konto usunięte

Temat: KŁOPOT PREZYDENTA KARZAJA

AFGANISTAN: KŁOPOT PREZYDENTA KARZAJA
W lutym bieżącego roku znowu poleciałem do Afganistanu.
W Kabulu wylądowałem dzień po terrorystycznym zamachu na „Park Hotel” przy skrzyżowaniu Ansari. Przygnębiający widok miejsca, a właściwie wyrwy w szeregu domów. Atak na hotel, w którym głównymi rezydentami byli obywatele Indii - w większości muzułmanie! - oraz dwóch przypadkowych europejczyków może wydać się dziwnym, ale...
W Afganistanie nikt nie ma wątpliwości, że za tym bestialstwem stoją tajne ugrupowania polityczne obcego kraju i ich specsłużby. Zbrodnicze kręgi, które zrobią wszystko, by zdestabilizować równowagę sił w rejonie, by wykazać, że są niezbędne a jednocześnie wszechmogące.
Są to ludzie pozbawieni skrupułów; wykonawców mają pod dostatkiem, a nawet można powiedzieć, że nadmiar. Doskonale wiedzą, że „Szaleńcami bożymi” kieruje pragnienie by zostać „szahidem”, czyli męczennikiem za wiarę i bez wahania to wykorzystują. W końcu „męczennika za wiarę” trzeba wyszkolić, a oni mają środki i możliwości na wytresowanie samobójcy.
Nie pomagają argumentacje wielu uczonych w Błogosławionym Koranie, że taki desperat nie idzie do raju by tam mieć swobodny dostęp do niezliczonego zastępu wiecznych dziewic, wina, haszyszu i innych uciech cielesnych. Słowa potępienia nie trafiają do wypranych mózgów biednych ofiar okrutnego świata. Spora część desperatów to analfabeci, a znacząca ilość potencjalnych szaleńców nosi w sobie żal za rzeczywiste lub wyimaginowane krzywdy, jakie doznaje świat muzułmański.
Mieszkańcy Kabulu przechodzą obok miejsc, w których frustraci popełnili samobójstwo, z wyrazem obojętności na twarzy. Na pytanie, co o tym wszystkim sądzą, w większości przypadków wskazują na zawsze im wrogi Pakistan i stojące za ich plecami USA, NATO, Rosję i wszystkich „innych takich”. Może to i prawda?
Służby porządkowe posprzątały odłamki, pozbierały szczątki, a właściciele okolicznych domów zabrali się do remontów swoich siedzib. Co prawda olbrzymi gmach Kabul Business Centre i Landmark Hotel będą musiały wymienić kilkaset szyb, ale przy mojej następnej wizycie pewnie nie dostrzegę śladów tego nieszczęścia.
Zniknie też dziura po małym, dwupiętrowym Park Hotelu, a w jego miejsce wybudują jakiś koszmarny, szklany wieżowiec.
Jednakże o innej „bombie” chcę napisać.
Kwestia, na którą często zwracałem uwagę narasta od momentu wyjścia talibów z Kabulu i przejęcia kontroli nad miastem przez ISAF (International Security Assistance Forces, czyli międzynarodową policję). Większość Afgańczyków stolicy mieszka w mieście nielegalnie i co roku liczba ich wzrasta w niesamowicie szybkim tempie. W marcu 2002 roku, podczas mojej pierwszej po latach wizycie, w Kabulu żyło około 400 tysięcy mieszkańców.
Dzisiaj szacuje się, że liczba ta powiększyła się do 5 milionów!
Infrastruktura miasta nie jest przygotowana na takie mrowie „dzikich lokatorów”. 15 lipca 2009 roku Integrated Regional Information Networks (IRIN) podało, że nielegalne, nieplanowe, nietrzymające podstawowych standardów trzy miliony domów (czytaj slumsów) stanowią zagrożenie dla zdrowia całej społeczności stolicy. Do tego dochodzi niedostatek czystej wody i kompletny brak instalacji sanitarnych. Dziesiątki tysięcy dwuśladów, które w Europie mają miejsce na złomowisku, zatruwa powietrze do tego stopnia, że spacer po ulicy wywołuje podrażnienie gardła i zapalenie spojówek.
Istne pandemonium.
Abdul Wahab Sadaat, wicedyrektor do spraw służb miejskich powiedział Agencji IRIN: „Te siedziby stanowią obecnie 75% domów w Kabulu i są wrażliwe na trzęsienia ziemi, powodzie i inne naturalne katastrofy”.
Oficjele z Ministerstwa Rozwoju Miast podkreślają, że w ostatnich latach wielu watażków, komendantów, mafiosów, znanych osobistości, handlarzy narkotyków oraz osób z wpływowych ugrupowań politycznych, stwarza kryzys poprzez nielegalne budownictwo i wywołuje poważne problemy środowiskowe, zdrowotne i socjalne.
Od paru lat głoszę tezę, że w Afganistanie nie ma wojny, ale moja enuncjacja nie przekonuje nikogo w Polsce. MON i MSZ zwalczają moją tezę wszelkimi możliwymi sposobami. Natomiast ja mniemam, że wojskowi chcą siedzieć w Afganistanie, bo mają z tego pewne korzyści, czyli pieniądze, prawie nowoczesny sprzęt, „ostrzelanych żywym ogniem” żołnierzy i naturalny, bardzo trudny poligon. Dyplomaci obawiają się, że pojawienie się polskich przedsiębiorców, czy też - nie daj Boże turystów - zmusi personel ambasady i Centralę do rzeczywistej pracy, a nie robienia „wiatru rękami”.
W 2002 roku nikt nie myślał o budowaniu nowych domów, nie zabierano się nawet do remontu zaniedbanych i uszkodzonych obiektów. Wszyscy zastanawiali się czy talibowie wrócą czy nie?
Od 2003 roku zdecydowana większość Afgańczyków uwierzyła w pokój i od tego momentu stolica zaczęła „rozkwitać”. To samo zjawisko wystąpiło w całej północnozachodniej części kraju i szczątkowo na południowym wschodzie, czyli wzdłuż granicy z Pakistanem.
W kilka dni po moim przyjeździe do Kabulu prezydent Karzai wygłosił expose, w którym skrytykował stawianie domów bez jakichkolwiek planów.
Stolicę nielegalnie „upiększa” ponoć 800 drapaczy chmur.
Powstał plan wybudowania nowego „Wielkiego Kabulu”, który otrzymał lokalizację na północnym wschodzie obecnego miasta. Nowa stolica ma mieć powierzchnię 740 km² i powstać do 2030 roku. W pierwszym etapie ma w niej zamieszkać 1, 5 mln ludzi, a docelowo ma osiągnąć około 3 mln mieszkańców. W ciągu pierwszych 16 lat na budowę przeznaczy się 35 miliardów dolarów, z czego 24 miliardy wyda sektor prywatny a 11, 5 miliardy wyasygnuje rząd i różne organizacje.
W 2025 roku Kabul ma mieć 8 mln mieszkańców.
Prezydent Karzai oprócz walki z talibami i oprócz problemu utrzymania władzy ma niebagatelny kłopot z dziką zabudową kraju i wszystkimi wynikającymi z niej konsekwencjami.
Może polskie kręgi biznesowe, nie zważając na jednostronne opinie MSZ i MON weszłyby do Afganistanu i z wielomiliardowego tortu wzięły, z pożytkiem dla siebie i Polski, spory kawałek tego „ciacha”?
Pytania retoryczne:
Czy wojna kojarzy się ze stawianiem drapaczy chmur i luksusowych willi, budową mostów i rekonstrukcją dróg?
Gdzie, więc jest ta wojna?
Nie ortodoksyjna odpowiedź:
W Kabulu i innych dużych miastach afgańskich, na pewno nie!