Temat: Jakim szefem chciałbyś być? Pod jakim pracować?
Znamienny tytuł: „Mieć odwagę SŁUŻYĆ”. Autorka już na samym początku składa podziękowania dziadkom, rodzicom, rodzeństwu... Na końcu pisze:
„Chwała Bogu Ojcu, ponieważ posłał Swego Syna, który miał odwagę SŁUŻYĆ nam wszystkim.” W Ameryce przyznać się do wiary w Boga, to żaden odważny czyn wśród menadżerów i biznesmenów. Tam nie Francja, nawet nie Polska. W Harwardzkim Uniwersytecie były robione badania ankietowe wśród amerykańskich ludzi sukcesu, multimilionerów. Jedno z pytań dotyczyło książek, do jakich najczęściej zaglądają. Na drugim miejscu wymieniono dwa bestsellery biznesowe:
„Jak zdobyć przyjaciół...” i „Myśl!... I bogać się”. Ale na miejscu pierwszym milionerzy wymienili coś, co w Polsce szacunkiem zbytnim się nie cieszy –
BIBLIĘ.
Dlatego nie dziwi, jak wielu szkoleniowców amerykańskiego biznesu na całym świecie w swoich wystąpieniach czy książkach wspomina [BEZ WSTYDU I ZAŻENOWANIA] o Bogu. A książka „Mieć odwagę służyć”
jest przeznaczona dla biznesmenów i dla kadry menadżerskiej, albo ludzi, którzy tam umieszczają cele swojej kariery. Napisana została przez kobietę - praktyka, która na samej sobie przetestowała dwa sposoby sprawowania kierownictwa w biznesie i opisała w niej ten, który daje większe efekty.
Liderzy (w biznesie, w kierownictwie firm i instytucji, w rządzie...) przejawiają dwa sposoby myślenia. Jedni koncentrują się na sobie, przyjmują pozycję siły i oznajmiają, jaka jest ich wizja.
„Skupiają na sobie światła jupiterów i mają odpowiedzi na wszystkie pytania; wielu z nich osiąga jakieś sukcesy mimo, że są zbyt pochłonięci sobą”.
„Na drugim końcu skali znajdziemy przywódców służebnych. Oni unikają bycia w centrum uwagi, za to słuchają uważnie ludzi. Angażują ich w podejmowanie decyzji. Przypisują też zasługi innym”.
Autorka najpierw pyta: „Czy pracowałeś kiedykolwiek dla przywódcy, który lubi być w centrum zainteresowania? Czy dobrze ci służył?” Potem stwierdza: „Moje przesłanie jest proste, ale niekonwencjonalne. Jeśli przeniesiesz się poza światło reflektora i będziesz miał odwagę służyć innym, osiągniesz wybitne rezultaty”. Stawia ona tutaj na zupełnie inny rodzaj lidera, który posiada rzadko spotykane cechy charakteru i jest wystarczająco odważny, by poprowadzić ludzi ku śmiałym celom, a jednocześnie dość pokorny, by bezinteresownie służyć innym w tej podróży. I rzuca tezę, że dzięki temu rezultaty będą dużo lepsze w organizacji czy firmie.
Jest to książka dla praktyków – jak mówi autorka – dla ludzi, którzy innymi przewodzą, dla ludzi na stanowiskach, lub tych, którzy pragną awansu. Zebrane są w książce nie teoretyczne rozważania, ale praktyczne doświadczenia, odkrycia, jakich dokonała Bachelder jako przywódca zespołów w różnych organizacjach i firmach, obracających MILIARDAMI dolarów. Proponuje w niej przywódcom, kierownictwu czy liderom usunięcie się z centrum uwagi i sprawienie, by światło padało na innych, którym lider będzie pomagać i rozwijać ICH zdolności i możliwości.
Skąd taki pomysł na tego rodzaju przywództwo? Bo nie zawsze taka była, jak sama przyznaje. Olśnienie do niej przyszło, gdy na jednym ze szkoleń kadry menadżerskiej dużej firmy poznała osobiście Jima Collinsa – autora wydanej i w Polsce książki [i]„Od dobrego do wielkiego” (tej nie czytałem jeszcze, ale mam w planach). Collins opisał w niej ten nowy rodzaj przywództwa i zaliczył do kategorii PIĄTEJ – najwyższej, jeśli chodzi o efekty zespołu i firmy.
Możliwość przetestowania na sobie Bachelder przywództwa służebnego dostała w 2007 roku, gdy wraz z siedmioma utalentowanymi ludźmi stworzyli zespół przywódczy firmy mającej sieć restauracji w USA i Kanadzie, która zmagała się z problemami finansowymi, długą historią malejącej sprzedaży i zysków. Siecią kierowali przejściowi przywódcy i często zmieniani dyrektorzy generalni. Liczba klientów zmalała, wyniki sprzedaży były ujemne; cena akcji spadła w ciągu pięciu lat z 34 do 13 dolarów w dniu, gdy zaczynała pracę Bachelder.
Doskonały moment na wypróbowanie nowego sposobu przywództwa. Naprawa trwała sześć lat, nie stała się od razu. Ale po tym okresie restauracje świetnie się rozwinęły a obroty zwiększyły o 25 %. Udział w rynku tego typu usług na tym terenie wzrósł z 14 do 21 %. Rentowność restauracji poprawiła się o 40 %, a marża z zysku... Wszystkie wskaźniki wzrosły jednym słowem. Kurs akcji wzrósł w ciągu tych 6 lat o czterysta pięćdziesiąt procent! Zyski mieli wszyscy: pracownicy, kierownictwo, akcjonariusze – no i oczywiście skorzystali też klienci, którym wszyscy postanowili służyć.
Książka ma 170 stron. Nie będę jej przepisywał. Trzeba sięgnąć do oryginału. Ale wielu szkoleniowców ostatnio lansuje tezę o prawdziwych liderach, którzy nie szukają okazji, by błyszczeć lecz takich, by służyć. Jak to robić? By być skutecznym, by cieszyć się przyjaźnią nawet ludzi, którymi kierujesz, by odnosić sukcesy dla firmy i powiększać własną wartość a więc i własne przychody? JAK? Powtórzę: książka ma 170 stron – warto do niej zajrzeć.