Andrzej Przyborowski

Andrzej Przyborowski właściciel, Andrzej
Przyborowski

Temat: Od nędzy do milionów

Zarabiał jako strażak 4.000 dolarów rocznie miał 6.000 dolarów długu. Myślał, że nigdy go nie spłaci. Ale spotkał swojego mentora i pod jego kierunkiem w kolejnym roku zarobił 175 tysięcy, dolarów oczywiście. Potem zarabiana suma wzrosła do ponad miliona dolarów. Robił, co mu podpowiadał mentor, ale zupełnie nie miał pojęcia, co robi i co się dzieje. Nie rozumiał z jakiego powodu na jego koncie wzrastają aktywa. Po prostu tak się działo pod wpływem wykonywania rad mentora.. Zrozumienie przyszło po pewnym czasie i wówczas napisał kilka książek, w których podzielił się swoją wiedzą z innymi. Tu opisano książkę "Sztuka życia".

Nie miał ŻADNEGO przygotowania biznesowego, ŻADNEGO porządnego wykształcenia – formalna edukacja zakończyła się na ósmej klasie. Po podstawówce próbował swoich sił w zawodowej szkole średniej, ale po paru miesiącach dyrektor wezwał go do gabinetu i poinformował, że jego edukacja została raptownie zakończona. Nawet do pracy jako strażak dostał się dzięki protekcji ustosunkowanego sąsiada.

Bob rozmyślał o swoim życiu: co po szkole co robią ludzie? Sprzedają swój czas, energię, lojalność i wiedzę za określoną kwotę. "Cóż ja do diaska mogę sprzedać?" - zastanawiał się Bob. "Nawet moje podejście do życia pozostawiało wiele do życzenia" – zakończył refleksyjnie.

Jego pierwsza praca to dostarczanie produktów spożywczych do rzeźnika. Woził wszystko wózkiem, bo nie stać go było na rower. Potem dostał pracę w drukarni za 12 dolarów na tydzień. Lata potem, już jako milioner, powiedział o sobie: "Moi pracodawcy byli niezwykle życzliwi, gdyż nie był wart nawet tych 12 dolarów". Po służbie wojskowej pracował w barach – tak naprawdę w dwóch barach. W każdym z nich wylatywał z pracy po godzinie. Sam przyznawał, że pił więcej, niż sprzedawał.

Te wspomnienia analizował w momencie, gdy miał dobrze prosperującą firmę sprzątającą, ZATRUDNIAŁ WIELU PRACOWNIKÓW I CIESZYŁ SIĘ ROSNĄCĄ KLIENTELĄ. Był już milionerem. Myślał o swoim pochodzeniu, przygotowaniu, wykształceniu i nijak nie mógł zrozumieć, jak tego dokonał? Przepaść byłą tak wielka, że jego samego wprawiało to w zdumienie. Szukał odpowiedzi na pytania o przyczyny tych zmian w życiu. Zajęło mu to dziewięć lat. W swojej książce ("Sztuka życia. 23 lekcje coachingowe") opisał to. Nikt już nie musi szukać własnych odpowiedzi na podobne pytania przez kolejne 9 lat. Wystarczy nabyć tę książkę – około 30 zł (gdy korzysta się z ceneo nawet taniej być może) za poznanie recepty na zostanie milionerem, to nie jest wygórowana cena. Mnie udało się ją kupić za mniej niż 20 zł.

Drugą z jego książek "Urodziłeś się bogaty" mam w wersji PDF i chętnie gratis, bez zobowiązań, podzielę się przez maila, jeśli ktoś jest zainteresowany: 600-894-256
Andrzej Przyborowski

Andrzej Przyborowski właściciel, Andrzej
Przyborowski

Temat: Od nędzy do milionów

PIERWSZE LEKCJE MYŚLENIA

Zdaniem Boba za sto lat, a może nawet wcześniej, nasi potomkowie spojrzą wstecz i stwierdzą, że to, co robimy z dziećmi jest przestępstwem. Wystarczy pomyśleć o wolności, jaką cieszą się dzieci. Wyobraźnia może je zabrać gdziekolwiek zechcą. Żyją w fantastycznym świecie i mogą tam robić cokolwiek zechcą. "Mogą być pilotami, chodzić po linie, bez najmniejszego problemu przemierzyć w bród wodospad Niagara. Wszystko dzieje się w ich cudownych umysłach".

Aż przychodzi moment, gdy rodzice posyłają je do szkoły. Tam niespodziewanie okazuje się, że ich kreatywność jest czymś złym, bo z powodu nadmiernej wyobraźni dziecko "nie uważa na lekcjach". Nauczyciel w takich momentach natychmiast przywołuje ucznia do [własnego] "porządku". Za takie naganne zachowanie dziecko jest karane i po kilku takich naganach zaprzestaje nagannej czynności, przestaje marzyć, bujać w obłokach. "W efekcie nasze pociechy zamiast słów pochwały i zachęty, by rozwijały wyobraźnię – tę niesamowitą zdolność umysłu [otrzymaną w prezencie od Stwórcy] – słyszą słowa nagany, które zmuszają, by się jej CAŁKOWICIE [i na zawsze] wyzbyły.

Wiecie dlaczego Thomas Edison został największym wynalazcą w dotychczasowej historii świata? Bo nie chodził do szkoły. Dyrektor z powodu jego skłonności do bujania myślami w obłokach, uznał, że jest za głupi i zażądał od jego matki, by zabrała go ze szkoły. Matka małego Edisona zabrała do domu i zapewniła mu indywidualny tok nauki. Przestano mu zabraniać marzyć, fantazjować, wsparto jego kreatywne myślenie, co zaowocowało do końca jego życia niesamowitą ilością epokowych wynalazków, setek, nawet tysięcy, nie tylko żarówki.

Niestety – większość z nas nie miała szczęścia i nikt nas ze szkoły nie zabrał. I dlatego – chociaż posiadamy nadal ten sam umysł, by kreować swoje otoczenie, nie robimy tego. Dlaczego? To proste: w końcu od zawsze słyszymy: "To głupie!", "Dorośnij!", "Wróć do rzeczywistości!", "Za kogo ty się uważasz?!" i tak dalej.

I w taki sposób człowiek obdarzony przez Boga cudownym umysłem szamoce się w pętach rzeczywistości uważając, że utknął w tych warunkach na dobre, i na zawsze. Mówi sobie, i innym: "Chciałbym to zrobić, ale nie mogę, ponieważ..." I tu właśnie zaczyna wyliczać te okoliczności, jakie od podstawówki, czasami od przedszkola wmawiano mu każdego dnia, aż stał się więźniem tych okoliczności. Te okoliczności stały się dla niego jakby jego wersją Boga... i postępuje zgodnie z tym, co one mu dyktują. NAWET NIE PRÓBUJE WPAŚĆ NA LEPSZY POMYSŁ.

Kiedy jakiś głos w twojej głowie podpowiada ci: "Nie mogę tego zrobić", zapytaj sam siebie: "A niby dlaczego nie?" Bo nigdy tego nie robiłeś?. Pomyśl: co by się stało, gdybyś nie uczył się rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiłeś? Nadal leżałbyś w kołysce i bawił palcami stóp! Musiałeś jednak po raz pierwszy wstać i zrobić pierwszy krok. Na początku ktoś podtrzymywał cię za ręce, ale szybko zacząłeś radzić sobie sam. Krok był chwiejny, potykałeś się, przewracałeś... ale dzisiaj możesz już biegać.

Tak samo jest z resztą wtłoczonych ci do głowy ograniczeń: MOŻESZ to [wszystko] zrobić. Musisz tylko nauczyć się JAK!

JAK? Po to właśnie jest ta książka: "Sztuka życia" Wystarczy przeczytać.

Po to też jest seminarium biznesu, na które zapraszam: 600-894-256
Andrzej Przyborowski

Andrzej Przyborowski właściciel, Andrzej
Przyborowski

Temat: Od nędzy do milionów

RÓB DOKŁADNIE TO, CO CI KAŻĘ

Jak zaczęła się wędrówka Boba od długów nie do spłacenia, do zarobionych milionów? Pracował przez siedem dni (lub nocy) tygodniowo. Nocami – gdy nie było pożarów – robił sobie kanapki, herbatę, oglądał TV albo po prostu wysypiał się; rano wstawał rześki i mógł iść pograć w golfa albo w bilard. Jego dochód - w porównaniu z tym, co zarabiał wcześniej - zwiększył się dwukrotnie, a on prawie wcale nie musiał pracować - płacili mu nawet za oglądanie TV. Od 1934 roku NIKT NIGDY nie zrezygnował z takiej posady. Bob czuł się jakby był na emeryturze. Wydawało mu się, że umarł i trafił do nieba... Ale prawda była taka, że zarabiał – jak wspomniałem wcześniej – 4 tysiące dolarów rocznie i miał 6 tysięcy długów, i już się pogodził z tym, że nigdy ich nie spłaci. To było dość dawno, w 1961 roku.

Pewnego dnia, gdy siedział w kuchni, dosiadł się do niego Ray, który mieszkał obok remizy. Ray był niesamowitym facetem: spędzał całe dnie na uświadamianiu innych, aby przejrzeli na oczy. Zapytał, czego Bob pragnie, a gdy usłyszał, że trochę pieniędzy, zapytał: ILE? Bob rzucił od niechcenia sumę 25 tysięcy, ale jak sam pisze: "Takich pieniędzy nie miał nikt, kogo znał. Było to dla niego jak dostanie się na Hawaje. ZUPEŁNIE NIEMOŻLIWE. TAK BYŁ WYCHOWANY, wpojono mu od dziecka przekonanie, że to jest niemożliwe; tym przekonaniem przesiąkł do szpiku kości. NIKT W JEGO RODZINIE NIGDY TEGO NIE DOKONAŁ".

Bob nie miał pojęcia w jaki sposób ta niedorzeczna suma przyszła mu do głowy. Ale Rayowi nawet nie drgnęła powieka. Powiedział prosto z mostu: "Jeśli będziesz uważnie wykonywał moje polecenia, pokażę ci, co zrobić, aby osiągnąć wszystko, czego pragniesz". Bob w to nie wierzył, ale widział, że wierzy w to jego rozmówca. I to go poruszyło. Zdecydował więc, że postąpi dokładnie według wskazówek Roya, począwszy od przeczytania książki, jaką mu wręczył, o której nigdy wcześniej nie słyszał, a noszącej tytuł "Myśl!... i bogać się". I tak to się zaczęło.

Ray poinformował go jeszcze, by czytał ją każdego dnia. Nie było to łatwe, ale postarał się. Postanowił dokładnie wykonywać polecenia Raya, aż okaże się, że on kłamie albo nie ma pojęcia, o czym mówi. Zabrał się do czytania i zobaczył, że świat wokół zaczął się zmieniać. Patrzył na kolegów przychodzących do pracy i oglądających TV. Mieli mniej więcej po 40 lat. Rozmawiali w kółko o związkach zawodowych i wcześniejszej emeryturze. Nic więcej, każdego dnia, aż do emerytury. CO ZA NUDA!!!

Pomyślał, że nie może tam zostać, że MUSI się stamtąd wydostać. Robił dalej to, co kazał mu Ray i nigdy nie przestał. W ciągu paru lat został milionerem - w latach 60-tych, a ówczesny milion, to dzisiejsze pewnie ze sto milionów... Potem zaczął się dzielić swoimi umiejętnościami. Pisze książki, prowadzi szkolenia, służy jako konsultant na wszystkich kontynentach dla wielu potężnych międzynarodowych korporacji, chętnie płacących mu ogromne pieniądze za rady, które zwielokrotniają ich zyski. Płacą człowiekowi mającemu udokumentowane ukończenie zaledwie 8. klas szkoły podstawowej. W swojej pracy edukacyjnej stosuje tę samą metodę, która jemu przyniosła sukces: zawiera na początek umowę, że uczeń będzie robił dokładnie to, co mu mówi, dopóki nie okaże się, że kłamie albo nie wie, co mówi. Uczeń musi się w pełni zaangażować i wykonywać to każdego dnia, bez wymówek. I nie ma znaczenia, czy jest inteligentny, wykształcony, czy ma ściany obwieszone dyplomami uczelnianymi, czy też nie.

A co trzeba robić? O tym jest cała książka, całe 23 lekcje coachingowe. Trochę potem napiszę, ale po szczegóły trzeba sięgnąć do źródeł zawartych w książce, a jeszcze lepiej na Seminarium biznesu, osobistym w nim udziale. To jak z trenerem Nawałką: piłkarze muszą mieć z nim kontakt osobisty, a nie jedynie korespondencyjny przez maile czy SMS-y; żaden piłkarz, nawet najlepszy w Europie Lewandowski, nic by nie osiągnął, gdyby OSOBIŚCIE nie kontaktował się z trenerem. Te same reguły psychologii obowiązują i w biznesie. Bob Proctor nie miał wówczas ochoty błagać pensji, by została u niego do końca miesiąca - nie tylko dlatego, że i tak go nie chciała słuchać. Dlatego książka to pierwszy krok, ale osobisty udział w seminarium biznesowym jest znacznie ważniejszy: 600-894-256.



Wyślij zaproszenie do