Temat: Jak zrobic z ludzi debili: Oddłużanie państwa to...

Zapowiadane przez rząd obniżenie długu publicznego poniżej 50 proc. to jedynie efekt przeksięgowania OFE – twierdzi BCC.

W 2012 r. w Polsce rozpoczął się proces stopniowego oddłużania państwa, czyli ograniczania długu publicznego w relacji do PKB — wynika z oficjalnych rządowych prognoz. Jak przekonywał wielokrotnie Jacek Rostowski, minister finansów, zadłużenie kraju spadnie z 56 proc. PKB w 2011 r. do poniżej 50 proc. w 2015 r. Business Centre Club (BCC) podkreśla jednak, że zapowiadane przez rząd oddłużanie kraju będzie odbywać się jedynie na papierze.

— W rzeczywistości w perspektywie najbliższych lat dług pozostanie na niemal niezmienionym poziomie, czyli w okolicy 55-56 proc. — twierdzi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.

http://makro.pb.pl/2623679,35487,oddluzanie-panstwa-to...
Dawid C.

Dawid C. In progress... Still
:)

Temat: Jak zrobic z ludzi debili: Oddłużanie państwa to...

Jarek Kisiołek:
Zapowiadane przez rząd obniżenie długu publicznego poniżej 50 proc. to jedynie efekt przeksięgowania OFE – twierdzi BCC.
Przecież to normalne. Minister Rostowski będzie krzyczał o oddłużaniu państwa, mainstreamowe media będą to wszem i wobec rozgłaszać - i ludzie będą się cieszyć, że dług zmalał. Czy ktoś się na poważnie do tego przyczepi? Może i tak - ale to będą jednostki, które się będzie uciszać i dyskredytować, podciągając je pod typów wywołujących wojnę polsko-polską z ramienia PiS. Generalnie jedynie słuszną opinią będzie właśnie to że dług się zmniejsza - a społeczeństwu się nie będzie chciało dowiadywać o co dokładnie chodzi.
Dwie wprawki rządu w takich działaniach mogę podać jako przykłady.
Pierwsza - rządowy program pomocy młodym rodzinom w zakupie nieruchomości, który znany jest jako RnS (Rodzina na Swoim).
Do zeszłego roku program funkcjonował właśnie w takiej postaci - miał pomagać rodzinom, poprzez system dopłat, przez co rata kredytu hipotecznego była realnie niższa. Ale trzeba było coś w nim zmienić - wybory się zbliżały... Więc program rozszerzono o możliwość wzięcia kredytu przez singli, czyli podmioty w żaden sposób pod pojęcie rodziny nie podchodzące - ale za to stanowiące dość istotną grupę potencjalnych wyborców. Jednocześnie wiedziano, że po tym rozszerzeniu nie wystarczy dla wszystkich pieniędzy - trzeba było więc pokombinować, aby dwa ptaki jednym kamieniem ustrzelić. Zrobiono to tak: szeroko, wszem i wobec ogłaszano, że zaraz RnS będzie dostępny dla singli, po czym coś mętnie tłumaczono że pozmieniają się jakieś wskaźniki. A na nieśmiałe pytania co bardziej kumatych, że nieruchomości są drogie i ze względu na zmiany za chwilę z RnS będzie mógł skorzystać mało kto, argument był gotowy - przecież ceny nieruchomości nieustannie spadają.
Efekt? W dużych miastach na RnS mało kto się łapie. Nie znam realiów cenowych w Warszawie, ale sądzę, że nowe mieszkania kosztują tam raczej drożej niż 5,9 tys/m2, a używane - niż 4,7 tys/m2...
Ale zmianę programu odtrąbiono jako wielki sukces rządu...
Przykład drugi - zeszłoroczne dane, że w Polsce wzrosły średnie wynagrodzenia. To już było szyte naprawdę grubymi nićmi, bo nawet media pod tą bzdurą niechętnie się podpisywały (obrazki w postaci takiej, że mówiono o tym ludziom na ulicy, a potem pokazywano ich reakcję w postaci: "wzrosły? Ciekawe komu?" były normą). I okazało się skąd wziął się ten wzrost - po prostu pozwalniano z firm kupę ludzi, którzy najmniej zarabiali, a przez to obniżali średnią. Ktoś złożył do kupy kilka informacji - i dokładnie taki obraz wyszedł.
Teraz próbuje się zrobić podobnie. I można zapytać - ile czasu społeczeństwo będzie w te bzdury wierzyć? Okazuje się, że... chyba jeszcze długo!Dawid C. edytował(a) ten post dnia 20.06.12 o godzinie 21:58

Sławek D.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Następna dyskusja:

Jak sobie poczyna Grzesiu S...




Wyślij zaproszenie do