Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Przyczyny światowej niepewności przenoszą się do Chin

Przyczyny światowej niepewności przenoszą się do Chin

Zasadnicze źródło zakłóceń międzynarodowego ładu ekonomicznego pojawia się w Chinach za przyczyną tych frakcji w chińskim rządzie, które mają nadzieję uniknąć gwałtowniejszego wzmocnienia wartości juana.

Spadek kursu dolara do euro o 43 proc. w stosunku do jego najwyższego poziomu uruchomił proces globalnych dostosowań finansowych: jest on już mocno zaawansowany. W USA zaczął maleć deficyt handlowy i deficyt rozrachunków bieżących w relacji do produktu krajowego brutto. Wkrótce zacznie maleć nadwyżka w bilansie rozrachunków bieżących krajów azjatyckich, zwłaszcza jeśli efektem zakończenia boomu na rynku nieruchomości mieszkalnych w USA będzie tam wyraźne spowolnienie wzrostu gospodarczego.

Obecnie bóle wywołane tymi dostosowaniami odczuwa głównie Europa, gdyż kurs euro wobec dolara rośnie coraz bardziej i coraz szybciej. Zaczną je jednak odczuwać także Ameryka Łacińska i Azja, ponieważ utrzymująca się przez całą dekadę rola USA jako importera ostatniej instancji dobiega końca.

Dopóki wyrównywanie nierównowagi w handlu światowym i w przepływach kapitałowych następuje powoli i łagodnie, dopóty zakres i skala problemów w gospodarce globalnej będzie stosunkowo niewielka. Eksporterom, którzy utracą rynek w Ameryce (i pracownikom ich firm), te problemy oczywiście nie będą się wydawać małe. Podobnie jak Amerykanom, którzy stracą dostęp do taniego kapitału, który dostarczają cudzoziemcy. Następne lata przyniosą jednak z pewnością groźniejsze i istotniejsze problemy polityczno-ekonomiczne niż łagodzenie nierównowagi globalnej.

USA rzeczywiście mogą wkroczyć w małą recesję - szanse jej wystąpienia (i niewystąpienia) wynoszą mniej więcej 50:50. Ta amerykańska recesja rzeczywiście może się rozprzestrzenić po świecie i wywołać recesję światową. No i rzeczywiście nie jest prawdopodobne, żeby tempo wzrostu gospodarki światowej było w pięciu następnych latach równie gwałtowne, jak w pięciu poprzednich. Nie ma jednak zdecydowanego prawdopobieństwa wystąpienia recesji, a gdyby do tego doszło, jej skala byłaby mała. Perspektywa naprawdę twardego lądowania - światowi inwestorzy budząc się pewnego ranka nagle uznają, że trwały deficyt amerykańskiego bilansu rozrachunków bieżących jest nie do utrzymania, pozbywają się więc dolarów i powodują załamanie gospodarki globalnej - z każdym mijającym dniem staje się mniej możliwa.

Według dwóch prawdopodobnych scenariuszy - a oba dotyczą Chin - łagodzenie nierównowagi globalnej może spowodować kryzys, jeśli nie światowy, to regionalny. W pierwszym scenariuszu Chiny nadal dążą do utrzymania pełnego zatrudnienia w Szanghaju, Guangzhou i gdzie indziej nie za pomocą stymulowania popytu wewnętrznego, ale próby dalszego zwiększania eksportu, a środkiem do osiągnięcia tego celu jest utrzymywanie stałego kursu juana do dolara i dopuszczanie do spadku jego wartości wobec euro.

Dążenie do utrzymania relacji wymiennej dolar - juan na poziomie zatwierdzonym przez Radę Państwa Chin doprowadziło już do olbrzymiego wzrostu płynności finansowej w chińskiej gospodarce. Jej skutki ujawniają się już we wzroście cen na rynku nieruchomości i na giełdzie, ale jeszcze nie w postaci rozprzestrzeniającej się, niekontrolowanej inflacji konsumpcyjnej - przynajmniej na razie. Jeśli jednak Chiny nie zwiększą tempa rewaluacji juana, w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat świat może stać się świadkiem dużego wybuchu inflacji konsumpcyjnej w tym kraju. Jeśli do tego dojdzie, wybór będzie następujący: niszcząca, nasilająca się inflacja, charakterystyczna dla większości krajów latynoamerykańskich po II wojnie światowej, albo stagflacja. Następstwa urzeczywistnienia się tego scenariusza ograniczałyby się jednak głównie do Azji.

Drugi scenariusz jest bardziej niebezpieczny dla całego świata. Również i w nim Chiny nadal usiłują utrzymać pełne zatrudnienie za pomocą wciąż niedowartościowanego juana. W tym jednak wariancie rządowi udaje się zdusić inflację w kraju, wskutek czego amerykański deficyt w handlu z Azją przestaje maleć i zaczyna znowu rosnąć, podobnie jest w Europie, natomiast większość krajów Ameryki Łacińskiej konkurencja cenowa wypycha z ich dotychczasowych rynków eksportowych. Po pięciu czy sześciu latach gospodarka światowa ponownie staje więc wobec tego samego niebezpieczeństwa, wobec którego stała dwa lata temu, tyle że obawy nie dotyczą już nagłego załamania się kursu dolara, ale nagłego załamania się kursu dolara i euro wobec walut azjatyckich.

Cztery lata temu twierdziłbym, że zasadnicze źródło braku międzynarodowego ładu ekonomicznego powstaje w USA. Sytuacja zmieniła się jednak wraz ze spadkiem kursu dolara i słabnięciem pozycji politycznej prawicowych populistów amerykańskich. Dążą oni do coraz większej skali redystrybucji na rzecz bogatych, czemu służą coraz znaczniejsze cięcia podatkowe przy stale rosnącym deficycie budżetowym i deficycie rozrachunków bieżących.

Dziś zasadnicze źródło zakłóceń międzynarodowego ładu ekonomicznego pojawia się w Chinach za przyczyną tych frakcji w chińskim rządzie, które mają nadzieję uniknąć gwałtowniejszego wzmocnienia wartości juana. Nie jestem w stanie ocenić siły tych frakcji ani też stwierdzić, czy mają one świadomość, że malejący deficyt rozrachunków bieżących w USA i słabnący dolar mogą oznaczać, iż dostosowania w innych krajach stają się już nie tak pilne.

Sekretarz skarbu za rządów Richarda Nixona, John Connally, powiedział kiedyś grupie przywódców europejskich, że gdy dolar był walutą amerykańską, niekorzystne kształtowanie się jego kursu to był problem Europy. Dziś niekorzystne kształtowanie się kursu dolara i euro wobec juana i innych walut azjatyckich staje się w coraz większym stopniu problemem Azji.

J. BRADFORD DELONG

profesor ekonomii w University of California w Berkeley, za prezydentury Billa Clintona był asystentem sekretarza skarbu USA

Tłum. A.G.

Copyright: Project Syndicate, 2007 r.

http://project-syndicate.org

http://www.gazetaprawna.pl/index.php?action=showNews&d...