Temat: Rozmowa kwalifikacyjna, a termin odpowiedzi...
Z tym powiadamianiem o rezultacie spotkania rekrutacyjnego jest roznie. Jedne firmy zlewaja kandydatow i traktuja ich 'feudalnie', inne sa wrecz bardzo drobiazgowe w swojej etykiecie.
Pamietam, 10 lat temu, gdy sie staralam o jakies skromne stanowisko biurowe w Warcie w centrum Wawy. Bylam zielona i moze nie do konca dobra, jakos nie zwrocilam uwagi przed 'wywiadem' na moje zbyt jaskrawe paznokcie. To pewnie nieco przesadzilo o tym, ze tam sie nie zalapalam. Jednak.... po tygodniu-dwoch firma bardzo milo mnie zaskoczyla, bo wyslala mi list, w ktorym wyjasnila, ze rekrutacja sie zakonczyla, wybrano inna osobe, a mnie sobie wrzucili do bazy kandydatow. Cokolwiek to znaczylo. I wtedy dostalam takich skrzydel i wiary w to, ze w biurowcach bywaja ludzie na poziomie i mimo tego, ze rynek pracy nalezy do pracodawcy, potraktowano mnie (i te moje jaskrawe paznokcie dwudziestolatki ;) z duzym szacunkiem.
Innym razem zapraszano mnie lacznie 4 razy na rozne etapy rekrutacji do dosc znanej firmy informatycznej, utwierdzano w przekonaniu, ze jestem ich najlepsza kandydatka, niemal wachlowano i czestowano kawa z ciastkami, a na koniec nikomu nie przyszlo do glowy, by mi wyslac odpowiedz. Na biezaco twierdzono, ze mam najwiecej punktow w kategoriach jezyk, znajomosc oprogramowania itd, nawet dziwne testy psychologiczne przeszlam calo i zadnych 'nieprawidlowosci' u mnie nie wychwycili ;). Po co mnie ciagano 4 razy przez niemal 2 miesiace, jesli potem nie raczono mi dac odpowiedzi w jakiejkolwiek formie? Sama zadzwonilam. Nie zatrudniono mnie, moze i dobrze. Nie wiem. Znalazlam sobie szybko inna prace, moze mniej prestizowa i bardziej stresujaca, ale przynajmniej tam 'walono prosto z mostu' i nikt nie przeciagal terminow - ba, kancerlaria prawna :)
Magdalena S. edytował(a) ten post dnia 06.05.12 o godzinie 13:43