Karol
Z.
Programista,
elektronik
Temat: dno rekrutacyjne
Mariusz P.:Tak, nie ma idealnych sytuacji i idealnych ludzi.
Mówimy o idealnej sytuacji z idealnym człowiekiem - nie ma takich, ani jednych ani drugich. naturalnym dążeniem człowieka jest "nie narobić się" i to rozumiem, ale dorabianie do tego flozofii "zero-awarii" nie jest dobrym wyjściem i żaden rozsądny szef tego nie łyknie. I wiedzą to także zatrudniający informatyków szefowie, którzy mając swój budżet chyba wiedzą za co płacą - a jak nie wiedzą - no cóż.. nie ma idealnych sytuacji i idealnych ludzi.
Jednak w kwestii płacenia za usługi tzw. "pogotowia" (bo do takich należy praca informatyka) to płacenie za czekanie. Czekanie na awarię, zgłoszenie ze strony usera że coś nie działa. Taka specyfika.
Więc płaci się za czas jego "gotowości" i mobilności. Czasem to niestety, siedzenie i "nicnierobienie" (według Twojej kategoryzacji pracy).
Komu potrzebny jest informatyk? Użytkownikowi. Któremu użytkownikowi potrzebny jest śpiący informatyk? Pijącemu kawę. I koło się zamyka.:)
Nie to że ten... ale chyba jednak nadal nie rozumiesz. Choć bardzo się staram. :)
Dział IT jest tak jak dział HR, czy dział Księgowości - wsparciem. Wspiera użytkowników (sprzedaż, logistykę, produkcje etc.), czytaj zarabiających na chlebuś Pana Informatyka, Pani z HR i Pani Księgowej (sytuacja nie dotyczy firm produkujących oprogramowania, bo wtedy informatyk to produkcja)No, to skoro nic nie robi to go zwolnić! Ciekaw jestem kto (i za ile) zdecyduje się usunąć awarię. :) (bo, zakładam, że informatyk co to "nic nie robi" został zwolniony)
gdy Informatyk śpi, Pani z HR przeprowadza fikcyjne rozmowy, a Pani Księgowa pije kawę - to robi kosztem pracy Handlowca, Logistyka, Pana Waldemara operatora wtryskarki.Oczywiście.
Tu pojawia się dylemat - ile nas kosztują działy, które na siebie nie zarabiają? Generują koszty, które muszą być mniejsze niż prawdopodobne koszty poniesione przez firmę gdyby tych działów nie było.
I zaczynamy widzieć sens obecności tych działów gdy dzwonisz po dziesięciu firmach i mogą Cię umówić na przyszły tydzień a jedna drukarka w biurze "się była i obraziła" (no, takie fochy kobiety mają... okres, cy cuś...). A właśnie zlikwidowałeś dział który na siebie nie zarabia (w Twoim rozumieniu).
Efektywność pracy na stanowisku można zmierzyć poprzez porównanie sytuacji obecnej z idealną, lub poprzez ocenę indywidualnych czynności wykonywanych przez osobę w dziale (np. ilość pojawiających się awarii, czas naprawy awarii, czas reakcji na zgłoszenie awarii etc.) Myślę, że każdy zdrowo myślący manager jest w stanie ocenić, czy jego pracownik się opierdziela, czy po prostu "sprawia takie wrażenie". Jeżeli tego nie potrafi zrobić... to mu nawet SAP nie pomoże.Aaaa...
Nie mniej jednak jeżeli nie jesteś chirurgiem na nocnym dyżurze i twierdzisz, że twoja praca polega na spaniu, a debile spoza twojej branzy tego nie rozumieją - to chyba wolę informatyka, który "sprawia wrażenie zajętego" :) Tak po ludzku...z poczucia sprawiedliwości ;)
Ja chyba jednak nie mam więcej pytań. :)
To po co zatrudniać? Można wypchnąć administracje na zewnątrz? No chyba, że taniej jest zatrudnić takiego niewidzialnego nicponia. Można też oczekiwać od takiej osoby troszkę więcej niż tylko "pasek postępu" - bo skoro większa część czasu pracy jest niezagospodarowana, to można go wykorzystać.I tym sposobem optymalizujemy koszty.
Niestety, doraźnie. I najboleśniej przekonujemy się o tym właśnie wtedy gdy zamknęliśmy dział i postanowiliśmy "wyoutsourcingować" usługi na zewnątrz a w firmach zewnętrznych telefon jest albo zajęty, albo specjaliści są zajęci albo wiesz, że do tych firm nie wolno dzwonić w razie nawet masywnej awarii (bo np. kiedyś dali ciała i jesteś pewien że nie chcesz)...
Oczywiście, wtedy "lepszy administrator" wymyśli sobie awarię, ok praktyka czyni mistrza, raz czy dwa mu nie zaszkodzi, ale jeżeli jest odpowiedzialny za sytuację "zero-awarii", to jak mu raz czy dwa pojedziemy po premii, za częste awarie, to przestaną się one opłacać i będzie mógł sobie spokojnie wspierać użtkowników (czyt. klientów)Też tak myślałem, dopóki sobie nie poczytałem Twoich wywodów. :)
No, ale to są streotypy. My dyskutujemy na poważnym poziomie - analizy biznesowej i oceny efektywności pracy na danym stanowisku.
Z całym szacunkiem, personalnie nic do Ciebie nie mam, nigdy nie współpracowaliśmy ale jestem pewien że w tym co robisz jesteś o wiele lepszy niż w tym co właśnie popełniłeś (a do czego ja się w tym poście ustosunkowuję)... Gwoli wyjaśnienia - nie chcę Cię obrażać a co najwyżej uświadomić fakt, że patrzenie na pasek postępu to również jest zadanie. Nudne dla informatyka, i wydaje się że niepotrzebne dla Ciebie. Ale dzięki temu wszystko działa. Bo to za co płacisz to: czas (w niewielkim stopniu), gotowość (w znacznym stopniu), wiedza i umiejętności (bardzo istotne). Karol Z. edytował(a) ten post dnia 21.03.11 o godzinie 22:03