Temat: Analiza ryzyka w rodo
To pokrótce. Będzie też w poście, dlaczego uważam, że wiem ;-) (już mi personalnie jeden adwersarz jeździł, więc od razu wyjaśnię).
Po pierwsze wchodzą nowe przepisy, mają swój słownik pojęciowy, więc jego trzeba się trzymać. Zawsze o to apelowałem, nie zawsze z dobrym skutkiem i teraz dowiaduję się że w ramach audytu bezpieczeństwa danych osobowych wykonuje się identyfikację danych... (SIC!). Czyli robi się element procesu, który potem jest poddany audytowi. Kuriozum.
Dlatego pytanie - o które działanie Ci chodzi? Art 35?
Po drugie mam mocne zastrzeżenia do tłumaczenia. I tu jest pewna ważna sprawa. Wiele wyrażeń idiomatycznych jest TŁUMACZONYCH WPROST. Określenie "high - risk" jest właśnie takim określeniem (podobnie jak low-risk) i nie powinno być tłumaczone. Przez co wychodzą kwiatki, pt analiza ryzyka. Dlatego proponuję czytać RODO ze swoim odpowiednikiem w języku angielskim.
Po trzecie - w GDPR jest najczęściej risk assessment. A risk assessment jako proces składa się z:
1. risk identification (identyfikacja ryzyka)
2. risk analysis (analiza ryzyka)
3. risk evaluation (ocena ryzyka)
Za ISO 31000
A po tym następuje kolejny etap - risk treatment.
W polskich tłumaczeniach nawet czasem nie pokuszono się o przetłumaczenie evaluation jako ocena, tylko po prostu mamy ewaluację ryzyka (tak jak ewaluację szkoleń).
W związku z powyższym nadal pytanie - chodzi Ci o jeden z etapów szacowania i oceny (assessment) czy o całe szacowanie i ocenę?
Idąc dalej - znów kolejny przepis prawa, zaraz za standardem strasznie czepił się słowa ryzyko, mimo, że nadal dotykamy kwestii związanych z ochroną podstawowych dóbr i wolności człowieka. Prywatności i ochrony danych.
W związku z powyższym, nieco popsuję Ci wątek bo zadam pytanie (które już nawet w jednym artykule cyklu o RODO zadałem). W sumie to zadam dwa:
Jaki poziom utraty prywatności jest akceptowany?
Jaki poziom utraty poufności, integralności, dostępności danych osobowych jest akceptowany?
Bo skoro mówimy o ryzyku, to po pierwsze mamy poziom akceptowany, a po drugie mamy podstawowe 4 strategie. Akceptację, redukcję, transfer i unikanie. Strategie z kategorii "treatment" (lubię tłumaczenie - leczenie ryzyka, przemawia do mnie) mówią o odpaleniu pewnego poziomu, powyżej którego ryzyko przestaje być akceptowalne.
Dlatego tu mam wrażenie, że wchodzi nam "spłaszczenie lingwistyczne" terminu i pojęcia high risk. Bo high risk w kontekście narażania danych osobowych i prywatności oznaczać będzie zupełnie co innego niż "risk level" z szacowania i oceny.
Teraz skąd wiem. Ano stąd, że od ponad 3 lat jestem członkiem BSI i w ramach wolontariatu pracuję nad standardami BS i ISO (BSI jest jednym z ważniejszych członków). Do tego pracuję w UK i na co dzień mam do czynienia z branżowym angielskim. High risk jest stosowany we wszystkich standardach - bezpieczeństwo żywności, bezpieczeństwo fizyczne, bezpieczeństwo informacji, BHP (H&S) i wszędzie tam oznacza własnie to co napisałem. IDIOM.
Dlatego moja propozycja - zastanówmy się CO należy robić w ramach RODO. I dopiero potem KTO ma to robić.
Choć odpowiedź na to drugie jest dość banalna. Patrząc na umocowanie i role IODO (czyli w szerokim kontekście), w tym fakt że istnieje możliwość jednego IODO na kilka firm, nawet nie powiązanych kapitałowo, nie ma fizycznej możliwości aby on wykonywał jakiekolwiek analizy, szacowania i oceny. Idąc dalej - choć t ojuż za daleko. Otóż szacowanie ryzyka związnego z naruszeniem przepisów (naruszenie ochrony danych i prywatności), w ujęciu definicyjnym (czyli wprost z definicji) jest dla IODO NIEMOŻLIWE. Bo te zdarzenia uruchamiają (mogą uruchomić):
1. Skutki reputacyjne
2. Skutki finansowe
3. Skutki operacyjne
4. Skutki prawne
I zostając na tych 4 rodzajach skutków (niektórzy mówią, że to rodzaje ryzyka, ale nie zgadzam się). Czy IODO, mając specjalizację w ochronie danych osobowych i ochronie prywatności:
1. Ma dostęp do danych i potrafi ustawić skale skutku reputacyjnego? I czy to jest jego domena? Np. czy zna zasady i sposoby wyceny wartości marki, zna strukturę klientów stałych, czyli np wie, że za stałego uważa się klienta, który spełnia kilka parametrów (lojalność wobec marki, określony poziom zakupów czy korzystania z usług), zna ambasadorów marki etc, etc etc i co najważniejsze - wie jaka kombinacja utraty stałych i ambasadorów plus spadek wartości marki, będzie oznaczać, że się zmaterializowało ryzyko?
2. Jw - tyle że finansowe, ze swoimi parametrami
3. Jw tyle, że operacyjne, w tym w podziale na działania główne i pomocnicze,
4. Jw tyle, że prawne w ujęciu UE i w ujęciu krajowym (plus ewentualnie krajów na których spólka działa, że przypomne tylko Estonię).
Nie ma? Jasne, że nie. Dlatego proponuję czytać "high risk" tak jak opisałem. A traktować naruszenie ochrony danych osobowych i prywatności jako coś niedopuszczalnego. A High risk w tym kontekście - jako wysokie prawdopodobieństwo zmaterializowania się tejże utraty (jak pisałem - idiom, nie tłumaczenie wprost).