Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Karolina Morawiecka:
edit: na marginesie i znowu temat w którym "hedhantiery" mogą
pochwalić się jakie to profesjonalne metody stosują, jak to ich maile są "opatrzone" ;)

Tak wygląda moje podejście do ludzi i do wykonywanej pracy.Chciałabym być też tak traktowana przez innych rekruterów. Nie widzę w tym nic dziwnego, że osoba z którą się kontaktuje chce wiedzieć z kim będzie rozmawiała i komu przekaże swój numer kontaktowy.

Karolino to była autoironia :) nie bierz tego do siebie
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Władysław C.:
Mariusz P.:
- Panie władysławie, nazywam się Mariusz Perlak, pracuję dla firmy Grafton, zajmuje się rekrutacją. Chciałbym z Panem porozmawiac na temat oferty, która moglaby Pana zainteresować. Proponuje wymianę naszych telefonów. 32 ....
Mam nadzieję, że wkrótce się usłyszymy

Tu Pan konkretnie określił, że pracuje Pan w konkretnej firmie, o której mogę się dowiedzieć więcej sam.
Poza tym proponuje Pan wymianę telefonów. W ofercie, od której zacząłem dyskusję
zabrakło informacji o firmie. Szukałem sam informacji bezskutecznie. Zastanawiam się również, ile bym się dowiedział od Pana, gdybym się telefonicznie skontaktowali.

Jak źle wygląda pierwszy kontakt
- panie władyslawie mam ofertę pracy przy projekcie edukacyjnym na okres dwóch lat, zacząłby pan od września, możemy Panu zapłacić maksymalnie 3000 brutto, praca jest ciekawa, ale w godzinach wieczornych, firma dla której Pan by pracował do educational solutions z Gdyni. Prosze o informacje, czy byłby Pan zainteresowany

Wartość tego kontaktu zależy od tego, jaką firmą jest firma educational solutions z Gdyni. Wiem, że jest to nazwa wymyślona na poczekaniu, dlatego nic nie można na temat tej oferty powiedzieć. Gdyby napisał Pan o realnie istniejącej firmie, to można by było ofertę inaczej oceniać, ale w takiej postaci, zgadzam się - nie ma sensu odpowiadać.


jak już pisałem - analiza mrówek, nie indywidualnych przypadków ma tutaj znaczenie

Może tylko ja jestem taki śledczy? :) Może inni nie sprawdzają firm, do których aplikują? Jestem ciekawy jak to postrzegają inni kandydaci?Władysław C. edytował(a) ten post dnia 25.08.10 o godzinie 14:25

jak mają sprawdzić firmę, skoro odzywa się do nich rekruter z zewnętrznej agencji?

tu własnie musi pojawić się to zaufanie o którym wspomniano wcześniej, ale to już nasza broszka, aby to zaufanie zdobyć.

No chyba, że trafiamy na zwolennika spisku, który myśli, że podesłał nas jego własny szef, aby sprawdzić lojalność :D
Mateusz Smoczynski

Mateusz Smoczynski IT Recruitment
Partner / Management
Consultant / Agile
En...

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Dziekuje Mariuszu, za wyrazenie tego, co chcialem napisac, w przejrzysty, mily i zabawny sposob :)
Władysław C.

Władysław C. Programista
Aplikacji
Internetowych Java

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Mariusz P.:
tu własnie musi pojawić się to zaufanie o którym wspomniano wcześniej, ale to już nasza broszka, aby to zaufanie zdobyć.

Właśnie o to mi również chodzi, że należy przedstawiać oferty, aby zdobyć zaufanie drugiej strony, a nie tak by stawały się SPAM-em
Każdy z nas ma dosyć takich ludzi, którzy czasami dzwonią z takimi pytaniami, jak:
- Czy wybrał/a Pan/i fundusz emerytalny?
- Jedyna okazja! Przygotowaliśmy dla Ciebie kredyt gotówkowy
itd.
Monika J.

Monika J. Specjalista ds. ZZL,
Trener

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Ech.. mam nieodparte wrażenie, że to kolejna dyskusja, która nie do końca dotyka sedna sprawy.

Żyjemy w wolnym kraju, każdy ma prawo wybrać dla siebie to, co mu odpowiada. Rekruter (z agencji czy z HR, nieważne) ma prawo wybrać, czy wyśle ofertę przygotowana profesjonalnie i budującą wiarygodny, pozytywny wizerunek, czy wręcz przeciwnie - bez względu na to, jaka opcję wybierze - to on będzie musiał ponieść konsekwencje. I podobnie z pracownikiem - może zdecydować, czy przesłana do niego oferta jest wystarczająco profesjonalna/wiarygodna/ciekawa by na nią odpowiedzieć, czy też nie. I podobnie jak wyżej - on sam poniesie konskwencje swojego wyboru.

Pewną naiwnością (nie chcę nikogo urazić) jest oczekiwanie, że wszyscy będizemy stosować się do jednego standardu. Zresztą - pytanie na marginesie - jaki powinien byc i kto miałby go stworzyć? Twórzmy standard dla siebie i tego się trzymajmy. Wtedy sprawa jest prosta - to ja decyduję czy cos jest wystarczająco dobre by temu poświecić czas i energię, czy szkoda sobie zawracać głowę. I mam tu na myśli zarówno wysyłanie ofert, jak i odpowiadanie na takowe.

Pozdrawiam :)
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Władysław C.:
Mariusz P.:
tu własnie musi pojawić się to zaufanie o którym wspomniano wcześniej, ale to już nasza broszka, aby to zaufanie zdobyć.

Właśnie o to mi również chodzi, że należy przedstawiać oferty, aby zdobyć zaufanie drugiej strony, a nie tak by stawały się SPAM-em
Każdy z nas ma dosyć takich ludzi, którzy czasami dzwonią z takimi pytaniami, jak:
- Czy wybrał/a Pan/i fundusz emerytalny?
- Jedyna okazja! Przygotowaliśmy dla Ciebie kredyt gotówkowy
itd.


no to chyba czas się zaszyć w lesie
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Monika J.:
Ech.. mam nieodparte wrażenie, że to kolejna dyskusja, która nie do końca dotyka sedna sprawy.

Żyjemy w wolnym kraju, każdy ma prawo wybrać dla siebie to, co mu odpowiada. Rekruter (z agencji czy z HR, nieważne) ma prawo wybrać, czy wyśle ofertę przygotowana profesjonalnie i budującą wiarygodny, pozytywny wizerunek, czy wręcz przeciwnie - bez względu na to, jaka opcję wybierze - to on będzie musiał ponieść konsekwencje. I podobnie z pracownikiem - może zdecydować, czy przesłana do niego oferta jest wystarczająco profesjonalna/wiarygodna/ciekawa by na nią odpowiedzieć, czy też nie. I podobnie jak wyżej - on sam poniesie konskwencje swojego wyboru.

Pewną naiwnością (nie chcę nikogo urazić) jest oczekiwanie, że wszyscy będizemy stosować się do jednego standardu. Zresztą - pytanie na marginesie - jaki powinien byc i kto miałby go stworzyć? Twórzmy standard dla siebie i tego się trzymajmy. Wtedy sprawa jest prosta - to ja decyduję czy cos jest wystarczająco dobre by temu poświecić czas i energię, czy szkoda sobie zawracać głowę. I mam tu na myśli zarówno wysyłanie ofert, jak i odpowiadanie na takowe.

Pozdrawiam :)

pozwolę się nie zgodzić:
temat dotyka sfery pracy - jednej z najważniejszych wartości człowieka. Jak widzimy po dyskusjach, oferty pracy nie należy traktować jak funduszu emerytalnego, kredytu, czy ubezpieczenia. Każda oferta pracy dotyka bezpośrednio człowieka nią zainteresowanego - tworzy jego obraz samego siebie (czy nadaję się do wykonywania takiej pracy? Czy już jestem gotowy kierownikiem? a może jeszcze podążać ścieżką specjalizacji? Z ekonomicznego punktu widzenia rzeczywiście - rynek pracy oferuje takie a nie inne oferty, jak zajmuje się tym kiepski rekruter to traci na tym jego skuteczność, ale tutaj mamy do czynienia z czymś kompletnie osobistym i tożsamościowym.

wystarczy spojrzeć jakie emocje wywołują ogłoszenia o pracę. Jeżeli próbowali Państwo kiedykolwiek udzielać informacji zwrotnej kandydatom o "odrzuceniu" ich oferty spostrzegą Państwo, że kandydat tego tak nie odbiera - to jego odrzucamy.

Przykład z ostatniego tygodnia. Odpisałem kandydatowi neutralnego maila, że niestety nie zaproszę go na rozmowę, ponieważ wśród naszych ofert nie mam takich, które mogę mu zaproponować. Kandydat domagał się w agresywny sposób informacji zwrotnej, dlaczego oceniłem jego kompetencje jako nieodpowiednie do zajmowania stanowiska IT Managera.

W sytuacji gdy mamy do czynienia ze sferą zawodową, czyli tą która nota bene tworzy tożsamość osoby to nie możemy liczyć na zdrowy dystans do siebie i sytuacji w jakiej stawiamy osobę z którą zaczynamy rozmawiać o możliwościach zawodowych.

Temat nie jest jałowy i własnie dotyka sedna sprawy. Jak już pisałem żartobliwie, jest to jeden z tych, gdzie profesjonaliści mogą pochwalić się jakimi to profesjonalnymi standardami się kierują - i sugerują, że ich jest super etc. czyli to co ty sugerujesz. Na szczęście dyskusja poszła zupełnie innym torem i mogliśmy wykorzystać fakt, że mamy szanse przedstawić sytuację z obydwu stron.

Dzięki wypowiedziom takim jak Władysława mam szansę dowiedzieć się, co może go denerwować w czynnościach maści rekruterów. Nawet jeżeli uznam to za nierozsądne, bo przecież Władek i osoba pisząca do niego maila są wolnymi ludźmi i mogą sobie nie odpowiadać na maile - to jednak jego reakcja jest typowa dla każdego człowieka, który tworzy swoją tożsamość poprzez zawód, który wykonuje.

Myślę, że to jest to sedno sprawy - możliwość wymiany poglądów, których nie moglibyśmy wymienić w innej sytuacji i uzmysłowienie sobie, że nie można porównywać oferty pracy do oferty kredytu etc.

Oczywiście, możemy przyjąć, ze świat taki już jest - rekruterzy wysyłają spam, osoby mogą na niego nie odpowiadać, więc o czym tu rozmawiać - gdyby jednak tak było od czterech lat nie wypowiadałbym się w tej grupie :)
Władysław C.

Władysław C. Programista
Aplikacji
Internetowych Java

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Mariusz P.:
no to chyba czas się zaszyć w lesie

Lubię las, ale rekreacyjnie :) Problem powstaje tylko, gdy jak pojadę sobie rowerem do lasu, a tu informacja "Poszukujemy drwali" :)
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Władysław C.:
Mariusz P.:
no to chyba czas się zaszyć w lesie

Lubię las, ale rekreacyjnie :) Problem powstaje tylko, gdy jak pojadę sobie rowerem do lasu, a tu informacja "Poszukujemy drwali" :)

nie rozumiem...

chodzi o wycinkę tego lasu? że nie będziesz mial gdzie jeździć jak znajdą tych drwali?

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Władysław C.:
Napisała do mnie osoba poprzez Goldenline, która pisze o sobie w profilu, że pozyskuje trenerów do projektów realizowanych w całej Polsce. W wiadomości pisze ta osoba, że poszukuje trenerów do dużego projektu.
Wiadomość podpisana tylko imieniem i nazwiskiem, oraz podany adres e-mail. Sprawdzam w Google domenę, w której jest e-mail, pod danym adresem nie ma żadnej strony WWW. Sprawdzam samą nazwę firmy, też niczego konkretnego się nie dowiaduję.
Dlaczego rekruterzy oczekują naszych danych osobowych, a sami nie kwapią się z informowaniem rekrutowanego o sobie?

Moim zdaniem to nie jest rekrutacja. To jest próba sił, badanie potencjału, spam, cokolwiek. Dostawałam takie maile, za każdym razem pytałam, z kim mam do czynienia i jaki charakter ma projekt. Zwykle trafiałam na zniecierpliwienie interlokutora, który rezygnował z wyjaśnień i sprawa się rozwiązywała.
Władysław C.

Władysław C. Programista
Aplikacji
Internetowych Java

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Mariusz P.:
nie rozumiem...

chodzi o wycinkę tego lasu? że nie będziesz miał gdzie jeździć jak znajdą tych drwali?

To jest wypowiedź ironiczna i nie należy jej traktować poważnie oprócz tego, że lubię las rekreacyjnie
Monika J.

Monika J. Specjalista ds. ZZL,
Trener

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Mariusz P.:

pozwolę się nie zgodzić:
temat dotyka sfery pracy - jednej z najważniejszych wartości człowieka. Jak widzimy po dyskusjach, oferty pracy nie należy traktować jak funduszu emerytalnego, kredytu, czy ubezpieczenia. Każda oferta pracy dotyka bezpośrednio człowieka nią zainteresowanego - tworzy jego obraz samego siebie (czy nadaję się do wykonywania takiej pracy? Czy już jestem gotowy kierownikiem? a może jeszcze podążać ścieżką specjalizacji? Z ekonomicznego punktu widzenia rzeczywiście - rynek pracy oferuje takie a nie inne oferty, jak zajmuje się tym kiepski rekruter to traci na tym jego skuteczność, ale tutaj mamy do czynienia z czymś kompletnie osobistym i tożsamościowym.

wystarczy spojrzeć jakie emocje wywołują ogłoszenia o pracę. Jeżeli próbowali Państwo kiedykolwiek udzielać informacji zwrotnej kandydatom o "odrzuceniu" ich oferty spostrzegą Państwo, że kandydat tego tak nie odbiera - to jego odrzucamy.

I tu ja się nie do końca zgadzam - według to nie sama oferta pracy kształtuje samoocenę czy tożsamość. Zgadzam się natomiast oczywiście z tym, że ocena rekrutera, czy kandydat się nadaje, czy nie może w znaczący sposób zaważyć na obrazie samego siebie u osoby, dla której aktywność zawodowa stanowi sporą część jego życia.
Temat nie jest jałowy i własnie dotyka sedna sprawy. Jak już pisałem żartobliwie, jest to jeden z tych, gdzie profesjonaliści mogą pochwalić się jakimi to profesjonalnymi standardami się kierują - i sugerują, że ich jest super etc. czyli to co ty sugerujesz. Na szczęście dyskusja poszła zupełnie innym torem i mogliśmy wykorzystać fakt, że mamy szanse przedstawić sytuację z obydwu stron.
Dzięki wypowiedziom takim jak Władysława mam szansę dowiedzieć się, co może go denerwować w czynnościach maści rekruterów. Nawet jeżeli uznam to za nierozsądne, bo przecież Władek i osoba pisząca do niego maila są wolnymi ludźmi i mogą sobie nie odpowiadać na maile - to jednak jego reakcja jest typowa dla każdego człowieka, który tworzy swoją tożsamość poprzez zawód, który wykonuje.

Nie umniejszam znaczenia takich głosów jak wypowiedż Władysława - dzięki nim wiem, jakie są oczekiwania osób poszukujących pracy. Chodziło mi o coś innego. Mówiąc wprost: jeśli dostaję na GL byle jaką ofertę, która po krótkim "śledztwie" wygląda nieprofejsonalnie, niepoważnie a wręcz podejrzanie, to ponieważ nie spełnia moich oczekiwań (standardów) nie odpowiadam na nią. Nie chcę pracować dla firmy, która jest nieprofesjonalna. (Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, jeśli taką rekrutację prowadzi agencja, bo firma może być ok, tylko niefortunnie wybrała agencję.)

Myślę, że to jest to sedno sprawy - możliwość wymiany poglądów, których nie moglibyśmy wymienić w innej sytuacji i uzmysłowienie sobie, że nie można porównywać oferty pracy do oferty kredytu etc.
Oczywiście, możemy przyjąć, ze świat taki już jest - rekruterzy wysyłają spam, osoby mogą na niego nie odpowiadać, więc o czym tu rozmawiać - gdyby jednak tak było od czterech lat nie wypowiadałbym się w tej grupie :)

A ja wolę o rekrutacji myśleć rynkowo - jako rekruter mam pewną ofertę, kandydat też ma coś do zaoferowania, mamy do czynienia z konkurencją (firmy walczą między sobą o pracowników, kandydaci o posadę). I tak jak w biznesie - jeśli przyjdzie do Ciebie sprzedawca w upacianej koszuli, spóźni się na spotkanie i jeszcze będzie arogancki (czyli zachowa się nieprofesjonalnie) to nic od niego nie kupisz, bo mu nie zaufasz, a jak mu kilku klientów odmówi, to może sie zastanowi i zmieni coś w swoim wyglądzie/zachowaniu, żeby zarobić na chleb. ;)
Podobnie w rekrutacji - jeśli kandydaci przestaną odpowiadać na niepoważne oferty, jest szansa, że ktoś zauważy, że już nie działają i standardy się podniosą. To my kształtujemy ten rynek.
To co jest dla mnie wyjątkowe w branży HR, to "przedmiot" wszelkich transakcji. Kupujemy i sprzedajemy człowieka. Więc choć rządzą tu prawa wolnego rynku, nie należy zapominać o poszanowaniu ludzkiej godności. Mam nieodparte wrażenie, że mnósto osób zajmujących się rekrutacją traktuje kandydatów jak towar, albo po prostu czują się lepsi, w końcu oni mają pracę....

Jak najbardziej jestem zwolennikiem tego, by o tym rozmawiać. Ale sama dyskusja o tym, że tak być nie powinno moim zdaniem nie wystarczy. Rozstrząsanie tego jest dla mnie właśnie przejawem pewnej bierności wobec takich zjawisk. Dopiero świadomość tego, że jako klient/element tego układu mogę go kształtować poprzez swoje decyzje powoli nam coś zmienić. Temu właśnie miała służyć moja poprzednia wypowiedź.

Chciałabym, żeby na tym forum również osoby nie związane z hr-em mogły usyskać jasne wskazówki, jak ten rynek działa, jak się na nim odnaleźć i jak walczyć czy też radzić sobie z niepoważnymi ofertami i fimami.
Mariusz Perlak

Mariusz Perlak Talent Acquisition
Manager

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Monika J.:
Mariusz P.:

pozwolę się nie zgodzić:
temat dotyka sfery pracy - jednej z najważniejszych wartości człowieka. Jak widzimy po dyskusjach, oferty pracy nie należy traktować jak funduszu emerytalnego, kredytu, czy ubezpieczenia. Każda oferta pracy dotyka bezpośrednio człowieka nią zainteresowanego - tworzy jego obraz samego siebie (czy nadaję się do wykonywania takiej pracy? Czy już jestem gotowy kierownikiem? a może jeszcze podążać ścieżką specjalizacji? Z ekonomicznego punktu widzenia rzeczywiście - rynek pracy oferuje takie a nie inne oferty, jak zajmuje się tym kiepski rekruter to traci na tym jego skuteczność, ale tutaj mamy do czynienia z czymś kompletnie osobistym i tożsamościowym.

wystarczy spojrzeć jakie emocje wywołują ogłoszenia o pracę. Jeżeli próbowali Państwo kiedykolwiek udzielać informacji zwrotnej kandydatom o "odrzuceniu" ich oferty spostrzegą Państwo, że kandydat tego tak nie odbiera - to jego odrzucamy.

I tu ja się nie do końca zgadzam - według to nie sama oferta pracy kształtuje samoocenę czy tożsamość. Zgadzam się natomiast oczywiście z tym, że ocena rekrutera, czy kandydat się nadaje, czy nie może w znaczący sposób zaważyć na obrazie samego siebie u osoby, dla której aktywność zawodowa stanowi sporą część jego życia.

hmmm...zastanawiam się jakich argumentów użyć, aby cię przekonać, że się mylisz. O tym, że praca jest dla nas wartością mówiłem, o tym, że definiujemy siebie między innymi poprzez to co w życiu robimy, też mówiłem (wybacz, że nie powołuje się na źródła, ale ich nie pamiętam - wyniosłem tę wiedzę z zajęć z psychologii pracy i organizacji) Bazując na tym - ba obserwując siebie - śmiem podejrzewać, że wysyłane oferty pracy, czy też oferty pracy na które wysyłamy aplikacje i mamy odzew z pewnością tworzą naszą tożsamość i samoświadomość. Przykład:
Józef dostał od "hedhantiera" ofertę na GL na stanowisko kierownika - o, widocznie nadaję się na to stanowisko, co więcej pewnie w towarzystwie opowie, a do mnie to się headhunterzy odzywają w sprawie stanowisk kierowniczych, taki jestem zajebisty.
Pan Waldek, miesiąc temu awansowany na kierownika regionu - "Co jest, czemu ci głupi rekruterzy wysyłają mi propozycje pracy na stanowisku specjalisty, skoro ja już jestem kierownikiem i interesują mnie stanowiska kierownicze"

etc.
Temat nie jest jałowy i własnie dotyka sedna sprawy. Jak już pisałem żartobliwie, jest to jeden z tych, gdzie profesjonaliści mogą pochwalić się jakimi to profesjonalnymi standardami się kierują - i sugerują, że ich jest super etc. czyli to co ty sugerujesz. Na szczęście dyskusja poszła zupełnie innym torem i mogliśmy wykorzystać fakt, że mamy szanse przedstawić sytuację z obydwu stron.
Dzięki wypowiedziom takim jak Władysława mam szansę dowiedzieć się, co może go denerwować w czynnościach maści rekruterów. Nawet jeżeli uznam to za nierozsądne, bo przecież Władek i osoba pisząca do niego maila są wolnymi ludźmi i mogą sobie nie odpowiadać na maile - to jednak jego reakcja jest typowa dla każdego człowieka, który tworzy swoją tożsamość poprzez zawód, który wykonuje.

Nie umniejszam znaczenia takich głosów jak wypowiedż Władysława - dzięki nim wiem, jakie są oczekiwania osób poszukujących pracy.

Co więcej osoby poszukujące pracy dowiadują się jak pracujemy. To wszystko ku polepszeniu naszych relacji. Żeby obydwie strony zrozumiały, że nie walczymy ze sobą, tylko jesteśmy partnerami.
Chodziło mi o coś innego. Mówiąc wprost: jeśli dostaję na GL byle jaką ofertę, która po krótkim "śledztwie" wygląda nieprofejsonalnie, niepoważnie a wręcz podejrzanie, to ponieważ nie spełnia moich oczekiwań (standardów) nie odpowiadam na nią. Nie chcę pracować dla firmy, która jest nieprofesjonalna. (Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, jeśli taką rekrutację prowadzi agencja, bo firma może być ok, tylko niefortunnie wybrała agencję.)

ale i tak denerwuje cię, że takie oferty dostajesz - denerwuje cię, że mogłabyś skorzystać z ciekawej oferty, ale jakaś łajza spieprzyła temat - a przecież nie oferuje ci nowego krzesła, tylko nową pracę.
Myślę, że to jest to sedno sprawy - możliwość wymiany poglądów, których nie moglibyśmy wymienić w innej sytuacji i uzmysłowienie sobie, że nie można porównywać oferty pracy do oferty kredytu etc.
Oczywiście, możemy przyjąć, ze świat taki już jest - rekruterzy wysyłają spam, osoby mogą na niego nie odpowiadać, więc o czym tu rozmawiać - gdyby jednak tak było od czterech lat nie wypowiadałbym się w tej grupie :)

A ja wolę o rekrutacji myśleć rynkowo - jako rekruter mam pewną ofertę, kandydat też ma coś do zaoferowania, mamy do czynienia z konkurencją (firmy walczą między sobą o pracowników, kandydaci o posadę).

OK, ale masz do czynienia z kandydatem, który nie myśli rynkowo, nie spostrzega siebie jako towaru. Jego kompetencje to coś z czego jest dumny, wstydzi się swoich ograniczeń - ma większy lub mniejszy dystans do siebie.
Oczywiście, że działamy na rynku i nie wykraczamy poza to co on może nam zaoferować, ale czyż to nie właśnie osiągnięcia psychologii w tej materii pozwalają nam spojrzeć na sytuację rekrutacji w mniej "ekonomiczny" sposób?
Z ekonomicznego punktu widzenia:
1) nie opłaca się informować kandydata o wynikach rekrutacji
2) kandydat, który nie ma nam nic do zaoferowania nie zasługuje na naszą uwagę
3) nie jest istotne co napiszemy do kandydata, ponieważ może on zawsze to co napisaliśmy "odrzucić"
etc.

I tak jak w biznesie - jeśli przyjdzie do Ciebie sprzedawca w upacianej koszuli, spóźni się na spotkanie i jeszcze będzie arogancki (czyli zachowa się nieprofesjonalnie) to nic od niego nie kupisz, bo mu nie zaufasz, a jak mu kilku klientów odmówi, to może sie zastanowi i zmieni coś w swoim wyglądzie/zachowaniu, żeby zarobić na chleb. ;)

raczej się nie zastanowi, tylko obwini pracodawcę, zmieni firmę w której znowu przepracuje niecały rok, i tak w koło nie zdając sobie sprawy z tego, że jest kiepskim handlowcem i kiepskim kandydatem :)
Podobnie w rekrutacji - jeśli kandydaci przestaną odpowiadać na niepoważne oferty, jest szansa, że ktoś zauważy, że już nie działają i standardy się podniosą. To my kształtujemy ten rynek.

Tia, gdyby ta sama zasada rządziła firmami, które decydują się na kolportaż ulotek na mieście :)

Może kandydaci przestaną odpowiadać na kiepskie oferty, ale nie zmieni to faktu, że będą one dotykały ich bardziej niż oferty zakupu kredytu hipotecznego.

To co jest dla mnie wyjątkowe w branży HR, to "przedmiot" wszelkich transakcji. Kupujemy i sprzedajemy człowieka.

łohohoho....zagalopowałaś się odrobinę. Sprzedajemy owszem: nasze usługi, naszą wiedzę dotyczącą rynku pracy, oraz tą dotyczącą człowieka jako pracownika. Pomijając fakt, że zabrzmiało to dość "rynkowo" jakoby handlowalibyśmy żywym towarem, to jest to zupełna bzdura ponieważ w naszej branży nie pracują PH, którzy nabywali doświadczenie w FMCG - a idąc twoim tokiem rozumowania świetnie by się sprawdzili w tej roli, tylko specjaliści od rynku pracy i człowieka.
To co "kupujemy" od kandydata to jego:
1) ciężka praca nad swoim rozwojem - od absolwenta do specjalisty
2) ciężka praca nad swoimi kompetencjami - od laika do specjalisty
3) pracowitość, czyli gotowość do dalszej pracy nad obowiązkami na nowym stanowisku oraz nad sobą samym

Więc choć rządzą tu prawa wolnego rynku, nie należy zapominać o poszanowaniu ludzkiej godności. Mam nieodparte wrażenie, że mnósto osób zajmujących się rekrutacją traktuje kandydatów jak towar, albo po prostu czują się lepsi, w końcu oni mają pracę....

i to się troszkę kłóci z tym co napisałaś powyżej.

Jak najbardziej jestem zwolennikiem tego, by o tym rozmawiać. Ale sama dyskusja o tym, że tak być nie powinno moim zdaniem nie wystarczy.


"kijem Wisły nie zawrócisz" - a GL to nie Światowe forum zmiany rzeczywistości, tylko platforma do dyskusji. Pamiętaj, ze oprócz udzielających się w danych tematach, jest gros obserwujących naszą dyskusję, którzy być może mają jedyną okazję zobaczyć dyskusję między specjalistami HR a ich klientami - kandydatami.

Rozstrząsanie tego jest dla mnie właśnie przejawem pewnej bierności wobec takich zjawisk. Dopiero świadomość tego, że jako klient/element tego układu mogę go kształtować poprzez swoje decyzje powoli nam coś zmienić. Temu właśnie miała służyć moja poprzednia wypowiedź.

"Myśl globalnie, działaj lokalnie" Można prowadzić rozmowy i zmieniać coś wokół siebie, to dwie odrębne sprawy.

a propos klientów, to chyba kryzys uświadomił nam wszystkim, że wiara, iż rynek będzie kształtował się samodzielnie na bazie świadomych decyzji wymaga rewizji.


Chciałabym, żeby na tym forum również osoby nie związane z hr-em mogły usyskać jasne wskazówki, jak ten rynek działa, jak się na nim odnaleźć i jak walczyć czy też radzić sobie z niepoważnymi ofertami i fimami.

i to robimy :)
Władysław C.

Władysław C. Programista
Aplikacji
Internetowych Java

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Mariusz P.:
Pamiętaj, ze oprócz udzielających się w danych tematach, jest gros obserwujących naszą dyskusję, którzy być może mają jedyną okazję zobaczyć dyskusję między specjalistami HR a ich klientami - kandydatami.

Mogę być zadowolony, że do takiej dyskusji doprowadziłem, czyli, jak to Mariusz ujął "dyskusja między specjalistami HR a ich klientami - kandydatami"Władysław C. edytował(a) ten post dnia 28.08.10 o godzinie 08:42
Monika J.

Monika J. Specjalista ds. ZZL,
Trener

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Mariusz P.:
"Myśl globalnie, działaj lokalnie" Można prowadzić rozmowy i zmieniać coś wokół siebie, to dwie odrębne sprawy.

Wiesz co - twoja ostatnia wypowiedź uświadomiła mi, że w gruncie rzeczy chyba myślimy podobnie, tylko być może inaczej nazywamy pewne rzeczy.
To może być tylko wrażenie, ale wydaje mi się, że nie do końca wczytałeś się w mój post (może był przydługi...;)) - odnosząc się do pojedynczych zdań (wyrwanych trochę z kontekstu) zagubiłeś chyba to, o co mi tak naprawdę chodziło. Albo to po prostu moje braki komunikacyjne.
Pozwolisz, że nie podejmę dalszej polemiki w głównym temacie, bo uważam, że w większości się zgadzamy, jednak nie mogę się powstrzymać od dwóch uwag:
Primo - zmartwię cię - ulotki działają i jeśli chodzi o stosunek kosztów do odzewu stanowią jeden z najlepszych kanałów dotarcia do klienta i budowania marki (sprawdzone w praktyce). Dlatego jest ich tak dużo. Secundo - zastanawia mnie, jak pracując dla takiej firmy jak Grafton możesz negować rynkowość naszej branży - przecież cała Twoja praca to zlecenia, które musisz pozyskać, zrealizować zgodnie z oczekiwaniami klienta i za które ten klient płaci. A ponieważ płaci pracodawca a nie pracownik, to w praktyce agencja rekrutacyjna traktuje priorytetowo interesy pracodawcy.
Warto, żeby kandydaci (których nazywasz klientem rekrutera) mieli świadomość takiego stanu rzeczy. Nie jesteś przecież osobą, która poszukuje pracodawcy czy stanowiska na zlecenie pracownika, tylko szukasz pracownika, spełniającego oczekiwania pracodawcy, który zleca ci rekrutację.
No a poza tym - i tu wracam do punktu wyjścia - tam gdzie mamy zleceniodawcę, zleceniobiorcę, konkurencję, lepsze i gorsze oferty, umowę i na koniec fakturę zakładam, że możemy mówić o rynkowości.
Mała uwaga na koniec - gdybyś był pracownikiem działu HR wewnątrz jakiejś organizacji a nie agencji rekrutacyjnej sprawa wyglądałaby trochę inaczej ;)))

pozdrawiam :))
Władysław C.

Władysław C. Programista
Aplikacji
Internetowych Java

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Polecam artykuł w serwisie GazetaPraca.pl Menedżer, czyli domokrążca i wypowiedzi na forum pod nim. Dobre uzupełnienie wątku.

Cytat: "Straciłam tylko czas i pieniądze. Firma, która zaprosiła mnie na rozmowę kwalifikacyjną ma swoją siedzibę poza miastem. Dojazd tam zajął mi godzinę. Na miejscu okazało się, że proponowane stanowisko ma się nijak do treści ogłoszenia. W ofercie nie było mowy o telemarketingu, i o tym, że będę musiała przez cały dzień dzwonić i pozyskiwać klientów"Władysław C. edytował(a) ten post dnia 28.08.10 o godzinie 22:21

Temat: Co mam prawo wiedzieć w rekrutacji?

Mariusz P.:
jak wglada pierwszy kontakt:
- Panie władysławie, nazywam się Mariusz Perlak, pracuję dla firmy Grafton, zajmuje się rekrutacją. Chciałbym z Panem porozmawiac na temat oferty, która moglaby Pana zainteresować. Proponuje wymianę naszych telefonów. 32 ....
Mam nadzieję, że wkrótce się usłyszymy

Otrzymując telefon z firmy Grafton na pewno można być bardzo zadowolonym, wiedząc, co to za firma. Prestiż robi swoje.

Ale, zakładając, że nie znam tej firmy, zadałbym pytanie: "Czym zajmuje się firma Grafton, czego dotyczy ta oferta? Proszę o bliższe informacje już teraz. Jeśli będę zainteresowany, oddzwonię".

Jak źle wygląda pierwszy kontakt
- panie władyslawie mam ofertę pracy przy projekcie edukacyjnym na okres dwóch lat, zacząłby pan od września, możemy Panu zapłacić maksymalnie 3000 brutto, praca jest ciekawa, ale w godzinach wieczornych, firma dla której Pan by pracował do educational solutions z Gdyni. Prosze o informacje, czy byłby Pan zainteresowany

Czytelnie, jak dla mnie, sformułowana oferta. I nie chodzi mi o warunki, tylko o zakres podawanych informacji. Wiem w jakiej branży, wiem na jak długo, wiem od kiedy, wiem w jakich godzinach, wiem jaka firma, wiem jaka stawka. Gdyby wszystkie, jakie otrzymywałem, były tak szczegółowe na dzień dobry...

Proszę mi wyjaśnić (oczywiście jeśli zezwala Panu na to czas i mogę o to prosić), bo nie rozumiem (być może pora zbyt późna, albo moje IQ ostatnio siada), czemu ta pierwsza wypowiedź, poza reklamą firmy Grafton, jest lepsza od tej drugiej?

Czy tym, że po ofercie z firmy Grafton (lub podobnej) mogę spodziewać się kwot z drugiego przykładu z mnożnikiem, powiedzmy, 5? Czy chodzi o "nimb tajemniczości"?Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 29.08.10 o godzinie 04:39



Wyślij zaproszenie do