Temat: osobiste pytania....

Marta K.:
Żeby wymyślić coś sensownego, trzeba mieć wiarygodne dane do analizy, a na kategorię "wydajemisię" szkoda czasu.

Na kategorię "ponarzekajmy" jaki świat jest zły, a życie niesprawiedliwe, Pani za to czasu nie brakuje.

Popełniłam jeden zasadniczy błąd w tej dyskusji. Próbowałam być konstruktywna i skupić się na rozwiązaniu problemu, a nie na narzekaniu, tam gdzie nikt tego nie oczekiwał. Zastanawiające, że w dyskusji o dyskryminacji, najwięcej do zarzucenia innym, mają osoby, które w swoich komentarzach udowadniają, że do tolerancyjnych i wyrozumiałych nie należą.
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: osobiste pytania....

Marcela K.:
Marta K.:
Żeby wymyślić coś sensownego, trzeba mieć wiarygodne dane do analizy, a na kategorię "wydajemisię" szkoda czasu.

Na kategorię "ponarzekajmy" jaki świat jest zły, a życie niesprawiedliwe, Pani za to czasu nie brakuje.

Popełniłam jeden zasadniczy błąd w tej dyskusji. Próbowałam być konstruktywna i skupić się na rozwiązaniu problemu, a nie na narzekaniu, tam gdzie nikt tego nie oczekiwał. Zastanawiające, że w dyskusji o dyskryminacji, najwięcej do zarzucenia innym, mają osoby, które w swoich komentarzach udowadniają, że do tolerancyjnych i wyrozumiałych nie należą.


Pomińmy na chwilkę pyskówkę w którą poszła ta dyskusja i wróćmy do meritum pomysłu, nota bene dość ciekawego i wydaje się w miarę sprawiedliwego.
Będąc ojcem dziecka w tej chwili mam możliwość, tak jak i moja żona pobrania urlopu macierzyńskiego? Nie znam się tak dobrze na przepisach, dlatego pytam, czy mogę, zamiast mojej żony opiekować się dzieckiem w tym czasie, kiedy ona będzie chciała pracować?
Jeżeli mam takie prawo, czemu miałbym go nie wykorzystać? Czemu zakłada się z góry, że to kobieta rodząca, będzie wyłączona z rynku pracy.
Pytanie, czy pomysł Marceli jest innowacyjny, czy już w tej chwili możliwy do zastosowania?

Jeszcze a propos powodów dyskryminacji: Ile w waszych firmach pracuje kobiet, których nikt, nigdy na oczy nie widział? Pytanie to raczej skierowane jest do działów kadr, bo przeciętny pracownik nawet nie wie, ile razy firma zatrudniła osobę, która po podpisaniu umowy przyniosła zwolnienie lekarskie, bo spodziewa się dziecka.
czy to jest nieuczciwe? Nie sądzę, prawo na to pozwala. Jest to jednak zachowanie, które szkodzi samym kobietom. Bohaterkami możemy nazwać osoby, które nie poddały się presji - "jesteś w ciąży, to wal to, idź na L4 weź zwolnienie, co ci ta kwoka szefowa będzie truła dupę, po co się denerwować". Frajerkami są kobiety, które pracują w ciąży. Pojawia się klasyczny problem wspólnego pastwiska. Duża część społeczeństwa spostrzegając możliwość otrzymywania pieniędzy bez świadczenia pracy, myśli o doraźnej korzyści, nie zdając sobie sprawy, że takie zachowania burzą podstawy zaufania społecznego i pracodawcy, którzy na tym stracili, nie będą chętni do powtórzenia tego błędu.
Czy rozłożenie ryzyka na dwóch pracodawców, byłoby dobrym rozwiązaniem? Po części tak - gdyż w tej chwili ryzyko kojarzone jest jedynie z młodymi kobietami, gdyby przenieść to ryzyko na dwie osoby, nastąpiłoby rozmycie.
czy to rozwiąże problem? Nigdy, dopóki nie znajdziemy sposobów na budowanie zaufania społecznego, takiego który pozwoli pracodawcom przestać się bać, że zatrudnią "figuranta", a kobietom, że urodzenie dziecka pogorszy ich sytuacje w pracy.
Dopóki nie wypleni się "złych praktyk", żadne, nawet najbardziej restrykcyjne przepisy nie zmuszą pracodawców do podejmowania ryzyka i będziemy słyszeć o telefonach do kandydatów "ile dzieci, a kiedy kolejne etc."
Możemy to osiągnąć dwa sposobami, albo redukując liczbę przepisów ułatwiających takie praktyki, lub też wprowadzić takie, które uchronią pracodawców przez kosztami,lub
nie zgadzając się wprost na takie praktyki w naszym otoczeniu.

konto usunięte

Temat: osobiste pytania....

Marcela K.:
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.....

Bardzo sobie cenię wypowiedzi osób, które potrafią patrzeć na poruszany problem nie tylko ze swojego egoistycznego punktu widzenia. Niestety również w tej dyskusji mamy osoby, które potrafią się wypowiedzieć "tylko jako kobieta", lub "tylko jako pracownik". Oczywiście dyskryminacja to nic dobrego, ale dlaczego koszty utrzymania młodych matek, które nie mogą świadczyć pracy, są ponoszone tylko przez ich pracodawców, a nie są np. dzielone między pracodawcami zatrudniającymi zarówno ojca jak i matkę dziecka? Gdyby tak było, to kobieta nie byłaby "pracownikiem większego ryzyka", nie musiałaby odpowiadać na "głupie pytania" i mogłaby w końcu zarabiać tyle samo, co mężczyzna na analogicznym stanowisku. Przecież teraz w tej kwestii jest również dyskryminowana, bo w jej wynagrodzenie jest wkalkulowane ryzyko częstszych absencji.

Co do głównego wątku. Jestem matką i pracodawcą. Nie zadaję takich pytań, bo nie wierzę w prawdziwość odpowiedzi, a nie dlatego, że nie wolno, czy dlatego że jestem kobietą. Poza tym, ciekawa jestem ile z osób, oburzonych tego typu pytaniami, nigdy by ich nie zadało, gdyby to oni prowadzili firmę i ryzykowali swoje pieniądze?


Szczerze mówiąc ja bym nie zadała, bo pytania typu, czy planuje Pani dzieci jest równoznaczne z pytaniem, czy planuje Pani zachorować na grypę. Ja rozumiem, że pracodawca chce wybadać sytuacje pracownika pytając o rodzinę, ale jakby nie było nie tylko dzieci i małżeństwo mogą wpływać na absencję pracownika. Co do obciążania pensji obojga rodziców - pomijając kwestie związane z różnymi formami zatrudnienia, przebywaniem na bezrobociu ojca itd. to w ogóle trudno mi to sobie wyobrazić (nikt w tym państwo nie może kontrolować na jakich zasadach, z kim i jak żyje, więc na jakiej podstawie miałoby obciążać np. ojca dziecka, co z zapłodnieniami in vitro?) W mojej skromnej opinii problem pracodawcy pojawia się wówczas, gdy jest tak zwany wysyp na ciąże, a zjawisko to jest zwykle zbieżne z niepewną sytuacją firmy i co za tym idzie - zatrudnienia. Nieraz moje koleżanki podejmowały decyzje o zajściu w ciąże, gdy nie były pewne, czy szef przedłuży im umowę - nie mówię tu o wszystkich przypadkach tylko takich, gdzie nagle w dziale wszystkie dziewczyny, które myślały o dziecku na hura zaczynały się o nie starać. W zdrowym społeczeństwie kobieta nie powinna się obawiać zajścia w ciąże ze względu na pracodawcę, nie powinna być zmuszona do ukrywania swoich intencji bo pracodawca będzie na nią krzywo patrzył. Problemy przez Panią poruszane są natury legislacyjnej i mimo naszych głosów na razie nie ulegną cudownemu rozwiązaniu. W moim odczuciu dyskusja dotyczy tego, że takie pytania są nieetyczne bez względu na to komu i kiedy są zadawane oraz jak w takiej sytuacji powinniśmy się zachować. Równie dobrze pracodawca powinien się pytać czy pracownik ma obciążenia genetyczne po stronie rodziców, czy dziadków bo jeśli tak to ma większe ryzyko zachorowania, będzie musiał być leczony, a pracodawca nim minie odpowiedni okres też będzie musiał mu płacić (zdaje sobie sprawę, że to nie są porównywalne okresy, ale do tego wszystko się zbiega). U mnie dziecko nigdy nie było przeszkodą bo zawsze bardziej liczył się fakt, że coś tam umiem i wiem i to powinno pracodawcę interesować. Ciąża jest dla osoby zatrudniającej pewnym ryzykiem wkalkulowanym w koszty prowadzenia DG i przyjmując czy kobietę, czy mężczyznę powinien rozważyć koszt alternatywny (jak mawiała moja wykładowczyni przedsiębiorca nie rozważający kosztu alternatywnego nie ma racji bytu) - czy powinien ponieść ryzyko zatrudniając daną osobę, która może mu przynieść zyski, jest wykwalifikowana i ambitna, czy będzie kierował się uwarunkowaniami rodzinnymi, przez co np. po odpowiedzi zamężna/żonaty będzie dyskwalifikował potencjalnego pracownika? To są już niuanse pracodawcy, jednak wnikanie w sytuacje rodzinną jest nieprzyjemne. Co do argumentu dotyczącego faktu, że ludzie z rodziną pracują lepiej - byłam świadkiem pójścia o krok dalej, pracodawca dopytywał się, że potencjalny pracownik ma kredyt, najlepiej hipoteczny, bo wtedy jest jeszcze bardziej pewny, bo musi spłacać ratę i nie będzie się wychylał, a zmianę miejsca zatrudnienia przemyśli ze 3 razy.Krystyna Czerwiec edytował(a) ten post dnia 31.03.11 o godzinie 11:18

Temat: osobiste pytania....

Mariusz P.:
Będąc ojcem dziecka w tej chwili mam możliwość, tak jak i moja żona pobrania urlopu macierzyńskiego? Nie znam się tak dobrze na przepisach, dlatego pytam, czy mogę, zamiast mojej żony opiekować się dzieckiem w tym czasie, kiedy ona będzie chciała pracować?
tak, istnieje taka mozliwość, cytuję za KP:
Pracownica, po wykorzystaniu po porodzie co najmniej 14 tygodni urlopu macierzyńskiego, ma prawo zrezygnować z pozostałej części tego urlopu; w takim przypadku niewykorzystanej części urlopu macierzyńskiego udziela się pracownikowi-ojcu wychowującemu dziecko, na jego pisemny wniosek.
Pytanie, czy pomysł Marceli jest innowacyjny, czy już w tej chwili możliwy do zastosowania?
tak, możliwy obecnie do zastosowania
Jeszcze a propos powodów dyskryminacji: Ile w waszych firmach pracuje kobiet, których nikt, nigdy na oczy nie widział? Pytanie to raczej skierowane jest do działów kadr, bo przeciętny pracownik nawet nie wie, ile razy firma zatrudniła osobę, która po podpisaniu umowy przyniosła zwolnienie lekarskie, bo spodziewa się dziecka.
są takie osoby, były i bedą i dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. Wcale z praktyki mi nie wynika, by w takich przypadkach dominowały kobiety. To czego mozna się za to spodziewać to kontroli ZUS u pracodawcy - tu ZUS jest już dość czujny.
Dopóki nie wypleni się "złych praktyk", żadne, nawet najbardziej restrykcyjne przepisy nie zmuszą pracodawców do podejmowania ryzyka i będziemy słyszeć o telefonach do kandydatów "ile dzieci, a kiedy kolejne etc."
tak, przymus nie prowadzi do zadowolenia przymuszanego więc jest z góry
skazany na porażkę
Możemy to osiągnąć dwa sposobami, albo redukując liczbę przepisów ułatwiających takie praktyki, lub też wprowadzić takie, które uchronią pracodawców przez kosztami,lub
nie zgadzając się wprost na takie praktyki w naszym otoczeniu.
Mam wrazenie, że jakoś umyka w tej dyskusji fakt , że przepisy dają obecnie spore równouprawnienie obojgu rodzicom - z 60 dni opieki nad dzieckiem rocznie moze także korzystać ojciec dziecka ( jesli rodzice tak się umówią), to samo urlop wychowawczy dotyczy pracownika , a nie tylko pracownicy i parę innych kwestii. Chyba tylko L4 na ciążę i uprawnień kodeksowych z tytułu karmienia piersią nie da się przez ojca dziecka wykorzystać.Iwona K. edytował(a) ten post dnia 28.03.11 o godzinie 21:51

Temat: osobiste pytania....

Marcela K.:

Na kategorię "ponarzekajmy" jaki świat jest zły, a życie niesprawiedliwe, Pani za to czasu nie brakuje.

Nie podoba mi się kierunek w jakim zmierza ta dyskusja.

Temat: osobiste pytania....

Iwona K.:
Mam wrazenie, że jakoś umyka w tej dyskusji fakt , że przepisy dają obecnie spore równouprawnienie obojgu rodzicom - z 60 dni opieki nad dzieckiem rocznie moze także korzystać ojciec dziecka ( jesli rodzice tak się umówią), to samo urlop wychowawczy dotyczy pracownika , a nie tylko pracownicy i parę innych kwestii. Iwona K. edytował(a) ten post dnia 28.03.11 o godzinie 13:43
I właśnie konkretne dane, czyli jak naprawdę wyglądają koszty pracodawców związane z macierzyństwem, z czego wynikają, czy są związane z kosztami zwolnień chorobowych, rekrutacją i szkoleniem zastępstw, czy może zwolnieniami chorobowymi pojawiającymi się po narodzinach dziecka pomogłyby zrozumieć gdzie tkwi problem pomimo tego, że prawo stwarza dobre warunki do równouprawnienia.
Ile tego siedzi tak naprawdę w naszych głowach? Prawdopodobnie mamy też do czynienia z mechanizmem błędnego koła, bo w większości gospodarstw domowych nierówności na rynku pracy są niwelowane wspólnym budżetem obu stron.
Co zmieni obciążenie pracodawcy ojca? Bo z sytuacji, że kobiecie "nie opłaca" się mieć dzieci wylądujemy w sytuacji gdy już nikomu nie będzie się to opłacało. Pracodawcom ogólnie rzecz biorąc tak samo nie będzie na rękę posiadanie dzieci przez pracowników. No a wg mnie zdrowa sytuacja jest wtedy kiedy interes pracodawcy i pracownika jest przynajmniej z grubsza spójny, czego nie osiągniemy przerzucając kosztów z jednej firmy na drugą.

Temat: osobiste pytania....

Marta K.:
I właśnie konkretne dane, czyli jak naprawdę wyglądają koszty pracodawców związane z macierzyństwem
ale jakie konkretne dane? u kazdego pracodawcy koszty bedą inaczej rozłożone ze względu na specyfikę działalności , rodzaj wykonywanej pracy, a przede wszystkim wielkość organizacji i pewnie się znajdzie jakąś korelację - inaczej będzie w produkcji inaczej gdzie indziej, inaczej geograficznie, ale co dalej z tą wiedzą?
Bez szczegółowych analiz przecież widać, ze mniejszym pracodawcom będzie
trudniej być elastycznym itd. Nie rozumiem za bardzo co jakieś zakrojone na szeroką skalę badania tego typu miałby dać konkretnej firmie, jak mialaby z nich skorzystać ? Iwona K. edytował(a) ten post dnia 29.03.11 o godzinie 20:04Iwona K. edytował(a) ten post dnia 29.03.11 o godzinie 20:05Iwona K. edytował(a) ten post dnia 29.03.11 o godzinie 20:05

Temat: osobiste pytania....

Marta K.:
I właśnie konkretne dane, czyli jak naprawdę wyglądają koszty pracodawców związane z macierzyństwem, z czego wynikają, czy są związane z kosztami zwolnień chorobowych, rekrutacją i szkoleniem zastępstw, czy może zwolnieniami chorobowymi pojawiającymi się po narodzinach dziecka pomogłyby zrozumieć gdzie tkwi problem pomimo tego, że prawo stwarza dobre warunki do równouprawnienia.

To prawda, że strach ma wielkie oczy. To prawda, że gdyby to wszystko policzyć okazałoby się, że faktyczne koszty pracodawcy, obiektywnie rzecz biorąc wcale nie są takie duże jak się wydaje, więc nie powinno to być powodem do dyskryminacji kobiet. Ale niestety tak jest i nie uciekajmy od faktów. Można robić badania, wydawać pieniądze na kampanie społeczne (nie widziałam jeszcze żadnej), czyli bawić się w "informowanie", "edukowanie" i "wychowywanie". Proszę bardzo. Niestety uważam, że jest to bardzo żmudny i długotrwały proces, a tu i teraz mamy problem do rozwiązania i potrzeba bardziej racjonalnych rozwiązań.
Prawdopodobnie mamy też do czynienia z mechanizmem błędnego koła, bo w większości gospodarstw domowych nierówności na rynku pracy są niwelowane wspólnym budżetem obu stron.

A co z kobietami samotnymi lub z kobietami, które nie mają wspólnego budżetu z mężami? Ja nie mam. Dlaczego tak łatwo je Pani wrzuca do wspólnego worka?
Co zmieni obciążenie pracodawcy ojca? Bo z sytuacji, że kobiecie "nie opłaca" się mieć dzieci wylądujemy w sytuacji gdy już nikomu nie będzie się to opłacało. Pracodawcom ogólnie rzecz biorąc tak samo nie będzie na rękę posiadanie dzieci przez pracowników.

I co Pani zdaniem zrobi pracodawca, gdy zrozumie, że koszty związane z faktem posiadania dzieci przez pracownika może ponieść bez względu na to czy zatrudni kobietę czy mężczyznę? Ja uważam, że skoro zniknie powód do dyskryminacji kobiet to zakończy się całe zjawisko dyskryminacji z tego powodu. Czy dobrze rozumiem, że Pani sugeruje, że pracodawca przestanie zatrudniać ludzi??? A jak nie ludzi to kogo? Tylko bardzo proszę nie pisać, że zacznie zatrudniać osoby bezpłodne lub niezdolne do prokreacji z powodu wieku, bo oczywiście w mikroskali tak będzie, ale z punktu widzenia globalnych potrzeb rynku pracy, pracodawcy nie będą mieć po prostu wyboru.
No a wg mnie zdrowa sytuacja jest wtedy kiedy interes pracodawcy i pracownika jest przynajmniej z grubsza spójny, czego nie osiągniemy przerzucając kosztów z jednej firmy na drugą.

Przerzucenie = obniżenie. To nie zabawa, to matematyka.

Temat: osobiste pytania....

Marcela K.:
Próbowałam być konstruktywna i skupić się na rozwiązaniu problemu, a nie na narzekaniu, tam gdzie nikt tego nie oczekiwał.
oj tam zaraz nikt:)

Temat: osobiste pytania....

Marcela K.:
Proszę bardzo. Niestety uważam, że jest to bardzo żmudny i długotrwały proces, a tu i teraz mamy problem do rozwiązania i potrzeba bardziej racjonalnych rozwiązań.

Chodzi mi głównie o to, że żeby racjonalnie rozwiązać problem trzeba przede wszystkim dokładnie zlokalizować jego przyczynę i nią się zająć. Żeby uniknąć przysłowiowego pudrowania trupa.
A co z kobietami samotnymi lub z kobietami, które nie mają wspólnego budżetu z mężami? Ja nie mam. Dlaczego tak łatwo je Pani wrzuca do wspólnego worka?

Naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że takowe istnieją. Podałam jedną z przyczyn stabilizujących obecny system i mogący wywołać problemy w próbach jego zmiany.
I co Pani zdaniem zrobi pracodawca, gdy zrozumie, że koszty związane z faktem posiadania dzieci przez pracownika może ponieść bez względu na to czy zatrudni kobietę czy mężczyznę? Ja uważam, że skoro zniknie powód do dyskryminacji kobiet to zakończy się całe zjawisko dyskryminacji z tego powodu.

Ale czy na pewno znamy ten powód? Bo jak napisała Pani powyżej może się okazać, że koszty obiektywnie nie są duże. Likwidujemy powód, który tylko nam się wydaje, że jest najważniejszy.

Czy dobrze rozumiem, że Pani
sugeruje, że pracodawca przestanie zatrudniać ludzi??? A jak nie ludzi to kogo? Tylko bardzo proszę nie pisać, że zacznie zatrudniać osoby bezpłodne lub niezdolne do prokreacji z powodu wieku, bo oczywiście w mikroskali tak będzie, ale z punktu widzenia globalnych potrzeb rynku pracy, pracodawcy nie będą mieć po prostu wyboru.

Rynek pracy już w tej chwili promuje osoby bezdzietne, to zjawisko może się nasilić. W tym momencie wrócę do mojego wcześniejszego pytania o moment, w którym koszty są największe - czy chodzi o sam macierzyński czy bardziej o zwolnienia chorobowe dzieci - upraszczając do tych dwóch okoliczności. Dlaczego to jest ważne? Bo z odpowiedzi na to pytanie wyniknie kto będzie dyskryminowany "po reformie". W przypadku kosztów związanych z macierzyńskim - osoby, które jeszcze nie mają dzieci, w przypadku zwolnień chorobowych - w dalszym ciągu kobiety, bo prawdopodobieństwo, że mężczyźni zaczną masowo wyręczać je w opiece nad chorymi dziećmi oceniam jako niskie. Jeżeli zmusimy ich do tego ustawowo, postawimy w trudnej sytuacji samotne matki.
Przerzucenie = obniżenie. To nie zabawa, to matematyka.

Pewnie, że matematyka. Dlatego proponuję od matematyki zacząć.

Temat: osobiste pytania....

Marta K.:
Pewnie, że matematyka. Dlatego proponuję od matematyki zacząć.

Pani Marto nie dogadamy się. Nie zgadzam się z Pani logiką. Pani argumenty są dla mnie nie na temat, więc uważam za zwykłą stratę czasu dalej z Panią polemizować. Proszę zostać w swoim świecie, ja wracam do swojego.

konto usunięte

Temat: osobiste pytania....

co do osobistych pytań wiemy jak jest, nie wolno ich zadawać. Mi na którejś rekrutacji zadano takowe z uprzedzeniem, że "wiem, że to mało profesjonalne itd. itp., ale jaka jest Pani sytuacja osobista".... hyhy poczym uśmiech od ucha do ucha z mojej strony i odpowiedź:

tak, mam dziecko, a do tego jestem samotną matką, ale to jak widać nie przeszkadza mi realizować się w pracy, uczyć się języka obcego na kursie, załatwiać mnóstwo spraw prywatnych jak to, to i tamto i do tego (tu z szerokim uśmiechem i zwolnione tempo wypowiedzi :P) szczęśliwie wychowywać córkę.

Wynik rekrutacji pozytywny ;) niby powinnam "przegrać", ale chyba jednak można wybrnąć z takich sytuacji ufff...
Marek F.

Marek F. Doradca
Ubezpieczeniowy

Temat: osobiste pytania....

cóż pytań nie można zadawać, ale nie jest powiedziane, że kandydat/ka samodzielnie może nakreślić w pozytywnym świetle swoją sytuację ;)
Klaudyna Mortka

Klaudyna Mortka Specjalista ds. PR

Temat: osobiste pytania....

Podjęcie tego tematu po raz kolejny jest najlepszym dowodem na to, że problem jest - i choć pracodawcy najprawdopodobniej zdają sobie sprawę z faktu, że pytań o ilość dzieci czy wyznanie zadawać nie mogą, wykorzystują powszechną niewiedzę kandydatów, a ci w sytuacji stresowej albo odpowiadają nie mając do końca pewności, w jakim świetle stawia ich to przed konkretnym pracodawcom, albo próbują kierować rozmowę na inny tor. Tymczasem polskie prawo stoi po stronie kandydata - warto więc je znać i z niego korzystać. Nie bez kozery przecież mówimy, że ignorantia iuris nocet. Małgorzata Radzikowska, doradca w karierze w Architektach Kariery, prawnik z wykształcenia, komentuje tę kwestię:

http://www.architekcikariery.pl/prawo-po-stronie-kandy...
Marek F.

Marek F. Doradca
Ubezpieczeniowy

Temat: osobiste pytania....

.Marek Forner edytował(a) ten post dnia 23.02.12 o godzinie 14:29

Temat: osobiste pytania....

już nie przesadzajmy z tym hobby czy zainteresowania bo z reguły kandydaci bardzo chętnie na nie odpowiadają, jeśli oczywiście mają o czym.

Odnośnie pytań osobistych to jasnym jest, że takie pytania nie powinny się pojawić, a jeśli już się pojawią to kandydat może zwrócić uwagę rekruterowi, a ten faktycznie może się z pytania wycofać tylko co później... kandydatowi po rozmowie przechodzi milion myśli po głowie "jak wypadłem, czy zaproszą mnie na kolejny etap, może mogłem odpowiedzieć na to pytanie" itd. Postawmy się po stronie osób, które już jakiś czas szukają pracy i akurat firma, w której chcieliby pracować zaprosiła ich na rozmowę i tam pada pytanie osobiste. Rady typu "zastanów się czy chcesz pracować w firmie, która już podczas rozmowy kwalifikacyjnej łamie prawo" do mnie nie przemawiają. Myślę, że do osób, które już dłuższy czas pozostają bez pracy też.

Tego typu pytania muszą przez każdego kandydata zostać indywidualnie przeanalizowane. Dla jednych pytanie o dzieci, jest pytaniem osobistym, na które jednak odpowiedź nie jest problemem, a dla innych już takie pytanie jest włażeniem komuś buciorami w prywatność i po prostu na nie nie odpowiada.

Temat: osobiste pytania....

Marek Forner:
cóż pytań nie można zadawać, ale nie jest powiedziane, że kandydat/ka samodzielnie może nakreślić w pozytywnym świetle swoją sytuację ;)

Ja to sie zastanawim czym jest taka "rozmowa rekrutacyjna" np. z punktu widzenia jakiegos prawa, chyba niczym specjalnym? Czy moge przeprowadzic taka rozmowe np. w pubie przy piwie albo coca coli?
Patrycja Kowalska

Patrycja Kowalska Student, Państwowa
Wyższa Szkoła
Zawodowa w Płocku

Temat: osobiste pytania....

Byłam dzisiaj na rozmowie kwalifikacyjnej, która wzbudziła we mnie bardzo negatywne emocje. Zadawano mi bardzo prywatne pytanie, a większość generalnie tyczyła się mojego dwuletniego dziecka. A oczywiście zaczęło się od pytań czy ma pani męża, czy ma pani dzieci, a ile itd. Poprostu jestem zszokowana!! Co Wy o tym myślicie??
Paulina Majewska-Goździk

Paulina Majewska-Goździk Jest przynajmniej 69
powodów....

Temat: osobiste pytania....

Andrzeju, z mojej wiedzy wynika, że rozmowa kwalifikacyjna jaka metoda rekrutacji i selekcji kandydatów nie jest regulowane żadnym zapisem w KP, tak więc spokojnie można umówić się z kandydatem przy coli (ale jesli przy piwie to już chyba po godzinach pracy) -jesli tylko twoje poglądy etyczne na to pozwalają oraz jesli jest to zgodne z kulturą oragnizacyjną. KP daje wskazówki od momentu "chwilę przed" nawiązaniem kodeksu pracy. Mówi i tym, że wszyscy jesteśmy równi, że musimy być zdolni do pracy na stanowisku, że obowiązuje pracownika jest rzetelne wykonywanie swoich obowiązków. Aby pracownik mógł rzetelnie robić to czego oczekujemy, musi być do tego przygotowany- mieć niezbędne kompetencje i kwalifikacje. To czy właśnie ten pracownik bedzie spełniał się na stanowisku pracy powinna oszacować rozmowa kwalifikacyjna. Jeżeli tylko, podczas piwa czy coli dowiesz się tego o pracowniku, to ja osobiście nie widzę przeciwskazań. Pozdrawiam:)
Anna Ł.

Anna Ł. kontrola/audyt

Temat: osobiste pytania....

Maria Kuczewska:
Zupełnie czym innym jest, gdy potencjalny pracodawca jasno da do zrozumienia, iż posiadanie/nie posiadanie rodziny jakoś wpływa na pracę (np praca zmianowa szczególnie może utrudniać mamom sprostanie obowiązkom domowym, choć to nie jest reguła), a czym innym zadawanie takich pytań. Pytania tego typu są zabronione. Jeśli pracodawca (co zrozumiałe) ma obawy, że np młoda mama może mieć ograniczenia, powinien w takiej sytuacji nakreślić obraz tej pracy na tyle dokładnie (czyli wprost), by jasnym było, że praca wiąże się np z nadgodzinami co jakiś czas, zmianami, brakiem elastyczności. Taką zasadę należy stosować, a nie zadawać pytania dyskryminujące, któe mogą zaprowadzić do sądu.
Gdy rekrutowałam na stanowiska, gdzie była praca zmianowa, jasno zaznaczałam, jakie są jej plusy (np. więcej dni wolnych), a jakie minusy (np. praca nocą) - młoda mama samotnie wychowująca dziecko od razu sama powiedziała, że ma do pomocy rodzinę, która w razie czego zostanie z dzieckiem, a dziecko jest już na tyle duże, że ona może i chce - ŚWIADOMIE - podjąć tę pracę. I tyle. Czy to takie trudne?

Zgadzam się. Informując o warunkach pracy w sposób rzetelny i szczegółowy, przedstawiam również informację o organizacji pracy i konsekwencjach jakie z tego tytułu wynikają dla przyszłego pracownika i pracodawcy gdy się nie zjawia oraz, że frekwencja w pracy jest jednym z elementów składających się na ewentualną premię. Osoby, które nie mogą być na tyle elastyczne rezygnują już podczas rozmowy. To się da zrobić jeżeli uczciwie podejdzie się do informowania o warunkach pracy.

PS. zdarzyła mi się taka sytuacja, że Pani zweryfikowana podczas rozmowy kwalifikacyjnej pozytywnie - podczas załatwiania formalności związanych z zatrudnieniem zaczęła wypytywać o to, czy jako Mama dziecka ze stopniem niepełnosprawności ma jakieś dodatkowe uprawnienia np. ekstra wolne.
Jak widać są więc plusy i minusy pytania o takie sprawy na etapie rozmowy. Sama jestem matką dwójki dzieci i wiem, że zależy mi na utrzymaniu pracy bo mam na kogo pracować - jestem więc zaangażowana i sumienna - to dodatkowa motywacja, która nie znika w miarę upływu czasu. Anna Ł. edytował(a) ten post dnia 02.06.12 o godzinie 17:44

Następna dyskusja:

Jaka jest najlepsza odpowie...




Wyślij zaproszenie do