Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:
W momencie kiedy nie wiadomo, ze pracownik pracuje w takim trybie, że może stać mu się krzywda z pewnością nie ma szansy nic z tym zrobić, ale jeśli pracodawca wie to nie moze tego pominąć - w tym przypadku zgodzić się na zatrudnienie ( mając chociazby w perspektywie proces odszkodowawczy) i żeby Pani nie wiem co napisała rozsądny pracodawca Pani nie zatrudni w takiej sytuacji. Iwona K. edytował(a) ten post dnia 24.03.11 o godzinie 16:42

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Iwona K.:
Beata B.:
W momencie kiedy nie wiadomo, ze pracownik pracuje w takim trybie, że może stać mu się krzywda z pewnością nie ma szansy nic z tym zrobić, ale jeśli pracodawca wie to nie moze tego pominąć - w tym przypadku zgodzić się na zatrudnienie ( mając chociazby w perspektywie proces odszkodowawczy) i żeby Pani nie wiem co napisała rozsądny pracodawca Pani nie zatrudni w takiej sytuacji.


Pani chyba żartuje tak? Jaka krzywda może mi się stać przy pracy biurowej?
A kolejny raz się pytam, czemu pani w takiej sytuacji nie dopyta się tylko widząc samo cv z góry zakłada, ze ktoś będzie przemęczonym robolem?
Ja uważam, że taką decyzję należy podjąć po rozmowie z kimś, a nie po usłyszeniu jednego zdania przez telefon, że nie mam zamiaru rezygnować z działalności gospodarczej, bo nie mam zamiaru. Są różne powody ku temu. Działalność można prowadzić równolegle, to nie ma nic do rzeczy, różną, a nie robić coś na czarno lub na umowy o dzieła.
Problem polega na tym, że mądry pracodawca szef się dopyta, a głupi HR-owiec niestety nie i podejmie za szefa decyzję, bo (tak z góry znam odpowiedź: )za to mu płacą.
Na szczęście są tacy, którzy mają trochę oleju w głowie i nie podejmują tak pochopnych decyzji odrzucając może kogoś dobrego jak pani by to zrobiła z góry zakładając, że będzie przemęczonym robolem, bo na 2 etaty nie da rady.
Otóż da i znam wiele takich osób, które spokojnie sobie radzą i mają jeszcze czas na przyjemności w weekend.
Pani myślenie jest przepraszam, ale chyba jakieś nieteraźniejsze. Życie jest coraz droższe w Polsce i coraz więcej osób z tego co widzę szuka dodatkowej pracy, a widzę, bo sama dostaję takie zapytania czy bym dla kogoś nie miała etatu czy choćby zleceń na popołudnia lub godziny poranne, weekendy.
Jest praca i praca. Trzeba to też brać pod uwagę, a nie z góry coś zakładać. A niestety często odnoszę kolejne wrażenie, że osoby rekrutujące owszem znają zakres obowiązków, ale nie znają realiów późniejszej pracy, bo wszytko brzmi górnolotnie i w opisie kogoś może mu się wydać trudne, skomplikowane i wymagające nie wiem jakich umiejętności, a potem w realiach taka praca okazuje się banalnie prosta, łatwa, przyjemna i aż nudna.

I jeszcze jedno, z góry przepraszam za słowo, ale niektóre ciemnoty rekrutujące nawet nie wiedzą, że można się dogadać z pracodawcą i pracować na jakimś kontrakcie, wcale nie koniecznie na etacie i mieć uzgodnione warunki zatrudnienia godzinowe czy wykonania danej pracy. Gdyby była bezpośrednia rozmowa z właścicielem firmy, to jestem pewna, że wielu osobom taka forma zatrudnienia kogoś by odpowiadała (choćby ze względu na ZUS, bo można te koszty jakoś sobie uzgodnić do wynagrodzenia), a jeśli ktoś nie ma o tym pojęcia, to z góry zakłada, ze tak nie będzie i odrzuca cv nawet nie przekazując zapytania o to - informacji właścicielowi firmy. I jestem tego pewna, bo w jednym przypadku to osobiście sprawdziłam i ta firma jest teraz moim klientem, bo dogadaliśmy się w inny sposób. Gdybym nie sprawdziła, to bym guzik miała, ani klienta, ani pracy, bo kolejna rekrutująca panienka odrzuciła moje cv, nie przekazała ani mojego zapytania o to, ani cv. I jakoś tej osobie nie przeszkadza, że mam działalność i robię jeszcze inne rzeczy, bo po prostu myśli innymi kategoriami niż pani.Beata B. edytował(a) ten post dnia 24.03.11 o godzinie 19:00

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:
myslę , że nie rozmawiamy o tym samym, bo moja odpowiedz dotyczyła wyłącznie podanego przez Panią modelu czyli: praca do 1-2 w nocy i wstawanie o 5, co zresztą zaznaczyłam w swojej pierwszej wypowiedzi.
To czy i o co powinien zapytac szef lub HR, czy praca pracy równa i jakie umocowanie dla niej znależć to zupełnie inna bajka. Mam znajomych, kórzy obsługują kilka firm mając część etatu gdzieś i z poziomu DG obsługując coś jeszcze - oczywiście że mozna, ale im to nie zajmuje 20 godzin dziennie, bo tak nie można stale.
Przychodzi taki moment, ze trzeba po prostu zwolnić i odpocząć i przy tym pozostanę - także dlatego, ze nie raz to sama przerabiałam.Iwona K. edytował(a) ten post dnia 24.03.11 o godzinie 21:25

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Iwona K.:
Beata B.:
A kolejny raz się pytam, czemu pani w takiej sytuacji nie dopyta się tylko widząc samo cv z góry zakłada
myslę , że nie rozmawiamy o tym samym, bo moja odpowiedz dotyczyła wyłącznie podanego przez Panią modelu czyli: praca do 1-2 w nocy i wstawanie o 5, co zresztą zaznaczyłam w swojej pierwszej wypowiedzi.
To czy i o co powinien zapytac szef lub HR, czy praca pracy równa i jakie umocowanie dla niej znależć to zupełnie inna bajka. Mam znajomych, kórzy obsługują kilka firm mając część etatu gdzieś i z poziomu DG obsługując coś jeszcze - oczywiście że mozna, a pracować po 20 godzin dziennie nie można stale, bo przychodzi taki moment, ze trzeba po prostu zwolnić i odpocząć i przy tym pozostanę - także dlatego, ze nie raz to sama przerabiałam.
Trochę Pani chyba przesadziła z tym, ze umiejetność zadawania pytań i znajdowania rozwiązań jest dana wyłącznie szefom:)

Ja podałam takie godziny jako przykład, nikt o zdrowych zmysłach nie będzie pracował przez cały rok śpiąc po 3 godziny, no to jest chyba wiadome, choć może są takie osoby, którym wystarcza tyle snu na dobę, bo szybko się regenerują 5 minutowymi drzemkami w ciągu dnia (ktoś ze znanych osób słyszałam, że tak robi, ale nie pamiętam teraz nazwiska, jakiś chyba naukowiec).
Sama teraz aktualnie od jakiegoś czasu pracuję w domu po 16-17 godzin na dobę non-stop, bo nie mam kogo dodatkowo zatrudnić przy tej pracy i wiem jakie to jest trudne i ile wysiłku kosztuje, proszę mi wierzyć. Ale można pracować przez 10 godzin dziennie spokojnie bez wspomagaczy:), można również umysłowo i da się to wytrzymać bez problemu. 17 dziennie to jest za dużo w moim odczuciu.
Dlatego pisałam, można wtedy kogoś zatrudnić dodatkowo do siebie do firmy, żeby przejął część obowiązków, które normalnie są na głowie jednej osoby, bo to się może bardziej opłacać finansowo, jeśli jest dobra inna praca.
I o to mi chodzi.
Natomiast tego nie rozumie większość rekruterów, z którymi rozmawiałam, no taka jest prawda.Beata B. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 11:37
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:

Beato, biznes dąży do minimalizowania ryzyka, a nie zwiększania go. Jeżeli byłabyś jedyną osobą o danych kompetencjach, to jasne, że idiotyczne byłoby rezygnować z Ciebie tylko dlatego, że masz zajęcia w nadgodzinach. Wtedy ryzyko mozna podjąć. Natomiast własnie po to rekruterów się zatrudnia, aby to ryzyko zmniejszali, a nie gdybali sobie czy dana osoba potrzebuje 5 minut snu, czy 2 godzin.
Ryzykowne jest zatrudnianie osoby, która może za kilka miesięcy zrezygnować, bo nie daje rady. Podobnie ryzkowne jest zatrudnianie osoby, która będzie musiała codziennie do pracy robić trasy po 100 km. Ryzykowne jest zatrudnienie osoby, która dla naszego stanowiska będzie relokowała się z odległego miasta etc.

To są sytuacje ryzykowne i jeżeli na dany typ pracownika pozostaje większa podaż niż popyt, rekruterzy będą dążyć do minimalizacji ryzyka, bo cały biznes do tego dąży (nie mówię o innowacjach w firmach, które z natury są ryzykowne i mogą powodować zwiększone zyski).

Wiecie, ja zazdroszcze dzieciakom tego że mogą one uczyć się przedsiębiorczości i podstaw ekonomii, bo może takie oczywistości nie będą ich dziwić.

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Mariusz P.:
Beata B.:

Beato, biznes dąży do minimalizowania ryzyka, a nie zwiększania go. Jeżeli byłabyś jedyną osobą o danych kompetencjach, to jasne, że idiotyczne byłoby rezygnować z Ciebie tylko dlatego, że masz zajęcia w nadgodzinach. Wtedy ryzyko mozna podjąć. Natomiast własnie po to rekruterów się zatrudnia, aby to ryzyko zmniejszali, a nie gdybali sobie czy dana osoba potrzebuje 5 minut snu, czy 2 godzin.
Ryzykowne jest zatrudnianie osoby, która może za kilka miesięcy zrezygnować, bo nie daje rady. Podobnie ryzkowne jest zatrudnianie osoby, która będzie musiała codziennie do pracy robić trasy po 100 km. Ryzykowne jest zatrudnienie osoby, która dla naszego stanowiska będzie relokowała się z odległego miasta etc.

To są sytuacje ryzykowne i jeżeli na dany typ pracownika pozostaje większa podaż niż popyt, rekruterzy będą dążyć do minimalizacji ryzyka, bo cały biznes do tego dąży (nie mówię o innowacjach w firmach, które z natury są ryzykowne i mogą powodować zwiększone zyski).
Ty widzisz ryzyko, a ja nie. No i tyle. Myślę, że każdy jest w stanie też osobiście stwierdzić czy coś jest dla niego ryzykiem czy nie i czy coś jest racjonalne czy nie, w końcu jesteśmy ludźmi myślącymi. Natomiast nie lubię, jeśli ktoś myśli za mnie w takich kwestiach wyboru, i myśli za mnie co jest dla mnie dobre, a co nie i z góry bez jakiejś konkretnej rozmowy zakłada, że jest to dla mnie ryzykowne, złe, szkodliwe i niebezpieczne. To jest dla mnie po prostu śmieszne i tyle. Taka jest moja opinia na ten temat, w Wy oczywiście możecie się z nią nie zgadzać.
Wiecie, ja zazdroszcze dzieciakom tego że mogą one uczyć się przedsiębiorczości i podstaw ekonomii, bo może takie oczywistości nie będą ich dziwić.

Rozumiem, że Ty pewnie tego nie miałeś skoro zazdrościsz:)Beata B. edytował(a) ten post dnia 25.03.11 o godzinie 20:49

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:
Natomiast nie lubię, jeśli ktoś myśli za mnie w takich kwestiach wyboru, i myśli za mnie co jest dla mnie dobre, a co nie i z góry bez jakiejś konkretnej rozmowy zakłada, że jest to dla mnie ryzykowne, złe, szkodliwe i niebezpieczne.
Pani Beato, ani rekruter, ani szef, ani Pani z HR nie dokonuje wyboru co jest dobre dla Pani tylko co jest dobre/najlepsze dla firmy - wyłącznie - co Mariusz dość zgrabnie opisał. Skoro ma Pani ciekawą ofertę, która znajduje uznanie klientów to z pewnością jest coś specyficznego dla etatu np. jakoś nierównomiernie rozłożona praca - okresowo w nadgodzinach - co powoduje, że osoba robiąca lub chociażby mająca na głowie "coś dodatkowego" wpisuje się w taki model znacznie słabiej lub wcale, ale tego nie wie przecież ani Pani ani my. To co z pewnością wiadomo to jedynie to, że im większy rozjazd pomiędzy modelem oczekiwanym tym mniejsze chęci do weryfikacji kandydata, a więc także mniejsza szansa na szczęśliwe zakończenie.

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Iwona K.:
Beata B.:
Natomiast nie lubię, jeśli ktoś myśli za mnie w takich kwestiach wyboru, i myśli za mnie co jest dla mnie dobre, a co nie i z góry bez jakiejś konkretnej rozmowy zakłada, że jest to dla mnie ryzykowne, złe, szkodliwe i niebezpieczne.
Pani Beato, ani rekruter, ani szef, ani Pani z HR nie dokonuje wyboru co jest dobre dla Pani tylko co jest dobre/najlepsze dla firmy - wyłącznie - co Mariusz dość zgrabnie opisał. Skoro ma Pani ciekawą ofertę, która znajduje uznanie klientów to z pewnością jest coś specyficznego dla etatu np. jakoś nierównomiernie rozłożona praca - okresowo w nadgodzinach - co powoduje, że osoba robiąca lub chociażby mająca na głowie "coś dodatkowego" wpisuje się w taki model znacznie słabiej lub wcale, ale tego nie wie przecież ani Pani ani my. To co z pewnością wiadomo to jedynie to, że im większy rozjazd pomiędzy modelem oczekiwanym tym mniejsze chęci do weryfikacji kandydata, a więc także mniejsza szansa na szczęśliwe zakończenie.

Moja droga, odnoszę wrażenie, że Pani dalej tłucze mi w głowę, podobnie jak Mariusz, prawdę oczywistą.
Przecież każdy myślący człowiek zdaje sobie z tego sprawę o czym Pani pisze i ja również zdaję sobie z tego sprawę, bo pracowałam wiele lat na etacie i znam realia pracy na etacie.
Dlatego podkreślam jeszcze raz, bez konkretnej rozmowy na temat tego jak da się pogodzić pewne sprawy trzeba rozmawiać.
Podkreślam słowo rozmawiać, bo jest najważniejsze.

Jeśli ktoś (rekruter) podejmuje decyzję bez takiej rozmowy słysząc tylko i wyłącznie odpowiedź "tak, nie zrezygnuję z DG" na pytanie: czy pani zrezygnuje z DG? no to to jest dla mnie chore.
I nie przekazuje informacji swojemu klientowi o potencjalnym kandydacie tylko sam (ten rekruter) podejmuje decyzję taką dlatego, że musiałby się deko więcej wysilić i wykonać jeden dodatkowy telefon z zapytaniem czy taka opcja wchodzi w grę.

Chodzi o to, że nie ma szansy porozmawiania na ten temat na linii pracodawca-ja, czy ktokolwiek inny kto ma chwiałby tak pracować, u kogoś i u siebie, ponieważ Wy za niego podejmujecie decyzję na nie.

Nikt z Was się nie pyta ile godzin nam zajmuje nasza działalność, w jakich godzinach można ją wykonywać, w jakie dni itd itd.
Po prostu z góry zakłada: nie, tego nie da się pogodzić.
A ja dalej twierdzę, że da się pogodzić, jeśli się ustali z mądrym właścicielem takiej firmy, czy jakimś dyrektorem, bo się da. Tylko musi dojść do takiego spotkania i rozmowy.
Czy teraz się rozumiemy?

Natomiast Wy cały czas wbijacie mi do głowy jakiś schemat, który macie zakorzeniony w głowie, czyli ilość godzin pracy na danym stanowisku + nadgodziny, o których wiedziałam, że wcześniej czy później napiszecie wprost. Za chwilę opiszecie jeszcze kodeks pracy i inne przepisy ekonomiczno-biznesowe.
A ja już w pierwszym poście poruszającym ten temat napisałam wyraźnie, każdy może mieć inny styl życia po godzinach pracy i inaczej go wykorzystywać. Jeden się opiekuje małymi dziećmi, lata ze szmatą po domu, biega na zakupy, a inny nie ma takich obowiązków, bo ma odchowane dzieci, może zamówić zakupy do domu, bo to nie jest już problem w tych czasach i zamówić kogoś kto raz/dwa razy w tygodniu posprząta mieszkanie. Tylko Wam to nie przychodzi nawet do głowy. Ja taką pracę w domu nazywam również pracą, a wy odpoczynkiem i regeneracją organizmu, żeby nie był przeciążony (a przecież jest).

Po tej całej dyskusji myślę, że po prostu trzeba Wam od razu ściemniać, nie mówić prawdy, pisać w cv, że ma się zawieszoną DG i tyle. Nie ma innego wyjścia skoro macie tak zaściankowe myślenie. A Was kompletnie nie powinno interesować to co ktoś robi po wyjściu z pracy, bo jest to osobista sprawa każdej osoby.
I chyba tyle w tym temacie z mojej strony. Beata B. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 11:16
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:

Rozumiem, że Ty pewnie tego nie miałeś skoro zazdrościsz:)Beata B. edytował(a) ten post dnia 25.03.11 o godzinie 20:49

Ja poszedłem na studia podyplomowe z zarządzania :)

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Mariusz P.:
Beata B.:

Rozumiem, że Ty pewnie tego nie miałeś skoro zazdrościsz:)

Ja poszedłem na studia podyplomowe z zarządzania :)
No widzisz, a ja miałam ekonomię, zarządzanie i rekrutację i selekcję na studiach i nie musiałam iść na podyplomowe w związku z tym, bo każdy z tych przedmiotów był przez rok i bardzo dobrze przygotowany. Tak więc wiedzę możemy mieć podobną w głowie, tylko każdy z nas inaczej myśli.Beata B. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 12:12
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:
Ty widzisz ryzyko, a ja nie. No i tyle. Myślę, że każdy jest w stanie też osobiście stwierdzić czy coś jest dla niego ryzykiem czy nie i czy coś jest racjonalne czy nie, w końcu jesteśmy ludźmi myślącymi. Natomiast nie lubię, jeśli ktoś myśli za mnie w takich kwestiach wyboru, i myśli za mnie co jest dla mnie dobre, a co nie i z góry bez jakiejś konkretnej rozmowy zakłada, że jest to dla mnie ryzykowne, złe, szkodliwe i niebezpieczne. To jest dla mnie po prostu śmieszne i tyle. Taka jest moja opinia na ten temat, w Wy oczywiście możecie się z nią nie zgadzać.

Ale w tej sytuacji, nikt za ciebie nie podejmuje decyzji. Osoby podejmują decyzje w swoim imieniu i swoją odpowiedzialność. W tym problem, że osoby po drugiej stronie oceniają, że ryzyko dla nich jest za duże i nie podejmują współpracy - twoje samopoczucie, ile dajesz rady pracować bez snu - nikogo to nie obchodzi. Jeżeli ty jesteś przekonana, do tego, że możesz pracować na etat i prowadzić własną firmę to musisz trafić na osobę, która myśli podobnie i podejmie ryzyko zatrudnienia ciebie na etacie.
Dla mnie to ryzyko wydaje się dość racjonalne, uproszczeniem sytuacji zaś sprowadzanie tego problemu do: "to moja sprawa i moja decyzja". Swoboda podejmowania decyzji przez ciebie kończy się na swobodzie innego człowieka.
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:

Jeśli ktoś (rekruter) podejmuje decyzję bez takiej rozmowy słysząc tylko i wyłącznie odpowiedź "tak, nie zrezygnuję z DG" na pytanie: czy pani zrezygnuje z DG? no to to jest dla mnie chore.

Moment, coś mi się nie zgadza. Informacje o tym, czy dana osoba zrezygnuje z DG otrzymujemy na rozmowie właśnie.
I nie przekazuje informacji swojemu klientowi o potencjalnym kandydacie tylko sam (ten rekruter) podejmuje decyzję taką dlatego, że musiałby się deko więcej wysilić i wykonać jeden dodatkowy telefon z zapytaniem czy taka opcja wchodzi w grę.

Mimo, ze to tylko głupi rekruter, to jakieś tam decyzje musi podejmować. Kierując się własnym interesem. Co leży w interesie konsultanta:
1)Zarekomendować osoby, które klient zaprosi do rozmów - jeżeli wiemy, ze taki klient nie toleruje DG i wymaga aby pracownik był zatrudniony tylko u niego, nie przeskoczymy. Możemy się klienta zapytać, bo to jednak żal przeprowadzić rozmowę i potem nic nie móc z kandydatem zrobić, ale zapytać raz.
2) Przekonać klienta do zatrudnienia rekomendowanej osoby - ok. tu się zgodzę, łatwiej przekonać do zatrudnienia osobę bez DG niż z DG. Bilans strat i zysków.
4) Zarekomendować kandydata co do którego jesteśmy pewni, że przepracuje więcej niż kilka miesięcy - klient płaci rekruterowi za wzięcie współodpowiedzialności za jego decyzje o zatrudnieniu. Tu pojawia się problem decyzyjności i czy można tak nonszalancko rekomendować każdą osobę, która jest przekonana, że to nie problem godzić DG z pracą na etacie. Bo co z tego, że klient zatrudni, skoro za dwa miesiące wróci do nas z pretensjami, że osoba zrezygnowała z pracy u niego. Jeszcze małe piwo, gdy będzie miał pretensje, ale my daliśmy gwarancje na nasze usługi i teraz albo zwracamy kasę, albo szukamy kogoś kto zastąpi naszego "przekonanego, że pogodzi DG z etatem".
Chodzi o to, że nie ma szansy porozmawiania na ten temat na linii pracodawca-ja, czy ktokolwiek inny kto ma chwiałby tak pracować, u kogoś i u siebie, ponieważ Wy za niego podejmujecie decyzję na nie.

I za to właśnie nam ten nasz pracodawca płaci - za pomaganie mu w podejmowaniu decyzji, bazując na swojej wiedzy i doświadczeniu w zakresie rynku pracy.

Nikt z Was się nie pyta ile godzin nam zajmuje nasza działalność, w jakich godzinach można ją wykonywać, w jakie dni itd itd.
Po prostu z góry zakłada: nie, tego nie da się pogodzić.
A ja dalej twierdzę, że da się pogodzić, jeśli się ustali z mądrym właścicielem takiej firmy, czy jakimś dyrektorem, bo się da. Tylko musi dojść do takiego spotkania i rozmowy.
Czy teraz się rozumiemy?

No tak, rekruter to nie mądry właściciel lub dyrektor... Może jeżeli, każdy rekrutujący miał wizytówkę Dyrektor ds. rekrutacji, wtedy byłoby łatwiej przełknąć taką a nie inną decyzję. Pogląd o tym, że samemu przekonałoby się lepiej, to tylko złudzenie kontroli - na podobnej zasadzie mniej boimy się "śmiertelnej" jazdy samochodem, niż "bezpiecznego" lotu samolotem.


Natomiast Wy cały czas wbijacie mi do głowy jakiś schemat, który macie zakorzeniony w głowie, czyli ilość godzin pracy na danym stanowisku + nadgodziny, o których wiedziałam, że wcześniej czy później napiszecie wprost. Za chwilę opiszecie jeszcze kodeks pracy i inne przepisy ekonomiczno-biznesowe.
A ja już w pierwszym poście poruszającym ten temat napisałam wyraźnie, każdy może mieć inny styl życia po godzinach pracy i inaczej go wykorzystywać. Jeden się opiekuje małymi dziećmi, lata ze szmatą po domu, biega na zakupy, a inny nie ma takich obowiązków, bo ma odchowane dzieci, może zamówić zakupy do domu, bo to nie jest już problem w tych czasach i zamówić kogoś kto raz/dwa razy w tygodniu posprząta mieszkanie. Tylko Wam to nie przychodzi nawet do głowy. Ja taką pracę w domu nazywam również pracą, a wy odpoczynkiem i regeneracją organizmu, żeby nie był przeciążony (a przecież jest).

Troszkę upraszczasz. DG nadal pozostaje pracą, a nie hobby po godzinach (wtedy nie nazywalibyśmy tego działalnością gospodarczą) - co więcej, dużą część osób prowadzących DG robi to 24h/dobę. Nawet jeżeli nie ma sprzeczności bezpośredniej w DG i firmą w której działasz na etacie, to nadal pracodawca podejmuje ryzyko, że praca na własny rachunek (zazwyczaj bardziej opłacalna niż na etacie) będzie kolidować ze sobą, albo pod kątem zasobów energetycznych (sprowadzenie ich do "tutaj tyle, godzin, tam tyle" może być domeną ekonomisty, a nie psychologa) albo pod kątem załatwiana spraw związanych z DG w godzinach pracy - i żadne zapewnienia, że tak nie będzie, nie będą stanowiły wystarczającej przesłanki, do tego, aby przewidywać, że obcy nam człowiek rzeczywiście będzie w stanie to pogodzić.


Po tej całej dyskusji myślę, że po prostu trzeba Wam od razu ściemniać, nie mówić prawdy, pisać w cv, że ma się zawieszoną DG i tyle.

To już twoja sprawa i twoja moralność. Jeżeli uważasz, że środkiem do osiągnięcia celu ma być kłamstwo, to może cała ta dyskusja nie miała sensu.
Nie ma innego wyjścia skoro macie tak zaściankowe myślenie.

Zaściankowe, czy nie zaściankowe - to Ty nie potrafisz znaleźć osoby, która chciałby cię w ten sposób zatrudnić. Fakty w tej sytuacji, raczej potwierdzają Iwony i mój pogląd w tej sprawie.
A Was kompletnie nie powinno interesować to co ktoś robi po wyjściu z pracy, bo jest to osobista sprawa każdej osoby.

Oczywiście, ale nie w sytuacji, gdy potencjalny pracownik prowadzi inną działalność gospodarczą.
I chyba tyle w tym temacie z mojej strony. Beata B. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 11:16

Oczywiście, znajdą się osoby, które podejmą to ryzyko zatrudnienia na etacie przedsiębiorcy, dlatego życzę powodzenia w poszukiwaniu.

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Mariusz P.:
Beata B.:

Jeśli ktoś (rekruter) podejmuje decyzję bez takiej rozmowy słysząc tylko i wyłącznie odpowiedź "tak, nie zrezygnuję z DG" na pytanie: czy pani zrezygnuje z DG? no to to jest dla mnie chore.

Moment, coś mi się nie zgadza. Informacje o tym, czy dana osoba zrezygnuje z DG otrzymujemy na rozmowie właśnie.

No właśnie nie, sama miałam okazję się o tym przekonać, nikt nie zaprasza na rozmowy słysząc hasło DG, z góry wiele osób jest przegranych.
Może zapraszają wtedy, gdy firma poszukuje tylko i wyłącznie osoby, które muszą mieć DG, bo jest sporo takich firm.
Jeśli jest to normalny etat, z zatrudnieniem, a nie jakimś kontraktem, wtedy nie ma rozmowy.
Rozumiesz o czym piszę?
Nie ma innego wyjścia skoro macie tak zaściankowe myślenie.

Zaściankowe, czy nie zaściankowe - to Ty nie potrafisz znaleźć osoby, która chciałby cię w ten sposób zatrudnić. Fakty w tej sytuacji, raczej potwierdzają Iwony i mój pogląd w tej sprawie.

Przestałam już nawet szukać, bo to strata czasu i energii moim zdaniem, zdałam się wyłącznie na siebie. I tu oczywiście masz rację, że to się bardziej opłaca finansowo.
Tyle tylko, że ja pisałam na początku, można wiele spraw przekazać w ręce kogoś innego, płacić mu ileś tam, a samemu zarabiać więcej idąc jeszcze gdzieś do pracy.
Tak czy nie? Czysta finansowa kalkulacja.
albo pod kątem załatwiana spraw związanych z DG w godzinach pracy - i żadne zapewnienia, że tak nie będzie, nie będą stanowiły wystarczającej przesłanki, do tego, aby przewidywać, że obcy nam człowiek rzeczywiście będzie w stanie to pogodzić.

Wszystko można dogadać z pracodawcą, poważnie. Poza tym spraw nie ma aż tak dużo, jeśli ktoś ma wszystko dobrze zorganizowane.
Dlatego mówię, że macie zaściankowe myślenie, ze się nie da. Ja uważam, że się da.
Z punktu widzenia również pracodawcy wolałabym taką opcję niż to, że na przykład Ty czy jakieś inne osoby siedzicie non-stop w godzinach pracy na GL i tracicie czas, za który ktoś Wam płaci, ale to w sumie nie moja sprawa, bo ja Wam za to nie płacę i to nie moja sprawa. Zajmuje to niektórych z tego co widzę więcej czasu niż na przykład podjechanie na pół godziny do jakiegoś urzędu w godzinach pracy, co zresztą może również zrobić ktoś inny za nas, jeśli się o to poprosi, nie trzeba tego robić samemu.

To już twoja sprawa i twoja moralność. Jeżeli uważasz, że środkiem do osiągnięcia celu ma być kłamstwo, to może cała ta dyskusja nie miała sensu.
Tu nie chodzi o moją moralność, ale wyniesienie nauki z całej tej dyskusji dla mnie i może jeszcze dla kogoś kto chciałby podobnie zrobić. Tak jest prawda, nie można Wam mówić wszystkiego, właśnie prawdy, bo wtedy z góry ktoś jest skazany na porażkę w kwestii zatrudnienia. Po prostu trzeba się nauczyć Wam ściemniać ile się da, sami się o to prosicie. Nie potrzebujecie jak widać uczciwości i mówienia prawdy, bo wtedy taką prawdę wyrzucacie do kosza.
Oczywiście, znajdą się osoby, które podejmą to ryzyko zatrudnienia na etacie przedsiębiorcy, dlatego życzę powodzenia w poszukiwaniu.
Oczywiście, że się znajdą. Byle tylko nie szukać pracy
za Waszym pośrednictwem, bo wtedy można od razu sobie odpuścić sprawę. Znajdą się wtedy, gdy rozmawia się bezpośrednio z takim pracodawcą.
Jak widać ktoś na tym Twoim zarządzaniu na podyplomowych nauczył Cię jakiegoś innego myślenia, a mnie na moim innego.

jeszcze do tej Twojej wypowiedzi się odniosę
4) Zarekomendować kandydata co do którego jesteśmy pewni, że przepracuje więcej niż kilka miesięcy - klient płaci rekruterowi za wzięcie współodpowiedzialności za jego decyzje o zatrudnieniu.
Skąd masz pewność, że tak nie będzie, że ktoś planuje to na długo bez rozmowy? Nie masz takiej pewności, prawda?Beata B. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 13:54

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Mariusz P.:
Beata B.:

Ty widzisz ryzyko, a ja nie. No i tyle. Myślę, że każdy jest w stanie też osobiście stwierdzić czy coś jest dla niego ryzykiem czy nie i czy coś jest racjonalne czy nie, w końcu jesteśmy ludźmi myślącymi. Natomiast nie lubię, jeśli ktoś myśli za mnie w takich kwestiach wyboru, i myśli za mnie co jest dla mnie dobre, a co nie i z góry bez jakiejś konkretnej rozmowy zakłada, że jest to dla mnie ryzykowne, złe, szkodliwe i niebezpieczne. To jest dla mnie po prostu śmieszne i tyle. Taka jest moja opinia na ten temat, w Wy oczywiście możecie się z nią nie zgadzać.

Ale w tej sytuacji, nikt za ciebie nie podejmuje decyzji. Osoby podejmują decyzje w swoim imieniu i swoją odpowiedzialność. W tym problem, że osoby po drugiej stronie oceniają, że ryzyko dla nich jest za duże i nie podejmują współpracy - twoje samopoczucie, ile dajesz rady pracować bez snu - nikogo to nie obchodzi. Jeżeli ty jesteś przekonana, do tego, że możesz pracować na etat i prowadzić własną firmę to musisz trafić na osobę, która myśli podobnie i podejmie ryzyko zatrudnienia ciebie na etacie.
Dla mnie to ryzyko wydaje się dość racjonalne, uproszczeniem sytuacji zaś sprowadzanie tego problemu do: "to moja sprawa i moja decyzja". Swoboda podejmowania decyzji przez ciebie kończy się na swobodzie innego człowieka.

Mariusz, może przeczytaj jeszcze raz od początku co napisałam, zanim napiszesz kolejne rzeczy.
Nie każdy w swojej DG pracuje 24 godziny an dobę, poważnie:) Niektórzy pracują w innym cyklu. Niektórzy nawet nie pracują codziennie. Tylko Ty tego w ogóle nie bierzesz pod uwagę. Tobie DG kojarzy się z pracą regularną po ileś godzin dziennie, a mi nie.Beata B. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 14:00

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Mariusz P.:

chciałbym, żeby czas poświęcany w pracy był w pełni wykorzystany.

A to ciekawe:)))) to czemu siedzisz w GL w czasie pracy i nie wykorzystujesz go na swoją pracę zamiast się tutaj zbędnie produkować? Rozumiem, że jest to regeneracja:)Beata B. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 14:58

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:
pomijając to, że pracownicy firm doradztwa personalnego mają prawdopodobnie w zakresie zadań wpisaną wizytację forów społecznościowych związanych z pracą to używanie "argumentów personalnych" jest jednym z mniej skutecznych sposóbów prowadzenia dyskusji, a jak się trafi na słabego dyskutanta to można się jeszcze w rewanżu dowiedzieć czegoś o sobie czego zwykle nie chciałoby się wiedzieć.
Nie zamierzam Pani do niczego więcej przekonywać, inofrmacyjnie napiszę tylko, że większość umów o pracę , z którymi się spotkałam zawierała zakazy prowadzenia innej działaności poza wynikającą z umowy o pracę, a pojęcie "innej" nie ograniczało się do działalności konkurencyjnej. Wiele na pewno zalezy od rangi stanowiska i rodzaju pracy. Życzę, by udało się Pani znależć to czego Pani szuka:)Iwona K. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 19:55
Jakub L.

Jakub L. Programista

Temat: dno rekrutacyjne

Mariusz P.:
Karol Z.:
Mariusz P.:

No to czekanie można wypełnić czynnościami.
Ale... po co?
Zrobił co powinien, wszyscy są obsłużeni, sprzęt bangla. Czego jeszcze chcesz? Żeby sprawiał wrażenie (według Twojego pojęcia pracy) że pracuje? A po co? Jego robota już jest zrobiona. Chcesz nim orać, żeby mieć poczucie że pracuje na 100%? Bądźmy poważni...

ależ brzydkich słów używasz "orać". Zresztą to nie spór semantyczny.

chciałbym, żeby czas poświęcany w pracy był w pełni wykorzystany.

jeżeli zaplanowałem pracę swojego pracownika, że jest on w stanie wykonać ją przed zakończeniem zakontraktowanego czasu 8 godzin - to mam problem ze złym gospodarowaniem dyspozycyjności.

Nie.
Masz problem ze sobą.
Gdyby ten gościu robił to samo tylko dłużej nie miałbyś problemu ze sobą, bo twoje poczucie sprawiedliwości zostałoby zaspokojone tym, że gościu wyglądałby na zajętego.
a rozumiem, że infomatyk zajęty grą sieciową takich opóźnień nie będzie miał.
Jeżeli mam do wyboru "wypełniacz" w postaci gry sieciowej, a "wypełniacz" analiza modernizacji struktury sieciowej, to wybieram to drugie oczywiście.

Hyhy, ciekawe co według ciebie admin ma tam jeszcze analizować jak zna to praktycznie na pamięć?
Zrobił X zadań, wykonał Z czynności. Po wykonaniu tychże czeka na interwencję. Chcesz mu coś tam władować, jeszcze?

jeżeli zrobił X zadań i ma czas na czekanie, znaczy, że powinien mieć X więcej razy zadań, relatywnie do jego możliwości.

Za pieniądze czy za karę?
A jak nie chce więcej pieniędzy to co? Już się o to pytałem, ale dostałem jakieś mętne opowiastki o pozapłacowych formach motywowania.
To zupełnie nie w temacie. Ja nie mówię o motywowaniu rozkapryszonych informatyków, którzy uważają się za lepszych od producentów śrubek :P

Ja mówię o gospodarowaniu zasobami ludzkimi. Podziale pracy w taki sposób, aby wykorzystywać okresy latencji efektywnie.

Czyli o oraniu tymi co mogą pociągnąć więcej.
Oczywiście zdarzają się takie momenty, ale zadaniem mojego przełożonego jest posiadać w zapasie odpowiednią ilość zadań, abym nie miał wolnego. Wolne mam po 18:00 i w weekendy.

Smutne dla ciebie, ale ponoć jesteś opłacany od wyników.
Niektórzy przełożeni na szczęście po prostu realizują cele.
sprowadzasz sytuację do absurdu. Bardzo nieładnie :) Jeżeli w firmie nie ma zadań, które można wykonywać, to rzeczywiście informatyk nie będzie ganiał za króliczkiem - pytanie, czy nie ma zadań, czy ich nie widzi.
Bo jak ich nie widzać, to nie znaczy, że ich nie ma :)

Trawa nie jest zielona.
Zakładana sytuacja jest taka, że admin zrobił _wszystko_ co miał zrobić, a ty mu usiłujesz na siłę władować malowanie trawy na zielono.
Za czasów mojego jeżdżenia na szmacie akurat strukturę sieci miałem zanalizowaną, jakoś nikt ode mnie tego nie wymagał, pewnie dlatego, że od razu otwierałem japę i mówiłem co jest źle i ile będzie kosztowało zrobienie, żeby było dobrze.
pracę wykonujemy poprzez widoczne działania. Oceniamy czyjąś pracę poprzez stosunek ilości wykonanych czynności do efektów czyjejś pracy.
Jakie wykonał działania, ile ich wykonał i jaki byl tego efekt. Nie ma takich czynności, których nie widać, poza tymi, które dzieją się w "czarnej skrzynce", jednak nawet te ostatnie muszą przelożyć się na konkretne działanie.

Informatyk na studiach uczy się, jak minimalnym kosztem uzyskać dany efekt, taka praca.
Z definicji czarnej skrzynki wynika, że nie masz pojęcia o tym, co się w niej dzieje. Dla nieadmina takim czymś jest właśnie praca admina, będziesz sprawdzał co wpisał do konfigów na przykład że automagicznie działa podpinanie pracowych laptopów do sieci i żadnych innych? Będziesz w stanie zrozumieć co czytasz?
O...pisarz.... też móglby powiedzieć, że wielu czynności, które on wykonuje nie widać. Wymyślanie fabuły, tworzenie koncepcji, dossier bohaterów etc.
Nikt jednak nie zapłaci pisarzowi, kiedy przyjdzie on do wydawnictwa i powie, że należy mu się poł miliona dolarów z szacowanych zysków ze sprzedaży książek, bo siedział i wymyślał, i nie obchodzi go że nie widać jego pracy. Dla wydawcy musi koncepcje przełożyć na zapisane strony. I tu pojawia się wskaźnik o którym pisałem - jakie to będą strony, ile ich będzie i jaki efekt przyniosły dla całości dzieła.
Wydawca też będzie sposrzegał czas nie spędzony na pisaniu, jako opierdzielanie się.

Pisarz generuje jakąś wartość w postaci książki, admin zapobiega stratom.
Wygląda na to, że dla ciebie admin ma generować twojąsubiektywną wartość wyglądania na zajętego.
Uważasz że taki strażak albo lekarz pogotowia czy ostrego dyżuru powinni mieć czas wypełniony jakimiś zajęciami?

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Iwona K.:
Beata B.:
pomijając to, że pracownicy firm doradztwa personalnego mają prawdopodobnie w zakresie zadań wpisaną wizytację forów społecznościowych to używanie "argumentów personalnych" jest jednym z mniej skutecznych sposóbów prowadzenia dyskusji, a jak się trafi na słabego dyskutanta to można się jeszcze w rewanżu dowiedzieć czegoś o sobie czego zwykle nie chciałoby się wiedzieć.
Nie zamierzam Pani do niczego więcej przekonywać, inofrmacyjnie napiszę tylko, że większość umów o pracę , z którymi się spotkałam zawierała zakazy prowadzenia innej działaności poza wynikającą z umowy o pracę, a pojęcie "innej" nie ograniczało się do działalności konkurencyjnej.
Życzę, by udało się Pani znależć to czego Pani szuka:)Iwona K. edytował(a) ten post dnia 26.03.11 o godzinie 18:25

o umowach konkurencyjnych również słyszałam, co więcej, podpisywałam takie, więc nowu mnie pani nie zaskoczyła, no przykro mi:)

Temat: dno rekrutacyjne

Beata B.:
Iwona K.:
większość umów o pracę , z którymi się spotkałam zawierała zakazy prowadzenia innej działaności poza wynikającą z umowy o pracę, a pojęcie "innej" nie ograniczało się do działalności konkurencyjnej.

o umowach konkurencyjnych również słyszałam, co więcej, podpisywałam takie, więc nowu mnie pani nie zaskoczyła, no przykro mi:)

mam wrażenie, że czyta Pani to co chciałaby, by było napisane:)

konto usunięte

Temat: dno rekrutacyjne

Iwona K.:
mam wrażenie, że czyta Pani to co chciałaby, by było napisane:)
a pani nie?

Następna dyskusja:

Zadania rekrutacyjne




Wyślij zaproszenie do