Temat: Przerażająca popularność umiejętności miękkich -_-'

Witam.

To mój pierwszy post w tej grupie.
Interesuje mnie takie zagadnienie:
Skąd bierze się "przewaga" umiejętności miękkich nad twardymi na widocznym rynku, gdy szkolenie jest bezpłatne / dotowane / kierowane do szerokiego grona odbiorców.
Żeby nie być gołosłownym podam kilka przykładów z życia:

* podczas pięcioletniego okresu studiowania starałem się nie próżnować, działałem w organizacjach studenckich, interesowałem się tym, co się dzieje w okolicy. Zauważyłem prawidłowość, że większość firm, jak nie wiedziała co ze sobą zrobić oferowała uczelniom jakiśtam kolejny wykład-szkolenie typu softskill w zamian za bannery reklamowe, posterowanie uczelni itd.

* nawet będąc na podyplomówce zauważyłem to samo - nadal tablice ogłoszeń sa przepełnione plakatami typu 'Jak pisać CV', 'Jak dac sobię radę ze stresem', 'Jak czytać mowę ciała', geeeez. Nie przecze, że to potrzebne, ale nie co miesiąc i nie tak agresywnie

* szkolenia dla bezrobotnych z PUP i innych wspaniałomyślnych instytucji. Większość idzie w kierunku 'Jak być aktywnym na rynku pracy', 'Jak dobrze się zaprezentować' itd. W mniejszości są kursy reprezentujące konkretny zakres specjalistycznej wiedzy, po skończeniu których osoba bezrobotna mogłaby podjąć pracę w tej jednej dziedzinie. IMO lepsze efekty dałoby najpierw badanie rynku pracy (lokalnie) a następnie dostosowanie oferty np. 'Podstawy promocji i samplingu w hipermarkecie', 'Operator wózka widłowego', 'Prace ręczne - skręcanie mebli' no czy cokolwiek... [podaje tylko przykłady]

Moje typy są takie:
* w szkolenia specjalistyczne trzeba trafić tematem i zapotrzebowaniem - soft jest niejako dla wszystkich i zawsze komuś się w jakimś stopniu przyda
* szkolenia miękkie są z reguły tańsze (więcej ludzi zna się na budowaniu dobrych relacji interpersonalnych niż np. na analizie przepływu informacji przez sieci neuronowe)
* przy szkoleniach miękkich osoba bez szczególnego przygotowania posiadając odpowiednie materiały jest w stanie 'zasymulować' że się na tym zna. Ogólnie - niewykonalne jest np. przeprowadzenie szkolenia z programowania w Phytonie bez wiedzy merytorycznej na ten temat, przy szkoleniu miękkim widziałem już na własne oczy nieraz jak np. ludzie z Regionalnej Izby Gospodarczej (nie wymienię miasta celowo) 'pływali' w temacie tłumacząc się, że zostali oddelegowani w ostatniej chwili, blablabla...

Temat: Przerażająca popularność umiejętności miękkich -_-'

Wg mnie szkolenia "miękkie" wypełniają systemową lukę, istniejącą w zakresie szkolenia (I wychowywania) ludzi od samego początku. Doświadczenie z takich szkoleń dowodzi tezy, że prawie wszyscy ludzie mają kłopot z nawiązywaniem "na dzień dobry" pozytywnego kontaktu z innymi, a przynajmniej popełniają szereg kardynalnych błędów, utrudniając sobie zadanie, obojętnie, czy są to ludzie sprzedający nakrętki, czy ludzie prowadzący szkolenia (!). Wynika to, jak byk z tego, że w szkole jesteśmy uczeni mnóstwa pożytecznych rzeczy, ale podstawowe umiejętności socjotechniczne są w szkołach potwornie zaniedbywane. W liceum pojawiło się coś takiego, jak "prezentacja" jako forma egzaminacyjna, ale znowu - nie daje się tym ludziom żadnych sensownych narzędzi do tego, by coś w sobie zmienili pod kątem jej przygotowania.

A propos szkoleń organizowanych przez PUPy - To nie do końca tak. Prowadziłem kilka takich szkoleń, pracując z bezrobotnymi kobietami i wiem, że problem jest nie w umiejętnościach, tylko w stanie mentalnym. Bezrobocie to nie brak umiejętności tylko stan mentalny, powodujący z czasem "zdeprawowanie" bezrobociem i celowy brak aktywności. Umiejętności i procedury (know-how) też są w trakcie takich szkoleń przekazywane, ale podstawową sprawą w szkoleniu bezrobotnych jest zawrócenie rzeki kijem, czyli wyprowadzenie ich ze stanu umysłu, który to bezrobocie napędza. Myślę dalej, że w ciągu kilku porządnych sesji szkoleniowych można tę rzekę zawrócić, ale myślę też, niestety, że kiedy one się kończą, ludzie (większość) wracają do poprzedniej kondycji.