konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

2 razy zleciliśmy w agencji pracę tłumaczom przysięgłym(!) tłumaczenie tekstów na angielski i dwa razy dostaliśmy teksty nadziane błędami jak dobra kasza skwarkami. Teraz wolę samemu przetłumaczyć (nawet z błędami) i dać do korekty native speakerowi z US czy UK- koszty w sumie niewiele wyższe. I jak wytłumaczyć tę indolencję polskich tłumaczy...? ;)Ten post został edytowany przez Autora dnia 13.12.13 o godzinie 10:07
Miłosz M.

Miłosz M. PAD, nadejdzie dzień
sznura

Temat: Polscy tłumacze sucks!

A może oni suck?

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Maciej B.:
2 razy zleciliśmy w agencji pracę tłumaczom przysięgłym(!)

Jeśli byli to tłumacze, którzy nabyli uprawnienia przed 2005 r., kiedy to po raz pierwszy wprowadzono obowiązkowy egzamin (wcześniej wystarczyło mieć wykształcenie kierunkowe...), to gra Pan jak na loterii jeśli chodzi o jakość tłumaczenia - są wśród nich zarówno tłumacze znakomici, jak i miernoty - jak w całej populacji.

Proponuję szukać raczej patrząc na dorobek, rekomendacje i doświadczenie branżowe, nie na tytuł przysięgłego.

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Więc właśnie. Każdy super- profesjonalista z kilkunastoletnim stażem, a jak przychodzi co do czego, to teksty wiele się nie różnią od tych skopiowanych wprost z translatora. Współpracowaliśmy właśnie z takimi "renomowanymi" biurami tłumaczeń. I to przy okazji tłumaczeń na różne języki- nie tylko English. Nie wiem więc- brak kompetencji, czy totalna olewka na klienta. Nie wspomnę o tym, że znaleźć dobrego tłumacza który jednocześnie byłby dobrym copywriterem to już w ogóle graniczy z cudem! Jak znaleźć? Już nie mam pojęcia.

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Copywriter to copywriter, a tłumacz to tłumacz. Nie dziwi mnie, że trudno znaleźć dobrych w jednym i drugim fachu jednocześnie.

Z ciekawości zapytam: jakim kryterium kierowali się Państwo przy wyborze agencji tłumaczeniowej?

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Michał S.:
Copywriter to copywriter, a tłumacz to tłumacz. Nie dziwi mnie, że trudno znaleźć dobrych w jednym i drugim fachu jednocześnie.

A szkoda. Szkoda, bo taki gość nie musiałby się martwić o dobrze płatne zlecenia.
Z ciekawości zapytam: jakim kryterium kierowali się Państwo przy wyborze agencji tłumaczeniowej?

Kryteria?
- tytuł tłumacza przysięgłego (wydawało się nam, że są lepsi od tych "zwykłych")
- ilość lat na rynku (przynajmniej kilka)
- testimoniale, czyli opinie klientów (wychodzi na to, że mogły to być ściemy).
Nie, cena nie była aż tak ważna. Z zasady odrzucaliśmy najtańsze oferty. Jak widać to nie wystarczyło.

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Dobry tłumacz też nie narzeka na brak zleceń. Tłumaczeniowych.

Uściślijmy jedną rzecz. Jeśli tłumaczenia zlecaliście agencji tłumaczeń, to nie ma żadnej gwarancji, że wykonywali je tłumacze, których życiorysy/dorobek wam przedstawiono w ofercie. Smutne, ale prawdziwe.

Partacze są wszędzie, ale jeśli szukaliście copywritera do copywriterskich zadań wśród tłumaczy, to ryzyko wpadki musiało być wysokie. Moim skromnym zdaniem oczywiście.Ten post został edytowany przez Autora dnia 13.12.13 o godzinie 11:35

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Michał S.:
Uściślijmy jedną rzecz. Jeśli tłumaczenia zlecaliście agencji tłumaczeń, to nie ma żadnej gwarancji, że wykonywali je tłumacze, których życiorywy/dorobek wam przedstawiono w ofercie. Smutne, ale prawdziwe.

Możliwe. W mojej branży też dzieją się takie rzeczy. Tyle, że to nieuczciwe i nie ma nic wspólnego z poważnym traktowaniem klientów. A później płacz, że roboty nie ma.
Partacze są wszędzie, ale jeśli szukaliście copywritera do copywriterskich zadań wśród tłumaczy, to ryzyko wpadki musiało być wysokie. Moim skromnym zdaniem oczywiście.

I było. Porażka. Dlatego po kilku "soczystych" mailach od klientów zaczęliśmy współpracować z zagranicą. Przynajmniej ryzyko wtopy się zmniejszyło. Smutne jest jednak to, że musiało do tego dojść i że człowiek we własnym kraju nie może znaleźć solidnych podwykonawców. Albo po prostu takiego pecha mieliśmy.
Andrzej L.

Andrzej L. Queentex Translation
Office

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Maciej B.:
I było. Porażka. Dlatego po kilku "soczystych" mailach od klientów zaczęliśmy współpracować z zagranicą. Przynajmniej ryzyko wtopy się zmniejszyło. Smutne jest jednak to, że musiało do tego dojść i że człowiek we własnym kraju nie może znaleźć solidnych podwykonawców. Albo po prostu takiego pecha mieliśmy.

Błąd był w samym założeniu. Teksty - a szczególnie, jak się domyślam, marketingowe - na język OBCY zleca się ludziom, dla których jest to język OJCZYSTY.

Owszem, można w miarę poprawnie przetłumaczyć umowę, tekst techniczny, komunikat prasowy.

Ale cokolwiek bardziej skomplikowanego to już zadanie dla Muttersprachlera.

Drugi błąd to przekonanie, że TP jest lepszy. Ich główne zajęcie to tekstry prawnicze, księgowe itp.

Do marketingu raczej słabo się nadają.

Proszę zajrzeć na stronę proz.com. Tam po (bezpłatnym) zarejestrowaniu się można składać (bezpłatnie) oferty pracy, dobierając przy tym różne kryteria (lokalizacja, język ojczysty, specjalizacja itp.).

A.
Barbara Czech-Gleń

Barbara Czech-Gleń właścicielka biura
tłumaczeń CORRECTO,
tłumaczka języka
n...

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Andrzej L.:

Błąd był w samym założeniu. Teksty - a szczególnie, jak się domyślam, marketingowe - na język OBCY zleca się ludziom, dla których jest to język OJCZYSTY.

Owszem, można w miarę poprawnie przetłumaczyć umowę, tekst techniczny, komunikat prasowy.

Ale cokolwiek bardziej skomplikowanego to już zadanie dla Muttersprachlera.

Drugi błąd to przekonanie, że TP jest lepszy. Ich główne zajęcie to tekstry prawnicze, księgowe itp.

Do marketingu raczej słabo się nadają.

Zgadzam się w 100%. Co nie zmienia faktu, że tego rodzaju praktyki biur tłumaczeń mające na celu mydlenie oczu klientom, że super-specjalny tłumacz, wyspecjalizowany przez x lat w tej właśnie dziedzinie zajmie się tym tekstem.

Jeśli chodzi o wybieranie tłumaczy przysięgłych... różnie to bywa. Tak samo jak z większymi biurami tłumaczeń. Nigdy nie wiadomo, kto ten tekst w sumie tłumaczy.

Ja osobiście wybierając kogokolwiek do wykonywania dla mnie jakichkolwiek usług kieruję się w stronę malutkich firm, a najlepiej już, jeśli sam właściciel firmy osobiście się tym zajmuje. Do tej pory nie zawiodłam się :)
Andrzej L.

Andrzej L. Queentex Translation
Office

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Barbara C.:
Jeśli chodzi o wybieranie tłumaczy przysięgłych... różnie to bywa. Tak samo jak z większymi biurami tłumaczeń. Nigdy nie wiadomo, kto ten tekst w sumie tłumaczy.

To jest ten sam proceder, co z przetargami. Najpierw zbiera się dane od supertłumaczy, dyplomy, certyfikaty, referencje itp., a potem i tak zleca się studentom.

A.
Paweł H.

Paweł H. odźwierny, Tłumacz

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Nie bardzo mnie ta filipinka ubodła. Ani podanej dokładnie dziedziny ani dłuższych cytatów (zresztą żadnych cytatów, a potrzebne z obu języków) . Czysta filipinka. A na końcu się okaże, że oceniający ma mniemanie o swoich kwalifikacjach.

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Ani mnie. Warto jednak wyjaśnić przy okazji kilka spraw, np. że każdy przysięgły jest świetny i że tłumaczenie uwierzytelnione jesty niezbędne w każdych okolicznościach.
Malgorzata D.

Malgorzata D. tłumacz przysięgły
języka
holenderskiego
POLNET, taal, ad...

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Maciej B.:
2 razy zleciliśmy w agencji pracę tłumaczom przysięgłym(!) tłumaczenie tekstów na angielski i dwa razy dostaliśmy teksty nadziane błędami jak dobra kasza skwarkami. Teraz wolę samemu przetłumaczyć (nawet z błędami) i dać do korekty native speakerowi z US czy UK- koszty w sumie niewiele wyższe. I jak wytłumaczyć tę indolencję polskich tłumaczy...? ;)

Trudno chyba wyciągać aż tak ogólne wnioski. Nasunęły mi się jednak pewne uwagi/pytania:

1/ Skoro przetłumaczone teksty zostały oddane w takim stanie, czyli beznadziejnym, ich poprawa należy do obowiązków biura tłumaczeń albo na ich koszt. Jak zostało to rozwiązane?

2/ Oddawanie tłumaczenia do BT, którego się nie zna (wcześniejsza współpraca, z polecenia, itp.) może przypominać strzał we własne kolano. Tak jak pisali już inni – trudno ustalić do kogo teksty trafiły, a przecież istnieje duże prawdopodobieństwo, że dane BT chce na zleceniu jak najwięcej zarobić, czyli robi wycenę, jakby tłumaczenie robione było przez asa, a faktycznie trafia do waleta

3/ Korekta przez nativa nie daje pełnej gwarancji, bo przecież nie każdy posługuje się wytrawnie swoim własnym językiem.

4/ Trochę więcej z tym pracy, ale jednak bezpośrednia współpraca z tłumaczem bywa dużo lepsza. Trzeba sobie zadać trud, by trochę poszperać, by wybrać akurat tego, który da sobie radę z danym materiałem. Moim zdaniem, gra warta świeczki. Jest konkretna osoba, która swoim nazwiskiem firmuje produkt. I tym samym nazwiskiem firmuje też ‘’niedobrą kaszę’’.

A co do tłumaczy przysięgłych. Może czas, by do niektórych dotarło (tu ukłon między innymi w stronę Andrzeja), że tłumacz przysięgły również tłumaczy teksty prawne/prawnicze, ale przecież nie tylko. Te animozje mają się
nijak do praktyki. Osobiście tłumacze dość dużo materiałów przeznaczonych do publikacji maści wszelkiej (również o charakterze marketingowym), a przysięgła jestem. I na pewno nie jestem w tym sama.

konto usunięte

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Malgorzata D.:
1/ Skoro przetłumaczone teksty zostały oddane w takim stanie, czyli beznadziejnym, ich poprawa należy do obowiązków biura tłumaczeń albo na ich koszt. Jak zostało to rozwiązane?

Owszem, poprawili, a jakże. Ale kto zrekompensuje utratę zaufania klienta...? Powinni jeszcze dopłacić za spartoloną robotę. Biznes to nie zabawa.

2/ Oddawanie tłumaczenia do BT, którego się nie zna (wcześniejsza współpraca, z polecenia, itp.) może przypominać strzał we własne kolano. Tak jak pisali już inni – trudno ustalić do kogo teksty trafiły, a przecież istnieje duże prawdopodobieństwo, że dane BT chce na zleceniu jak najwięcej zarobić, czyli robi wycenę, jakby tłumaczenie robione było przez asa, a faktycznie trafia do waleta

Mnie to nie interesuje do kogo. Widzę, że jest renomowane biuro, które rzekomo gwarantuje jakość i tam oddaję. Nie obchodzi mnie kto będzie tłumaczył- ważne, że ma być dobrze. A nie było. Co do poleceń- pewnie, tak najlepiej. Tylko dziwnym trafem żaden znajomy nie miał kogo polecić. To też o czymś świadczy. :)

3/ Korekta przez nativa nie daje pełnej gwarancji, bo przecież nie każdy posługuje się wytrawnie swoim własnym językiem.

Pełnej gwarancji nie ma nigdy. Ale po przejściach z rodzimymi "fachmanami" wolimy chyba jednak stawiać na nativów. :)

4/ Trochę więcej z tym pracy, ale jednak bezpośrednia współpraca z tłumaczem bywa dużo lepsza. Trzeba sobie zadać trud, by trochę poszperać, by wybrać akurat tego, który da sobie radę z danym materiałem. Moim zdaniem, gra warta świeczki. Jest konkretna osoba, która swoim nazwiskiem firmuje produkt. I tym samym nazwiskiem firmuje też ‘’niedobrą kaszę’’.

A może być inna współpraca niż niebezpośrednia...? Tłumacz dostaje doc-a z tekstami po polsku i ma odesłać doc-a z tekstami w innym języku. Wiele chyba nie wymagam... :)

A co do tłumaczy przysięgłych. Może czas, by do niektórych dotarło (tu ukłon między innymi w stronę Andrzeja), że tłumacz przysięgły również tłumaczy teksty prawne/prawnicze, ale przecież nie tylko. Te animozje mają się
nijak do praktyki. Osobiście tłumacze dość dużo materiałów przeznaczonych do publikacji maści wszelkiej (również o charakterze marketingowym), a przysięgła jestem. I na pewno nie jestem w tym sama.

Przynajmniej ciekawych rzeczy się dowiedziałem. :) Zawsze myślałem, że tłumacz przysięgły to ktoś, kto zna język w sposób zaawansowany i jest w stanie przetłumaczyć większość tekstów na dowolny temat (wyłączając może megaspecjalistyczne zagadnienia typu budowa głowic jądrowych itp.). Ale jednak się myliłem. Dziękuję za wypowiedzi i mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony. :)
Malgorzata D.

Malgorzata D. tłumacz przysięgły
języka
holenderskiego
POLNET, taal, ad...

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Maciej B.:
A może być inna współpraca niż niebezpośrednia...? Tłumacz dostaje doc-a z tekstami po polsku i ma odesłać doc-a z tekstami w innym języku. Wiele chyba nie wymagam... :)

Tak się dzieje, gdy zlecenie oddaje się bezpośrednio do tłumacza. A oddane do BT idzie przecież przez pośrednika.
Przynajmniej ciekawych rzeczy się dowiedziałem. :) Zawsze myślałem, że tłumacz przysięgły to ktoś, kto zna język w sposób zaawansowany i jest w stanie przetłumaczyć większość tekstów na dowolny temat (wyłączając może megaspecjalistyczne zagadnienia typu budowa głowic jądrowych itp.). Ale jednak się myliłem. Dziękuję za wypowiedzi i mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony. :)

Oczywiście, że tłumacz musi znać język w sposób zaawansowany. Nie oznacza to jednak, że każdy tłumacz (przysięgły czy nie) zna się na wszystkim i może dać sobie radę z każdym materiałem. Język to jeszcze nie wszystko. Trzeba również posiadać choćby podstawową wiedzę w danym zakresie, a i ta podstawowa wiedza nie zawsze starcza.

Doświadczeni/dobrzy/sprawdzeni tłumacze nie palą się do wykonywania próbek tłumaczeń. Zleceniodawcy mogą jednak poprosić o przykłady już przetłumaczonych materiałów, by w ten sposób ocenić, czy tłumacz jest faktycznie dobry, czy tylko mu się tak wydaje:)
Paweł H.

Paweł H. odźwierny, Tłumacz

Temat: Polscy tłumacze sucks!

jestem doświadczonym tłumaczem przysięgłym starego typu i w życiu się nie wezmę za medycynę, IT czy mnóstwo innych dziedzin. No, chyba, że ktoś zgłupiał.
Za PR/copywritng też, mimo, że za coś takiego normalni klienci płacą parę razy drożej. Ten post został edytowany przez Autora dnia 13.12.13 o godzinie 21:29
Barbara Czech-Gleń

Barbara Czech-Gleń właścicielka biura
tłumaczeń CORRECTO,
tłumaczka języka
n...

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Maciej B.:

Mnie to nie interesuje do kogo. Widzę, że jest renomowane biuro, które rzekomo gwarantuje jakość i tam oddaję. Nie obchodzi mnie kto będzie tłumaczył- ważne, że ma być dobrze. A nie było. Co do poleceń- pewnie, tak najlepiej. Tylko dziwnym trafem żaden znajomy nie miał kogo polecić. To też o czymś świadczy. :)

Nie świadczy o niczym. Trzeba po prostu szukać gdzie indziej.

Każda firma reklamuje się gwarantując najwyższą jakość. Nikt przecież nie napisze, że robi coś po łebkach wykorzystując przy tym kilku podwykonawców (znam biura tłumaczeń, które zlecają teksty od klienta do drugiego biura tłumaczeń, które przekazuje je dopiero tłumaczowi) i nie uznaje pewnych standardów.

Pełnej gwarancji nie ma nigdy. Ale po przejściach z rodzimymi "fachmanami" wolimy chyba jednak stawiać na nativów. :)

Szkoda niestety, że biura tłumaczeń nader często posługują się stwierdzeniem: teksty są tłumaczone przez najlepszych specjalistów w danej dziedzinie oraz sprawdzane przez nativów. Uczciwe biuro powinno powiedzieć, że albo nie współpracuje z nativami, albo powinno faktycznie z nimi współpracować.


A może być inna współpraca niż niebezpośrednia...? Tłumacz dostaje doc-a z tekstami po polsku i ma odesłać doc-a z tekstami w innym języku. Wiele chyba nie wymagam... :)

Panie Macieju, z doświadczenia wiem, że współpraca bezpośrednia polegająca na tym, że ja mam kontakt z klientem i klient ze mną, jest korzystna dla obydwu stron. Tłumacz jeśli widzi coś niezrozumiale, niejasno lub niejednoznacznie sformułowanego, może zapytać się klienta. Klient dostaje wtedy tłumaczenie bez błędów, które potencjalnie mogą powstać z jakiegoś nieporozumienia. Umówmy się - ludzie mają różne u miejętności jeśli chodzi o formułowanie różnego rodzaju dokumentów czy tekstów.

Oczywiście każde biuro tłumaczeń powinno spełniać wszystkie składane obietnice i działać rzetelnie. Niestety wiara w taki sposób działania jakiejkolwiek firmy jest nieco naiwna. Trzeba często dużo szczęścia, żeby trafić na odpowiednich ludzi.

Z drugiej strony z przykrością muszę stwierdzić, że jakaś część winy za taką sytuację ponoszą także sami klienci. Oczekują jak najszybszego tłumaczenia za jak najniższą cenę. Jeśli klienci byliby skłonni zapłacić więcej za tłumaczenie, to tłumaczeniem mógłby zająć się jeden tłumacz (a nie tak jak często bywa - kilku tłumaczy) z konkretnym doświadczeniem, potem sprawdziłby to jeszcze nativ, a efekt końcowy jeszcze wyszlifowałby grafik :) Zakładając oczywiście, że na większości tej wyższej stawki biuro nie położyłoby ręki ... :)

Dlatego nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że polscy tłumacze to partacze. Rynek ma różne potrzeby i są one zaspokajane przez tłumaczy róznego kalibru. Szukając specjalisty do tekstu naprawdę wymagającego trzeba szukać specjalisty, a nie pośrednika :)
Marek Kadzielski

Marek Kadzielski właściciel, AUREA
DICTA

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Maciej B.:
Więc właśnie. Każdy super- profesjonalista z kilkunastoletnim stażem, a jak przychodzi co do czego, to teksty wiele się nie różnią od tych skopiowanych wprost z translatora. Współpracowaliśmy właśnie z takimi "renomowanymi" biurami tłumaczeń. I to przy okazji tłumaczeń na różne języki- nie tylko English. Nie wiem więc- brak kompetencji, czy totalna olewka na klienta. Nie wspomnę o tym, że znaleźć dobrego tłumacza który jednocześnie byłby dobrym copywriterem to już w ogóle graniczy z cudem! Jak znaleźć? Już nie mam pojęcia.

Rzecz w tym, że tłumaczenie to nie jest copywriting. Jeśli zleceniodawca oczekuje, że po przetłumaczeniu na drugi język otrzyma tekst o równej nośności co źródłowy, to pomylił tłumacza z copywriterem. Na podstawie takiego tłumaczenia copywriter może dopiero napisać tekst w swoim języku ojczystym, który spełni oczekiwane wymagania. Zupełnie nie zgadzam się z oczekiwaniem, że dobry tłumacz ma być jednocześnie copywriterem - nie ta profesja ale też i nie te pieniądze.
Malgorzata D.

Malgorzata D. tłumacz przysięgły
języka
holenderskiego
POLNET, taal, ad...

Temat: Polscy tłumacze sucks!

Marek K.:

Rzecz w tym, że tłumaczenie to nie jest copywriting. Jeśli zleceniodawca oczekuje, że po przetłumaczeniu na drugi język otrzyma tekst o równej nośności co źródłowy, to pomylił tłumacza z copywriterem. Na podstawie takiego tłumaczenia copywriter może dopiero napisać tekst w swoim języku ojczystym, który spełni oczekiwane wymagania. Zupełnie nie zgadzam się z oczekiwaniem, że dobry tłumacz ma być jednocześnie copywriterem - nie ta profesja ale też i nie te pieniądze.

To w takim razie na czym polega tłumaczenie? Oczywiście, że dobre tłumaczenie jest tekstem o tej samej nośności, jak tekst źródłowy.
Moim zdaniem do copywritera oddaje się nieociosany materiał, który podlega dalszej obróbce. Tłumacz natomiast dostaje tekst już opracowany zgodnie z decyzją i wyborem autora. A autor powinien otrzymać tłumaczenie na takim samym poziomie, jak sam zadecydował w kwestii oryginału. Jeżeli spłodził cały tekst np. w zdaniach prostych, to i tłumaczenie zawierać będzie tylko i wyłącznie takie zdania. Nie tłumaczowi zdania łączyć i upiększać. A jeśli tekst jest zawiło-ozdobnikowy:), to i tłumaczenie będzie właśnie tak wyglądało.

Co innego, jeżeli zleceniodawca powierza tłumaczowi tekst do ‘’opracowania i dostosowania do danego rynku’’. To zupełnie inna para kaloszy – inny rodzaj pracy i inne stawki.



Wyślij zaproszenie do