutną (zupełna nieprzydatność z powodu zupełnego braku podstaw).
Dyskredytacja poznawcza
Próba trwałego osobistego zdyskwalifikowania rywala lub przeciwnika - tak, aby miał zapewniony bezterminowy abonament lekceważenia, pobłażliwego ignorowania jego wypowiedzi, wezwań i inicjatyw, automatycznego przekreślania lub zgoła śmieszności jego kandydatury w dowolnych kolejnych manewrach kadrowych - może mieć charakter radykalnie agresywny, a mianowicie zmierzać do narzucenia innym wrażenia lub mocnego przekonania, że oponentowi natura poskąpiła najzwyklejszej inteligencji.
Inteligencja, pamiętajmy o tym, jest właściwością wielostopniową.
Mówiąc o inteligencji mamy na myśli:
* zdolność do myślenia, rozumowania, wyciągania wniosków, przewidywania - tę zdolność można posiadać w mniejszym lub większym stopniu, na poziomie elementarnym, jak i na poziomie wyrafinowanym, finezyjnym, twórczym;
* rozumność, racjonalność - zdolność do autorefleksji i panowania nad własnym rozumowaniem, konsekwencję, logiczność myślenia, niezbędny dystans do własnej wiedzy i sposobu myślenia, krytycyzm w stosunku do siebie, do rozmaitych informacji i wobec różnych źródeł informacji;
* zdolność uczenia się - zdobywania nowej wiedzy, nabywania nowych umiejętności i sprawności, przezwyciężania własnych ograniczeń, co prowadzi do rozwoju, samodoskonalenia; inteligentny jest ten, kto nie stoi w miejscu, kto nie zatrzymał się na jakimś etapie rozwoju umysłowego, kształcenia i samokształcenia;
* mądrość - związana z dociekliwością, przenikliwością, krytycyzmem, dystansem do rzeczywistości, do samego siebie, do własnego sposobu myślenia i namiętności.
Zarzut lub sugestia niedostatku inteligencji może dotyczyć każdego z tych szczebli zjawiska, przy czym najdotkliwszy jest ten atak wtedy, gdy ma charakter skrajnego uogólnienia (głupi - i już). Tak pojęta dyskredytacja poznawcza przybiera jedną z dwóch form.
W formie pierwszej może być dokonywana pod hasłem (mówiąc dosadnie) "to głupek" (on w ogóle jest głupi, jako człowiek, więc będzie głupio myślał i działał we wszystkim, do czego się zabierze). Nie o to więc chodzi, że za mało wie, rozumie, umie, ale o to, że z natury swej nie jest w stanie wiedzieć, rozumieć i umieć więcej; przecież nie nauczy się tego, czego nie może pojąć. Jest to bezwzględna dyskredytacja poznawcza. Przypisujemy mu chroniczną niezdolność do myślenia logicznego (spójnego i konsekwentnego), a w każdym razie do myślenia abstrakcyjnego, samodzielnego, krytycznego. Insynuujemy, że kiedy wyznaje i głosi jakiś pogląd, zgłasza jakiś projekt, inicjatywę, to co najwyżej powtarza za kimś jak papuga, niezupełnie to rozumiejąc.
Ten brutalny atak nie musi być dokonywany "z otwartą przyłbicą" tzn. z użyciem takich epitetów jak "głupek", "przygłup", "idiota", "kretyn", "prostak", "tępak", "ciemniak" itp. lub ich nieco bardziej wstrzemięźliwych ekwiwalentów w rodzaju stwierdzeń, że ktoś jest ograniczony umysłowo, a nawet upośledzony umysłowo, że to skądinąd sympatyczny miś o niedużym rozumku (poczciwina stara się jak może zrozumieć te sprawy, ale po co ma się tak męczyć?). Wymogi kultury współżycia (w tym porządkowe reguły oraz etykieta dyskusji i polemik), wzory salonowej kurtuazji, względy grzeczności na co dzień lub schematy etykiety zawodowej nierzadko zmuszają złośliwca do zastosowania wyszukanej formy dyskwalifikacji, tak aby poniżyć "z całym szacunkiem" (w podtekście - współczuciem, politowaniem).
W formie drugiej można ją przeprowadzić pod hasłem "za głupi na to" (np. zbyt ograniczony, by ogarnąć dane sprawy, by pojąć wszystkie subtelności, niuanse na tym poziomie złożoności zagadnień, by wykroczyć poza banał tam, gdzie trzeba wyobraźni, finezji, innowacji; to dla niego zbyt trudne). Może więc nawet jest mądry w innych kwestiach (np. mądry życiowo, w decyzjach i poradach ze sfery własnych doświadczeń), ale to nie oświeca go - bo nie może oświecić - w kwestiach budżetu, modelu konstytucyjnego, zagadnieniach polityki wyznaniowej (gdzie wydaje mu się, że wystarczy być dewotem albo obsesyjnym antyklerykałem). Może nawet być dobrym technikiem, ale przecież nie każdy technik może być inżynierem, a z kolei nie każdy inżynier powinien być aż konstruktorem. Jest to względna dyskredytacja poznawcza.
Dyskredytacja dziedzinowa
Dyskredytacja na płaszczyźnie dziedzinowej nie musi jednak mieć charakteru absolutnego (że mianowicie ktoś w ogóle do niczego się nie nadaje, że jest to jakieś beztalencie, nieudacznik, owoc brakoróbstwa rodziców i szkoły, zupełna miernota). Znacznie częściej opiera się na formule relatywnej (że ktoś być może sprawny i uzdolniony w innej dziedzinie, a nawet znany z osiągnięć w innej sferze przymierza się lub jest przymierzany do spraw, które muszą być mu obce i muszą go przerosnąć).
Takiej dyskwalifikacji względnej sprzyja przede wszystkim zarzut przeciętności (dotkliwy tam, gdzie wymagane są uzdolnienia twórcze, innowacyjne, oryginalność, inwencja) lub wręcz mierności. A mierność to gorzej niż przeciętność. To bezproduktywne, jałowe, marnotrawne funkcjonowanie w jakiejś roli, sprawiające, że ktoś jest zbędny w tym miejscu, a nawet staje się szkodnikiem. Taka osoba absorbuje energię społeczną, trwoni zasoby społeczne i naraża otoczenie na coraz wyższe koszty czy to obsługi i kompensowania tej nieudolności, czy też usunięcia go, zastąpienia kimś odpowiednim.
Brak umiejętności, a nawet niezrozumienie istoty własnych zadań, i tym bardziej brak efektów pokrywany jest formalistyczną (rytualną lub proceduralną) nadgorliwością, działalnością pozorną i zastępczą, efekciarstwem (tzn. jałowym i pozoranckim popisem, działaniem na pokaz i autoreklamą), tudzież "układami" i prywatną wojną z każdym potencjalnym rywalem. Jeśli więc ktoś jest miernotą, to są powody, by go zwalczać. A jeśli obiektywnie nie jest, to zawsze może się takim wydawać.
Dyskredytacja zawodowa
Kluczowy jest tutaj zarzut braku profesjonalizmu, poczynając od negacji zawodowego przygotowania i uprawnienia do podejmowanych zadań. Dyskredytacja zawodowa odgrywa szczególną rolę w sytuacjach, gdy usiłuje się zapobiec jakiejś nominacji lub wyborowi na stanowisko, na którym niezbędne są określone kwalifikacje. Kwalifikacje z jednej strony uprawomocnione i potwierdzone formalnie jakimś dyplomem, uprawnieniami zawodowymi, z drugiej strony, potrzebne bardziej w wydaniu praktycznym (umiejętności, doświadczenia, naturalne predyspozycje, nawyki) niż teoretycznym (wiedza z wykładów, szkoleń i lektur, naśladowanie schematów). Krytyka zmierza do wykazania osobistej niekompetencji kandydata, co służy bądź wyeliminowaniu, utrąceniu jego kandydatury, bądź wytworzeniu powszechnej opinii o pomyłce kadrowej, o zlekceważeniu wymagań merytorycznych, naruszeniu kryteriów fachowości w imię partyjniactwa, protekcji, klikowości, nepotyzmu.
Jakie są wówczas główne kierunki ataku? Zwykle stosowany jest jeden z następujących schematów:
* podważanie formalnego tytułu do zajmowania danego stanowiska lub wypowiadania się i podejmowania decyzji w jakichś sprawach z określonej dziedziny (niezgodność formalnie potwierdzonego wykształcenia z tym wymaganym na danym stanowisku - lub kwestionowanie pełności tego wykształcenia lub wręcz zarzut fikcyjności, fałszerstwa dokumentów): "no tak, weterynarz też lekarz", "z zawodu dentysta to w rzeczy samej znakomity kandydat na dyrektora banku"; "wykształcenie prawie wyższe - prawie czyni wielką różnicę"; "na którym bazarze można kupić taki dyplom?"; "będzie rzeczywiście bezinteresownie oceniał kwalifikacje innych - tym bardziej, że tym dotychczas się nie interesował";
* podważanie realnej wartości tego formalnego tytułu: "to jakaś szkółka partyjna"; "czego on mógł się nauczyć w tej Moskwie - marksizmu i leninizmu?"; "to istnieje i katolicka medycyna?"; "rzeczywiście, zaliczył jakiś przewlekły kurs szkolenia zawodowego, ale żeby to nazwać aż studiami? To może uznamy i doktorat z fryzjerstwa albo kosmetyki?"; "profesor - he, he - uniwersytetu - he, he - w Zadupiu Dolnym"; "no tak, zrobił te studia - u swojego szwagra";
* zarzut niedostatecznego doświadczenia lub braku doświadczenia praktycznego, pracy w zawodzie, zarzut oderwania od praktyki: "debiutant z dłuuugim stażem"; "profesor prawa - czyli prawnik do kwadratu, który w życiu nie był sędzią ani nie prowadził kancelarii"; "z wojskiem związany od dziecka - długo się bawił żołnierzykami";
* zarzut dezaktualizacji tego wykształcenia: "absolwent z 1956 roku - ma wnuczkę po tych samych studiach, to mu będzie odświeżać i podpowiadać"; "prymus z ekonomii politycznej socjalizmu, znaczy: świetnie czuje sprawy giełdy i bankowości"; "absolwent matematyki z epoki liczydła";
* zarzut niezgodności między formalnym czy nawet faktycznym wykształceniem, wykonywanym zawodem, predyspozycjami i życiem prywatnym danego człowieka: "to będzie świetny menadżer - jak spadochroniarz z lękiem wysokości"; "znakomity, bo bezinteresowny w swoim celibacie, ekspert w sprawach życia seksualnego i rodzinnego"; "najlepszy psychiatra wśród wariatów, może sam siebie wyleczy, bo dyplom zgadza się z chorobą";
* zarzut, że ktoś nie umie tego czego się uczył (a więc formalne wykształcenie czy przeszkolenie swoją drogą, a tak czy inaczej nie posiadł praktycznie wpajanych mu umiejętności, bo mu nie szła nauka albo tego potem nie praktykował).
Więcej informacji na temat krytyki, manipulacji i dyskredytacji (również inne narzędzia i techniki) znajdziesz w interesującej książce Mirosława Karwata "O złośliwej dyskredytacji" (Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007) - [b]którą polecam.[b]