Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: W Koszalinie są pierwsze w Europie fabryki należące do...

Chińczyk łaskawy
W Koszalinie są pierwsze w Europie fabryki należące do inwestorów z Państwa Środka. Będą następne. Polacy chwalą warunki pracy, a Chińczycy nasze zdyscyplinowanie.
W białej koszuli, ale bez marynarki i krawata. Tang Xiang Ming, dyrektor do spraw produkcji w chińskiej fabryce telewizorów Digital View w Koszalinie, mówi, że lubi Polskę. Czuje się w niej bezpiecznie i jest zachwycony polskimi pracownikami. Twierdzi, że są bardziej zdyscyplinowani niż Chińczycy. - Słuchają poleceń i wykonują je tak, jak ja chcę - opowiada Xiang Ming. - A chiński robotnik zazwyczaj robi po swojemu. Dlatego trudno się nim zarządza.
Takich niespodzianek w dwóch koszalińskich fabrykach (rowerów i telewizorów), należących do chińskich inwestorów, jest więcej. Koszalinem interesowali się biznesmeni z Danii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, ale zainwestowali Chińczycy. Trudno uwierzyć: zaważyło to, że byli sprawnie i szybko obsługiwani przez miejskich urzędników. Zaczęli wprawdzie produkować po swojemu tandetę, ale skarceni przez konsumentów szybko przestawili się na porządny sprzęt. Polska miała być dla nich bramą wiodącą do Europy, a stała się głównym rynkiem.
Skoro takie są fakty, to można też uwierzyć, że gdy 17 września zawitają do Koszalina władze sześciomilionowej metro-polii Fuzhou razem z grupą tamtejszych biznesmenów, a wkrótce po nich kolejna delegacja przedsiębiorców z Państwa Środka, na dwóch fabrykach się nie skończy. Już wiadomo, że Chińczycy z Athletic Group chcą budować mieszkania komunalne w Koszalinie.
Skąd takie zainteresowanie Chińczyków Koszalinem? W 2002 r. wybory na prezydenta tego miasta wygrał Mirosław Mykietyński, ówczesny dyrektor miejscowego szpitala wojewódzkiego. Koszalin był wówczas pogrążony w marazmie, omijali go inwestorzy, bezrobocie sięgało 21 proc. Mykietyński chciał to zmienić. Miasto oglądali przedsiębiorcy z wielu krajów, ale żaden nie zdecydował się na inwestycje. Prezydent nie poddawał się. Kiedy jesienią 2003 roku do Koszalina przyjechał ambasador Chin, Yuan Guisen, Mykietyński ugościł go po królewsku, opłacił hotel, wydawał uroczyste obiady i kolacje. Należycie dopieszczony dyplomata niedługo potem zaprosił prezydenta na prezentację kilkudziesięciu chińskich firm w Warszawie. Podczas imprezy do Mykietyńskiego podszedł Jimmy Zeng, szef i współwłaściciel Athletic Group, w której większościowe udziały ma T. T. International, chińska firma notowana na giełdzie w Singapurze, z rocznymi obrotami sięgającymi 700 mln dolarów. Zeng już wtedy robił interesy w Polsce, sprowadzając z Chin m.in. rowery. Gdy jednak Unia Europejska wprowadziła 47-procentowe cło na chińskie bicykle, opłacalność eksportu na rynki unijne stanęła pod znakiem zapytania. Zeng nie chciał rezygnować, więc wymyślił, że zbuduje w Polsce fabrykę.
Prezydent Koszalina zachęcił go specjalną strefą ekonomiczną oraz zwolnieniem z podatku od nieruchomości na 13 lat. - Polscy urzędnicy i władze działali szybko i sprawnie - dodaje Zeng. Koszalińska fabryka rowerów Athletic Group ruszyła pod koniec 2005 r. Na początku produkowała tanie rowery dla hipermarketów, jednak okazało się, że modele po 200-300 zł nie znikają tak szybko ze sklepów, jak oczekiwał producent. Polscy klienci zaczęli coraz częściej sięgać po pojazdy lepszej jakości, choć droższe. Dlatego Athletic Group rozpoczął produkcję jednośladów z wyższej półki. Dziś już połowa wytwarzanych w Koszalinie pojazdów to rowery średniej, a nawet wyższej klasy - 1200 zł za sztukę. Co więcej, Athletic uruchomił próbną produkcję luksusowego roweru górskiego, którego cena sięgnie 4 tys. zł. W Koszalinie powstają też sprzedawane w Europie rowery znanych producentów zachodnich, np. firmy Raleigh.
Jednak Athletic rozpycha się przede wszystkim na polskim rynku. W dwa lata zdobył na nim ok. 15-procentowy udział. Także dlatego, że potrafi zmotywować pracowników do wytężonej pracy. Athletic na początku zaoferował polskim robotnikom pensje sporo wyższe od płacy minimalnej i konkurencyjne w Koszalinie. Zwykli robotnicy z linii produkcyjnej zarabiają po 1300 zł brutto i do tego dostają premie, np. 100 zł miesięcznie tylko za to, że punktualnie i regularnie przychodzą do pracy. Jimmy Zeng - wbrew potocznym wyobrażeniom o chińskich przedsiębiorcach - uważa bowiem, że to kapitał ludzki decyduje dziś o powodzeniu w starciu z konkurencją.

Polskich szefów wyłuskał z wielkich zachodnich firm. Dorota Gadomska, dyrektor operacyjna, pracowała wcześniej w zagranicznej sieci hipermarketów. Szef marketingu Andrzej Budzyń był menedżerem w dużej instytucji finansowej. Obydwoje chwalą sobie nową pracę. - Tu nie ma tak jak w dużym koncernie, że jest się numerem ewidencyjnym - mówi Gadomska.
- Mam więcej swobody, decyzyjności niż w poprzednim miejscu pracy. Dlatego tu spełniam się zawodowo - dodaje Budzyń.
To tłumaczy, dlaczego w obu chińskich fabrykach w Koszalinie pracuje zaledwie ośmiu Azjatów i zajmują się w zasadzie nadzorowaniem produkcji. - Mówią nam tylko dzień dobry, ale gdy są w złym humorze, to w ogóle się nie odzywają - opowiada jeden z pracowników. Od kontaktów z robotnikami są polscy kierownicy. Także Polacy na polecenie chińskich przełożonych wprowadzają ich metody organizacji pracy. Dają np. pracownikom aparaty i każą w fabryce fotografować wszystko, co ich zdaniem jest nie tak. Na przykład bałagan na stanowisku pracy. Potem zdjęcia lądują na tablicy w hali produkcyjnej, by zmobilizować winowajców do poprawy. To działa, w halach fabryki panuje sterylna czystość.
Od pracowników oczekuje się też pomysłów na drobne usprawnienia, które w sumie mają zwiększyć wydajność. - Odzew wśród załogi jest duży - mówi Michał Kowalski, zastępca szefa produkcji Xiana Zunli. - Ludzie są zadowoleni, że ktoś się z nimi liczy i wdraża ich pomysły. Tu jest hierarchia, ale nie ślepe posłuszeństwo.
Doświadczyła tego montażystka Iwona Kaniewska. - Na początku płakałam, tak było ciężko - opowiada. - Pracowałam przy taśmie, a Chińczyk nie pozwalał nawet na chwilę usiąść. Strasznie bolały mnie nogi. Poprosiłam o przeniesienie na oddział przygotowawczy, gdzie można siedzieć. I moi kierownicy się zgodzili. Teraz uważam, że to dobra praca: soboty wolne, za nadgodziny płacą, nie zalegają z ZUS-em, pensję dają na czas, pracuje się po osiem godzin dziennie, są premie, podwyżki, umowy na czas nieokreślony.
Wcześniej Kaniewska pracowała w fabryce bombek. Jej właściciel spóźniał się z wypłatą nawet o miesiąc.
Zadowolona jest też 50-letnia Teresa Nalewka, która wcześniej przepracowała 17 lat w zakładach mięsnych. Gdy upadły, dowiedziała się, że jest robota "u Chińczyka". Zdecydowała się i nie żałuje. - Szanują starszych pracowników, doceniają ich, bo rzadziej niż młodsi bierzemy zwolnienia - mówi.
Przyznaje, że niektórzy mieli problemy, żeby nadążyć za tempem pracy. Ale Chińczycy dawali czas pracownikom, stopniowo podkręcali tempo. Teraz są jeszcze bardziej wyrozumiali, bo mają kłopoty ze znalezieniem robotników. W maju tego roku Athletic Group uruchomił w Koszalinie drugi zakład, Digital View, który produkuje telewizory LCD na zamówienie zachodnich odbiorców. Przeniósł do niego część produkcji z fabryki w Chinach, żeby być bliżej europejskich odbiorców. Na razie są tu dwie linie produkcyjne, choć właściciele planowali trzy. Z trzeciej zrezygnowali, bo nie znaleźli pracowników. Podczas ostatniej rekrutacji na 20 miejsc zgłosiło się 12 osób, wszystkie zostały przyjęte. - Mamy część załogi, która jeszcze sobie średnio radzi - mówi Tang Xiang Ming, szef produkcji w Digital View. Ale o zwolnieniach nie ma mowy. Musimy ich samodzielnie wyszkolić.
Chińskie metody zarządzania są więc proste jak konstrukcja roweru. Względnie
przyzwoite zarobki, trochę socjalu, samodzielność dla kadry, porządek i dyscyplina w fabryce. I odrobina społecznej odpowiedzialności. Fabryka funduje nagrody na festynach i fanty w loteriach charytatywnych. Szefowie firmy z dumą pokazują podziękowania od proboszcza parafii Dobiesław. Czy można się więc dziwić, że skoro przyjaźń polsko-chińska kwitnie, prezydent Mykietyński wydrukował sobie wizytówki "krzaczkami"?

Jacek Krzemiński

http://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=19965
Katarzyna Wieczorek

Katarzyna Wieczorek Student, Akademia
Ekonomiczna im.
Oskara Langego we
Wrocł...

Temat: W Koszalinie są pierwsze w Europie fabryki należące do...

Witam,

Przeczytałam Pana artykuł z zaciekawieniem.
Mam pytanie, czy mógłby Pan mi podać nazwę innych firm
z dużym kapitałem chińskim, bądź firmy chińskie działające w Polsce?
Mam problem ze znalezieniem takich informacji w internecie
a bardzo potrzebuje tego na zaliczenie na studiach.

Będę bardzo wdzięczna za możliwie szybką odpowiedź.
Pozdrawiam,
KAsia:)

Temat: W Koszalinie są pierwsze w Europie fabryki należące do...

więcej informacji na temat inwestycji Chińskich w Polsce można znaleźć na stronach PAiZ w publikacjach zamieszonych pod adresem: http://www.paiz.gov.pl/publikacje/inwestorzy_zagranicz... .
Są to m.in. China Shan Xi Yun Cheng Group Plant Making Ltd.
Dong Yun
Min Hoong Development Co.
Sino Frontier Properties Ltd.
Suzhou Victory Precision Manufacture Co
TPV Technology Ltd
Link

Pozdrawiam,
Piotrke



Wyślij zaproszenie do