Temat: Wolny zawód... w sensie prawnym...
Malwina M.:
Nie jest czasem tak, że wolny zawód wymaga odpowiednich uprawnień do jego wykonywania (licencji), jak w przypadku architektów, prawników, maklerów itp, dlatego graficy, artyści czy programiści nie są wolnym zawodem
Wolny zawód czy to jest taka wolność w której np.facet- mierny wokalista,kiepski muzyk chory na sławę za wszelką cenę, ma prawo oszukiwać organizatorów że jest Artystą.W Bydgoszczy zadziwia wręcz analfabetyzm muzyczny całej rzeszy ludzi,którzy dają się omamić komuś takiemu jak JUREK PATERSKI.C.CLUB.Chłopina wymyślił sobie,że będzie organizował spotkania,koncerty i zapraszał na nie znane nazwiska,Vipów,oczywiście koniecznie sfotografowanie się z nimi i narobienie szumu w prasie TV,gdzie się da.W rzeczywistości publika otrzymuje prymitywną muzyczkę na dwóch funkcjach,głupawe teksty,szpan,pozerstwo,krasomóstwo,zero sztuki!
Oto relacja z koncertu tego pana,który zapragnął zdobyć Warszawę-znanej i cenionej popularyzatorki i dokumentalistki muzyki country w Polsce Ewy D.z Warszawy:
"Łomot z Bydgoszczy czyli śpiewać każdy może, ale wielu nie powinno! Drugą pozycją ochockiej imprezy z niedzieli 11 lipca był Jurek Paterski C. Club. Występy ich oglądałam i słuchałam chyba po raz drugi. Zaczynam rozumieć, dlaczego tak wiele osób wzrusza ramionami, gdy mówię, że idę na imprezę z muzyką country. Zaczęło się od zgłuszającego łomotu, jakby mieli grać na stadionie dla 20 tysięcy osób, nie na skwerku dla niespełna setki zgromadzonych i przechodzących. Niestety, znacznie częściej w otwartej przestrzeni słyszy się tandetę w stylu country-polo niż rzetelną interpretację wielkich standardów i piosenek z amerykańskiej listy przebojów. Niby Jurek Paterski C. Club ma to wszystko w repertuarze. Zagrali m.in. Achy Breaky Heart; Let me Be There; Cotton Fields back Home; God Blessed Texas; White Lightning... Ale ze względu na fatalną wymowę nie powinni śpiewać w oryginale. Jeśli już mają to „parcie na mikrofon”, niech śpiewają wyłącznie po polsku, ale z dobrymi tłumaczeniami, niezgłuszającą grafomanią. Jestem zdania, że organizatorzy imprez powinny czuwać nad jakością repertuaru, bo zmuszanie nas do wysłuchiwania takiej tandety, jak „Ajm e kowboj, kowboj, jestem kowboj” czy „A ja gram” lub łomotu o kukułeczce nie przystoi prowadzącemu koncerty. A był zapowiadany przez ulotkę jako wyjątkowy konferansjer, wybitny znawca muzyki country i blues, dziennikarz muzyczny, autor licznych publikacji i gospodarz najbardziej prestiżowych festiwali country, jednocześnie dyrektor artystyczny imprezy. Trudno zgodzić się z tymi superlatywami, gdy zamiast dobrej muzyki country wciska nam się taką tandetę. Co gorsza – dyrektor artystyczny dał Jurek Paterski C. Clubowi czas od 14:45 do 16:00. ZGROZA!!!! Na odtrutkę stosuję teraz w dużych dawkach Krisa Kristoffersona "A moment of forever".
Oczywiście krytykowanym prowadzącym jest tu sam..Korneliusz Pacuda,który jak widać też wszedł w szemrany układzik z beztalenciem...Dlatego Mrągowo zeszło na psy!