Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?
Monika J.:
Mariusz P.:
pozwolę się nie zgodzić:
temat dotyka sfery pracy - jednej z najważniejszych wartości człowieka. Jak widzimy po dyskusjach, oferty pracy nie należy traktować jak funduszu emerytalnego, kredytu, czy ubezpieczenia. Każda oferta pracy dotyka bezpośrednio człowieka nią zainteresowanego - tworzy jego obraz samego siebie (czy nadaję się do wykonywania takiej pracy? Czy już jestem gotowy kierownikiem? a może jeszcze podążać ścieżką specjalizacji? Z ekonomicznego punktu widzenia rzeczywiście - rynek pracy oferuje takie a nie inne oferty, jak zajmuje się tym kiepski rekruter to traci na tym jego skuteczność, ale tutaj mamy do czynienia z czymś kompletnie osobistym i tożsamościowym.
wystarczy spojrzeć jakie emocje wywołują ogłoszenia o pracę. Jeżeli próbowali Państwo kiedykolwiek udzielać informacji zwrotnej kandydatom o "odrzuceniu" ich oferty spostrzegą Państwo, że kandydat tego tak nie odbiera - to jego odrzucamy.
I tu ja się nie do końca zgadzam - według to nie sama oferta pracy kształtuje samoocenę czy tożsamość. Zgadzam się natomiast oczywiście z tym, że ocena rekrutera, czy kandydat się nadaje, czy nie może w znaczący sposób zaważyć na obrazie samego siebie u osoby, dla której aktywność zawodowa stanowi sporą część jego życia.
hmmm...zastanawiam się jakich argumentów użyć, aby cię przekonać, że się mylisz. O tym, że praca jest dla nas wartością mówiłem, o tym, że definiujemy siebie między innymi poprzez to co w życiu robimy, też mówiłem (wybacz, że nie powołuje się na źródła, ale ich nie pamiętam - wyniosłem tę wiedzę z zajęć z psychologii pracy i organizacji) Bazując na tym - ba obserwując siebie - śmiem podejrzewać, że wysyłane oferty pracy, czy też oferty pracy na które wysyłamy aplikacje i mamy odzew z pewnością tworzą naszą tożsamość i samoświadomość. Przykład:
Józef dostał od "hedhantiera" ofertę na GL na stanowisko kierownika - o, widocznie nadaję się na to stanowisko, co więcej pewnie w towarzystwie opowie, a do mnie to się headhunterzy odzywają w sprawie stanowisk kierowniczych, taki jestem zajebisty.
Pan Waldek, miesiąc temu awansowany na kierownika regionu - "Co jest, czemu ci głupi rekruterzy wysyłają mi propozycje pracy na stanowisku specjalisty, skoro ja już jestem kierownikiem i interesują mnie stanowiska kierownicze"
etc.
Temat nie jest jałowy i własnie dotyka sedna sprawy. Jak już pisałem żartobliwie, jest to jeden z tych, gdzie profesjonaliści mogą pochwalić się jakimi to profesjonalnymi standardami się kierują - i sugerują, że ich jest super etc. czyli to co ty sugerujesz. Na szczęście dyskusja poszła zupełnie innym torem i mogliśmy wykorzystać fakt, że mamy szanse przedstawić sytuację z obydwu stron.
Dzięki wypowiedziom takim jak Władysława mam szansę dowiedzieć się, co może go denerwować w czynnościach maści rekruterów. Nawet jeżeli uznam to za nierozsądne, bo przecież Władek i osoba pisząca do niego maila są wolnymi ludźmi i mogą sobie nie odpowiadać na maile - to jednak jego reakcja jest typowa dla każdego człowieka, który tworzy swoją tożsamość poprzez zawód, który wykonuje.
Nie umniejszam znaczenia takich głosów jak wypowiedż Władysława - dzięki nim wiem, jakie są oczekiwania osób poszukujących pracy.
Co więcej osoby poszukujące pracy dowiadują się jak pracujemy. To wszystko ku polepszeniu naszych relacji. Żeby obydwie strony zrozumiały, że nie walczymy ze sobą, tylko jesteśmy partnerami.
Chodziło mi o coś innego. Mówiąc wprost: jeśli dostaję na GL byle jaką ofertę, która po krótkim "śledztwie" wygląda nieprofejsonalnie, niepoważnie a wręcz podejrzanie, to ponieważ nie spełnia moich oczekiwań (standardów) nie odpowiadam na nią. Nie chcę pracować dla firmy, która jest nieprofesjonalna. (Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, jeśli taką rekrutację prowadzi agencja, bo firma może być ok, tylko niefortunnie wybrała agencję.)
ale i tak denerwuje cię, że takie oferty dostajesz - denerwuje cię, że mogłabyś skorzystać z ciekawej oferty, ale jakaś łajza spieprzyła temat - a przecież nie oferuje ci nowego krzesła, tylko nową pracę.
Myślę, że to jest to sedno sprawy - możliwość wymiany poglądów, których nie moglibyśmy wymienić w innej sytuacji i uzmysłowienie sobie, że nie można porównywać oferty pracy do oferty kredytu etc.
Oczywiście, możemy przyjąć, ze świat taki już jest - rekruterzy wysyłają spam, osoby mogą na niego nie odpowiadać, więc o czym tu rozmawiać - gdyby jednak tak było od czterech lat nie wypowiadałbym się w tej grupie :)
A ja wolę o rekrutacji myśleć rynkowo - jako rekruter mam pewną ofertę, kandydat też ma coś do zaoferowania, mamy do czynienia z konkurencją (firmy walczą między sobą o pracowników, kandydaci o posadę).
OK, ale masz do czynienia z kandydatem, który nie myśli rynkowo, nie spostrzega siebie jako towaru. Jego kompetencje to coś z czego jest dumny, wstydzi się swoich ograniczeń - ma większy lub mniejszy dystans do siebie.
Oczywiście, że działamy na rynku i nie wykraczamy poza to co on może nam zaoferować, ale czyż to nie właśnie osiągnięcia psychologii w tej materii pozwalają nam spojrzeć na sytuację rekrutacji w mniej "ekonomiczny" sposób?
Z ekonomicznego punktu widzenia:
1) nie opłaca się informować kandydata o wynikach rekrutacji
2) kandydat, który nie ma nam nic do zaoferowania nie zasługuje na naszą uwagę
3) nie jest istotne co napiszemy do kandydata, ponieważ może on zawsze to co napisaliśmy "odrzucić"
etc.
I tak jak w biznesie - jeśli przyjdzie do Ciebie sprzedawca w upacianej koszuli, spóźni się na spotkanie i jeszcze będzie arogancki (czyli zachowa się nieprofesjonalnie) to nic od niego nie kupisz, bo mu nie zaufasz, a jak mu kilku klientów odmówi, to może sie zastanowi i zmieni coś w swoim wyglądzie/zachowaniu, żeby zarobić na chleb. ;)
raczej się nie zastanowi, tylko obwini pracodawcę, zmieni firmę w której znowu przepracuje niecały rok, i tak w koło nie zdając sobie sprawy z tego, że jest kiepskim handlowcem i kiepskim kandydatem :)
Podobnie w rekrutacji - jeśli kandydaci przestaną odpowiadać na niepoważne oferty, jest szansa, że ktoś zauważy, że już nie działają i standardy się podniosą. To my kształtujemy ten rynek.
Tia, gdyby ta sama zasada rządziła firmami, które decydują się na kolportaż ulotek na mieście :)
Może kandydaci przestaną odpowiadać na kiepskie oferty, ale nie zmieni to faktu, że będą one dotykały ich bardziej niż oferty zakupu kredytu hipotecznego.
To co jest dla mnie wyjątkowe w branży HR, to "przedmiot" wszelkich transakcji. Kupujemy i sprzedajemy człowieka.
łohohoho....zagalopowałaś się odrobinę. Sprzedajemy owszem: nasze usługi, naszą wiedzę dotyczącą rynku pracy, oraz tą dotyczącą człowieka jako pracownika. Pomijając fakt, że zabrzmiało to dość "rynkowo" jakoby handlowalibyśmy żywym towarem, to jest to zupełna bzdura ponieważ w naszej branży nie pracują PH, którzy nabywali doświadczenie w FMCG - a idąc twoim tokiem rozumowania świetnie by się sprawdzili w tej roli, tylko specjaliści od rynku pracy i człowieka.
To co "kupujemy" od kandydata to jego:
1) ciężka praca nad swoim rozwojem - od absolwenta do specjalisty
2) ciężka praca nad swoimi kompetencjami - od laika do specjalisty
3) pracowitość, czyli gotowość do dalszej pracy nad obowiązkami na nowym stanowisku oraz nad sobą samym
Więc choć rządzą tu prawa wolnego rynku, nie należy zapominać o poszanowaniu ludzkiej godności. Mam nieodparte wrażenie, że mnósto osób zajmujących się rekrutacją traktuje kandydatów jak towar, albo po prostu czują się lepsi, w końcu oni mają pracę....
i to się troszkę kłóci z tym co napisałaś powyżej.
Jak najbardziej jestem zwolennikiem tego, by o tym rozmawiać. Ale sama dyskusja o tym, że tak być nie powinno moim zdaniem nie wystarczy.
"kijem Wisły nie zawrócisz" - a GL to nie Światowe forum zmiany rzeczywistości, tylko platforma do dyskusji. Pamiętaj, ze oprócz udzielających się w danych tematach, jest gros obserwujących naszą dyskusję, którzy być może mają jedyną okazję zobaczyć dyskusję między specjalistami HR a ich klientami - kandydatami.
Rozstrząsanie tego jest dla mnie właśnie przejawem pewnej bierności wobec takich zjawisk. Dopiero świadomość tego, że jako klient/element tego układu mogę go kształtować poprzez swoje decyzje powoli nam coś zmienić. Temu właśnie miała służyć moja poprzednia wypowiedź.
"Myśl globalnie, działaj lokalnie" Można prowadzić rozmowy i zmieniać coś wokół siebie, to dwie odrębne sprawy.
a propos klientów, to chyba kryzys uświadomił nam wszystkim, że wiara, iż rynek będzie kształtował się samodzielnie na bazie świadomych decyzji wymaga rewizji.
Chciałabym, żeby na tym forum również osoby nie związane z hr-em mogły usyskać jasne wskazówki, jak ten rynek działa, jak się na nim odnaleźć i jak walczyć czy też radzić sobie z niepoważnymi ofertami i fimami.
i to robimy :)