Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Dyskusja nt Taijiquan - konkluzja

Tak rzuciłem okiem na historie dotychczasowych dyskusji na forum i kilka wnioskow wydaje się oczywistych. W sumie krecimy się w kolko. Powod jest oczywisty i pare razy o nim wspominałem, choc potem w ferworze dyskusji o tym się zapomina. Ktos cos napisze bezposrednio odnoszace się do nas i nastepuje reakcja, co wymysza dalszy kierunek i charakter wymiany zdan.
Podstawowym problemem jest problem komunikacyjny tj. jak rozumiemy pojecia których uzywamy w temacie. O ile sa pojecia wspolne w miare podobnie interpretowane, to cała gama zwiazanych z poruszanym tematem taijiquan już nie. I możemy w nieskonczonosc się przekonywac ze białe jest czarne i na odwrot, gdy nie mamy wspolnej definicji co jest biale, a co czarne.

Od poczatku samo odczucie, ocena, rozumienie hasła taijiquan jest rozne. Ja to odbieram i klasyfikuje inaczej i pozostali uczestnicy dyskusji inaczej, choc sa grupy o zblizonych interpretacjach. Reszta jest konsekwencja tego faktu. Każdy element naszego interpretowania tej sztuki jest zwiazany z charakterem naszego jej postrzegania. To w oczywisty sposób warunkuje nasza ocene, co jest bledem, a co jej podstawa.
Inaczej okreslamy podstawowe pojecia typu, energia Qi w kontekscie taijiquan, przemiany yin/yang, definicje centrum, pojecie ruchu spiralnego, pojecie pustki i pełni i wiele innych.

Ja troche z zapałem świeżo oswieconego neofity, rzuciłem się na bledne wg mojej oceny, interpretacje wspolnie uzywanych pojec i ich interpretacje. To od razu postawiło druga strone w opozycji. To było z pewna zamierzona arogancja i nieco prowokacyjnie akcentowane, żeby troche potrzasnac utrwalonymi stereotypami. W sposób nieunikniony spowodowało to reakcje obronna i dalej leciało w przyjetym schemacie. Ja bezkompromisowo lansowałem swoja interpretacje, oponenci, bądź probowali wykazywac, ze nie mam racji, bo to w sumie to samo
(co w jakiejsc czesci bardziej lub mniej się zgadza, tylko trzeba znalezc wspolne interpretacje roznych okreslen) bądź przyjmowali taktyke nie odnoszenia się bezposrednio do moich konkluzji, tylko atakowania mojej wiarygodnosci, intencji, poczucia rzeczywistosci itp. aby osłabic argumenty przeze mnie pisane. I tak to się ciagnie.

Pora to przerwac, bo traci to sens. Cały czas poruszamy się w innych przestrzeniach, a pewne styczne punkty sa za małe, żeby się porozumiec.
Nie ma sensu probowac przeciagac kogos z jednej do drugiej, to kwestia wyboru i oczekiwań.
Mysle, że wystarczajaco jasno zaprezentowałem przestrzen mojej interpretacji taijiquan.
Może niepotrzebnie z pozycji tego co wie lepiej, po prostu przyjmijmy, ze inaczej.

Taijiquan nie jest już ta jednoznacznie interpretowana sztuka jaka było do czasow Chen Changxinga. Gdy wyszło poza rodzinny przekaz, żyje już własnym zyciem, tworzac rozne interpretacje, własne zasady i cele.
Czy dyskusje tego typu maja sens ? w pewnym sensie tak, tylko trzeba mieć jasnosc co można przekazac w takiej formie, a czego nie.
Na pewno nie ma sensu szczegołowy opis zasad, czy metod. I tak każdy interpretuje to po swojemu i często z tego własnie powodu powstaja kolejne nieporozumienia.Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 20.02.11 o godzinie 11:24
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Dyskusja nt Taijiquan - konkluzja

Jako podsumowanie rożnego postrzegania taijiquan warto przeczytac całą wypowiedz Wang Xianghaia. Kiedys wrzucałem link do tej wypowiedzi, ale warto to przeczytac jeszcze raz.
Od siebie dodam, że Wang mowiac te słowa odnosił sie do rozpowszechnionego wowczas taijiquan (lata 40-te w Pekinie) nie miał stycznosci ani z Chen Fake ani Chen Zhaopi, ktorzy zdobyli sławe w Pekinie wieloma wygranymi pojedynkami.

Dziennikarz:

Xingyi, Taiji, Bagua i Tongbei nazywane są wewnętrzną rodziną sztuk walki. Co może Pan o nich powiedzieć?

Wang Xiangzhai:

Ludzie często mówią, że xingyi, taiji, bagua i tongbei to wewnętrzna rodzina. Nie mam pojęcia skąd wziął się ten podział na wewnętrzne i zewnętrzne, nie jest on wart dyskusji. Tyle tylko, że mistrzowie starszego pokolenia tak mówili, więc jest to przyjęte.

Bracia Yang Shaohou i Yang Chengfu byli spadkobiercami taijiquan. Byli też moimi przyjaciółmi. Stąd wiem, że ta sztuka walki zawiera rzeczy sensowne z punktu widzenia mechaniki. Jednak na stu ćwiczących najwyżej jeden rozumie wymogi tej sztuki. Nawet gdy ktoś posiada pewne umiejętności, to nie są one pełne, ponieważ podstawowy trening praktycznego doświadczania dawno został już zagubiony. Dlatego w dolnej części ciała brak właściwej siły. Pierwotnie na tę sztukę składały się trzy metody, określane jako "stare trzy cięcia". Wang Zongyue zmienił je w "trzynaście pozycji". Później powstało z tego sto czterdzieści, sto pięćdziesiąt sekwencji. To przyczyna zagubienia prawdziwej esencji.

Jeśli mówimy o aspekcie zdrowotnym, to duch jest ograniczany i brakuje w tych ćwiczeniach swobody i wygody. Jeśli mówimy o aspekcie bojowym, to ograniczają one użycie ciała, powodując że naturalnie dające się wykorzystać ciało zmienia się w coś mechanicznego. W rezultacie zakłócona jest praca układu nerwowego i ćwiczenie jest tylko stratą czasu.

Jeśli chodzi o sposób ćwiczenia: tutaj pięść, tam dłoń, w lewo kopnięcie, w prawo kopnięcie, to śmieszne i żałosne. Gdy mowa o użyciu w walce, to jeśli przeciwnik posiada pewne umiejętności, to po prostu nie ma w ogóle o czym mówić. Nawet słynni eksperci taijiquan są w stanie użyć swych umiejętności tylko gdy przeciwnik jest wyjątkowo sztywny i bezwładny. Te wypaczenia są już tak wielkie, że taijiquan stało się jak opisy posunięć z podręcznika szachów.

W ostatnich 20 latach większość uprawiających taijiquan już nie odróżnia co jest wartościowe, a co nie. Nawet jeśli coś wiedzą, nie posiadają praktycznych umiejętności. A zwykli uczniowie w większości za bardzo opierają się na tym co słyszeli, zamiast oceniać co sami widzą. Dlatego tę sztukę można uznać za pogrzebaną. Szkoda. Jednak mam nadzieję, że znajdą się przedstawiciele taijiquan, którym wystarczy sił, by podjąć szybkie i ostre działania, by przyszłość była inna. Jeśli osiągną sukces, będą dla mnie jak przyjaciele, z którymi dobrze jest słuchać tej samej muzyki.

Jeśli chodzi o taijiquan, ośmielę się stwierdzić, ze moja wiedza na ten temat jest głęboka. Jeśli ktoś uważa, że moim stwierdzeniom można coś zarzucić, może mnie o tym powiadomić, może mnie obwinić. Rozumiejący sztukę walki wybaczą mi moje ostre słowa. Myślę, że ci którzy osiągnęli coś w taijiquan, gdy zapoznają się z moimi wywodami, milcząc pokiwają głową i uśmiech zniknie z ich twarzy.

.......

Dziennikarz:

Pana wywody wskazują na właściwą drogę rozwoju guoshu, otwierają nowe możliwości poszukiwań dla wspólnego dobra. Jednak mam wrażenie że Pana krytyka taijiquan jest nadmierna.

Wang Xiangzhai:

Moja wiedza jest jeszcze płytka. Nie ośmielę się twierdzić, że otwieram nowe możliwości. Ja tylko popularyzuję to co zostawiła nam tradycja naszych przodków. Mam wielu przyjaciół w środowisku taijiquan, a wielokrotnie dochodziło do niezręcznych sytuacji. Jednak w porównaniu z innymi sztukami, w taijiquan wypaczeń nie jest aż tak dużo, dobrych koncepcji jest niemało, dlatego o tym mówię, w przeciwnym razie dawno przestałbym się na ten temat wypowiadać. Jeśli mówimy o krytyce, obawiam się, że wśród przedstawicieli taijiquan najwięcej jest takich którzy nie rozumieją sztuki walki, trudno więc mówić o ekspertach.

Dawno słyszałem o taoiście Zhang Sanfengu. Później, dużo podróżując, przekonałem się, że żadna sztuka walki nie jest uprawiana przez tak wiele osób jak taijiquan. Od dawna miałem wątpliwości co do tej sztuki. Słyszałem, że ta sztuka została stworzona przez Zhang Sanfenga, dlatego miałem o nim złą opinię. Potem miałem okazję przeczytać dzieła Zhang Sanfenga i okazało się, że był zaawansowany w praktykach taoistycznych, że był "głęboko zanurzony w oceanie prawdy". Stąd nabrałem głębokiego przekonania, że nie mógł on być twórcą taijiquan. W gruncie rzeczy, nie ma większego znaczenie czy był, czy nie, ponieważ jeśli nawet ktoś jest kontynuatorem nauk Zhang Sanfenga, ale ich nie rozumie, to nie ma o czym dyskutować. Nie wiem kto jest kontynuatorem Zhang Sanfenga. Skoro komuś do niego daleko, to powoływanie się na niego jest oszustwem. Istotne jest, czy dany człowiek ma prawdziwą wiedzę i umiejętności, czy nie.

Ponadto dziś każdy przedstawiciel taijiquan robi coś innego, ich teorie są różne. Po prostu tworzą różne fałszywe, pozbawione wartości twory. Pamiętam słowa napisane przez Zhang Sanfenga: "Jeśli oderwać się od własnego ciała, nie jest to Tao, jeśli trzymać się własnego ciała, to jeszcze gorsze". W taijiquan jest sto czterdzieści, sto pięćdziesiąt sekwencji. Czy jest sekwencja, metoda, której się nie "trzymają"? Po co są te sekwencje? Duch jest przez nie krępowany. To szkodzi swobodzie pracy układu nerwowego i ciała. Myślę, że skoro Zhang Sanfeng był tak mądry, nie nauczałby tak bezwartościowego taijiquan.

Jeśli chodzi o teorie taijiquan, to te piękne słowa o pojedynczym i podwójnym ciężarze, o unikaniu jednostronności, to tylko mała część podstawowej wiedzy o sztuce walki. Ale skoro mowa o tych manuskryptach, to proponuję by przedstawiciele taijiquan sami siebie zapytali, czy to co robią jest w zgodzie z tymi teoriami. Skoro uważają, że taijiquan to sztuka walki na najwyższym poziomie, to dlaczego w praktyce jest ona nieskuteczna?

Słyszałem, że niektórzy przedstawiciele taijiquan zajmują się wróżeniem, sądząc, że to im pomoże uzyskać umiejętność walki. Co za głupota!

Nawet gdyby zasady i metody taijiquan były lepsze od innych, umiejętności wyższe, to i tak, jeśli chodzi o umysł, psychikę, ducha, podejście taijiquan jest błędne. Wszystko jest nie tak. Bardzo wiele osób ćwiczy dziś taijiquan, propaganda jest bardzo silna. Ale bystrzy ludzie widzą, że to jest coś czego nie trzeba nawet atakować, a samo upadnie. Jeśli moje słowa są niewłaściwe, niech inni kwestionują je bez skrupułów. Jeśli ktoś ma wiedzę i chce mnie przekonać, sam pozamiatam drogę przed domem, by go powitać.

Dziennikarz:

Nie można nie zgodzić się z Pana krytyką błędów w taijiquan. Jednak mam wielu przyjaciół, którzy ćwicząc taijiquan poprawili swoje zdrowie. Dlatego myślę, że ta krytyka jest przesadna.

Wang Xiangzhai:

Wartość sztuki walki nie polega tylko na relaksie i temu podobnych drobiazgach. Nie jest to coś, co można od razu przeniknąć. Dlatego Zhuangzi powiedział: "umiejętność przenika prawa natury". To jest podstawa kultury i sztuki, to jest życiowy nurt filozofii chan (zen). Jeśli tak mały aspekt miałby reprezentować całość sztuki walki, to po co mielibyśmy gruntownie ją zgłębiać. Proszę pomyśleć: nawet ćwicząc w taki sztywny, mechaniczny sposób osiąga się pewne efekty. Ale jeśli nie stosuje się tych wszystkich metod, swobodnie, naturalnie, powoli doświadczając co się dzieje, efekty są jeszcze lepsze. Jestem przekonany, że taka metoda jest o wiele lepsza.

.......

Dziennikarz:

Ludzie często mówią o Yang Luchanie. Co Pan myśli o jego naukach?

Wang Xiangzhai:

Yang Luchan to też jeden z przedstawicieli sztuk walki starszych pokoleń, zajmował się taijiquan, dziś wiele osób uczy się tej sztuki. Opierając się na obserwacjach mogę powiedzieć, że Yang Luchan poznał tylko część tej nauki. Wang Zongyue z epoki Ming też nie był ekspertem. Ale Wang Zongue poznał część nauk Yue Fei'a dotyczących podwójnych pchających rąk. Trzy metody zmienił w trzynaście pozycji i użył nazwy taiji. Co do Zhang Sanfenga jako twórcy, faktycznie nie ma żadnych źródeł na ten temat. To tylko później ludzie dorobili tę historię. Już zupełnie nie rozumiem skąd się wzięło te sto czterdzieści, sto pięćdziesiąt sekwencji. Jeśli mówić o tej sztuce, jeśli chodzi o ciało, to dobre choć to, że nie ma tu jakichś wielkich wypaczeń, jednak jeśli chodzi o umysł, to szkody są ogromne. A od realnej walki jest ta sztuka już kompletnie oderwana.

konto usunięte

Temat: Dyskusja nt Taijiquan - konkluzja

Jarosław Jodzis:
Tak rzuciłem okiem na historie dotychczasowych dyskusji na forum i kilka wnioskow wydaje się oczywistych. W sumie krecimy się w kolko. Powod jest oczywisty i pare razy o nim wspominałem, choc potem w ferworze dyskusji o tym się zapomina. Ktos cos napisze bezposrednio odnoszace się do nas i nastepuje reakcja, co wymysza dalszy kierunek i charakter wymiany zdan.
Podstawowym problemem jest problem komunikacyjny tj. jak rozumiemy pojecia których uzywamy w temacie. O ile sa pojecia wspolne w miare podobnie interpretowane, to cała gama zwiazanych z poruszanym tematem taijiquan już nie. I możemy w nieskonczonosc się przekonywac ze białe jest czarne i na odwrot, gdy nie mamy wspolnej definicji co jest biale, a co czarne.

Od poczatku samo odczucie, ocena, rozumienie hasła taijiquan jest rozne. Ja to odbieram i klasyfikuje inaczej i pozostali uczestnicy dyskusji inaczej, choc sa grupy o zblizonych interpretacjach. Reszta jest konsekwencja tego faktu. Każdy element naszego interpretowania tej sztuki jest zwiazany z charakterem naszego jej postrzegania. To w oczywisty sposób warunkuje nasza ocene, co jest bledem, a co jej podstawa.
Inaczej okreslamy podstawowe pojecia typu, energia Qi w kontekscie taijiquan, przemiany yin/yang, definicje centrum, pojecie ruchu spiralnego, pojecie pustki i pełni i wiele innych.

Ja troche z zapałem świeżo oswieconego neofity, rzuciłem się na bledne wg mojej oceny, interpretacje wspolnie uzywanych pojec i ich interpretacje. To od razu postawiło druga strone w opozycji. To było z pewna zamierzona arogancja i nieco prowokacyjnie akcentowane, żeby troche potrzasnac utrwalonymi stereotypami. W sposób nieunikniony spowodowało to reakcje obronna i dalej leciało w przyjetym schemacie. Ja bezkompromisowo lansowałem swoja interpretacje, oponenci, bądź probowali wykazywac, ze nie mam racji, bo to w sumie to samo
(co w jakiejsc czesci bardziej lub mniej się zgadza, tylko trzeba znalezc wspolne interpretacje roznych okreslen) bądź przyjmowali taktyke nie odnoszenia się bezposrednio do moich konkluzji, tylko atakowania mojej wiarygodnosci, intencji, poczucia rzeczywistosci itp. aby osłabic argumenty przeze mnie pisane. I tak to się ciagnie.

Pora to przerwac, bo traci to sens. Cały czas poruszamy się w innych przestrzeniach, a pewne styczne punkty sa za małe, żeby się porozumiec.
Nie ma sensu probowac przeciagac kogos z jednej do drugiej, to kwestia wyboru i oczekiwań.
Mysle, że wystarczajaco jasno zaprezentowałem przestrzen mojej interpretacji taijiquan.
Może niepotrzebnie z pozycji tego co wie lepiej, po prostu przyjmijmy, ze inaczej.

Taijiquan nie jest już ta jednoznacznie interpretowana sztuka jaka było do czasow Chen Changxinga. Gdy wyszło poza rodzinny przekaz, żyje już własnym zyciem, tworzac rozne interpretacje, własne zasady i cele.
Czy dyskusje tego typu maja sens ? w pewnym sensie tak, tylko trzeba mieć jasnosc co można przekazac w takiej formie, a czego nie.
Na pewno nie ma sensu szczegołowy opis zasad, czy metod. I tak każdy interpretuje to po swojemu i często z tego własnie powodu powstaja kolejne nieporozumienia.

Miałem nadzieje,że po tej wypowiedzi nastąpi zmiana w retoryce
ale jak widać w innych tematach ton konfrontacji jest utrzymywany.
Zamiast pisać o swojej praktyce,cały czas starasz się wykazać
wyższość swojej wiedzy.
Owszem piszesz że Dr Ming Wong to dobry Nauczyciel że styl SanFeng
jest ciekawy byleby nie nazywać go Tai Chi.

.....zrobimy wam sprawiedliwy proces a potem was powiesimy....cytat
z jednego filmu.
Dokładnie wpisujesz się w ten sposób myslenia.Vithold Thym edytował(a) ten post dnia 27.02.11 o godzinie 06:15



Wyślij zaproszenie do