Marcin Nowak Handel B2B
Temat: Zycie bez chińskich towarów jest nie tylko droższe ale i...
Markowe, ale z Chin...Nawet markowe ubrania robione są w Chinach
Piątek, 18 stycznia
Jesteśmy już przyzwyczajeni do myśli, że ubrania z bazarowych straganów pochodzą z Chin, ale co z markowymi ciuchami? Czy na pewno zostały wyprodukowane w Europie lub Ameryce?
6 rano, osiedlowy ryneczek w Łodzi. Pod wybudowany w latach 70. pawilon podjeżdża kilka busów. Z każdego wyskakują 2-3 osoby, wyciągają ze środka pudła i biegną zająć najlepsze miejsce - odsłonięte od deszczu podcienie pawilonu.
- Trzeba wyprzedzić konkurencję! - śmieje się pani Zosia, sprzedawczyni bazarowej odzieży. Transparentny makijaż, skóra brunatna po solarium, a na biodrach saszetka na pieniądze. - Tędy przechodzi najwięcej osób. Nie ma szans, żeby ktoś nie spojrzał na mój towar.
czytaj dalej
Ale czy jest na co popatrzeć? Na tym osiedlowym bazarku, podobnie jak w całej Polsce sprzedaje się bluzki, rybaczki, sukienki, bieliznę, obuwie. Ceny? Jak najbardziej przystępne: za bluzkę zapłacimy 3-15 zł! Dominują modne kroje i kolory. Dlatego nikomu nie przeszkadza odstająca nitka, krzywy szew, cekiny, które odpadną pewnie po pierwszym praniu, czy inna usterka. Niewiele osób zwraca tez uwagę na pełne błędów ortograficznych metki, bądź brak danych o miejscu produkcji odzieży. Informację taką nietrudno zaś wyciągnąć od sprzedawców:
- To "żółty" towar - mówi pani Zosia - Ale kogo obchodzi, czy nosi ciuch uszyty przez Chińczyka czy identyczny, markowy, ale trzy razy droższy? Liczy się cena! A nikt przecież nie lubi przepłacać.
Sprzedawcy i kupujący wyznają jedną zasadę: nieważne, że ciuch jest marnej jakości. Za rok i tak zmienią się trendy; tuniki, czy legginsy wyjdą z mody, a wtedy znów można iść na zakupy. Gdzie? Oczywiście na bazar!
Zalanie naszego rynku przez odzież z Chin nie jest dla nikogo tajemnicą. Coraz więcej wiemy także o warunkach pracy chińskich szwaczek, wypłacanych im głodowych pensjach i nagminnie łamanych prawach pracowniczych. Ale nie tylko dlatego ubrania importowane ze Wschodu są tak tanie. Wynika to także z polityki władz polegającej na sztucznym utrzymywaniu niskiego kursu juana, waluty chińskiej. Krajowi producenci nie są w stanie sprostać takiej konkurencji. A klienci są podzieleni. Znaczna ich część nie wybrzydza i zaopatruje się w odzież łudząco podobną do markowej właśnie na bazarach. Pozostali stawiają na jakość, tożsamą według nich z ceną, nie zdając sobie sprawy, że także droższe towary zostały w znacznym stopniu sprowadzone ze Wschodu.
- Kiedyś kupowałam ubrania tylko na wyprzedażach w dużych centrach handlowych.- mówi Sylwia Poczesna, studentka z Łodzi.- Pewnego dnia segregowałam odzież przed praniem i zauważyłam, że prawie wszystkie moje ciuchy zostały uszyte w Chinach! Okazało się, że płaciłam chyba tylko za metki, bo podobne produkty mogłam wyszperać na bazarkach za śmieszne pieniądze. Od tej pory zwracam uwagę na to, co, a nie gdzie, kupuję.
Według Sylwii, znane firmy odzieżowe wykorzystują w ten sposób nie tylko azjatyckich pracowników, czyli tanią siłę roboczą, ale też snobistycznych Europejczyków, którzy płacą za logo, a nie rzeczywistą wartość produktu. Jednak czy kupując w drogich, markowych sklepach istotnie płacimy tylko za metkę? Mariusz Kawka (24 l.) kontrargumentuje:
czytaj dalej
- Zakupy na bazarkach to krótkowzroczność. Ubrania po kilkukrotnym upraniu tracą kolor, T-shirty rozciągają się. Dlatego wolę zapłacić 2, a nawet 3 razy więcej za parę dżinsów i kupić porządny produkt, który będzie mi służyć przez lata. Nie sprawdzałem dotąd metek moich ciuchów, ale nie ma to dla mnie większego znaczenia. Nawet jeśli moje dżinsy zostały uszyte w Chinach, na pewno zrobiono to porządnie, w przeciwieństwie do bazarowej tandety. Płacę za jakość i tego właśnie oczekuję!
Liczy się metka
Owszem, nie każdy produkt opatrzony metką "Made in China" to bezwartościowy i szybko się niszczący szmelc. Wszystko jednak wskazuje na to, że coraz więcej Polaków kierując się zasadą: "po co mam przepłacać" będzie robić zakupy właśnie na bazarach . Ponieważ popyt na wschodnie produkty wciąż rośnie, także podaż nie zmaleje. A jeśli komuś się to nie podoba, zawsze ma alternatywę w postaci drogich, markowych sklepów.
Co jednak powinien zrobić niezamożny, ale wrażliwy na problemy społeczne Azjatów polski konsument?
- No chyba łazić całe życie w jednych portkach z napisem Made In Poland! - żartuje królowa łódzkiego bazaru, pani Zosia.
Joanna Bielas
Tekst pochodzi z agencji
IDmedia
http://kobieta.interia.pl/news/markowe-ale-z-chin,1044...
A Year Without “Made in China”
2007/12/23
Kupując prezenty na Święta Bożego Narodzenia w 2004 Sara Bongiorni zauważyła, że prawie wszystkie podarunki noszą napis „Made in China”. Postanowiła więc przeprowadzić eksperyment i przez rok nie kupować produktów pochodzących z Chin. Okazało się, że wcale nie było to takie proste. Jej dzieci, na przykład, nie mogły zroumieć dlaczego nie mogą dostać kolorowych zabawek z Chin (większość zabawek jest teraz produkowana w Państwie Środka). Zamiast kupić buty dla dzieci z napisem Made in China za USD 15, Sara wydała 68 dolarów za te wyprodukowane we Włoszech. Swoje zmagania w zdobyciu towarów nie pochodzących z Chin, Sara Bongiorni opisała w książce pt. „A Year Without "Made in China": One Family's True Life Adventure in the Global Economy”.
A rzeczywisice były to zmagania: z mężem, który łamał się i probował namówić Sarę do rezygnacji z ‘bojkotu’, z dziećmi błagającymi o chińskie zabawki i z samą sobą - gdy Sara chciała kupić pułapkę na myszy okazało się, że wszystkie są produkowane w Chinach. Roczny eksperyment uświadomił autorce, że życie bez chińskich towarów jest nie tylko droższe ale i niewygodne (gdy zepsuł się ekspres do kawy po długich poszukiwaniach części zamiennych okazało się, że dostępne są tylko te produkowane Chinach...Sara postanowiła kupić nowy ekspres do kawy -)))
posted by Hania's Blog
http://haniashen.blogspot.com/