Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Chiny nad Morzem Kaspijskim

Aktywność gospodarcza Chin niepokoi już nie tylko Amerykanów, ale także Rosję i Kazachstan.
Ekspansja gospodarcza Chin stała się już faktem. I jest to coś znacznie poważniejszego niż tłumek wystraszonych handlarzy z kraciastymi torbami.
O politycznej i gospodarczej dominacji Chin w Azji Środkowej zaczęto przebąkiwać już w chwili, gdy rozpoczął się upadek ZSRR. W piętnaście lat później ekspansja Państwa Środka jest faktem, który wywołuje zdecydowane reakcje: w Kazachstanie bardzo nieprzychylnie patrzy się na chińskich inwestorów, antychińskie nastroje dochodziły też do głosu w sąsiedniej Kirgizji. Inna rzecz, że bezpośrednim zagrożeniem nie jest "przenikanie obcego kapitału", lecz bezmyślność i przekupność miejscowych urzędników, którzy zawierają kontrakty nie bacząc na zagrożenie ekonomiczne własnego kraju.

Znów "żółte niebezpieczeństwo"

Zachód z coraz większym zaniepokojeniem obserwuje sytuację w sercu Eurazji, dolewając niekiedy swymi publikacjami oliwy do ognia. "Christian Science Monitor" podkreśla, że niewielkie kraje, takie jak Kirgizja, nie mają szans pozostać poza zasięgiem ekspansji Pekinu. Prędzej czy później znajdą się w jego orbicie, co niepokoi tym bardziej, że Kirgizja nie posiada niemal żadnych bogactw naturalnych i przez to trudno jej kierować własną gospodarką czy losem. Sean R. Roberts, wykładowca "kuźni kadr", jaką jest waszyngtoński Georgetown University, nie ma złudzeń: Kirgizi skazani są na zależność. Ta od Chin może jednak okazać się najbardziej kłopotliwa.

Hong Kong, Chiny


Inna rzecz, że podobne wypowiedzi i publikacje stanowić mogą element wojny psychologicznej, a skromniej rzecz ujmując – "czarnego PR", mającego za zadanie zdyskredytować Chiny w oczach ich ewentualnych partnerów, zwłaszcza postsowieckich państw, gdzie Stany Zjednoczone pragnęłyby umocnić swoje wpływy. Podobnie reagują wszystkie kraje, których stosunki z Chinami pozostawiają wiele do życzenia. Japoński dziennik "Yomiuri" stawia tezę, że w połowie XXI wieku Chiny staną się najpotężniejszym państwem na Ziemi. Tę perspektywę uzupełnia uwaga, że w ostatnich latach Chiny zainwestowały w kolejne dwadzieścia dwa połączenia kolejowe – z Kazachstanem, Kirgizją i Tadżykistanem. Część amerykańskich politologów stara się uspokoić nastroje (zabiega o to m.in. Gerald Segal, który przypomina, że ogromna większość mieszkańców Chin jest zbyt uboga, by choćby zamarzyć o "ofercie dla bogatych społeczeństw", a co dopiero, by sięgać po nią siłą), większość jednak obawia się niewiadomej.

Strategiczny partner

Pekin dba o to, by systematycznie umacniać swoje wpływy. Pod koniec ubiegłego roku, podczas wizyty w Państwie Środka prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, zawarto porozumienie dotyczące infrastruktury o znaczeniu strategicznym, do jakiej należą dziś ropociągi. Wiadomość o powstaniu drugiej nitki rurociągu, która ma połączyć Kenkijak z Atasu i z czasem zostać uzupełniona o gazociąg, zaniepokoiła przede wszystkim Rosję. Jej dotychczasowa pozycja najważniejszego nabywcy środkowoazjatyckich surowców energetycznych i zarazem monopolisty dyktującego warunki ich transportu staje się coraz bardziej zagrożona.

Strategów w Moskwie musi również niepokoić fakt, że podczas wizyty Nazarbajewa Pekin i Astana zdecydowały się powołać (…) wspólny fundusz inwestycyjny "Kazina", dysponujący niebagatelną sumą pięciu miliardów dolarów na sfinansowanie nowych projektów technologicznych i infrastrukturalnych obu państw – od informatyki do hutnictwa. "Kazina" otwiera już swoje przedstawicielstwa w Pekinie, ujgurskim Urumczi i Hongkongu. Na tamtejszej giełdzie mają też być niebawem notowane akcje kazachskich firm. W dalszej perspektywie Chiny zamierzają zainteresować się potencjałem uprawnym Kazachstanu. Trzeba myśleć strategicznie: do 2030 roku Pekin potrzebować będzie 650 mln ton żywności rocznie, by wyżywić półtora miliarda obywateli.
Takiej okazji nie może przeoczyć sąsiednia Turkmenia. Zmarły w grudniu Saparmurat Nijazow zdążył w kwietniu ubiegłego roku podpisać z prezydentem ChRL Hu Jintao protokół o uruchomieniu do 2009 roku gazociągu łączącego dwa państwa. Przez kolejnych 30 lat do Chin docierać ma około 30 mld m3 gazu rocznie. Pekin potrafi szczodrze wyrazić swą wdzięczność: Aszchabad otrzymał w tym samym czasie nadzwyczaj korzystnie oprocentowany, długoterminowy kredyt na 300 mln dolarów – pierwszą od ładnych kilku lat pożyczkę dla państwa Turkmenbaszy.

Pozostałe kraje regionu, chcąc nie chcąc, stają do rywalizacji. W ubiegłym roku porozumienie o współpracy z Pekinem podpisali energetycy z Kirgizji, którzy wiedzą, jak wiele może być warta kaskada elektrowni wodnych na rzekach Saridżaz czy modernizowane właśnie elektrownie węglowe. Nowa linia energetyczna przesyłać ma kirgiski prąd do pogranicznej prowincji Kaszgar. Biszkek może sobie pogratulować partnera: chińskie Państwowe Sieci Elektryczne (PSE) należą już dziś do pierwszej setki firm świata i rokrocznie przeznaczają na inwestycje od 15 do 20 miliardów dolarów. (…) W Tadżykistanie Pekin zamierza zainwestować w budowę elektrowni wodnej na rzece Zeraszwan, w Uzbekistanie chińscy geolodzy na wyprzódki prowadzą wiercenia w kotlinie Fergany, ścigając się z Rosją w poszukiwaniu najbardziej obiecujących złóż gazu. Także w tym przypadku przychylność Taszkientu zapewnić ma wygodny 350-milionowy kredyt.

Od inwestora do suwerena

Lokalni władcy przychylnie patrzą na kolejne kredyty, ale wielcy tego świata są coraz bardziej zaniepokojeni. Podczas ostatniego posiedzenia Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SOW) w Duszanbe wyszło na jaw, że na aktywność gospodarczą Chin w Azji Środkowej krzywo spoglądają już nie tylko – jak dotychczas – Amerykanie, lecz również Rosja i Kazachstan. O przesuwaniu się punktu ciężkości w Eurazji świadczy choćby zmiana tematyki: po raz pierwszy na posiedzeniu SOW więcej uwagi poświęcono kwestiom gospodarczym niż bezpieczeństwu i sojuszom wojskowym.

Rosja nie zamierza oddać swego "miękkiego podbrzusza" walkowerem. W Duszanbe zadeklarowała gotowość koordynowania wielu projektów energetycznych w regionie, łącznie z budową nowych elektrowni atomowych, pragnie też czym prędzej przystąpić do budowy magistral energetycznych służących do eksportu nadwyżek mocy z elektrowni wodnych Kirgizji i Tadżykistanu. Ostatnie słowo należy jednak do Chin, co udowodnił premier ChRL Wen Jabao, deklarując w przemówieniu gotowość przyznania krajom członkowskim SOW kolejnych kredytów w wysokości blisko miliarda dolarów. Sporo z tych pieniędzy skierowano już w międzyczasie do Kirgizji i Tadżykistanowi z zastrzeżeniem, że pokaźna ich część ma być wydana na import artykułów codziennego użytku z Chin. Krąg się zamyka. Rosja może skutecznie zabezpieczać swe wpływy jedynie przyjmując rolę partnera – i to niekoniecznie najsilniejszego – w wielostronnych projektach w rodzaju wielkiego szlaku transportowego, który połączyć ma z Chinami region Morza Kaspijskiego.

SOW jest jak na razie jedyną płaszczyzną współpracy międzynarodowej, gdzie Pekin może rozmawiać z Waszyngtonem jak równy z równym – i skwapliwie tę okazję wykorzystuje. Zasoby energetyczne Azji Środkowej są ważne dla rozwijającej się gospodarki Chin, zaś otwartość regionu na inwestycje pozwala ulokować korzystnie nadwyżki finansowe kraju. Jest jednak jeszcze jedna przyczyna, dla której Pekin przejawia szczególe zainteresowanie tą częścią świata. Ostatnia dekada była dla państw Azji Środkowej czasem stabilizacji, dokonującej się niejako "na zapleczu" Rosji pod rządami długowiecznych i surowych "ojców narodu". Wydaje się jednak, że epoka ta ma się ku końcowi: zarówno kirgiska "rewolucja tulipanów" w 2005 roku, jak i niedawna śmierć Turkmenbaszy wskazują, że być może region środkowoazjatycki nie jest do końca przewidywalny pod względem politycznym. Jeśli Azję Środkową miałby czekać czas chaosu, ChRL zrobi wszystko, by zająć tam zawczasu odpowiednio uprzywilejowaną pozycję.

http://wiadomosci.onet.pl/1390690,2678,kioskart.html?d...

źródło: onet.pl