Marcin Nowak Handel B2B
Temat: Indie-Chiny: Wiek XXI będzie wiekiem Azji
Indie-Chiny: Powstaje mocarstwo wiedzyWiek XXI będzie wiekiem Azji i to zdominowanej przez rywalizację dwóch krajów: Chin oraz Indii. Po stronie indyjskiego słonia jest mądrość, technologia i wiedza, zaś siłą smoka jest przemysł zdolny wyprodukować wszystko i za każdą cenę.
Rywalizację gospodarek Indii i Chin z ostatnich lat dobrze obrazuje przykład sposobu ich postrzegania przez zachodnie korporacje - w latach 90. zarządy ponadnarodowych firm stawiały sobie pytanie: "Jaka jest nasza strategia w Chinach?", stosunkowo niedawno pytanie to brzmiało jeszcze: "Jaka jest nasza strategia na rynek Indii?". Ale dziś prezesi pytają: "Jaka jest nasza strategia działalności na rynkach Chiny-Indie?".
Niektórzy ekonomiści prognozują, że do roku 2020 Stany Zjednoczone, Chiny i Indie będą generowały łącznie ponad 50% globalnego wzrostu gospodarczego.
Indie od lat 90. podwoiły stopę wzrostu gospodarczego - obecnie prognozy mówią o 8% rocznie na kolejne kilka lat (w założeniu nawet 12%), co powoduje, że gospodarka tego kraju staje się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie. Fenomen rozwoju Indii jest tym bardziej zadziwiający, że cały ten boom jest generowany przez niewielką część ponad miliardowego społeczeństwa.
W odróżnieniu od Chin i innych "tygrysów azjatyckich" Indie są nieprzerwanie od 60 lat państwem demokratycznym. Jednak przez kilka dekad pozostawały w dobrowolnej, częściowej izolacji od reszty świata. Tyle czasu zajęło porządkowanie problemów wewnętrznych i usuwanie pozostałości postkolonialnych, a także integracja wielonarodowego państwa.
W Chinach gospodarkę ciągną tradycyjne branże jak przemysł i budownictwo. Wiodącym sektorem w gospodarce Indii są od dawna usługi. Hindusi postawili na biznes oparty na wiedzy i nie przeliczyli się. W ciągu ostatnich kilku lat ponad 100 wielkich zachodnich korporacji założyło tam laboratoria badawcze. Choćby Intel i Texas Instruments projektują tam np. układy scalone przyszłych generacji. Dlatego też większość ekspertów uważa, że Indie mają większy długookresowy potencjał od Chin, gdzie dopływ taniej siły roboczej prędzej czy później się skończy.
- W Indiach, przy stosunkowo wolnym rozwoju tzw. "hard infrastructure" czyli dróg, portów, sieci energetycznych, obserwujemy dynamiczny rozwój "soft infrastructure" - w tym sektora telekomunikacji, który pod wieloma względami odzwierciedla "nowe Indie". Wyobrażenie młodego Hindusa z telefonem komórkowym staje się metaforą rozwoju ekonomicznego tego kraju - stwierdza Anil Wadhwa, ambasador Indii w Polsce. - Wzrost nasycenia telefonią obydwu rodzajów (z 22,8 milionów w 1999 r. do ponad 125 milionów do końca roku 2005) przekroczył nawet najśmielsze oczekiwania rządu, który jednak stawia sobie za cel osiągnięcie poziomu 250 milionów użytkowników telefonii do końca roku 2007, a do 2010 jeden telefon ma przypadać na każdych pięciu obywateli - podkreśla dyplomata.
Ambasador dodaje, że Indie są na drugim miejscu na świecie pod względem liczby wykwalifikowanych lekarzy - na każdych sześciu lekarzy w USA jeden jest Hindusem.
Ponieważ koszty usług medycznych wykonywanych w Indiach są niższe w porównaniu nie tylko do USA czy Wielkiej Brytanii, ale również niektórych innych krajów azjatyckich, pacjenci z ponad 55 krajów leczą się w Indiach. Turystyka medyczna kwitnie, bo duża część usług medycznych wykonywanych w Indiach nie odbiega od standardów międzynarodowych. Wykonywane są tak skomplikowane zabiegi, jak operacje kardiologiczne czy transplantacje organów oraz usługi na styku medycyny oraz kosmetologii w rozwijających się centrach uzdrowiskowych Indii jako jednego z krajów docelowych "turystyki medycznej". Sektor medyczny i ochrony zdrowia według raportu "India Vision 2020 Report" stanie się sektorem konkurencyjnym dla sektora IT w Indiach w nadchodzącej dekadzie, przyciągającym do Indii pacjentów z całego świata.
Działalność badawczo-rozwojowa RiD w dziedzinie medycyny - wykorzystanie potencjału w zakresie badań klinicznych (średni koszt tego typu badań w USA wynosi od 300 do 350 milionów dolarów w porównaniu z 25 milionami dolarów w Indiach) - rozwija się równolegle z rozwojem biotechnologii w Indiach, w takich dziedzinach jak: inżynieria genetyczna, badania nad lekami na AIDS czy produkcja enzymów. Właśnie dzięki tej koniunkturze możliwe były narodziny potentata na rynku farmacji jakim jest Ranbaxy.
Mocarstwo wiedzy
Indie nadal inwestują w naukę i szkolnictwo. Szczególnie rozwijano w tym kraju wyższe studia techniczne, dążąc do wykształcenia własnych kadr specjalistów, które pomogłyby propagandowo i militarnie pognębić tradycyjnego wroga - Pakistan, obsługując uruchomione w latach 60. programy podboju kosmosu i budowy broni nuklearnej.
W rezultacie tej polityki indyjskie uczelnie co roku wypuszczały na rynek tysiące fachowców z rozmaitych dziedzin nowoczesnej technologii, znających się nie tylko na budowie rakiet kosmicznych czy bomb atomowych, ale także na informatyce. Tym samym w kraju tym powstały możliwości zatrudnienia za znacznie niższe wynagrodzenie niż w krajach zachodnich tysięcy wysokiej klasy specjalistów komputerowych, co przyciągało inwestycje do sektora IT i przyczyniło się do tego, że Indie szybko odrobiły pod tym względem dystans w stosunku do krajów rozwiniętych. Na początku XXI wieku Indie dysponowały już drugim na świecie potencjałem intelektualnym.
- Indie to "knowledge superpower", mocarstwo wiedzy. W Bangalore zatrudnionych jest więcej specjalistów sektora IT niż w Dolinie Krzemowej w USA.
Renomowane uczelnie zachodnie otwierają w Indiach swoje filie, a międzynarodowe koncerny prowadzą rekrutacje wśród absolwentów. Inwestycje w badania plasują Indie w pierwszej dziesiątce na świecie, a rezultatem jest 15 tys. patentów co roku.
Hindusi podbijają USA - w 2002 roku indyjskie instytuty uzyskały tam 1,2 tys. patentów, a rok później już 1,7 tys. Nawet Chińczycy otwierają nad Gangesem swoje placówki badawcze. Jest to obecnie kraj, który zamieszkuje 1,1 mld ludzi, a zasoby siły roboczej szacowane są na pół miliarda. Należy podkreślić, że indyjska klasa średnia liczy ok. 300 milionów obywateli, a około 70 tys. Hindusów posiada 1 milion dolarów lub więcej. Wprawdzie w dalszym ciągu żyje w tym kraju także dużo ludzi biednych - około 300 milionów obywateli dysponuje dziennym dochodem w wysokości tylko 1 dolara, to jednak według danych Banku Światowego Indie zajmują obecnie dziesiąte miejsce na świecie w gronie państw o największym PKB. Natomiast pod względem siły nabywczej Indie zajmowały w 2005 roku czwartą pozycję na świecie i wg niektórych prognoz już w 2008 roku wyprzedzą pod tym względem Japonię.
Indie są rynkiem, z którego wychodzi coraz więcej nowych korporacji tzw. "new multinationals" z różnych branż min. Tata Motors (przemysł motoryzacyjny), Wipro, Infosys (branża IT), czy Mittal Steel, gigant przemysłu stalowego.
Badaj w Indiach, produkuj w Chinach
Od kilkunastu już lat do Indii przenoszą część zadań usługowych firmy amerykańskie i zachodnioeuropejskie. Według niektórych szacunków tego rodzaju outsourcing zagraniczny określany także mianem offshoringu posługuje się aż 400 największych na świecie firm z listy 500 największych globalnych korporacji publikowanych przez amerykański dwutygodnik "Fortune". Indie doskonale przewidziały popyt na tego rodzaju pracochłonne usługi i w ostatnich latach rozwinęły u siebie takie usługi jak: centra obsługi telefonicznej, obróbka danych, elektroniczna obsługa klienta czy konfiguracja komputerów i oprogramowania. Sektor ten rozwija się niezwykle dynamicznie - jego obroty wzrosną z 2,5 mld dolarów w 2002 r. do ponad 17 mld w 2007 r.
Szefowie IBM zdecydowali, że w ciągu najbliższych trzech lat zainwestują w Indiach 6 miliardów dolarów. W wyniku tego wartość indyjskiego sektora IT wzrośnie o około 25%. Od początku lat 90. IBM podjął się w tym kraju realizacji projektów na łączną sumę 2 miliardów dolarów. Inny lider tej branży, Microsoft, zapowiedział podwojenie liczby zatrudnianych przez siebie pracowników w tym kraju. Bill Gates wyda na ten cel 1,7 miliarda dolarów. Swoją działalność w Indiach wkrótce poszerzą kolejni: Intel i Cisco Systems (łącznie 2 miliardy dolarów), Hewlett-Packard, Google oraz Motorola. Szefowie firm IT są zgodni co do zalet hinduskich pracowników: dobrze wykształceni, rzetelni, pracowici, doskonale znający język angielski. Oprócz inżynierów Indie mają znakomitą kadrę bankową, ubezpieczeniową oraz księgową. Takie zaplecze pomaga wymiernie w utrzymaniu konkurencyjności całego sektora wysokich technologii. Jednocześnie koszt zatrudnienia robotników mniej wykwalifikowanych jest znacznie niższy w Chinach (nawet trzykrotnie), a ich zasoby są praktycznie niewyczerpalne. Na chińskiej wsi mieszka obecnie około 800-milionowa grupa potencjalnej taniej siły roboczej - nazywanej armią seczuanu. Ludzie ci są skłonni pracować za 45 centów za godzinę. Te same firmy, rozwijające swe ośrodki badawcze i usługowe w Indiach, produkcję lokują w Państwie Środka.
Problem jednak polega na tym, że gospodarka indyjska zyskuje na outsourcingu w dużo mniejszym stopniu niż mogłoby się to wydawać. W Indiach ma on wielu krytyków, którzy widzą w nim przejaw amerykańskiego neokolonializmu i nowoczesnego wyzysku. Okazuje się bowiem, że każdy dolar wyprowadzony do Indii generuje zyski w wysokości 1,46 dolarów. Do Indii trafiają z tego tylko 33 centy. Gospodarka amerykańska zaś - choć nie pracownik, który stracił pracę - zyskuje aż 1,13 dolarów. Dlatego też outsourcing przyczynia się do szybszego wzrostu PKB w USA, a nie w Indiach.
Słoń kontra smok
Indie stosunkowo późno otworzyły swój rynek dla zagranicznych inwestycji. Udało się jednak w tym kraju utrzymać w ostatnich dwóch dekadach przyzwoite tempo wzrostu gospodarczego ok. 6% rocznie, podczas gdy w Chinach, które znacznie wcześniej otworzyły swój rynek dla zagranicznych inwestorów tempo to wynosi 8-9% w skali rocznej. Gospodarka Indii jest dużo bardziej zrównoważona niż chińska i różni się od uzależnionego od eksportu i zagranicznych inwestycji modelu dalekowschodniego. W Indiach to przede wszystkim spożycie wewnętrzne napędza gospodarkę. Daje ono 65% PKB - w Chinach tylko 42%. W ostatnich 10 latach Chiny rozwijały się znacznie szybciej niż Indie. Gospodarkę chińską napędzały inwestycje zagraniczne w wysokości około 40 mld dolarów rocznie, czyli 13 razy więcej niż w Indiach. Wynika z tego, że Indie wykorzystują kapitał inwestycyjny dużo wydajniej i nie są tak silnie uzależnione od zewnętrznej koniunktury i stwarzają zdecydowanie lepsze perspektywy dla przyszłych inwestycji. W samym tylko 2005 roku do Chin napłynęło 60 miliardów dolarów w formie bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ), a do Indii tylko 5 miliardów dolarów (lub według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego 10 mld dolarów). Jednak w przypadku Chin są to w jednej trzeciej kapitały własne, które najpierw opuściły swój kraj, a następnie ponownie weszły do Chin jako BIZ, aby uzyskać liczne ulgi, jakie władze chińskie przyznają zagranicznym przedsiębiorcom.
W 2005 roku Indie zanotowały rekordowo wysokie tempo wzrostu PKB - 8,3% i stały się drugim po Chinach najbardziej atrakcyjnym miejscem do inwestowania w Azji. Nie bez znaczenia dla zagranicznych inwestorów pozostaje fakt, że w Indiach mieszka ponad 1,1 mld konsumentów i ogromna większość wykształconych mieszkańców tego kraju mówi po angielsku. Chiny nie mają takiej karty przetargowej wobec zagranicznych inwestorów.
Im lepiej, tym gorzej
Jarosław Wojnarowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę na problem "inflacji płac" w Indiach, która w przyszłości może obniżyć konkurencyjność Indii w zakresie niższych kosztów wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. To z kolei da większą przewagę w outsourcingu czy IT takim krajom, jak Polska czy Czechy. Rozpoczynający karierę w Indiach w branży call center operator zarabia rocznie około 2000 dolarów. Podejmujący pierwszą pracę po studiach absolwent kierunków związanych z IT może liczyć na roczny dochód w wysokości 6000 dolarów, podczas gdy jego kolega po studiach MBA zarabia rocznie około 20 000. W porównaniu z kosztami, jakie musiałyby ponieść przedsiębiorstwa amerykańskie, zatrudniając pracowników na wspomniane pozycje na rynku krajowym, oszczędność waha się w przedziale 40-60% w przeliczeniu na pracownika.
W wyniku "inflacji płac", już dziś obserwowanej w miastach-centrach outsourcingu w Indiach, w związku z bardzo dynamicznym wzrostem PKB oraz niezaspokojonym popytem
na specjalistów, nastąpi w najbliższych latach (2007-2009) dalszy wzrost płac w branży, który zmniejszy konkurencyjność rynku indyjskiego względem Czech, Polski czy Filipin i będzie dążył do zrównania płac w branży IT z poziomem Chin i Malezji. Sytuacji nie poprawia również fakt, iż spora część spośród 2,5 miliona absolwentów,
jacy każdego roku opuszczają indyjskie prestiżowe, lokalne uczelnie jest następnie zatrudnianych poza Indiami.
- Jak dotąd, względy niskich kosztów pracy oraz wydajności były głównymi powodami dla działalności typu offshoring oraz outsourcing. Ten trend obecnie się zmienia. O ile niskie koszty pracy pozostają głównym powodem do przenoszenia produkcji, kwestie związane z usługami, dostawą, jakością i zaufaniem są coraz mocnej eksponowane - mówi jeden z ekspertów OMIS Research. - Indie z 92 przedsiębiorstwami z sektora usług IT, posiadającymi certyfikat CMM Level 5, pozostają w ścisłej czołówce globalnej krajów, które oferują najwyższej jakości usługi informatyczne. Można być zatem pewnym, że stali odbiorcy usług oferowanych przez Indie, których jest niemało wśród korporacji zachodnich, nie tak łatwo zdecydują się na przeniesienie do innych krajów - Indie w ciągu ponad 15 lat rozwoju outsourcingu wyrobiły sobie dobrą markę.
Polska może konkurować w skali międzynarodowej wysoko wykwalifikowaną siłą roboczą w podobnych branżach jak Indie tj. informatyka, inżynieria, a ponadto na korzyść Polski działa bliskie położenie geograficzne względem Europy oraz bardziej kompatybilne z zachodnimi systemy prawne i podatkowe, co nie jest bez znaczenia z punktu widzenia wykonywania niektórych rodzajów usług w ramach outsourcingu.
Szczególnie wśród firm europejskich wzrasta zainteresowanie Polską jako alternatywą względem Indii w zakresie usług outsourcingowych - regionalnie zainteresowaniem cieszą się również inne kraje: RPA dla Europy, Kanada, Meksyk i Karaiby dla Ameryki Północnej, zwłaszcza ze strony firm, które nie chcą ponosić ryzyka związanego z przenoszeniem produkcji do Azji.
Według szacunków brytyjskich ekspertów aż dwie trzecie globalnego rynku offshoringu w sektorze IT przypada na firmy indyjskie. Według obliczeń Instytutu McKinseya, w outsourcingu pracuje 695 tys. osób, a do 2008 r. będzie ich 1,5 miliona.
Gazeta Wyborcza Adam Gwiazda Jolanta Kubicka, Rynki Zagraniczne 2007-01-22