Temat: dawka humoru, czyli niech żyją translatory automatyczne
حجي Agi K.:
Poza poprawnością językową wchodzi w grę jeszcze wiele czynników tj. przekazywane emocje, czy wieloznaczności.
Myślę, że studenci filologii mogą jeszcze spać spokojnie :)
[...]
Do momentu kiedy powstaną w pełni rozwinięte komputery neuronowe nie ma co się > obawiać wysokiej jakości tłumaczenia automatycznego.
A półautomatyczne, tzn korzystanie z kotka i pamięci tłumaczeniowej?
Obserwując uważnie postęp techniczny, na miejscu tłumaczy i filologów (mówię również w swoim imieniu)
ja bym już się jednak bał i to bardzo.
I pewnie zaczynają się bać wszyscy Ci, którzy korzystają już z kotka jak trados czy Wordfast plus widzą jak bardzo pomocne stają się tłumaczone przez google metodą statystyczną niektóre teksty ogólne czy prawnicze. Tłumacz musi zainwestować w kotka bo mu każe klient i będzie zarabiać tylko na przetłumaczonych segmentach, które nie występują w jego firmowej pamięci tłumaczeniowej. Już niektóre duże firmy przestały się rozliczać za pomocą "standardowej strony rozliczeniowej" a oferują stawki za przetłumaczone segmenty.
Oprogramowanie będzie bezlitośnie wyliczać
statystyki segmentów wymagających większej lub mniejszej ingerencji tłumacza, które będą podstawą rozliczeń. I za każdym razem będą to mniejsze dla tłumacza dochody, bowiem baza tłumaczeniowa klienta będzie się powiększać i nie będzie on płacił za powtórzenia ani nie zapłaci pełnej stawki gdy w całym zdaniu zmienimy słowo lub symbol jakiegoś urządzenia. Wkrótce też klient nie będzie płacić pełnych stawek za teksty, w których mocno pomógł translator google.
A metody statystyczne, przy dostępie google do największego na ziemi korpusu językowego, jakim jest internet, mają nieograniczone możliwości. Możemy się śmiać z tych tłumaczeń ale firmy oferujące takiego tradosa już się nie śmieją i w nowych wersjach oprogramowania reklamują jako ważną funkcjonalność klienta Google.
Myślę, że warto pomyśleć o wąskiej specjalizacji, o wiązaniu wykształcenia filologicznego z technicznym czy prawniczym. Tak, by wiedzieć co się tłumaczy, by uczestniczyć coraz bardziej w procesie promocji. Oraz dywersyfikować swoją działalność, pisać streszczenia, redagować biuletyny etc. Zdywersyfikować pracę lub wyspecjalizować się. I zacząć gromadzić własną pamięć tłumaczenową w danej dziedzinie.
http://jacekkotowski.blogspot.com/2010/07/omegat-wspar... (piszę tam o OmedzeT, kotku, którym można się pobawić za darmo. Mnie on się doskonale przydaje przy całkiem poważnych tłumaczeniach.
PS. "kotek" to CAT, Computer Assisted Translation software.
Jacek K. edytował(a) ten post dnia 01.08.10 o godzinie 11:14