Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Jeżeli rządy Chin, Rosji i państw Bliskiego Wschodu mają...

Nie panikujmy przed zagranicznym kapitałem

Wersja oryginalna Wersja oryginalna Do not panic over foreign wealth

To brzmi jak polityczny thriller autorstwa Michaela Crichtona. Arabscy szejkowie i chińscy komuniści gromadzą miliardy dolarów. Czekają na moment finansowego osłabienia w USA. Wtedy używają swoich potężnych "funduszy majątku państwowego" by wykupić znaczne udziały w strategicznych amerykańskich firmach. Zapewniają sobie miejsca w radzie nadzorczej. I wtedy, w kluczowym momencie…


No właśnie, I co wtedy? Wymkną się z posiedzenia rady nadzorczej i wysadzą budynek? Celowo zniszczą firmy, w które zainwestowali, w nadziei na zaszkodzenie znienawidzonym Amerykanom?

Obawy narosłe wokół rozwoju funduszy majątku państwowego (SWF) są głębokie, ale mgliste. SWF-y to wehikuły inwestycyjne kontrolowane przez rządy. Są bogate i będą coraz bogatsze. Obecnie kontrolują aktywa wynoszące około 3000 miliardów dolarów, a w 2015, według różnych szacunków będą warte od 10 000 miliardów do 15 000 miliardów dolarów.

Sondaż przeprowadzony w lutym przez firmę konsultingową Public Strategies pokazał, że 55 procent Amerykanów uważa, że inwestycje zagranicznych rządów szkodzą amerykańskiemu bezpieczeństwu narodowemu. Jedynie 10 procent nie zgadzało się z tym stwierdzeniem. Naukowiec Daniel Drezner zauważa: "Sprzeciw był szczególnie zdecydowany wobec inwestycji w firmy z sektora zaawansowanych technologii i finansowe – i w przypadku SWF-ów z siedzibami na Bliskim Wschodzie lub we wschodniej Azji".

Rok temu większość osób spoza wąskiego grona specjalistów miałoby problemy z wytłumaczeniem, czym są takie fundusze. To kryzys kredytowy wydobył je na światło dzienne. Niektóre z najgłośniejszych marek na Wall Street – od Merrill Lynch po Citigroup i Morgan Stanley – zwróciły się do funduszy inwestycyjnych kontrolowanych przez zagraniczne rządy.

Postępowanie SWF-ów stało się stałą pożywką codziennych wiadomości. W ciągu minionego tygodnia "FT" informowało o tym, że Chiny planują podnieść limit zagranicznych inwestycji rządu o jedną trzecią, do 90 miliardów dolarów, że Islandia myśli o stworzeniu SWF-u i że amerykański rząd chce wiedzieć o wojskowych powiązaniach potencjalnych inwestorów. Amerykanie myślą również o zezwoleniu zagranicznym inwestorom na uniknięcie prześwietlenia pod kątem bezpieczeństwa, ale tylko pod warunkiem, że zrzekną się oni prawa do uczestniczenia w ważnych decyzjach zarządu.

Czy cały ten alarm i uwaga są usprawiedliwione? Fakt, że najlepsze firmy z Wall Street są ratowane przez Azjatów i Arabów, ma swoją potężną, symboliczną wymowę. W grę wchodzi jednak coś więcej, niż tylko symbolika. W istocie możliwe jest rozważenie scenariuszy, w których zagraniczne rządy używają swoich inwestycji do osiągnięcia celów politycznych.

Weźmy za przykład kontrowersje, jakie otaczają próby podejmowane przez Gazprom, rosyjskiego monopolistę gazowego kontrolowanego przez państwo, by zainwestować w infrastrukturę w Europie Zachodniej. Sceptycy wskazują, że nawet jeżeli Gazprom wykupi sieci dystrybucyjne, fizyczna infrastruktura pozostanie w zachodniej Europie – i nie da się jej zdemontować na rozkaz Kremla. To prawda. Jednak mianowani przez Gazprom członkowie rady nadzorczej mogą wpływać na decyzje handlowe o wielkich konsekwencjach politycznych – na przykład, czy zachodnia firma energetyczna ma zainwestować w nowy rurociąg omijający Rosję.

Inwestycje SWF-ów mogą mieć również szersze konsekwencje dla polityki zagranicznej. Hillary Clinton ujęła to zwięźle mówiąc, że trudno się kłócić z własnym bankierem. Alan Tonelson, analityk polityczny, spekuluje, że amerykańska zdolność do obrania twardej linii wobec Chin w sprawie Tajwanu może być znacznie ograniczona, jeżeli chiński rząd będzie kontrolował dużą część Wall Street.

Obrońcy SWF-ów wskazują, że - dotychczas – były one zazwyczaj modelowymi inwestorami; obierały długoterminową perspektywę i rzadko próbowały wymuszać zmiany strategii na niechętnych temu zarządach (w przeciwieństwie do tych okropnych funduszy hedgingowych). Były także zdecydowanie apolityczne.

Tak jednak nie musi być zawsze. Jeżeli w to wątpicie, spójrzcie jak regularnie duzi zachodni inwestorzy, w rodzaju funduszy emerytalnych, podejmują decyzje inspirowane politycznie. Jednym z pierwszych przykładów jest kampania na rzecz wycofania się inwestorów z Afryki Południowej. Dziś lewica chce, by firmy wycofywały się z Chin w związku z Darfurem, a prawica stara się zniechęcać biznes do zaangażowania w Iranie. Inwestycje na wielką skalę zawsze stają się bronią polityczną – nawet jeżeli jej użycie często szkodzi inwestorowi przynajmniej w tym samym stopniu, co celowi inwestycji.

Byłoby więc głupotą odrzucać pomysł, że SWF mogą – któregoś dnia – wykorzystać swoje znacznie polityczne w sposób, który Amerykanom i Europejczykom niekoniecznie musiałby się podobać. Polityczna presja – jak i zwykły rozsądek – oznaczają, że w nieunikniony sposób muszą powstać nowe zasady regulujące funkcjonowanie SWF-ów, obejmujące wszystko, od poziomu zaangażowania kapitałowego po definicję "sektorów strategicznych".

Problem polega na tym, że uzasadnione obawy dotyczące funduszy majątku państwowego mogą się łatwo przerodzić w absurdalną histerię. Inwestycje zagraniczne to wciąż temat, który może być łatwo wykorzystany przez demagogów, od USA przez Francję po Indie. Zachodni politycy powinni być więc bardzo ostrożni, by regulacje dotyczących SWF-ów nie przekształciły się w szersze restrykcje dla zagranicznych inwestycji jako takich.

Co więcej, najważniejsze polityczne implikacje inwestycji SWF-ów są pozytywne. Jeżeli rządy Chin, Rosji i państw Bliskiego Wschodu mają duże inwestycje w USA i Unii Europejskiej, mają także bezpośredni interes w tym, by Ameryka i UE dalej prosperowały.

Oczywiście, pogłębienie stosunków handlowych i inwestycji nie musi oznaczać, że kraje nie pójdą ze sobą na wojnę. Z pewnością jednak zmniejsza prawdopodobieństwo, że polityczne różnice przerodzą się w otwarty konflikt. A to przecież dobra rzecz, czyż nie?

Autor: Gideon Rachman

http://ft.onet.pl/11,9290,nie_panikujmy_przed_zagranic...