Jarosław Uszpulewicz

Jarosław Uszpulewicz Własciciel, LINGUA
GRAECA

Temat: Średnie ceny za...

Andrzej L.:
istnieją towary i dobra o niskiej elastyczności cenowej popytu.

A tego to nie zatrybiłem. Może na przykładzie?
Andrzej L.

Andrzej L. Queentex Translation
Office

Temat: Średnie ceny za...

Jarosław Uszpulewicz:
Andrzej L.:
istnieją towary i dobra o niskiej elastyczności cenowej popytu.

A tego to nie zatrybiłem. Może na przykładzie?

Są dobra, na które popyt jest niemal sztywny, jak np. chleb, benzyna, alkohol, tytoń itp. Podwyżka ceny w niewielkim stopniu wpływa na popyt i tu zasada równowagi generalnie nie sprawdza się.

Podobnie można by znaleźć dobra lub towary trudnozbywalne, jak np. hipotetyczne obligacje skarbowe Albanii, gdzie nawet wysokie oprocentowanie (będące w finansach odpowiednikiem ceny) nie wykreuje na nie popytu z oczywistych względów.

A.
Jarosław Uszpulewicz

Jarosław Uszpulewicz Własciciel, LINGUA
GRAECA

Temat: Średnie ceny za...

Nie znam się na ekonomii i może właśnie dlatego brzmi to dla mnie jak herezja. O każdym dobru można przecież powiedzieć, że popyt na nie bynajmniej nie jest determinowany cenowo, tylko że właśnie cena jest wynikiem relacji podaż-popyt (choć na pewno nie tylko). No ale nawet nie znając się, stwierdzić mogę, że prostota tej rzekomo fundamentalnej zasady wolnego rynku ma walor tylko estetyczny, a nie poznawczy, tak jak i te piękne wykresiki.
Wróćmy jednak do tłumaczeń. Zaryzykować można hipotezę, że nikt go nie zamówi, jeżeli nie potrzebuje, jeżeli nie MUSI go mieć. To nie piwo, że jak dają dwa w cenie jednego, to się człowiek nawet nie zastanawia :-) No bo po co komu tłumaczenie czegokolwiek, nawet za złotówkę, skoro jego wartość, patrząc z tego punktu widzenia, wynosi zero. Gdyby zatem istniała zmowa tłumaczy zdolnych wykonać dane zlecenie, albo np. tylko jeden jedyny taki ktoś, jego cena ograniczona byłaby tylko czynnikami leżącymi po stronie potencjalnego zleceniodawcy. I mogłaby wynieść nawet i 1000 zł za 1800 zn. - tak obrazowo. Obniżanie tych potencjalnie osiągalnych cen maksymalnych to wina tylko i wyłącznie samych tłumaczy. Na własne życzenie zarabiają mniej niż mogliby. I to właśnie w tłumaczeniach, gdzie wydaje sie, że popyt jest sztywny jak pal Azji.
Wojciech Jakóbiec

Wojciech Jakóbiec Sinolog, tłumacz j.
chińskiego,
współzałożyciel
www.sina....

Temat: Średnie ceny za...

Jarek Szymanski:
Niektorzy z nas maja wiekszy dostep do klientow, natomiast inni - mniejszy. Kazdy ma swoj okreslony rynek. Naturalne jest zatem, ze ci pierwsi moga ustalac ceny na wyzszym poziomie, a ci drudzy - na nizszym.

Mam nadzieje, ze ta prawda rowniez dotrze pod impregnat...:)

Ze swiatecznymi pozdrowieniami.

Jasne, że na "rynku sprzedawcy" (tj. w sytuacji, kiedy popyt przewyższa podaż) warunki (w tym i ceny) dyktować mogą dostawcy danego towaru czy usługi, a na "rynku nabywcy" (tj. kiedy podaż przewyższa popyt) warunki dyktują nabywcy, którzy mogą sobie przebierać w ofertach.

Pamiętajmy jednak o tym, że - jak słusznie zauważył mój bezpośredni przedmówca - tłumaczenia to nie (trzymając się sektora usług) masaże czy seanse w spa... Klient zamawia je, bo są mu do czegoś potrzebne, a tym "czymś" jest z reguły jakaś transakcja czy inna sprawa do załatwienia, której załatwienie leży w interesie klienta (i często przynosi mu dość pokaźną korzyść materialną). Dlatego klient zapłaci, ile trzeba - bo leży to w jego (często dosłownie pojmowanym) interesie. A to, ile trzeba zapłacić określają kolektywnie tłumacze danego języka, którzy żądają od klientów określonych stawek. Jeśli żądają niskich, to - znowu zgodzę się z przedmówcą - sami działają na własną szkodę.

Jeśli bowiem część tłumaczy zgadza się coś przełożyć za, powiedzmy, 10 złotych, a część chce 20, to oczywiście klienci będą zwracać się do tych pierwszych, a ci drudzy albo nie będą mieli zleceń, albo będą zmuszeni zejść ze stawkami do złotych 10. Jeśli jednak tłumacz X zażąda od klienta nawet 30 złotych, ten zwróci się do tłumacza Y w nadziei, że otrzyma tańszą ofertę, a tłumacz Y też będzie chciał 30 złotych (podobnie jak tłumacz Z itd.), to klient w końcu - o ile tłumaczenie jest mu rzeczywiście potrzebne (a najczęściej jest) - zapłaci 30 złotych. Nawet jeśli tym razem zlecenie ominie tłumacza X, który jako pierwszy "postraszył" klienta wysoką ceną, to summa summarum na trzymaniu pewnego poziomu cen skorzystają wszyscy.

Żeby było jasne: nie jestem zwolennikiem windowania cen do astronomicznego poziomu i zdzierania pieniędzy z klientów. Nie widzę jednak powodu, żebyśmy swoją pracą przyczyniali się do wypracowania zysków dla klienta i sami z tego niewiele mieli. Skoro my m.in. pracujemy na ten zysk, mamy prawo domagać się jakiegoś uczciwego udziału (który przecież i tak jest z reguły symboliczny).

Kolejna kwestia to "koszt wytworzenia" produktu, jakim jest tłumaczenie. Kosztu tego naturalnie nie sposób precyzyjnie oszacować, ale nie jest on mały. Tysiące godzin spędzone na nauce języka i uczeniu się, tudzież wypracowywaniu, technik tłumaczenia, niemałe często kwoty wydane na różnorakie szkolenia, koszty słowników, oprogramowania itd. Komputerów też raczej nikt za darmo nie rozdaje. Dochodzi wreszcie koszt naszego wolnego czasu, który poświęcamy na wykonanie tłumaczenia, a nie na coś, na co akurat mamy ochotę. Koszt papieru, telefonów, podłączenia do internetu czy zużytego przy okazji prądu pomijam już nawet, bo to przy opisanych wcześniej kosztach tzw. "pikuś". Nie jest więc tak, że wysokie (a bywają one obiektywnie dość wysokie) koszty tłumaczenia nie mają racjonalnego uzasadnienia. Fakt, że - w odróżnieniu od kosztów wyprodukowania np. pluszowego misia - nie da się ich precyzyjnie wyliczyć nie oznacza wcale, że ich nie ma.Wojciech Jakóbiec edytował(a) ten post dnia 27.12.09 o godzinie 18:36
Andrzej L.

Andrzej L. Queentex Translation
Office

Temat: Średnie ceny za...

Wojciech Jakóbiec:


Jeśli bowiem część tłumaczy zgadza się coś przełożyć za, powiedzmy, 10 złotych, a część chce 20, to oczywiście klienci będą zwracać się do tych pierwszych, a ci drudzy albo nie będą mieli zleceń, albo będą zmuszeni zejść ze stawkami do złotych 10. Jeśli jednak tłumacz X zażąda od klienta nawet 30 złotych, ten zwróci się do tłumacza Y w nadziei, że otrzyma tańszą ofertę, a tłumacz Y też będzie chciał 30 złotych (podobnie jak tłumacz Z itd.), to klient w końcu - o ile tłumaczenie jest mu rzeczywiście potrzebne (a najczęściej jest) - zapłaci 30 złotych. Nawet jeśli tym razem zlecenie ominie tłumacza X, który jako pierwszy "postraszył" klienta wysoką ceną, to summa summarum na trzymaniu pewnego poziomu cen skorzystają wszyscy.

W rzeczywistości taki mechanizm nie działa i nie zadziała. Zawsze będą tłumacze po 5 i po 100 zł, podobnie jak różne będą potrzeby klientów, od "zredagowania" MT po wysokiej jakości specjalistyczne tłumaczenie wykonane przez człowieka.

A.

Temat: Średnie ceny za...

Jarosław Uszpulewicz:
Nie znam się na ekonomii i może właśnie dlatego brzmi to dla mnie jak herezja. O każdym dobru można przecież powiedzieć, że popyt na nie bynajmniej nie jest determinowany cenowo, tylko że właśnie cena jest wynikiem relacji podaż-popyt (choć na pewno nie tylko). No ale nawet nie znając się, stwierdzić mogę, że prostota tej rzekomo fundamentalnej zasady wolnego rynku ma walor tylko estetyczny, a nie poznawczy, tak jak i te piękne wykresiki.

Cena determinuje popyt, ale jest to tylko 1 z 5 czynników:

tastes or preferences of consumers
number of consumers in the market
the money incomes of consumers
prices of related goods
consumer expectations about the future prices and incomes

http://www.theshortrun.com/classroom/glossary/macro/de...

Na pewno gdzieś to można po polsku znaleźć.

Temat: Średnie ceny za...

Wojciech Jakóbiec:
Jeśli bowiem część tłumaczy zgadza się coś przełożyć za, powiedzmy, 10 złotych, a część chce 20, to oczywiście klienci będą zwracać się do tych pierwszych, a ci drudzy albo nie będą mieli zleceń, albo będą zmuszeni zejść ze stawkami do złotych 10. Jeśli jednak tłumacz X zażąda od klienta nawet 30 złotych, ten zwróci się do tłumacza Y w nadziei, że otrzyma tańszą ofertę, a tłumacz Y też będzie chciał 30 złotych (podobnie jak tłumacz Z itd.), to klient w końcu - o ile tłumaczenie jest mu rzeczywiście potrzebne (a najczęściej jest) - zapłaci 30 złotych. Nawet jeśli tym razem zlecenie ominie tłumacza X, który jako pierwszy "postraszył" klienta wysoką ceną, to summa summarum na trzymaniu pewnego poziomu cen skorzystają wszyscy.


Ale to jest właśnie cała istota wolnego rynku – każdy może ustalać sobie stawki według własnego upodobania.

Pamiętaj, że tłumacz Y nie współpracuje z tłumaczem X – wręcz odwrotnie, to jest jego konkurencja i musi tą konkurencję pokonać. Wszyscy inni tłumacze na rynku to też konkurencja.
Jedni konkurują jakością, inna ceną, jeszcze inni mogą coś innego wymyślić.

A swoją drogą takie ustawianie ceny na poziomie 30 zł na całym rynku to się kartel nazywa :). Ostatnio w wiadomościach było o tym głośno.
Jarosław Uszpulewicz

Jarosław Uszpulewicz Własciciel, LINGUA
GRAECA

Temat: Średnie ceny za...

Mateusz Wodziński:
Cena determinuje popyt, ale jest to tylko 1 z 5 czynników:
http://www.theshortrun.com/classroom/glossary/macro/de...

Moim zdaniem cała ekonomia jako nauka to kolos na glinianych nogach. Np. ten aksjomat pt. popyt jest funkcją ceny - ceteris paribus :-) jest mocno podejrzany, chyba że popyt jakoś inaczej tam się rozumie. W każdym razie na chłopski rozum to nie astronomiczna cena ogranicza czy wręcz niweluje popyt, ale kombinacja wielkości pojawiającego się niezależnie popytu i niedostatecznej w stosunku na niego podaży powoduje wzrost ceny. Sytuacja taka stymuluje wytwórców, którzy zwiększając podaż powodują nasycenie rynku, a tym samym spadek wartości dobra i co za tym idzie spadek jego ceny. I żeby było smieszniej, również spadek popytu, a to w wyniku zaspokojenia potrzeb będących jego motorem.
Taką mam koncepcję.
Wojciech Jakóbiec

Wojciech Jakóbiec Sinolog, tłumacz j.
chińskiego,
współzałożyciel
www.sina....

Temat: Średnie ceny za...

Mateusz Wodziński:
Wojciech Jakóbiec:

Jeśli bowiem część tłumaczy zgadza się coś przełożyć za, powiedzmy, 10 złotych, a część chce 20, to oczywiście klienci będą zwracać się do tych pierwszych, a ci drudzy albo nie będą mieli zleceń, albo będą zmuszeni zejść ze stawkami do złotych 10. Jeśli jednak tłumacz X zażąda od klienta nawet 30 złotych, ten zwróci się do tłumacza Y w nadziei, że otrzyma tańszą ofertę, a tłumacz Y też będzie chciał 30 złotych (podobnie jak tłumacz Z itd.), to klient w końcu - o ile tłumaczenie jest mu rzeczywiście potrzebne (a najczęściej jest) - zapłaci 30 złotych. Nawet jeśli tym razem zlecenie ominie tłumacza X, który jako pierwszy "postraszył" klienta wysoką ceną, to summa summarum na trzymaniu pewnego poziomu cen skorzystają wszyscy.


Ale to jest właśnie cała istota wolnego rynku – każdy może ustalać sobie stawki według własnego upodobania.

Zgoda - nikt nikogo do niczego nie zmusi i zmuszać nie chce. Ja jedynie postuluję działanie we WŁASNYM interesie.

Pamiętaj, że tłumacz Y nie współpracuje z tłumaczem X – wręcz odwrotnie, to jest jego konkurencja i musi tą konkurencję pokonać. Wszyscy inni tłumacze na rynku to też konkurencja.
Jedni konkurują jakością, inna ceną, jeszcze inni mogą coś innego wymyślić.

Znowu zgoda - niemniej jednak nie musi to być konkurencja wyniszczająca (innych i samego siebie). Tłumacze, którzy ostro konkurują cenami działają w gruncie rzeczy również przeciwko samym sobie, bo kształtują rynek w taki sposób, że zmuszają siebie i innych do dużego wysiłku za niewielkie pieniądze. Nie można nikomu oczywiście zabronić pracować nawet za darmo, jeśli ma taki kaprys - można jedynie próbować przekonywać do bardziej rozsądnego podejścia.

A swoją drogą takie ustawianie ceny na poziomie 30 zł na całym rynku to się kartel nazywa :). Ostatnio w wiadomościach było o tym głośno.

Kartel jak kartel... Ocena zależy, moim zdaniem, od tego, czy te 30 złotych jest ceną racjonalną, czy bezczelnie zawyżoną. Powtarzam: nie chodzi o sztuczne i nieracjonalne windowanie cen, ale utrzymanie ich na przyzwoitym poziomie. Jest też określenie na sztuczne zaniżanie cen w celu opanowania rynku - to się dumping nazywa ;-)
Michał Tosza

Michał Tosza redaktor i tłumacz
jęz. angielskiego,
szkoleniowiec

Temat: Średnie ceny za...

Andrzej L.:
A wracając do początku, coś się w tej sprawie dzieje? Tajemniczy zleceniodawca ujawnił więcej szczegółów?

Nic, a nic. Jest szansa, że coś sie ruszy po nowym roku. Jeśli się czegoś dowiem, to dam znać.
Jarek Szymanski

Jarek Szymanski W Kraju Srodka od
1990...

Temat: Średnie ceny za...

Kazdy z nas funckjonuje w okreslonym srodowisku, i jedni moga sobie pozwolic na takie ceny, a inni na inne. Choc kazdy chce zarabiac lepiej - no bo kto nie - nie zawsze jest to realne. Sa klienci, z ktorymi pracuje sie nie jednorazowo, ale regularnie, i trzeba ich traktowac inaczej, niz kogos przypadkowego "z ulicy". Sa tacy, ktorych chce sie obsluzyc, a nie stac ich na wygorowane stawki. Sa krewni czy ludzie poleceni przez znajomych, sa wreszcie i tacy, ktorzy zaplaca kazda stawke.

Zbyt wiele jest sytuacji, by jednoznacznie ustalac jakas sztywna dolna cene uslugi - tak jak i gorna. A gdy cena zostala ustalona, wowczas jakosc nie powinna cierpiec, chocby tlumacza krew w srodku zalewala, ze zgodzil sie na takie grosze...:)

konto usunięte

Temat: Średnie ceny za...

"Bądź drogi, będziesz miał bogatych klientów"

konto usunięte

Temat: Średnie ceny za...

Witam,

Czy w tym temecie wiadomo już coś więcej?
Czy oferta nadal aktualna?

Pozdrawiam,
Dominika

Następna dyskusja:

Strona internetowa / Progra...




Wyślij zaproszenie do