Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Jak w temacie.

Zrozumiałe jest dla mnie, że obecnie, w czasach silnej konkurencji, firmy często nie chcą się przyznawać do tego, że właśnie szukają pracowników (określonego rodzaju). A to obawa przed podstawionym szpiegiem z innej firmy, przed "obciążeniem wizerunku" (że brakuje specjalistów - czy to ogólnie, czy konkretnej technologii), niechęć do zdradzania zakresu obowiązków, jakie wykonują pracownicy, czy technologii, jakie wykorzystuje firma (np. gdy zmienia profil technologiczny i chce to chwilowo ukryć), że ostatnio zatrudnia samych studentów, bądź osoby z niskim doświadczeniem (to często ważna informacja dla profesjonalistów) bądź krążąca zła opinia o firmie, która zniechęca potencjalnych kandydatów.

Ale od strony pracownika ma to zasadniczą wadę - stratę czasu (i pieniędzy), gdy okaże się, że:

- aplikujemy do firmy, której profil nas nie interesuje. Przykładowo weźmy programistę albo analityka: ten może pracować przy każdym możliwym zagadnieniu, wymagającym zaprogramowania komputera, bądź przeanalizowania zagadnienia, co nie znaczy, że wszystkie go interesują. Niektórych może wręcz nie znosić, a dowie się o zakresie zagadnień dopiero na rozmowie (i być może wcale nie na pierwszym etapie) albo dopiero, gdy zacznie pracować, bo wcześniej obowiązuje tajemnica i nie można zdradzić szczegółów, bez podpisania NDA. Ktoś, kto wcześniej pracował przy programowanie gier może uciekać gdzie pieprz rośnie przed programowaniem aplikacji bankowych, a uprzedni analityk aplikacji bankowych przed analizami i projektowaniem dla medycyny bądź aparatury kontrolno-pomiarowej. Nie zawsze w takich ogłoszeniach podawany jest profil firmy - ot po prostu "wielki, mega-super-znany na rynku klient". Zresztą nawet dopiska, że "w dziedzinie transportu" też nie mówi, że kandydat będzie pracował przy zagadnieniach np. optymalizacyjnych (czyli twórczych, rozwojowych), a nie np. pisał wewnętrzną aplikację dla obsługi zamówień.

- aplikujemy do firmy, z którą nie chcielibyśmy mieć nic wspólnego. Z różnych powodów: zła atmosfera w firmie (mobbing, neurotyzm przełożonych, eksperymenty "optymalizacyjne" jako sztuka dla sztuki), niestabilne zatrudnienie, brak profesjonalizmu, złe zarządzanie czasem i zasobami, brak możliwości rozwoju. O tym, co to za firma, dowiadujemy się albo na rozmowie, albo... gdy zostaniemy zaakceptowani i stawiamy się o 8:30 rano w nowym miejscu pracy. Na szczęście jest okres próbny, ale i tak - "porzucić miejsce pracy" już raczej nie sposób. 3 miesiące stracone.

Czasem sprawia to ma mnie wrażenie, że kandydat jest "przepychany przez maszynerię sortującą i którą rurą wyleci" (czyli w jakiej firmie wyląduje) - zależy od przypadku. Taki właśnie "zasób ludzki", któremu niby daje się ofertę "chcesz pracować? Aplikuj", ale nie daje się wyboru tego, gdzie. Bo jaki to wybór, kiedy coraz więcej ogłoszeń z ofertami pracy nie precyzuje ani tematyki, ani nie wskazuje klienta? Wybór między niewiadomą x a y nie jest wyborem. Coraz więcej znanych mi osób z pewnym już doświadczeniem pomija takie ogłoszenia, gdy tylko ich wzrok napotka sformułowanie "dla naszego klienta". "O, ciekawe! Co to za firma? Aha... _dla klienta_". Co innego początkujący, dla których sama możliwość pracy w "dużej, stabilnej firmie przy ciekawym projekcie" jest bardzo ważna bez względu na firmę, bo zaowocuje pierwszymi poważnymi wpisami w CV.

Oczywiście, jeśli podane jest wprost, o jakie zagadnienie chodzi, a interesuje ono czytającego, to zapewne nieznajomość firmy nie będzie wielką przeszkodą z uwagi na "bliskie sercu" zagadnienia. Zresztą w pewnych przypadkach (medycyna, wojsko, nowe technologie) tajemnica jest podstawą. Ale ile ogłoszeń dotyczy takiej pracy :]

Zdaję sobie sprawę, że firmy, które to praktykują, nie zmienią swojego podejścia (w końcu z jakiegoś powodu się na to zdecydowały). Chcę natomiast
wskazać, że ten specjalista, którego akurat poszukują, może zignorować taki anons właśnie z powodu "ukrywania się firmy".

Takie podejście całkowicie zmienia "układ sił". Firmy mają do dyspozycji szeroki zakres narzędzi do background screeningu pracownika i to nie tylko w zakresie jego umiejętności. Wyszukiwarki, wywiady, prowokacje (badanie lojalności), black-listy. A co ma pracownik w tej sytuacji? Nadzieję... :)Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 26.08.10 o godzinie 13:25

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Demonizujesz i przerysowujesz.
Jak można poznać pracodawcę dopiero stawiając się o 8.30 w nowym miejscu pracy? Jeżeli podpisałeś wcześniej umowę o pracę, to chyba wiesz z kim. Ta informacja znajduje się w umowie. Jeśli nie podpisałeś, możesz odwrócić się na pięcie i wyjść. Nic Cię nie wiąże. Umowę na okres próbny można też rozwiązać za wypowiedzeniem - polecam lekturę KP. Mamy tez takie ciekawe rozwiązanie jak porozumienie stron. Porzucanie pracy naprawdę nie jest konieczne. Poza tym nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy ktoś zwalnia się z poprzedniej pracy, żeby rozpocząć następną bez umowy przedwstępnej co najmniej. Też zawieranej z pracodawcą.
O swoich oczekiwaniach i preferencjach możesz otwarcie powiedzieć na rozmowie kwalifikacyjnej. Że to i tamto Cię nie interesuje, że taka a taka firma na pewno nie itp.
Nie spotkałam się w praktyce z sytuacją gdy cała rekrutacja była prowadzona zewnętrznie bez udziału pracodawcy i nie było w niej miejsca na decydujące spotkanie z bezpośrednim przełożonym.
Nie chcesz alpikować, Twoja decyzja. Doskonale ją rozumiem. Ale Twoja wypowiedź jest mocno przesadzona.

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Marta K.:
Demonizujesz i przerysowujesz.
Jak można poznać pracodawcę dopiero stawiając się o 8.30 w nowym miejscu pracy?

Użyłem skrótu myślowego. "No tak, firma B...".
Jeżeli podpisałeś wcześniej umowę o pracę, to chyba wiesz z kim.

Zdarza się, że najpierw jest wieloetapowa rekrutacja, o a tym, dla kogo, dowiaduję się pod koniec procesu.

Poza tym być może nie chciałbym, aby akurat TEN pracodawca wiedział, że gdzieś aplikuję. Niestety, przed rozpoczęciem procesu nie wiem, z kim się spotkam. A potem jest za późno. A telegraf bez drutu w pewnych kręgach działa w ciągu godzin (potwierdzone empirycznie).
Umowę na okres próbny można też rozwiązać za wypowiedzeniem - polecam lekturę KP.

Znam KP. Dlatego napisałem, że na szczęście jest okres próbny.
O swoich oczekiwaniach i preferencjach możesz otwarcie powiedzieć na rozmowie kwalifikacyjnej. Że to i tamto Cię nie interesuje, że taka a taka firma na pewno nie itp.

I przy okazji niezaufanej osobie przekazuję informację co do swoich sympatii i antypatii w tym zakresie :) W pewnych kręgach to mało rozsądne. Poza tym idę na rozmowę, poświęcam swój czas, jako np. analityk systemów medycznych, po czym okazuje się, że firma zajmuje się logistyką. Szanuję czas rekrutera, chcę, by szanowano także mój. Gdybym wiedział, zawczasu, że chodzi o "firmę B", nie traciłbym swego czasu.
Nie spotkałam się w praktyce z sytuacją gdy cała rekrutacja była prowadzona zewnętrznie bez udziału pracodawcy i nie było w niej miejsca na decydujące spotkanie z bezpośrednim przełożonym.

Ja się spotkałem. 3 etapy, włącznie z AC.
Nie chcesz alpikować, Twoja decyzja.

Wiem, zawsze jest takie wytłumaczenie. A może chciałbym, gdybym od razu wiedział, gdzie będę aplikował.Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 26.08.10 o godzinie 16:34
Joanna C.

Joanna C. Psychlog, Doradca
Personalny i
Specjalista
ds.Rekrutacji ...

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

jeśli chodzi o "ukrywanie" to trzeba wziąć pod uwagę również drugą stronę - czyli pracodawcę - i uszanować również jego prawo - do tego, że na rozmowę chce zaprosić jedynie bardzo wyselekcjonowanych kandydatów. i to jego święte prawo!

inną kwestią jest to, że wieloetapowy porces czasem kończy się porażką, już na ostatnim etapie, jest męczące dla kandydatów... ale to już wciąż jest kwestia rozplanowania procesu i świadomości tego, jak kandydaci będą to odbierać, co ich motywuje.

natomiast nie ma co demonizować - kandydat przecież może zadzwonić, zapytać (jak dostanie odmowną odpowiedź - to może się obrazić i nie wysłać CV albo pogadać z rekruterem i szczerze powiedzieć, że jakieś firmy go interesują lub nie) agencje - też powinny informować po wstępnej akceptacji przed spotkaniem z klientem - co to za firma - no i kandydat na każdym etapie może powiedzieć, że się wycofuje.

- podstawa to komunikacja, przecież wszyscy chcemy dojść do jednego celu, a nie jesteśmy wrogami.

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Joanna C.:
jeśli chodzi o "ukrywanie" to trzeba wziąć pod uwagę również drugą stronę - czyli pracodawcę - i uszanować również jego prawo - do tego, że na rozmowę chce zaprosić jedynie bardzo wyselekcjonowanych kandydatów. i to jego święte prawo!

Oczywiście. Każdy z nas ma święte, niezbywalne prawa. Czasem z nich rezygnujemy. Sam zresztą, uczciwie, na początku mojej wypowiedzi zaznaczyłem, że rozumiem powody takiego postępowania. On ma prawo wybierać ściśle wyselekcjonowanych kandydatów, a ja - ściśle wyselekcjonowane firmy. Tylko z tym drugim, w tym przypadku, jest problem.

Nikomu przecież nie "zabraniam" takich praktyk. Jedynie informuję, że takie podejście bywa odbierane za irytujące i - z cudzych ust - poniżające. Pracodawca ma dostęp do szerokiego spektrum narzędzi weryfikacyjnych, by "nie marnować potem swego czasu". Co z moim czasem? Jeśli się szanować, to wzajemnie. Czy na rozmowę kwalifikacyjną mogę zaprosić mojego "przedstawiciela"? :)

natomiast nie ma co demonizować - kandydat przecież może zadzwonić, zapytać (jak dostanie odmowną odpowiedź - to może się obrazić i nie wysłać CV albo pogadać z rekruterem i szczerze powiedzieć, że jakieś firmy go interesują lub nie) agencje - też powinny informować po wstępnej akceptacji przed spotkaniem z klientem - co to za firma - no i kandydat na każdym etapie może powiedzieć, że się wycofuje.

Etap się zaczął. Nie musiał. Dla kogoś, kto siedzi na bezrobociu dzień, a nawet kilka dni to może być akceptowalna strata. Dla innych niekoniecznie. Prosta informacja na wejściu: "Firma XXX poszukuje" pozwala podjąć kilka decyzji, zanim proces się rozpocznie.
- podstawa to komunikacja, przecież wszyscy chcemy dojść do jednego celu, a nie jesteśmy wrogami.

Interesy pracownika i pracodawcy zwykle są rozłączne, o ile nie są to wspólnicy. W związku z tym obaj negocjują, by stanąć na jakiejś płaszczyźnie i współpracować. A tutaj komunikacji, wspomagającej pierwotną decyzję zwyczajnie brak. I tylko o to mi chodzi.

Tutaj nie chodzi o "wrogów" (ja też byłem "HRowcem w mikroskali" kilka razy :)), bo po obu stronach są obcy sobie ludzie, trudno, żeby byli wobec siebie wrogo nastawianie po pierwszym "dzień dobry" :) Zagadnienie dotyczy pewnych... "zasad".Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 26.08.10 o godzinie 17:08

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Adrian Olszewski:
- aplikujemy do firmy, której profil nas nie interesuje.

Przyznaje, ze nie wiem gdzie jest problem. Niektorzy pracodawcy chca pozostac anonimowi i dlatego posluguja sie posrednikiem. Kandydat ze swojej strony, po tym jak pozna pracodawce, moze sie zgodzic albo tez nie zgodzic na przeslanie aplikacji do danego pracodawcy. Niestety spotkania albo przynajmniej dluzszej rozmowy telefonicznej z doradca nie da sie uniknac. Inne zabezpieczenie to takie, ze podaje sie agencji liste firm, z ktorymi nie chce sie miec nic do czynienia. Nieco uciazliwe ale niektorzy tak wlasnie robia.

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Adrian Olszewski:
"Firma XXX poszukuje" pozwala podjąć kilka decyzji, zanim proces się rozpocznie.

No nie przesadzajmy, dobry opis stanowiska tez powinien pomoc podjac decyzje.
Jak pracodawca nie jest nazwany z tych czy innych powodow to dobre ogloszenie powinno przynajmniej zawierac pare ogolnych ale konkretnych informacji. Jak napisza np. "duza miedzynarodowa siec handlowa" to nawet jak sie czlowiek nie domysli o kogo chodzi to moze sobie tego pracodawce wyobrazic.

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Andrzej Pieniazek:
Adrian Olszewski:
- aplikujemy do firmy, której profil nas nie interesuje.

Przyznaje, ze nie wiem gdzie jest problem. Niektorzy pracodawcy chca pozostac anonimowi i dlatego posluguja sie posrednikiem.

To się staje nagminne, patrząc nawet po ogłoszeniach na grupach dla programistów na GL. Z wyjątkowych przypadków powstał trend. "Za moich czasów" :) pamiętam, że były to bardzo sporadyczne przypadki (albo może nie zauważałem tego).

I szkoda, bo niektóre ogłoszenia, choć "bez nagłówka", to brzmią ciekawie. Natomiast inne to dłuuuga litania oczekiwań, ale zero możliwości sprawdzenia, dla kogo będzie się pracować, przyjrzenia się tej firmie, poszukania o niej informacji w internecie, w tym na forach i portalach oceny pracodawcy.
Kandydat ze swojej strony, po tym jak pozna pracodawce, moze sie zgodzic albo tez nie zgodzic na przeslanie aplikacji do danego pracodawcy. Niestety spotkania albo przynajmniej dluzszej rozmowy telefonicznej z doradca nie da sie uniknac.

Tak, jeśli to rozmowa telefoniczna, to faktycznie, nie ma większego problemu. Oczywiście, o ile upewnimy się, co to za firma i czego projekt dotyczy. W tym przypadku nie widzę wielkiej straty czasu, zwłaszcza, że to zwykle rekrutujący zadzwoni. Ale nie zawsze ten proces jest tak bezbolesny :)
Inne zabezpieczenie to takie, ze podaje sie agencji liste firm, z ktorymi nie chce sie miec nic do czynienia. Nieco uciazliwe ale niektorzy tak wlasnie robia.

To jest dobre rozwiązanie, ale tak z ciekawości, czy stosowane w praktyce? W tym przypadku rekrutujący ma przecież zgłoszenie od konkretnego klienta, a kandydat wcześniej nie miał z agencją do czynienia, by istniała tam jego black lista...

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Andrzej Pieniazek:
Adrian Olszewski:
"Firma XXX poszukuje" pozwala podjąć kilka decyzji, zanim proces się rozpocznie.

No nie przesadzajmy, dobry opis stanowiska tez powinien pomoc podjac decyzje.
Jak pracodawca nie jest nazwany z tych czy innych powodow to dobre ogloszenie powinno przynajmniej zawierac pare ogolnych ale konkretnych informacji. Jak napisza np. "duza miedzynarodowa siec handlowa" to nawet jak sie czlowiek nie domysli o kogo chodzi to moze sobie tego pracodawce wyobrazic.

Jeśli opis jest dostateczny, to i owszem. Niestety, jak wspomniałem, dla programisty informacja "wielka korporacja IT o światowym zasięgu" naprawdę niewiele mówi o tym, co będzie tam robić i jak tam jest (a raczej mówi, aby podejść ostrożnie i mieć oczy naokoło głowy bardziej, niż zwykle :)). Wypisanie listy języków programowania także o niczym nie świadczy, chyba, że są to np. języki programowania sterowników przemysłowych. Właśnie w ogłoszeniach, które ostatnimi czasy widuję, są tylko takie ogólniki. Trzeba "dopytywać", "sprawdzać", "monitować". Z kolei są firmy, z których ogłoszenia wynika naprawdę dużo informacji.

Poza tym, znając nazwę, wiadomo, czy nastawiać się na "Biedronkę dla programistów" i liczyć, że będzie lepiej, czy na firmę, która nie wzbudza podejrzeń :)

A... zapytam od innej strony :) Nie mieliście Państwo czasem wrażenia, że to może być odbierane w ten sposób?Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 26.08.10 o godzinie 17:07

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Adrian Olszewski:
To jest dobre rozwiązanie, ale tak z ciekawości, czy stosowane w praktyce? W tym przypadku rekrutujący ma przecież zgłoszenie od konkretnego klienta, a kandydat wcześniej nie miał z agencją do czynienia, by istniała tam jego black lista...

Oczywiscie, ze sie stosuje, a powod nie musi wcale byc "negatywny". Zalozmy, ze agencja ma klienta Kowalski Sp. z o.o. i dostaje aplikacje, w ktorej kandydat pisze, ze w przypadku firmy Kowalski, Malinowski, Kwiatkowski nie chce byc brany pod uwage co agencja musi honorowac. Oczywiscie agencja musi sie starac azeby anonimowosc klienta chronic i nie moze od razu odpisac kandydatowi, ze klient jest na jego liscie, szczegolnie jak lista jest krotka..;)

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Czyli kwestia uczciwości, jak wszędzie :)
Ale to już jest rozwiązanie. Podoba mi się.

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Adrian Olszewski:
Czyli kwestia uczciwości, jak wszędzie :)
Ale to już jest rozwiązanie. Podoba mi się.

Przy okazji poruszono tutaj temat, ktory jest rzadko poruszany tym niemniej bardzo wazny i niezwykle ciekawy.

Bardzo waznym elementem pracy solidnej agencji jest "sprzedawanie pracodawcy", czyli czesto chodzi nie o to, zeby klienta przekonac do naszego kandydata lecz (wybrednego ale dobrego) kandydata do klienta pracodawcy.

Wiecej na ten temat w grupie, ktora prowadzi Radek Knap:
http://www.goldenline.pl/forum/117796/powitanie-w-grup...

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Andrzej Pieniazek:
Bardzo waznym elementem pracy solidnej agencji jest "sprzedawanie pracodawcy", czyli czesto chodzi nie o to, zeby klienta przekonac do naszego kandydata lecz (wybrednego ale dobrego) kandydata do klienta pracodawcy.

Wiecej na ten temat w grupie, ktora prowadzi Radek Knap:
http://www.goldenline.pl/forum/117796/powitanie-w-grup...

Dla mnie wskazane przez Pana podejście, w kraju nad Wisłą, to nowość, miła nowość.

Dotychczasowe doświadczenia, zarówno moje, kilku najbliższych, a także niejednego z byłych i obecnych współpracowników (a nawet wypowiedzi w tym wątku) wskazują, że, niestety, nadal stosunkowo częstym zjawiskiem jest dysonans pomiędzy poszanowaniem interesów pracodawcy/klienta, a kandydata (i nie chodzi o studenta III roku, który chce dorobić, choć i on na nie zasługuje). "Pracodawca/klient nie zamierza tracić czasu", "Pracodawca/klient zastrzega sobie", natomiast czasem i "zastrzeżeniami" kandydata raczej się zbytnio głowy nie zawraca. Utajnienie danych klienta, brak informacji o oferowanych zarobkach (ba, a w firmie nawet zakaz rozmów o nich, wiadomo dlaczego) - za to w to miejsce szereg komunałów, ogólnikowe, nie niosące kluczowych informacji oferty (przykłady takich ogłoszeń z komentarzami - np. na grupie "Programiści .NET"). A to sprawia, że ciężko o wzajemność w zakresie "szacunku", "zgody", "komunikacji" (bardzo modne i chętnie używane obecnie pojęcia). Na szczęście zdarzają się wyjątki, które zawsze warto docenić; na szczęście dla mnie i mnie takie spotkały.

Wracając do meritum, rozwiązanie, które Pan podał jest konstruktywne, a zagadnienie - interesujące. Dziękuję :)

A temat pozostawiam pod rozwagę. Nie chciałem toczyć "drążących dysput", zdając sobie sprawę, że stoję raczej na przegranej pozycji, a jedynie przedstawiłem irytujący aspekt zagadnienia. W końcu to Państwo, zawodowi HRowcy, przygotowujecie przeważającą większość ofert pracy. Do kogo zatem adresować tego rodzaju uwagi, jak nie do Was?

Pozdrawiam.

konto usunięte

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Szanujące się firmy potrafią same szukać sobie pracowników, bez pośredników.

Co prawda takie rozwiązanie jest bardziej kosztowne niż korzystanie z agencji ale to już na starcie nam może dać dużo do myślenia, że jednak dana firma bardzo ceni sobie poziom swoich pracowników i nikt inny sam o nich nie potrafi zadbać jak oni. Pośrednik nie jest na tyle kompetentny, żeby mógł zweryfikować cokolwiek z faktycznych merytorycznych potrzeb na dane stanowisko techniczne.

Szczerze powiedziawszy, to Adrian poruszył bardzo ważną kwestię. To jest trochę jak z telefonami; Niektórzy w ogólnie nie odbierają telefonów od ukrytych numerów, inni zastanawiają się nad odebraniem telefonu jak zobaczą kto dzwoni. Nie spotkałem się jeszcze z kimś kto idzie po książkę telefoniczną i zaczyna wpisywać na czarną listę numery z niej które mu nie pasują - trochę w odwrotnym kierunku to działa.

Pośrednicy pracy najbardziej mi się kojarzą do domeniarzami - pod każdym względem :)
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Karim A.:
Szanujące się firmy potrafią same szukać sobie pracowników, bez pośredników.

Niech Pan to powie moim klientom :) Szanujące się firmy znają i korzystają z dobrodziejstw outsourcingu procesów biznesowych i dzięki temu, że procesy rekrutacyjne zlecają na zewnątrz mają więcej czasu na pracę nad swoją własną linią produktową.


Co prawda takie rozwiązanie jest bardziej kosztowne niż korzystanie z agencji ale to już na starcie nam może dać dużo do myślenia, że jednak dana firma bardzo ceni sobie poziom swoich pracowników i nikt inny sam o nich nie potrafi zadbać jak oni.

do takich wniosków może dojść chyba tylko osoba kompletnie nie rozumiejąca procesów biznesowych zachodzących w firmie.

Np. dział HR, który oprócz rekrutacji zajmuje się także innymi "ważniejszymi" sprawami posiada swój budżet i wie jaką część pracy może zlecić na zewnątrz. Rekrutacje robią agencje a Dyrektor HR zajmuje się udoskonalaniem systemu motywacyjnego.

Kto wtedy lepiej dba o interesy swoich pracowników?

Pośrednik nie jest na tyle kompetentny, żeby mógł zweryfikować cokolwiek z faktycznych merytorycznych potrzeb na dane stanowisko techniczne.

Wniosek, oparty na zupełnej pomyłce. Nie pracujemy w oderwaniu od klienta, tylko w porozumieniu z nim. To oczywiste, że rekrutujący nie sprawdzi poprawności kodu w C++ (chyba, że hobbystycznie sam programuje) - nasz cel jest zupełnie inny. Szybko znaleźć odpowiedniego człowieka wszelkimi dostępnymi sposobami. Ostatecznie to i tak klient decyduje kogo zatrudni.

Szczerze powiedziawszy, to Adrian poruszył bardzo ważną kwestię. To jest trochę jak z telefonami; Niektórzy w ogólnie nie odbierają telefonów od ukrytych numerów, inni zastanawiają się nad odebraniem telefonu jak zobaczą kto dzwoni. Nie spotkałem się jeszcze z kimś kto idzie po książkę telefoniczną i zaczyna wpisywać na czarną listę numery z niej które mu nie pasują - trochę w odwrotnym kierunku to działa.

po pierwsze, rekrutujący musiałby być idiotą, żeby wysyłać kandydata do firmy, w której nie chciałby pracować.

Pytanie, które musi sobie postawić, to dlaczego osoby miałyby w danej firmie nie pracować? i Ten problem poruszył Andrzej - jesteś pracującym w danej firmie i nie musisz znać wszystkich pozostałych, które są na rynku. Co komu da informacja, że rekrutujemy dla firmy Y, jeżeli osoba zupełnie jej nie zna, a nie oszukujmy się - znane firmy są znane, z tego że są znane. To czy firma X prowadzi zakrojoną kampanię marketingową nie oznacza, że musi być super pracodawcą. Znam wiele przykładów takich znanych firm, których nie trzeba "sprzedawać", bo są znane na rynku - tylko potem firma boryka się z rotacją, bo to że sa znane i rozpoznawalne wcale nie oznacza, że mają super warunki dla pracowników. Jest gros firm mniej znanych, mniejszych, większych o których nie masz bladego pojęcia - bo nie chodzi o to, żeby pracować dla największej korporacji i wykonywać pracę, której się nie znosi. No chyba, że jest się snobem i sama praca dla znanej firmy jest wystarczającą gratyfikacją.

Firmy doradcze mają dostęp do większej ilości informacji na temat rynku pracy niż przeciętny Kowalski pracujący w konkretnej firmie - no chyba, ze Kowalski zamiast pracować ciągle szuka nowych możliwości i był już na rozmowach we wszystkich firmach i jest w stanie o każdej z nich samodzielnie decydować. Raczej nie... tu pojawiają się agencje, które są "zwierciadłem rynku" zarówno dla pracowników, jak i agencji.


Pośrednicy pracy najbardziej mi się kojarzą do domeniarzami - pod każdym względem :)

rozumiem, że domeniarze to taka gorsza grupa, która nie zasługuje na szacunek -kodziarzy?

żałosne - zarówno porównanie, jak i wyraz szacunku dla cudzego stanowiska pracy

konto usunięte

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Adrian Olszewski:
dramat...
gdy czytam takie posty to widzę jakieś niespełnionego pracownika, któremu nie wyszło...:/

dla mnie nie ma najmniejszego problemu w tym, że rekrutacja odbywa się poprzez firmy zewn które nie ujawniają swojego klienta.

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Karim A.:
Szanujące się firmy potrafią same szukać sobie pracowników, bez pośredników.

Najczesciej nieprawda, a wytlumaczenie powyzej. Glowne zadanie dzialu HR to ciagle dbanie o posiadanych pracownikow.

konto usunięte

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Mariusz P.:
po pierwsze, rekrutujący musiałby być idiotą, żeby wysyłać kandydata do firmy, w której nie chciałby pracować.

Pytanie, które musi sobie postawić, to dlaczego osoby miałyby w danej firmie nie pracować? i Ten problem poruszył Andrzej - jesteś pracującym w danej firmie i nie musisz znać wszystkich pozostałych, które są na rynku. Co komu da informacja, że rekrutujemy dla firmy Y, jeżeli osoba zupełnie jej nie zna, a nie oszukujmy się - znane firmy są znane, z tego że są znane.

Mylisz się ;)
"Dla naszego klienta, lidera na rynku e-Commerce".
To mi mało mówi. Jestem niemalże na 100% pewien, że nikomu by to nie powiedziało za dużo na naturze pracy.

"Dla naszego klienta XXX".
Wchodzę w Google i wpisuję "XXX" i od razu wiem czy chce tam pracować czy nie, po obejrzeniu strony z produktami / oferowanymi usługami albo spytam znajomego co tam pracował i poproszę o opinię.

Wtedy to nawet nie aplikuję, jeśli widzę że moja wiedza nie jest wystarczająca na dane stanowisko albo jeśli nie będzie wykorzystywana w ogóle - i to wszystko może nazywać się "e-Commerce".
To czy firma X prowadzi zakrojoną kampanię marketingową nie oznacza, że musi być super pracodawcą. Znam wiele przykładów takich znanych firm, których nie trzeba "sprzedawać", bo są znane na rynku - tylko potem firma boryka się z rotacją, bo to że sa znane i rozpoznawalne wcale nie oznacza, że mają super warunki dla pracowników.

Chyba trzeba być bardzo zdesperowanym, żeby chcieć pracować w jakiejś firmie tylko dlatego że jest znana :)

Pracuję się przede wszystkim nad czymś z kimś używając czegoś i dostając za to coś a potem dopiero dla kogoś. I sęk w tym, że samo podanie nazwy firmy która rekrutuję pozostawia tylko wątpliwości co do "dostając za to coś" (i też nie zawsze) a w przeciwnym wypadku to wszystko jest niewiadome - i tu zaczynamy marnować nawzajem swój czas.
Jest gros firm mniej znanych, mniejszych, większych o których nie masz bladego pojęcia - bo nie chodzi o to, żeby pracować dla największej korporacji i wykonywać pracę, której się nie znosi. No chyba, że jest się snobem i sama praca dla znanej firmy jest wystarczającą gratyfikacją.

Dokładnie. Wydaję mi się, że znam co najwyżej 15% firm z mojej specjalizacji. Wystarczy jednak, że poznam nazwę to już znam tą firmę na tyle żeby wiedzieć, nad czym będę pracować, używając czego, z kim, na jaką skalę, itd...
I to mi wystarczy, żeby moja samokrytyka albo poczucie wartości przeprowadziło pierwszy etap rekrutacji.
Firmy doradcze mają dostęp do większej ilości informacji na temat rynku pracy niż przeciętny Kowalski pracujący w konkretnej firmie - no chyba, ze Kowalski zamiast pracować ciągle szuka nowych możliwości i był już na rozmowach we wszystkich firmach i jest w stanie o każdej z nich samodzielnie decydować. Raczej nie... tu pojawiają się agencje, które są "zwierciadłem rynku" zarówno dla pracowników, jak i agencji.

Oj tutaj chyba już trochę przesadzamy :)
Chcesz mi powiedzieć, że jak agencja rekrutacyjna znajdzie idealnego kandydata i klient będzie chciał go zatrudnić to ona wykorzysta swoją wiedzę na temat rynku (tą część "zarówno dla pracowników") i szepnie słówko na temat tamtej firmy, które zniechęci pracownika? jeśli ta firma będzie miała złą sławę na rynku?
Pośrednicy pracy najbardziej mi się kojarzą do domeniarzami - pod każdym względem :)

rozumiem, że domeniarze to taka gorsza grupa, która nie zasługuje na szacunek -kodziarzy?

Chyba nie zrozumiałeś słowa "domeniarz" :)
http://www.eioba.pl/a82140/zaw_d_domeniarz

konto usunięte

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Karolina Ł.:
Adrian Olszewski:
dramat...
gdy czytam takie posty to widzę jakieś niespełnionego pracownika, któremu nie wyszło...:/

dla mnie nie ma najmniejszego problemu w tym, że rekrutacja odbywa się poprzez firmy zewn które nie ujawniają swojego klienta.

Jedni chcą byle gdzieś pracować a innych interesuję to co będą robić :)

Temat: "Poszukujemy dla naszego Klienta" - jakie to męczące...

Karim A.:
"Dla naszego klienta, lidera na rynku e-Commerce".
To mi mało mówi. Jestem niemalże na 100% pewien, że nikomu by to nie powiedziało za dużo na naturze pracy.

Najwidoczniej nie bylo do Pana, a celem ogloszenia jest tez odfiltrowanie pewnych osob, moze wlasnie takich "wymagajacych" jak Pan. Ale moge Panu potwierdzic, ze pare osob jest bardzo szczesliwych wlasnie tego "lidera e-commerce".

Pan jest najwidoczniej kolejnym madrala tutaj, ktoremy nie zalezy na rozwiazaniu jakiegos problemu lecz wtraceniu swoich trzech groszy. Widac ma Pan duzo czasu...



Wyślij zaproszenie do