Temat: Pierwszy post z cyklu "dla rozruszania"
Powiem Ci, Grzegorzu, że najczęściej ludzie nie wiedzą co robić, czekają aż inni znajdą rozwiązanie, działają po omacku, chaotycznie, histerycznie. A psychologia nazywa to "bezradnością wyuczoną". Na to właśnie lekarstwem jest survival.
Zacytuję Ci list mego dorosłego uczestnika mego tegorocznego obozu:
"Piszę, jako że chciałem przedstawić jak na moje codzienne życie
wpłynął ten jeden obóz. W dniu wczorajszym (wiadomo - świątecznym) pozostałem bez choćby kruszynki chleba. Wszystkie sklepy, które normalnie czynne są w każdy inny dzień, były pozamykane. Pozostało zrobić sobie dzień głodówki... Albo działać!
Zajrzałem do szafki i ku ogólnej mej radości odkryłem w niej mąkę do pieczenia chleba :) . Pół godzinki pracy, godzinka nagrzewania
piekarnika i voila! - byłem posiadaczem chlebowych placuszków :) . Co więcej - były to _pyszne_ chlebowe placuszki! :) . Kolejne pół godzinki później, które poświęciłem na spałaszowanie większości tego, co upiekłem byłem szczęśliwym, najedzonym do syta... survivalowcem? :)
Jako, że nie odbyłoby się to wszystko bez naszego spotkania, chciałem w tym miejscu podziękować Ci jeszcze raz - za możliwość wzięcia udziału w tym obozie, za to że mogłem się czegoś nauczyć, za to że potrafię teraz poszukiwać rozwiązań, zamiast siedzieć, biernie czekając. Otworzyłeś mi oczy na inne możliwości, pozwoliłeś mi uwierzyć, że ja też potrafię. I mimo, że być może zbyt błachy był to przykład survivalu, to jednak jestem niezmiernie dumny z tego, że sam potrafiłem na to wpaść i zrealizować. Dziękuję."