Anna
A.
Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,
Temat: Nie ma wojny polsko-polskiej
http://media.wp.pl/kat,1022941,wid,12812781,wiadomosc....Bolszewicy zawsze starali się narzucić swój język przeciwnikowi, by zmusić go do posługiwania się nowomową i w ten sposób wyznaczyć korzystne dla siebie pole starcia, w którym ofiara skazana była na przegraną. Nie ma żadnej wojny polsko-polskiej. Nie walczą z sobą dwa polskie obozy – piłsudczycy i endecy – lecz strona polska broni się przed atakiem polskich sowietów. Mamy dalszy ciąg wojny polsko-sowieckiej i przegrywamy ją, dając sobie narzucić ich język i pojęcia.
Język służy do formułowania myśli i porozumiewania się. Jeśli słowom nadamy inne znaczenie, zmienimy postrzeganie rzeczywistości. Gdy w 1984 r. Krystyna Kersten pisała w wydanych poza cenzurą „Narodzinach systemu władzy”: „Jestem przekonana, że nie tylko po jednej stronie leżały racje ideowo-moralne. W PPR (…) panowało (…) przekonanie (…), że realizuje się ideał Polski sprawiedliwej. [a zatem] (…) czy można powiedzieć, że jeden patriotyzm był prawdziwy, drugi fałszywy? Że z młodych ludzi, (…) którzy padli po obu stronach, tylko jeden był dobrym Polakiem” – chciała nam narzucić ich wizję sowieckiego podboju Polski. Dlatego zamiast o inżynierii społecznej pisała o „elementach rewolucji społecznej” i starała się udowodnić, iż „nie zrozumiemy naszych powojennych czasów... jeśli zaczniemy pisać „partyzanci z WiN” zamiast „bandyci z WiN”.
Przywiezieni z Łubianki
Czołowa historyczka nurtu byłych reformistów partyjnych chciała nam narzucić obraz przeszłości korzystny dla jej środowiska, które budowało Polskę sowiecką dla towarzysza Stalina, a wraz ze zmianą etapu zaczęło przechodzić do opozycji. Nie było więc zainteresowane w ukazaniu swej roli w latach sowieckiego podboju, zwanego przez komunistów okresem „błędów i wypaczeń”. Dlatego lata likwidacji niepodległościowej partyzantki przez moskiewską ekspozyturę przedstawiano jako wojnę domową, rewolucję społeczną, a zamiast złożyć hołd Żołnierzom Wyklętym, pisano o degeneracji podziemia i rozwoju zwykłego bandytyzmu.
Cel był jasny. Chciano narzucić społeczeństwu postrzeganie lat II konspiracji nie jako polskiego sprzeciwu wobec sowieckiego podboju, lecz jako wewnętrzny konflikt polski. Oczywiście uznawano rolę Stalina i Armii Czerwonej, ale miała ona jedynie umożliwić dojście do władzy części polskiej lewicy, a nie po prostu sowieckiej agenturze, rodzimej lub wprost przywiezionej z Łubianki i w owym czasie całkowicie wyobcowanej ze społeczeństwa.
Warunkiem prawidłowej analizy koniecznej do opracowania strategii jest widzenie rzeczywistości niezmącone pragnieniami i nadziejami patrzącego. W ciągu 50 lat komunizmu udało się narzucić i uzyskać akceptację dla sowieckich elit, a 20 lat postkomunizmu pozwoliło im z powodzeniem na hodowanie następców i co najgorsze, powiodło się ich zakorzenienie nad Wisłą i zablokowanie dróg naturalnego awansu dla Polski antysowieckiej. Ich baza społeczna jest szersza od naszej, gdyż po 1989 r. postsowiecki establishment, obawiając się utraty pozycji, cofnął proces odrodzenia narodowego i z przywracania pamięci uczynił wroga publicznego i symbol zacofania. Przekonanie, że totalizm jako system narzucony nie ma w Polsce społecznego poparcia, okazało się mitem. Jego szeroką bazę społeczną tworzą mieszkańcy naszego kraju, którym Polska jest do niczego niepotrzebna.
Jak sowieci używają Polski
Etapy się zmieniają, ale interesy pozostają. Właśnie pojęcie wojny polsko-polskiej ma nam narzucić fałszywy obraz rzeczywistości, który zamazuje istotę obecnego konfliktu i charakter obu stron, stawiając je na równi. Tymczasem trwa wojna polsko-sowiecka. Polska niesowiecka usiłuje wytworzyć własne elity, odzyskać państwo i bronić swoich interesów, postsowiecki establishment walczy zaś o zachowanie monopolistycznych pozycji możliwych jedynie w demokracji fasadowej i systemie oligarchicznym wspierającym się na komunistycznej bezpiece i rosyjskich gwarancjach. Stąd wynika obrona interesów rosyjskich jak własnych i wszechogarniające kłamstwo. Interesy polskie służą tylko do skoku na stanowiska w Unii. Przyjmowanie z radością wszelkich decyzji niekorzystnych dla Polski wynika nie tyle z przysłowiowej już tęsknoty za poklepywaniem, ile ma im umożliwić uzyskanie posad w Unii i odkucie się. W tym sensie Polska nareszcie się im do czegoś przydaje.
Polscy sowieci stali się niestety elementem trwałym i chcieliby nie tylko zachować przywileje, ale i ukryć charakter swoich interesów. Poczucie bezpieczeństwa i stabilizację systemu ma zapewnić likwidacja opozycji. My postępujemy inaczej niż oni, nie odmawiamy im prawa do istnienia i obrony interesów Ubekistanu, ale pod własnym imieniem jako obóz postsowiecki i partia rosyjska. Chcą służyć Moskwie i bezpiece, proszę bardzo, ale niech nie liczą, że nie będziemy nazywać rzeczy po imieniu.
Kompromis
W historii gdy dwa obozy, których nie łączą żadne wartości, nie mogą się pokonać, gdyż jeden jest mimo swej potęgi zbyt słaby, by rozbić przeciwnika, a drugi, słabszy, jest jednak za silny, by dać się wyrżnąć, po długiej wojnie na wyczerpanie dochodzi do kompromisu i zniknięcia ze sceny nieprzejednanych po obu stronach. Należy zatem sformułować nieprzekraczalne warunki kompromisu z postsowiecką partią rosyjską. Obóz postsowiecki musiałby:
1. Wyrzec się obrony interesów rosyjskich i zrezygnować z rosyjskiej protekcji na rzecz obrony interesów Rzeczypospolitej, także w ramach Unii Europejskiej, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla siebie;
2. Zrezygnować z monopolu władzy i instrumentów jej sprawowania, w tym kontroli i manipulacji społeczeństwem (służby, media, sądy, prokuratura).
Korzyścią dla postsowieckiego establishmentu byłoby częściowe zachowanie pozycji uzyskanej dzięki obcemu i wrogiemu Polsce mocarstwu.
Z naszego punktu widzenia, nie zrealizowalibyśmy wszystkich dążeń, obóz postsowiecki uzyskałby legitymizację i trwałe miejsce, ale za cenę wspólnej obrony interesów polskich i powstałyby instytucjonalne podstawy pluralizmu, a demokracja z fasadowej mogłaby stać się rzeczywistą. Do tego czasu debata publiczna może się toczyć tylko po naszej stronie. O czym bowiem mielibyśmy dyskutować z polskimi sowietami? Oni zaś niech się spierają, jak nas zlikwidować, skutecznie doić Polskę, manipulować wyborcami i zrobić dobrze Putinowi czy Miedwiediewowi. To dla nich bardzo poważny dylemat. My mamy się nie dać, skończyć ze skargami na niewdzięczny los i narzekaniem, że inni są wobec nas niesprawiedliwi. A dlaczego niby mieliby się inaczej zachowywać? Nikt przecież nie rezygnuje z obrony własnych interesów.
(...) Józef Darski
Cały tekst w „Gazecie Polskiej”
komentarz z netu z którym się zgadzam;p
1.)Z tekstu tego Pana jednoznacznie wynika , że każdy kto nie zgadza się z PiS-owskimi teoriami jest .... sowietem lub postsowietem i broni interesów2 Rosji !!! Panie przecież to jest paranoja !!!! Czy Pana chora głowa nie dopuszcza myśli , że mozna być Polakiem , kochać swoją Ojczyznę i mieć inne inne zdanie niż Kaczyński , Maciarewicz i ich kompani ?!?! Panie to jest żaqłosne !!!!Anna Antosiewicz edytował(a) ten post dnia 03.11.10 o godzinie 17:47