Andrzej
Przyborowski
właściciel, Andrzej
Przyborowski
Temat: Od najemnika do MILIONERA - historia sukcesu
Historia sukcesu milioneraAli, Irański emigrant – uciekł z Iranu praktycznie jako 18-letni chłopiec. Nawet nie wie, dlaczego dostał w latach siedemdziesiątych wizę, bo nikomu z Iranu wówczas jej nie dawali. Marzył o tym po prostu, a marzenia się spełniają. Kiedy znajdujesz swój cel – marzenie, ZACZYNA SIĘ MAGIA. Wyjechał sam, rodzina została w Iranie – ojca z powodu biedy nie było stać na kupno więcej biletów lotniczych. 4 stycznia wsiadł do ostatniego samolotu Lufthansy, jaki odleciał z lotniska teherańskiego. Władze właściwie nie chciały tego samolotu już wypuścić, więc niemiecka załoga wraz z pasażerami przystawili drewnianą drabinę do samolotu, weszli na pokład i wystartowali samodzielnie. Następnego dnia rozpoczęła się w Iranie rewolucja.
W USA poszedł do szkoły, poznał dziewczynę, ożenił się. Potem przyszła lekcja zawodowego życia. Przeczytajmy, co sam mówi: „Skończyliśmy (z żoną) szkołę i pojechaliśmy 30 godzin, tym razem do Kalifornii. W 84. roku sytuacja ekonomiczna w USA była bardzo zła, nie było pracy. Pamiętam jak sporządzałem na maszynie do pisania moje CV. Wysłałem ponad 100 aplikacji – NIC. Wreszcie zauważyłem małe ogłoszenie w gazecie: „Nowa firma szuka inżynierów komputerowców” i poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy przyjechałem, tylko trzech ich było: dwóch właścicieli i pies jednego z nich. Zatrudnili mnie, byłem ich pracownikiem numer jeden. Powiedzieli: „Nie mamy produktu, nie mamy klientów. Mamy pomysł. Właśnie dlatego cię zatrudniamy, żebyś nam pomógł zaprojektować i stworzyć ten pomysł. Nie możemy ci dać dużej pensji, nie możemy ci zapłacić ubezpieczenia, bo nie mamy. Mamy tylko trochę oszczędności, które przeznaczymy na twoje wypłaty. Ale jak firma odniesie sukces, urośniesz razem z nami". Miałem wówczas 21 lat, a oni byli już po pięćdziesiątce. Powiedzieli: „Jak firma odniesie sukces... My jesteśmy właścicielami, ale przejdziemy na emeryturę, a ty będziesz prezesem firmy". Zacząłem myśleć: „No, dobry pomysł. Jeśli będę pracował dla dużej firmy – za 10 lat będę wciąż na tej samej pozycji finansowej. Jak będę pracował dla TEJ firmy, a oni już są po pięćdziesiątce, za 10 lat będą po sześćdziesiątce. Jeśli firma odniesie sukces, to będę mógł mieć wszystko”. Wiec zostałem w tej firmie. Bardzo się cieszyłem, że mogę sprawić, by ta firma mogła odnieść sukces. Nie wiem, jakie ty masz odczucia co do swojej pracy? Bo możesz mieć pracę, ALE JEŚLI CHCESZ ODNIEŚĆ SUKCES, potrzebne będzie poświęcenie, trzeba pracować ciężko. Ja wkładałem pasję, ta praca stała się moją obsesją. Kiedy rano brałem prysznic, kiedy jadłem śniadanie z żoną – głowa, myśli były w pracy. Nie jestem z tego dumny, ale powiem wam, że nauczyłem się tego od ojca, że „jeśli chcesz odnieś sukces, to twoje przekonanie musi stać się obsesją i wówczas daje ci rezultat”. Jeśli nie masz obsesji na jakimś punkcie, to nie masz rezultatów. To tak jak z małżeństwem: jeśli nie masz obsesji na punkcie dziewczyny, to ona nie powie ci "Tak". Jeśli nie masz obsesji na punkcie sportu, nie zostaniesz profesjonalistą.
Żeby skrócić tę historię, przepracowałem w tej firmie 14 lat. Dzień i noc. Poświęcając wszystko. Czasami była to praca przez 7 dni w tygodniu przez 3-4 tygodnie. Czasem 10-12 godzin codziennie. Ale firma odniosła sukces. Mieliśmy wiele kontraktów od wojska, z całego świata. Właśnie wtedy zaproszono mnie do Warszawy, te dwadzieścia parę lat temu. Wasza firma PZL chciała wykorzystywać naszą technologię w swoich samolotach. Byłem dyrektorem i naczelnym inżynierem firmy – bardzo fajna pozycja. Niektórzy z Was mają świetne stanowiska, bardzo dobrą pracę – cieszę się za was. Ale nie znasz przyszłości.
Pamiętam jak leciałem z San Francisco do Tajwanu. Poszedłem do księgarni na lotnisku i kupiłem książkę „Przyjazny kapitalizm” z regału z napisem „Bestsellery”. Nie chciałem robić tego biznesu, byłem szczęśliwy, byłem dyrektorem. 23 lata temu zarabiałem 10 tysięcy dolarów miesięcznie. Byłem KIMŚ, wszyscy w biurze się mnie bali, kłaniali mi się, bo ja podpisywałem ich czeki z wypłatą. Nie był mi potrzebny żaden biznes, bo doskonale sobie radziłem. Czytałem w samolocie tę książkę i mnie zainspirowała, choć nadal nie byłem zainteresowany biznesem.
KILKA DNI PÓŹNIEJ dzwoni mój szef. Poszedłem do niego do biura. Było tam jeszcze obecnych 9 innych osób. Faceci z Wall Street. I mówi mi: „Ali, jesteśmy starzy. Sprzedaliśmy firmę. To twoi nowi szefowie.” Dali mi list z podziękowaniami, z gratulacjami dla najlepszego pracownika, najstarszego pracownika, najbardziej lojalnego pracownika, z dodatkową premią: jednomiesięczna wypłatą.
Nie wiem jak ty – 14 lat poświęceń, nie 14 miesięcy, wiele urodzin przeoczyłem. Pamiętam gdy rodził się mój syn: pojechałem do szpitala, by być przy porodzie. Pamiętam jak lekarze umyli go i dali mi w ręczniku, malutki był. Powiedziałem mu: „Będę ciężko pracował, żebyś miał przed sobą taką przyszłość, jakiej ja nie miałem kiedyś". Ale po 20 minutach musiałem go ucałować, oddać pielęgniarce i biec szybko do biura, bo mój szef już się denerwował.
Widzisz poświęcenie. Byłem zły, gdy mnie zwolnili z pracy, zacząłem myśleć, że to nie w porządku. Oni pracowali 14 lat, ja TEŻ pracowałem 14 lat. Oni czasem pracowali siedem dni w tygodni, ale ja TEŻ pracowałem siedem dni w tygodniu! Oni czasem pracowali po 10-12 godzin – ja TEŻ! Dlaczego oni zostali milionerami, a ja dostałem dodatkowo jedną miesięczna wypłatę? Byłem zdenerwowany.
Dziś to rozumiem. Ja wiem, że gospodarka w Polsce ma się dobrze. Ale Ty, czy korzystasz na tym, że gospodarka się rozwija, czy po prostu masz pracę? Ja miałem pracę, niezła pracę. Miałem dobre stanowisko. Ten sam wysiłek im dał miliony, a mnie jedną dodatkową wypłatę. Dziś już wiem, bo przeczytałem książki Kiyosakiego. Oni sprzedali firmę. Ja miałem tylko stanowisko i nie mogłem go sprzedać. Przez jakiś rok z rozgoryczenia nie byłem dobrym człowiekiem. Stale się kłóciłem z żoną. Byłem pełen gniewu. Powiedziałem, że to nie w porządku, że muszę założyć własną firmę. Pewnego dnia znowu gdzieś w szafce znalazłem tę książkę i pomyślałem... a może?"
To część z jego wystąpienia na seminarium biznesu w Warszawie, na które go zaprosiliśmy, by nam pomógł. Dzisiaj jest już milionerem, we własnej firmie, nikt go już NIGDY nie zwolni, bo to JEGO firma.
W drugiej części seminarium były już konkretne wskazówki, bardzo cenne, prowadzące krok po kroku do tego celu, jaki każdy z 2 tysięcy obecnych sam sobie wytyczy. Dla jednych ten cel to 100 tysięcy rocznego dochodu, dla innych milion, a może więcej. Osiągnięcie sukcesu i wolności finansowej jemu zajęło jedną trzecią czasu (tylko 4 lata), jaki poświęcił poprzedniej firmie, gdzie był jedynie dyrektorem. Teraz zarabia kilka razy więcej, niż wówczas, w dodatku we własnej firmie, której nikt mu nigdy nie odbierze. I tego nas uczył. Jeśli chcesz poznać więcej szczegółów i masz ambicje – niedługo w Warszawie, będzie inny multimilioner z USA, jego kolega, i będzie przekazywał kolejne wskazówki na drodze do finansowego sukcesu. Będzie pewnie ze 2 tysiące ambitnych Polaków. Jeśli nie wszystko możesz w tej chwili osiągnąć, jeśli coś cię w tym ogranicza, to POTRZEBUJESZ tych informacji i nie powinno Cię tam zabraknąć. 600-894-256Ten post został edytowany przez Autora dnia 02.11.17 o godzinie 11:37