Temat: Pokolenie Y
Ja bym powrócił do genezy problemu....
"Po co studiowałem 5 lat?"
i odpowiedź an to pytanie jest kluczem problemu.....
czy studiuję jakąś dziedzinę bo to jest klucz do wysokich zarobków --> w dalszej konsekwencji --> zapamiętać, zdać, zapić, zapomnieć --> byle tylko dyplom i sru po te 2500 netto
czy studiuje jakąś dziedzinę bo daje mi to satysfakcję --> pokłon w stonę fizyków i matematyków
dzięki pierwszemu myśleniu mamy na rynku masę miernych magistrów a kłopoty z kolejarzami, spawaczami, budowlańcami --> bo osoby, które mogłyby pracować w tych zawodach wolały "iść na studia" jakiekolwiek, byle gdzie, byle mgr bo "po coś się studiuje 5 lat"
i jak budowalniec zarabia więcej niż pracownik biurowy, ozancza to że ma on mniejszą wartość dla pracodawcy (w każdym tego aspekcie)
jeżeli ja zarabiam X złotych, a budowlaniec jakiego rekrutuje zarabia 3 razy X i żeby zostać budowlańcem idzie się innym torem edukacji, to przeciez mogłem podjąć decyzję zostaję budowlańcem,
i czy zarobki w Polsce są godziwe, czy tez nie są godziwe
mało kto z nas ma na to wpływ --> pracodawca też pracuje w Polsce, tez może oferować Polskie ceny swoim klientom. W tym wypadku rządzi ekonomia.
Jeżeli podejmuję decyzję, że tutaj wykonując pracę biurową za X złotych dostaję za mało, a w Irlandii będę zarabiał 4 razy więcej, zmywając i podcierając pupy to rządzi tym ekonomia
i kolejny raz zgodzę się z Panem Krzysztofem
kogo obchodzi, że Ty zarabiasz za mało--> widocznie tyle jesteś wart na naszym rynku.
Agnieszko...także cenię swoje wykształcenie - ale to moje wykształcenie, nie mojego pracodawcy
moje są wiedza i doświadczenie i to je sprzedaje pracując a nie dyplom