Temat: Co możemy zrobić, żeby coaching był postrzegany pozytywnie?
Ale gdyby zrobic
"blended coaching" - troche "w realu", a troche via internet, czy to nie byloby wzbogacajace? Szczegolnie dla osob, ktore mieszkaja w innym miescie niz coach, a chcialyby z nim podtrzymac kontakt pomiedzy sesjami. Oczywiscie na okreslonych zasadach i z okreslona czestotliwoscia.
Super pomysł! No proszę, jednak nie jestem aż tak staroświecka, jak już mi się zaczęło wydawać :) Ale spokojnie, moi klienci kontaktują się ze mną telefonicznie, mailowo między sesjami, jak mają taką potrzebę, więc nic to już szokująco nowego.
A z innej strony: na pewno są rodzaje coachingu, dotyczące tematów, które nie wymagają tak bardzo osobistego kontaktu. Ja po prostu nie zdecydowałam bym się wpłynąć na głębsze wody via interenet.
Zajmowalam sie troche e-learningiem i studenci uczacy sie zdalnie czesto podkreslali, ze tak intensywnie jak przez internet, to wczesniej nie pracowali. Mieli tez weekendowe zjazdy (3-4 w roku akademickim) i wtedy uczestniczyli w "normalnych" zajeciach, ale wiekszosc prac domowych przesylali na platforme e-learningowa (gdzie sprawdzal jej i komentowal wykladowca). Podobnie z dyskusjami merytorycznymi na zadany temat - tez prowadzili je zdalnie na platformie.
Dlatego twierdzę, że to przyszłość, czy mi się to podoba, czy nie. Młodzi ludzie preferują kontakt internetowy, choćby ze względu na oszczędność czasu.
I teraz wyobraźmy sobie: siedzi przed kompem gość, który zdecydował się na coaching osobisty. Ma do dyspozycji kamerkę, skyp'a, itd. Coach również. (...) I tak sobie panowowie gadają, aż wpada owa partnerka i robi klientowi jazdę o to, że "znów siedzi przy komputerze, a zarabiać nie ma kto". No i po sesji :)
No to akurat kwestia organizacyjna tylko. Bo do pokoju, w ktorym odbywa sie coaching tez moze ktos zajrzec ;)
Nie, bo jeżeli coach odpowiada za organizację spotkań, to powinien zadbać o ich intymność. A w żadnym wypadku nie zajrzy do tego pokoju owa dama, o której panowie rozmawiają :)
I co ważne: w przypadku kontaktu osobistego, to coach dba (powinien) o miejsce i jego sprawną organizację. W przypadku netu - muszą dbać obie strony. To już może być uciążliwe dla klienta.
A inny przypadek: pewien psychoanalityk zaproponował mojemu znajomemu terapię przez skype'a. Nie znam zbyt dobrze tej metody, ale uczono mnie, że akurat w psychoanalizie strasznie ważne jest miejsce spotkań pacjenta z terapeutą. I powinno być to miejsce neutralne dla obu stron.
Sa oczywiscie rozne szkoly, ktore zwracaja uwage na rozne elementy. I dobrze, dzieki temu kazdy moze wybrac to, co mu odpowiada. Roznimy sie i mozemy wybrac. To jest dobre.
Pewnie. Bardzo dobre!
Mój znajomy podziękował za usługę. A inni terapeuci, którym to opowiedziałam wybauszyli oczy ze zdziwienia, jedna nawet chciała jakiś skandal z tego robić (przeszło jej).
Pojawila sie jakis czas temu ksiazka "Pomoc psychologiczna online" http://www.psyche.pl/product_info.php?products_id=8763 Jej autor chyba nawet pracuje na ewentualna certyfikacja "e-terapeutow", wiec nie jest to jakas kompletna herezja ;) Traktuje to jako ciekawa innowacje i pojscie z duchem czasu.
OK. Nie twierdzę, że to herezja. Tylko w duchu psychoanalitycznym byłaby nią (tego dotyczył mój przykład). A, że jak sama wiesz, szkół pomocy psychologicznej wiele, to na pewno część z nich nadaje się do e-pomocy.
Podsumowując: to się tak skończy, e-coaching, e-terapia, e-warsztaty, będą bardzo popularne, jak nie dominujące.
Kiedyś twierdzono, jak powstało kino, teatr zniknie. A jest i trzyma się dobrze :)