Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Downshifting

Nie, świat nie sprzysiągł się przeciwko mnie, bo on nie ma tu nic do rzeczy. Świat z samej swej natury jest piękny.

Tak, mam niesatysfakcjonującą pracę, a na jakąkolwiek inną bym ją zmienił, także będzie niesatysfakcjonująca, ponieważ praca o jakiej naprawdę marzę nie istnieje.

Tak, mam zobowiązania wobec ciężko chorej matki, która ze względu na swój (pogarszający się) stan potrzebuje mej pomocy i którą ponadto muszę wspierać finansowo, bo gdyby nie, to może byłaby to pierwsza znana mi osoba, która zmarła z głodu. Mam także zobowiązania wobec swej kobiety, z którą życie na zasadzie cotygodniowych spotkań nie jest żadnym życiem.

Tak, mam obciążenia finansowe (oprócz pomocy matce spłacanie sporego kredytu oraz konieczność wynajęcia mieszkania, bo na kupno mnie nie stać).

Naprawdę nie chcę się tu rozpisywać, bo to nie jest miejsce i czas po temu (chyba, że zechce Pani kontynuować tę dyskusję na skrzynce prywatnej, ale mam wrażenie (czy mylne?), że nie).

Ale - bez względu na własną porażkę lub własny sukces - NIGDY nie odważyłbym się oceniać sposobu życia i postrzegania życia przez innych ludzi, gdybym bardzo szczegółowo nie znał ich osobistego położenia.

Nie wiem, czy ludzie doceniają to co robię czy też nie, i prawdę mówiąc niewiele mnie to obchodzi.

I tak, jest bardzo możliwe, że do końca życia będę robił to, czego nie znoszę (do pewnego stopnia vide moje drugie zdanie od góry).

Albo mogę zrobić coś dla siebie. Czy się boję? Oczywiście. Tyle, że nie tego, czy osiągnę sukces. Jeśli tak - super. Jeśli nie - zawsze mogę zostać choćby cieciem w szkole, nie dbam o to, jeśli chodzi o mnie samego. Ale konswekwencji dla INNYCH osób (drogich mi osób, na których mi zależy) zrobienia tego, co JA chcę (a tu naprawdę nie trzeba jakichś górnolotnych haseł typu "jak chcesz to możesz", tylko zwykły przyziemność dnia codziennego wystarczy) boję się istotnie. Bo to się może skończyć tragicznie.

Ale nie będę tego dłużej ciągnął, naprawdę musiałbym z Panią przez wiele godzin dyskutować, żeby pokazać Pani, że moje obawy nie wynikają z takiego nastawienia, jakie Pani - niestety dość ironicznie - przedstawiła, ale z bardzo prozaicznych, przyziemnych spraw. Acha, żeby było jasne, nie chodzi tu o wydanie tej czy innej książki, bo naturalnie super by było, gdyby się udało (i gdybym jeszcze zarobił na tym), ale nie to jest moim najważniejszym i największym marzeniem. Poza tym to mógłbym robić w domu, a to, co "gra mi w duszy" musiałoby się wiązać z wyjazdem z Polski i Europy (bynajmniej nie w celach zarobkowych) - na rok, dwa, a może 10 lat.

Rubi Birden:

To, co Pan pisze, to oczywiście wszystko prawda. I ma Pan rację. Absolutną. Nie może Pan osiągnąć sukcesu, bo świat sprzysiągł się przeciwko Panu. Ma Pan niesatysfakcjonującą pracę, obciążenia finansowe, zobowiązania wobec ludzi, za mało czasu, a oprócz tego ludzie nie doceniają tego, co Pan robi. I pewnie już do końca życia będzie Pan robił to, czego Pan nie znosi, zanim dojedzie Pan do emerytury będzie Pan zrzędliwym, sfrustrowanym, obrażonym na cały świat facetem. I jeszcze będzie Pan siedział w kącie i miał za złe, bo przecież się Pan poświęcił, a ludzie są tacy niewdzięczni... Ale przecież takie jest życie. Wszyscy tak żyją. Nie?

Proszę Pana, ja te wszystkie powody znam. Sama bardzo długo używałam ich jako świetnej wymówki. Zawsze coś było przeciwko mnie, zawsze "martwiłam się" o innych. Zawsze znalazłam jakiś powód, dla którego nie mogłam robić tego, co kocham. Były ich tysiące, naprawdę. Teraz wiem, że to był tylko strach. Strach przed tym, że mi się nie uda, strach przed tym, że się uda (paradoks, prawda?)

Ja Panu nie powiem, że powinien Pan zrobić to czy tamto. Ja Panu nie powiem, co jest słuszne. Ja Panu powiem jedną rzecz: MAMY TYLKO JEDNO ŻYCIE. A jak Pan przeżyje swoje? Pańska sprawa :)

A i jeszcze coś: nie można dać komuś czegoś, czego się nie ma.Rubi Birden edytował(a) ten post dnia 09.01.08 o godzinie 13:30

konto usunięte

Temat: Downshifting

Wojciech Bobilewicz:
Tak, mam niesatysfakcjonującą pracę, a na jakąkolwiek inną bym ją zmienił, także będzie niesatysfakcjonująca, ponieważ praca o jakiej naprawdę marzę nie istnieje.

Chyba nie rozumiem.
Ale - bez względu na własną porażkę lub własny sukces - NIGDY nie odważyłbym się oceniać sposobu życia i postrzegania życia przez innych ludzi, gdybym bardzo szczegółowo nie znał ich osobistego położenia.

Pisze Pan tak, jakbym ja oceniała Pańskie zachowanie. Czy w moich wypowiedziach było chociaż jedno słowo oceny? Napisałam, że to wszystko rozumiem.
I tak, jest bardzo możliwe, że do końca życia będę robił to, czego nie znoszę (do pewnego stopnia vide moje drugie zdanie od góry).

Albo mogę zrobić coś dla siebie. Czy się boję? Oczywiście. Tyle, że nie tego, czy osiągnę sukces. Jeśli tak - super. Jeśli nie - zawsze mogę zostać choćby cieciem w szkole, nie dbam o to, jeśli chodzi o mnie samego. Ale konswekwencji dla INNYCH osób (drogich mi osób, na których mi zależy) zrobienia tego, co JA chcę (a tu naprawdę nie trzeba jakichś górnolotnych haseł typu "jak chcesz to możesz", tylko zwykły przyziemność dnia codziennego wystarczy) boję się istotnie. Bo to się może skończyć tragicznie.

Ale nie będę tego dłużej ciągnął, naprawdę musiałbym z Panią przez wiele godzin dyskutować, żeby pokazać Pani, że moje obawy nie wynikają z takiego nastawienia, jakie Pani - niestety dość ironicznie - przedstawiła, ale z bardzo prozaicznych, przyziemnych spraw. Acha, żeby było jasne, nie chodzi tu o wydanie tej czy innej książki, bo naturalnie super by było, gdyby się udało (i gdybym jeszcze zarobił na tym), ale nie to jest moim najważniejszym i największym marzeniem. Poza tym to mógłbym robić w domu, a to, co "gra mi w duszy" musiałoby się wiązać z wyjazdem z Polski i Europy (bynajmniej nie w celach zarobkowych) - na rok, dwa, a może 10 lat.

Oglądał Pan film "The secret" albo czytał coś na temat prawa przyciągania?
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Downshifting

Rubi Birden:
Wojciech Bobilewicz:
Tak, mam niesatysfakcjonującą pracę, a na jakąkolwiek inną bym ją zmienił, także będzie niesatysfakcjonująca, ponieważ praca o jakiej naprawdę marzę nie istnieje.

Chyba nie rozumiem.

Wie Pani, nie chcę za bardzo mówić o tym, co mnie fascynuje i pasjonuje (oprócz samych podróży, bo to już pewnie Pani zauważyła), żeby nie pogrążyć się bardziej w oczach Pani i innych forumowiczów... ;-))))) Ale ręczę Pani, że nie istnieje oficjalny, formalny i przynoszący mniejsze czy większe wynagrodzenie zawód, związany z tym, co mnie pasjonuje, choć są ludzie, robiący to amatorsko, a niektórzy nawet napisali książki na ten temat (ach, znowu te książki), które się dobrze/świetnie sprzedały i zarobili na tym. To są jednak bardzo nieliczne wyjątki, które potwierdzają regułę.
Pisze Pan tak, jakbym ja oceniała Pańskie zachowanie. Czy w moich wypowiedziach było chociaż jedno słowo oceny? Napisałam, że to wszystko rozumiem.

Tak, tyle tylko, że to ostatnie (o rozumieniu) zaprawione było według mnie olbrzymią dawką ironii i że chyba jednak była to jakaś ocena...

Oglądał Pan film "The secret" albo czytał coś na temat prawa przyciągania?

Filmu niestety - o ile pamiętam - nie oglądałem, a jeśli chodzi o prawo przyciągania, to tylko to co na fizyce... ;-)))

konto usunięte

Temat: Downshifting

Wojciech Bobilewicz:
Wie Pani, nie chcę za bardzo mówić o tym, co mnie fascynuje i pasjonuje (oprócz samych podróży, bo to już pewnie Pani zauważyła), żeby nie pogrążyć się bardziej w oczach Pani i innych forumowiczów... ;-))))) Ale ręczę Pani, że nie istnieje oficjalny, formalny i przynoszący mniejsze czy większe wynagrodzenie zawód, związany z tym, co mnie pasjonuje, choć są ludzie, robiący to amatorsko, a niektórzy nawet napisali książki na ten temat (ach, znowu te książki), które się dobrze/świetnie sprzedały i zarobili na tym. To są jednak bardzo nieliczne wyjątki, które potwierdzają regułę.

Fju, a ja myślałam, że kobiety są tajemnicze...
Pogrążyć się w naszych oczach? Zaczynam podejrzewać, że chodzi o zawody w rzucaniu łajnem słoni w wentylator (widziałam kiedyś coś takiego w TV) ;-)
Tak, tyle tylko, że to ostatnie (o rozumieniu) zaprawione było według mnie olbrzymią dawką ironii i że chyba jednak była to jakaś ocena...

Oceny tam nie było żadnej, była pewna doza uszczypliwości, ale nie ogromna, bez przesady...
Oglądał Pan film "The secret" albo czytał coś na temat prawa przyciągania?

Filmu niestety - o ile pamiętam - nie oglądałem, a jeśli chodzi o prawo przyciągania, to tylko to co na fizyce... ;-)))

To polecam. Na video.google jest chyba dostępny jakiś fragment. I niedawno wyszła książka "Sekret". Jest to chyba najbardziej znana pozycja traktująca o prawie przyciągania. Warto też obejrzeć "What the bleep do we know?"
Myślę, że po obejrzeniu zrozumie Pan, o co mi chodzi. I może przestanie Pan być taki oburzony ;-)))
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Downshifting

Rubi Birden:

Fju, a ja myślałam, że kobiety są tajemnicze...
Pogrążyć się w naszych oczach? Zaczynam podejrzewać, że chodzi o zawody w rzucaniu łajnem słoni w wentylator (widziałam kiedyś coś takiego w TV) ;-)

To może być ciekawe, może jakąś karierę by tak w tym kierunku?... ;-))

A tak na poważnie, to powiem tylko, że ma coś wspólnego z badaniem, odkrywaniem, eksploracją, ale przede wszystkim z nie dziwieniem się absolutnie niczemu...
Tak, tyle tylko, że to ostatnie (o rozumieniu) zaprawione było według mnie olbrzymią dawką ironii i że chyba jednak była to jakaś ocena...

Oceny tam nie było żadnej, była pewna doza uszczypliwości, ale nie ogromna, bez przesady...

No, właściwie to od początku do końca ta uszczypliwość była... Ale mniejsza z tym, nie o to chodzi. Co do zasad czy przekonań ma Pani generalnie rację. Co do realizacji tych zasad czy przekonań w praktyce - naprawdę różnie bywa w życiu.
Oglądał Pan film "The secret" albo czytał coś na temat prawa przyciągania?

Filmu niestety - o ile pamiętam - nie oglądałem, a jeśli chodzi o prawo przyciągania, to tylko to co na fizyce... ;-)))

To polecam. Na video.google jest chyba dostępny jakiś fragment. I niedawno wyszła książka "Sekret". Jest to chyba najbardziej znana pozycja traktująca o prawie przyciągania. Warto też obejrzeć "What the bleep do we know?"
Myślę, że po obejrzeniu zrozumie Pan, o co mi chodzi. I może przestanie Pan być taki oburzony ;-)))

Nie jestem oburzony, bynajmniej. A jeśli chodzi o przyciąganie i "Sekret" to - wziąwszy pod uwagę temat naszej dyskusji - chyba domyślam się o co chodzi, że negatywne przyciąga negatywne, a pozytywne - pozytywne czy coś w tym stylu... ;-)))))

konto usunięte

Temat: Downshifting

Wojciech Bobilewicz:
No, właściwie to od początku do końca ta uszczypliwość była... Ale mniejsza z tym, nie o to chodzi. Co do zasad czy przekonań ma Pani generalnie rację. Co do realizacji tych zasad czy przekonań w praktyce - naprawdę różnie bywa w życiu.

No ba! Złośliwa jestem, a dziś ciśnienie było wysokie ;-) Wkurza mnie Pana podejście, bo widzę w tym odbicie siebie. I tyle. To nie jest tak, że człowiek raz się przeprogramuje i jest fajnie (no, może są takie geniusze). Dzień w dzień staczam na nowo tę samą walkę. Ze sobą. Jeśli poczuł się Pan urażony, to przepraszam.
W życiu jak to w życiu, pewnie że różnie bywa, ale to nie powód żeby się poddać i tłuc jakąś durną robotę, która nas dobija. Nawet jeśli nie da się tak od razu robić tego, co się chce, można "przybliżać się do tematu".
Nie jestem oburzony, bynajmniej. A jeśli chodzi o przyciąganie i "Sekret" to - wziąwszy pod uwagę temat naszej dyskusji - chyba domyślam się o co chodzi, że negatywne przyciąga negatywne, a pozytywne - pozytywne czy coś w tym stylu... ;-)))))

No proszę, strzał w dziesiątkę! Po prostu nasze myśli mają moc sprawczą. Najszybciej doświadczamy tego, o czym myślimy najczęściej. Czyli, w przypadku negatywnego myślenia, tego czego się najbardziej boimy. I kiedy mówimy "nie mogę", "nie uda mi się" i tak dalej, zasysamy właśnie takie rozwiązania sprawy.

Przyszło Panu do głowy, że gdyby myślał Pan pozytywnie, Pańskie marzenie mogłoby się spełnić? Ot tak, po prostu?
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Downshifting

Rubi Birden:
No ba! Złośliwa jestem, a dziś ciśnienie było wysokie ;-) Wkurza mnie Pana podejście, bo widzę w tym odbicie siebie.

Cóż, złośliwość to cecha, z którą należy walczyć. ;-)))) A jeśli Panią wkurzyłem, to bardzo przepraszam, nie miałem zamiaru. Tak jak pisałem, to nie jest tak, że nie zgadzam się z Panią co do pryncypiów i co do poglądów. Mało tego, jeszcze parę lat temu sam wierzyłem i myślałem, że każdy powinien robić w życiu to (przy okazji zarabiając pieniądze i to niemałe, bo wówczas jest się naprawdę dobrym), co najbardziej kocha. Dziś już wiem, że to niestety często tylko piękna teoria. Porównanie może bardzo nietrafione lub niestosowne, ale nic innego mi do głowy nie przychodzi: komunizm też był/jest bardzo piękną ideologią, ale wszyscy wiemy, czym to się kończy w praktyce. Zresztą, ile osób, tyle ścieżek życia, tyle postaw, ale także tyle wydarzeń i uwarunkowań życiowych. Każdy, każdy bez wyjątku, ma inną sytuację. Niewątpliwie dla jednych (bądź dlatego, że tak jest obiektywnie, bądź też dlatego, że otoczenie ich ukształtowało tak a nie inaczej) osiągnięcie pewnych celów, założeń, planów i marzeń jest lub może być łatwiejsze, niż dla innych. Naturalnie, że nie zawsze dlatego, że istnieją prawdziwie nieusuwalne przeszkody, czasem po prostu jest to myślenie, osobowość, charakter. Niemniej takie realne przeszkody także istnieją. Jak będzie Pani w moim wieku (a do tego jeszcze tak ze 22 lata upłyną ;-) ), to może też popatrzy Pani na pewne sprawy inaczej.
Przyszło Panu do głowy, że gdyby myślał Pan pozytywnie, Pańskie marzenie mogłoby się spełnić? Ot tak, po prostu?

Myślę, że ani ja, ani Pani nie mamy tyle czasu, by zliczyć, ile razy myślałem pozytywnie lub chociaż próbowałem. Szczerze powiedziawszy, nawet pomimo niepowodzeń cały czas tak myślę, a takie małe "przełomy", jak nowy rok czy choćby nadejście wiosny i szybsze krążenie "soków" w żyłach, wpływają na takie pozytywne myślenie tym bardziej. Jak na razie z tego pozytywnego myślenia (choć bywa także, że mam negatywne) nie za wiele wynik(a)ło. Powiem szczerze - narażając się na to, że wkurzę Panią jescze bardziej - że dla mnie te wszystkie gadki o przyciąganiu złego do złego a dobrego do dobrego to są trochę takie dyrdymałki. Choć może jak ktoś w to bardzo wierzy... No cóż, właśnie, najpierw trzeba uwierzyć...

Teraz przypomniałem sobie, że dopiero dwa miesiące temu znajoma dała mi na płycie "The Secret" - niestety płytka mi się nie odpala, a znajoma drugiego egzemplarza dać/pożyczyć mi nie może. Może jak znajdę chwilę poszukam kogoś z odtwarzaczem DVD.

konto usunięte

Temat: Downshifting

Wojciech Bobilewicz:
Mało tego, jeszcze parę lat temu sam wierzyłem i myślałem, że każdy powinien robić w życiu to (przy okazji zarabiając pieniądze i to niemałe, bo wówczas jest się naprawdę dobrym), co najbardziej kocha. Dziś już wiem, że to niestety często tylko piękna teoria.

Cholera, to jest jednak zaraźliwe. Pesymizm w sensie. ;-)
A tak serio: nie byłabym wobec siebie uczciwa, gdybym nie spróbowała żyć tak, jak chcę. Nie wyobrażam sobie, że jestem stara, przychodzi Miss Wykidajło, a ja myślę: "Cholera, zmarnowałam sobie życie." Bo jak człowiek robi coś, czego nie lubi (a większość czasu spędza się jednak w pracy, nie oszukujmy się), to ma obrzydzenie do wszystkiego. Wraca do domu i jest zły, zmęczony i ma dość. Więc w sumie nie ma życia ani w pracy, ani po pracy. I de facto funduje sobie piekło za życia (w inne nie wierzę). Można mieć to, co się chce, ale do tego jest potrzebna wiara i determinacja. Inaczej wychodzi "komunizm".
Niewątpliwie dla jednych (bądź dlatego, że tak jest obiektywnie, bądź też dlatego, że otoczenie ich ukształtowało tak a nie inaczej) osiągnięcie pewnych celów, założeń, planów i marzeń jest lub może być łatwiejsze, niż dla innych.

A kto powiedział, że będzie superłatwo? Każdy ma inny start, każdy ma co innego do przepracowania. Jeden ma tatusia milionera, drugi musi sprzątać kible. Ale kto powiedział, że ten, co sprząta kible nie może zostać milionerem?
Naturalnie, że nie zawsze dlatego, że istnieją prawdziwie nieusuwalne przeszkody, czasem po prostu jest
to myślenie, osobowość, charakter. Niemniej takie realne przeszkody także istnieją.

Nie ma nieusuwalnych przeszkód. Jedyną nieusuwalną przeszkodą jest nasza własna śmierć. Żyjemy w świecie, gdzie WSZYSTKO jest możliwe. Tylko cały czas sobie wmawiamy, że nie. Był jeden facet, chciało mu się wina, to zrobił je z wody. Chciał chodzić po wodzie, to chodził. On wiedział, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Jak będzie Pani w moim wieku (a do tego jeszcze tak ze 22 lata upłyną ;-) ), to może też popatrzy Pani na pewne sprawy inaczej.

Bardzo dziękuję za komplement :-)
Myślę, że ani ja, ani Pani nie mamy tyle czasu, by zliczyć, ile razy myślałem pozytywnie lub chociaż próbowałem. Szczerze powiedziawszy, nawet pomimo niepowodzeń cały czas tak myślę, a takie małe "przełomy", jak nowy rok czy choćby nadejście wiosny i szybsze krążenie "soków" w żyłach, wpływają na takie pozytywne myślenie tym bardziej.

Niech Pan sobie wyobrazi, że Pana marzenie to ziarno fasoli. Ziemia to przyzwyczajenia, nawyki, negatywne myślenie. Woda to pozytywne myśli. Im większy marazm, tym grubsza warstwa ziemi, więc fasola, żeby wykiełkować, musi być dłużej podlewana. I to regularnie, bo inaczej zeschnie się zanim wypuści liście i nie wykiełkuje.

Poza tym nikt o tym nie mówi, a to najważniejsze: w pozytywnym myśleniu najważniejsze wcale nie jest myślenie. Najważniejsze jest samopoczucie. Kiedy ktoś jest zdołowany, siedzi i powtarza "mam fantastyczną pracę" to raczej niewiele z tego wyniknie. Ważne, żeby czuć to, co będziemy czuli, kiedy już dostaniemy to, co sobie wymarzyliśmy! To emocje przyciągają, nie słowa. A im większe zaangażowanie, tym lepiej, tym szybciej się wszystko spełnia. Też w to nie wierzyłam na początku i ciągle mam momenty zwątpienia, ale widzę, że to działa. Nie chcę, żeby mi Pan wierzył na słowo, niech Pan sam spróbuje. Ale musi być power!
Jak na razie z tego pozytywnego myślenia (choć bywa także, że mam negatywne) nie za wiele wynik(a)ło. Powiem szczerze - narażając się na to, że wkurzę Panią jescze bardziej - że dla mnie te wszystkie gadki o przyciąganiu złego do złego a dobrego do dobrego to są trochę takie dyrdymałki. Choć może jak ktoś w to bardzo wierzy... No cóż, właśnie, najpierw trzeba uwierzyć...

Czy Pan wierzy w prawo tarcia albo w zasady dynamiki? A działają. Niech Pan spróbuje bez wiary. Najpierw na małych rzeczach (ja zaczynałam od wolnego miejsca w autobusie, serio) I niech Pan sprawdzi, czy działa.
Teraz przypomniałem sobie, że dopiero dwa miesiące temu znajoma dała mi na płycie "The Secret" - niestety płytka mi się nie odpala, a znajoma drugiego egzemplarza dać/pożyczyć mi nie może. Może jak znajdę chwilę poszukam kogoś z odtwarzaczem DVD.

To, co teraz lata jako "The Secret" to nic innego jak to, czego nauczał jeden gostek, co to go ukrzyżowali: "Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: "Podnieś się i rzuć się w morze", a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie." TYLKO WIERZCIE, ŻE OTRZYMACIE!

Ludzie przez setki lat wynaturzyli, poprzekręcali i zmienili sens tego, co robił (dokładnie jak z komunizmem). A chodziło mu dokładnie o to samo, czyli o "pozytywne myślenie" i zaufanie siłom mądrzejszym i większym od nas, dla których spełnienie naszych życzeń jest jak splunięcie.
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Downshifting

W zależności od interpretacji i - jednak - wiary, Chrystus był bogiem lub synem bożym, prorokiem, mistykiem, mędrcem, posiadającym sekrety Tybetu, jednym z Wielkich Nauczycieli ludzkości etc. etc. My jesteśmy tylko ludźmi. Zwykłymi. Nie zmienimy (a w każdym razie przeważająca większość z nas nie zmieni) wody w wino czy odwtrotnie. Choćbyśmy nie wiem jak się sprężali, napinali, przeczytali tysiąc ksiąg, albo wierzyli, że to zrobimy. Nie możemy i nie powinniśmy mierzyć zbyt wysoko, bo im wyżej się zajdzie, tym upadek boleśniejszy.

konto usunięte

Temat: Downshifting

Wojciech Bobilewicz:
W zależności od interpretacji i - jednak - wiary, Chrystus był bogiem lub synem bożym, prorokiem, mistykiem, mędrcem, posiadającym sekrety Tybetu, jednym z Wielkich Nauczycieli ludzkości etc. etc. My jesteśmy tylko ludźmi. Zwykłymi. Nie zmienimy (a w każdym razie przeważająca większość z nas nie zmieni) wody w wino czy odwtrotnie. Choćbyśmy nie wiem jak się sprężali, napinali, przeczytali tysiąc ksiąg, albo wierzyli, że to zrobimy. Nie możemy i nie powinniśmy mierzyć zbyt wysoko, bo im wyżej się zajdzie, tym upadek boleśniejszy.

To po co nauczał?
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Downshifting

Rubi Birden:
Wojciech Bobilewicz:
W zależności od interpretacji i - jednak - wiary, Chrystus był bogiem lub synem bożym, prorokiem, mistykiem, mędrcem, posiadającym sekrety Tybetu, jednym z Wielkich Nauczycieli ludzkości etc. etc. My jesteśmy tylko ludźmi. Zwykłymi. Nie zmienimy (a w każdym razie przeważająca większość z nas nie zmieni) wody w wino czy odwtrotnie. Choćbyśmy nie wiem jak się sprężali, napinali, przeczytali tysiąc ksiąg, albo wierzyli, że to zrobimy. Nie możemy i nie powinniśmy mierzyć zbyt wysoko, bo im wyżej się zajdzie, tym upadek boleśniejszy.

To po co nauczał?
Żeby próbować. Bo coś się na pewno uda. Ale (oczywiście mówię w przenośni) nie przemiana wody w wino. A próbując stajemy się lepsi.Wojciech Bobilewicz edytował(a) ten post dnia 10.01.08 o godzinie 00:33

konto usunięte

Temat: Downshifting

Wojciech Bobilewicz:
To po co nauczał?
Żeby próbować. Bo coś się na pewno uda. Ale (oczywiście mówię w przenośni) nie przemiana wody w wino. A próbując stajemy się lepsi.

E tam, proszę Pana. Sam Pan nie wierzy, w to co Pan pisze.

A zresztą, czy ja mówię, że chcę chodzić po wodzie? (nie no, kurcze, to by był jednak bajer, biorąc pod uwagę stan naszych ulic) Mnie wystarczy fajny człek u boku, dobra robota i takie tam. Wino sobie sama upędzę ;-)
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Downshifting

Rubi Birden:
E tam, proszę Pana. Sam Pan nie wierzy, w to co Pan pisze.

A zresztą, czy ja mówię, że chcę chodzić po wodzie? (nie no, kurcze, to by był jednak bajer, biorąc pod uwagę stan naszych ulic) Mnie wystarczy fajny człek u boku, dobra robota i takie tam. Wino sobie sama upędzę ;-)
Wierzę w kilka rzeczy, a w co, to już pozostawiam sobie. ;-))) (bo się jeszcze wierzący "normalnie" obrażą)

Czyli jednak mamy takie same marzenia, wymagania i potrzeby. ;-))) Zwłaszcza "takie tam". ;-))) Z tym że ja wina nie pędzę. ;-))))

A trochę poważniej - coś Pani napiszę, jeśli pani pozwoli, tym razem na skrzynkę prywatną, bo i tak sądzę, że za bardzo się upubliczniam(y). ;-)))

konto usunięte

Temat: Downshifting

A bardzo proszę :-)

konto usunięte

Temat: Downshifting

hmmm... ja taki ruch zrobiłam. zrezygnowałam świadomie z bardzo dobrze płatnej pracy na wyeksponowanym stanowisku i zaczęłam uczyć języka angielskiego. mam przygotowanie filologiczne, pobyt kilkuletni w anglojęzycznym kraju, kilka certyfikatów świadczących o znajomości języka. początkowo uczyłam prywatnie, w ciągu kilku miesięcy polecano mnie innym osobom i praktycznie nie musiałam się ogłaszać. w kolejnych miesiącach zaczęłam uczyć w firmach jako freelancer i wyspecjalizowałam się w business English. w ciągu dwóch lat stałam się właścicielką szkoły językowej, która przynosi satysfakcjonujące zyski .... oczywiście zapytacie, dlaczego zrezygnowałam z tamtej pracy? bo miałam dość, dość okropnego szefa, dość niezrozumiałej i niesprawiedliwej dla mnie polityki firmy wobec własnych pracowników. ciężko pracuje się w firmach, w których musimy naginać swoje poglądy. ja tak nie chciałam. początki jako nauczyciel były trudne, bo ciężko było mi przyzwyczaić się do niższych zarobków, do mniej prestiżowej pracy. po dwóch latach to się zmieniło. zarabiam nie mniej niż poprzednio jako doświadczony menedżer

i tak ... wrzuciłam niższy bieg i jestem zadowolona. nawet nie wiedziałam, że moje wykształcenie i doświadczenie językowe tak bardzo się przyda.
Marta K.

Marta K. czas na zmiany

Temat: Downshifting

też to kiedys zrobiłam...już kilka lat temu. przeczytalam gdzieś artykuł o antykarierze, o dziewczynie w podobnej do mojej sytuacji, potem stanęłam na uszach, żeby zdobyć ksiażkę. Okoliczności mi pomogły. Rzuciłam pracę, choć nie byłam bynajmniej na wysokim stanowisku, ale utrata zdrowia nie była warta tylko tego, żeby mieć pracę. Wyszlo mi na zdrowie:) Zmieniłam branżę. Drobne awanse, podwyżki, kierownicze stanowisko. Teraz też mam ochotę znowu wrzucić niższy bieg. Może w końcu przeczytam ANTYKARIERĘ, bo kilka lat temu wystarczyło mi, że ja mam na półce:):)

konto usunięte

Temat: Downshifting

ja tak zrobiłam :) zamieniłam pracę na wyższym szczeblu i za większe pieniądze na pracę "szeregowca" za mniejsze. Wszyscy się pukali po głowie - ale tego chciałam i nie żałuję. Jestem bliżej tego co lubię, a przy okazji mam więcej spokoju...

BRAWO KOBIETY!!! Większości facetów brac z Was przykład!!!

A moje pytanie przy okazji do wszystkich: gdybyscie teraz mieli (miały) zaczynac od nowa, czyli wyzerowac siebie, wszystkie liczniki, zobowiazania, na co byście się zdecydowały (zdecydowali) na jaki zawód, charakter pracy. Może nie wszystkich to dopadnie (oby nie! :-) ale po 40-stce człowiek czuje że musi zmienic wszystkow zyciu i zaczac od nowa. Tzw. kryzys wieku sredniego - bez mozliwosci wyleczenia go zakupem Porsche czy jachtu dalekomorskiego :-)Ireneusz P. edytował(a) ten post dnia 03.09.08 o godzinie 18:28
Piotr Krupa

Piotr Krupa menadżer i trener
otwarty na
propozycje

Temat: Downshifting

przez większość życia żyłem właśnie w taki sposób i pewnie wiele osób się dziwiło kiedy odchodziłem z korporacji i roznosiłem zamiast tego ulotki (zresztą przeliczając stawkę godzinową-bo ulotki były "na akord"- podobna płaca)- Ken Wilber powiedział kiedyś, ze najlepsza praca w jego życiu była w knajpie na stacji benzynowej na zmywaku. To wtedy obmyślił swoje najważniejsze idee i książki.
To oczywiście kwestia priorytetów- przez prawie całe życie nie miałem zobowiązań typu matka czy dzieci. teraz mam i kilka miesiecy temu odszedłem z firmy w której zajmowałem się "internetowym kanałem sprzedaży" i po powrocie do domu nie miałem siły pobawić się z synem.
Powiedziałem dość. Przez miesiąc nie pracowałem. Teraz za to mogę robic to co che i co sprawia mi przyjemność czyli przede wszystkim prowadzę szkolenia i w jeden weekend jak mam szkolenie zarabiam miesięczną pensję z tamtej firmy. Tworzę własny sklep internetowy, robię audyty usability, projektuje strony. Oczywiscie fajnie by było mieć więcej zleceń ale to czy zjem na obiad krewetki czy ziemniaki ze smakiem nie jest dla mnie istotne aż tak bardzo.
A jako skutek uboczny- moja żona możę oddawać się w większym wymiarze swojej pracy życia czyli robieniu i sprzedaży biżuterii hand-made.
Ot taka sobie historyjka. Może nawet banalna. Pomyślałem, że się jednak nią podzielę bo kiedy wiesz czego chcesz i cały czas do tego wracasz to w końcu to osiągniesz. Naprawdę. Jasne ze to tak jak z rejsem dookoła przylądku Horn- burze i zejścia z kursu. Dlatego jest tak ważne żeby ciągle ten kurs sprawdzać i korygować.
A i jeszcze coś mi się przypomniało "Jeżeli sięgasz po gwiazdy to możesz nie chwycić żadnej z nich. Ale na pewno nie chwycisz garści błota"
pozdrawiam
Basia Kowalska

Basia Kowalska psycholog z
wykształcenia,
piercer z powołania
:)

Temat: Downshifting

i ja tak zrobiłam.
Zrezygnowałam z prestiżowego zawodu psychologa. Kompletnie się w tym nie odnajdywałam.
Przez rok siedziałam w Anglii na stołówce szkolnej. Było mi dobrze. Spokojnie i bezpiecznie, no ale sytuacja w domu w Polsce sprawiła, że postanowiłam wrócić i za nic w świecie nie chcę być znów psychologiem. Nauczyłam się przekłuwania. Chcę mieć kiedyś własne studio tatuażu i piercingu. I wszystko byłoby bardzo wspaniałe, gdyby nie to, że zawiodłam oczekiwania rodziców.
To strasznie przykre jak widzę ich skwaszone miny kiedy z radością opowiadam o moich osiągnięciach i pomysłach. Niewiele rzeczy tak bardzo dołuje jak brak wsparcia ze strony najbliższych :(
Aleksandra Andysz

Aleksandra Andysz Jeśli nie boisz się
poniedziałków, to
znaczy, że kochasz
...

Temat: Downshifting

Basia Kowalska:
i ja tak zrobiłam.
Zrezygnowałam z prestiżowego zawodu psychologa.
No proszę, Basiu, Ty też tutaj? :) Dla moich bliskich decyzja o rezygnacji z dalszych poszukiwań pracy w wyuczonym zawodzie lub w jego okolicach też nie była i chyba nadal nie jest łatwa. Ale z innych względów, chodzi chyba o ZUS ;) Odkąd nie robię tego, do czego najwyraźniej nie byłam stworzona lepiej śpię, lepiej jem, nie przynoszę negatywnych emocji do domu. Zaczynam, dosłownie raczkuję w nowym zawodzie, jest skromnie, ale mam wiarę, że zapał i satysfakcja jaki dzięki niej mam, po prostu zaowocuje. Daję sobie czas, nie jestem sama, mam swojego Mistrza, hmmm, chyba wszystko wróży sukces :)

Następna dyskusja:

Downshifting w praktyce




Wyślij zaproszenie do