Temat: Work service i Stocznia Szczecińska Nowa
Skąd pewność, że tak cenni? Jeśli tak cenni, to pracodawcy sami by zaczęli szukać wśród załogi stoczni! :)
Zgodzę się - z taką pomocą powinien przyjść UP, tylko... UP to jest generalnie instytucja działająca zwykle sprawnie inaczej. Ponownie na usta się chce dobić "don't throw good money after bad money".
Załoga stoczniowa ma sobie radzić gorzej od innych bezrobotnych? Dlaczego? Człowiek to człowiek. Jedni będą bardziej obrotni, jedni mniej. Mam dziwne wrażenie, że stawia się pracowników stoczni naprzeciwko bezrobotnych ze stoczni z bezrobotnymi z całkowicie innych segmentów rynku, tak jakby stoczniowcy byli w jakiś sposób bardziej poszkodowani, a inni bezrobotni byli w lepsze sytuacji od stoczniowców. A przecież tak nie jest. Stoczniowcom fundujemy taką pomoc, a panu Heniowi i panu Zdzisiowi z np. Szczecińskiej Fabryki Elementów Metalowych (nazwę wymyśliłem na poczekaniu - kompletna fikcja :) ), która padła - nie pomagamy. Heniu i Zdzisiu są np. spawaczami i w tej fabryce pracowali 20lat. Identycznie jak Marek i Jarek ze stoczni. Tylko Marek i Jarek mają jakąś dodatkową pomoc i łatwiej im znaleźć, bo mają jobhunterów za sobą. A przecież Marek i Jarek również są świetni w spawaniu, ale nikt im nie szuka pracodawcy. Więc ich szanse są w tym momencie gorsze, czyż nie? Nie jest to tak, że stoczniowcy są poszkodowani bardziej od innych ludzi.
Mogę się zgodzić co do tego, że nagle napływa sporo osób ze stoczni i destabilizuje rynek (coś typu spadku na giełdzie, gdy nagle wszyscy chcą sprzedać, bo "spada" :) ), popyt i podaż. Ponownie - jest to coś naturalnego. Staramy się to ograniczać, aby łagodzić skutki społeczne. Pytanie się tylko nasuwa - czy tak naprawdę sobie nie robimy źle, starając się to zrobić? Polobbujemy jakimś zakładom pracy, żeby zatrudnili stoczniowców - ale stoczniowcy się przyzwyczają do parasola ochronnego... I potem jak znów staną się bezrobotnymi - oczekiwać będą kolejnego wsparcia.
Innymi słowy długoterminowo psujemy rynek pracy. Zmieniamy nastawienie ludzi na takie, że nie muszą się kompletnie martwić o pracę, bo zawsze stoi nad nimi opiekun. Nie muszą się szczególnie przebranżawiać, bo zawsze ktoś im znajdzie jakąś pracę... A to też jest zdolność, którą należy posiąść. Przecież nie zawsze będzie istniała branża w której się pracuje...
Itp, itd, argumenty można by mnożyć. Jakaś pomoc od PUP, jakieś szkolenie pt. "jak zmienić branżę" - jeszcze zrozumiem. W ramach pracy PUP, bo to teoretycznie winno być ich obowiązkiem. Ale kompleksowe (i drogie - konkurencja Work Service twierdzi, że zrobiliby taniej!) usługi takiego typu od innej firmy? Za pieniądze podatników?
Oraz fakt, że nie zorganizowano przetargu. To już jest kompletne dno. Od tego są przetargi. Zapewne temat nie stałby się medialny, gdyby przetarg się odbył zgodnie z regułami przetargów...
PS. Nadal twierdzę - nie ogłupiajmy taką pomocą pracowników stoczni.