Temat: Najciekawsze i "Najtragiczniejsze" RANDKI, na których...
Ciekawy topic.
Tak więc będzie to randka z cyklu "Zszkowany do dziś".
Dziewczyna poznana via net. Ogólnie miła, symaptyczna (stukając w klawisze - przyp. red. ;). Tak więc wystąpiła propozycja spotkania. Pewnie! Dlaczego nie :).
Miejsce wybrane, godzina ustalona - nic tylko iść i się świetnie bawić. Po drodze kwiaciarnia i mały kwiatek na dobry początek.
Jestem kilka minut przed czasem i... idzie. Jest.
"Cześć. Jestem Marcin... Proszę <wręczając kwiatka>".
- "A dlaczego Ty mi to dajesz?"
Zdębiałem. Był to ostatni tekst na który byłem przygotowany.
- "Jesteś dziewczyną... dziewczyny z reguły lubią kwiaty, więc pomyśłałem, że będzie Ci miło"
- "Nie. Ja nie lubię dostawać kwiatów" - odpowiada niewiasta, która już w tym momencie wydała mi się strasznie wyemancypowana.
Tak więc pytaj się Jej, czy mam sobie tego kwiatka wziąć czy też wyrzucić... Z wielką łaską powiedziała, że go przyjmie.
Idziemy więc coś zjeść. Drzwi do restauracji. Otwieram i czekam aż wejdzie.
- "A dlaczego Ty otwierasz mi drzwi?"
(w tym momencie scena jak szczęka mi opada)
- "Jesteś dziewczyną... zwykle dziewczynom otwiera się drzwi..."
- "Ja tego nie toleruję, bo jak ktoś tak robi, to ja się czuję się jakbym była słabą płcią"
Ok. W tym momencie podziękowałem Jej za spotkanie i bez wymyślania ściemnionego powodu - wróciłem do domu. To było 2 lata temu a do dzisiaj ciarki mnie przechodzą, że dziewczyna potrafi być tak... dziwna.