Anna
A.
Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,
Temat: Kto, kogo i gdzie zapraszał? Nowe dokumenty
http://www.tvn24.pl/12690,1654611,0,1,kto--kogo-i-gdzi...Kto kogo zapraszał na pokład prezydenckiego samolotu lecącego do Smoleńska i kto o tym wiedział? Między ministrem obrony narodowej a urzędnikami Kancelarii Prezydenta trwa proceduralny spór. Pałac twierdzi, że ich strona zapraszała do delegacji, a nie do samolotu. Nie do końca - "Fakty" TVN dotarły do imiennego zaproszenia "w skład delegacji udającej się samolotem specjalnym do Katynia" skierowanego do jednego z generałów.
Do wyjaśnienia między MON a Pałacem jest kilka kwestii: kto dopuścił do tego, że w jednym samolocie do Smoleńska lecieli wszyscy dowódcy; kto wyznaczał listę pasażerów TU 154, a kto rządowego JAK-a (oba samoloty leciały do Smoleńska); czy ktoś, a jeżeli tak, to kto złamał procedury. MON i Pałac przerzucają się odpowiedzialnością
Nie gaśnie spór o odpowiedzialność za tragiczny lot do Katynia, konkretnie... czytaj więcej »MON powtarza: nie wiedzieliśmy, że polecą jednym samolotem
- Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram - napisał Bogdan Klich na... czytaj więcej »"Jakby coś tych wszystkich ludzi zamroczyło"
Zdziwienie, zaskoczenie, niedowierzanie oraz niezrozumienie - takich słów... czytaj więcej »
"Zapraszam w skład delegacji udającej się samolotem specjalnym"
- Prezydent nie zaprasza na pokład. Myśmy zaprosili osoby do delegacji - mówił w czwartkowym programie "Fakty po Faktach" Witold Waszczykowski, zastępca szefa BBN. "Fakty" TVN dotarły jednak do imiennych zaproszeń - do wiceadm. Andrzeja Karwety oraz gen. Andrzeja Błasika.
Wynika z nich, że Kancelaria Prezydenta zapraszała do rządowego samolotu wiedząc o tym, że cała oficjalna delegacja będzie podróżowała jedną maszyną. "Z racji sprawowania przez Pana funkcji dowódcy Marynarki Wojennej Rzeczpospolitej Polskiej zapraszam w skład delegacji udającej się samolotem specjalnym do Katynia" - czytamy w jednym z zaproszeń.
Klich ustatysfakcjonowany zaproszeniem wszystkich dowódców
Według urzędników z Kancelarii Prezydenta (tych, którzy organizowali tamten lot), minister wiedział, że na uroczystości do Katynia wybierają się wszyscy dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
Potwierdza to kolejny dokument, do którego dotarły "Fakty" TVN. Został on wysłany dwa tygodnie przed uroczystościami w Katyniu przez Bogdana Klicha do szefa Kancelarii Prezydenta. Minister Klich w tym piśmie wyraża satysfakcję z zaproszenia w skład delegacji wszystkich dowódców.
Czytamy w nim też: "Uważam, że takie wzmocnienie polskiej delegacji podkreśli wagę obchodów i będzie dowodem szacunku, jakim Siły Zbrojne RP otaczają historię".
Urzędnicy Kancelarii Prezydenta twierdzą też, że minister Klich wiedział, iż wszyscy dowódcy będą na pokładzie prezydenckiego samolotu. MON zaprzecza. CZYTAJ WIĘCEJ
http://www.tvn24.pl/12690,1654469,0,1,mon-i-palac-prze...
MON i Pałac przerzucają się odpowiedzialnością
SPÓR O WIEDZĘ O PODRÓŻY DOWÓDCÓW
Fot. PAP/EPAKto odpowiada za lot: MON czy kancelaria Prezydenta?
Nie gaśnie spór o odpowiedzialność za tragiczny lot do Katynia, konkretnie za obecność dowódców wojsk na pokładzie prezydenckiego samolotu. W sobotę w rozmowie z portalem tvn24.pl rzecznik ministerstwa obrony narodowej Janusz Sejmej powtórzył, że Bogdan Klich ani nikt z resortu nie wiedział, kto 10 kwietnia będzie leciał z prezydentem. Wcześniej Jacek Sasin w RMF FM zarzucił, że MON "miało pełną wiedzę na temat szczegółów transportu polskiej delegacji".
MON powtarza: nie wiedzieliśmy, że polecą jednym samolotem
- Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram - napisał Bogdan Klich na... czytaj więcej »W sobotę rano Sasin w RMF FM powiedział, że Kancelaria Prezydenta wysłała listy osób z podziałem na samoloty do podległego ministerstwu dowództwa sił powietrznych i do 36. pułku. - Te instytucje musiały wiedzieć, że dziennikarze lecą jakiem, a cała delegacja - w tym wszyscy dowódcy, tupolewem - mówił prezydencki minister.
Rzecznik MON Janusz Sejmej w rozmowie z portalem tvn24.pl skomentował tę wypowiedź: - Zakładam, że Kancelaria Prezydenta listę gości wysłała bezpośrednio do 36. pułku, a nie do ministerstwa. Bo taka jest droga służbowa tej korespondencji funkcjonująca od lat - wyjaśnił i dodał: "Jakby coś tych wszystkich ludzi zamroczyło"
Zdziwienie, zaskoczenie, niedowierzanie oraz niezrozumienie - takich słów... czytaj więcej »- Proszę sobie wyobrazić, że siły powietrzne wysyłają każdy dokument do zaopiniowania do resortu. Przecież to jest nierealne.
I dodał: - Nie wiem, czy jest to świadomie czy nie świadomie wprowadzenie w błąd opinii publicznej.
"To byłoby bezprawne"
Sasin ocenił, że Klich albo znał listę i teraz zrzuca winę na innych, albo nie wiedział, "ale wtedy powstaje pytanie, czy w ogóle wie, co dzieje się w podległym mu resorcie".
Sejmej stwierdził zaś po raz kolejny - MON powtarza to od kilku dni, - że ponad wszelką wątpliwość ministerstwo obrony narodowej nie wiedziało, kto będzie leciał tupolewem razem z prezydentem. Rzecznik MON podkreślił, że "za listę pasażerów i rozłożenie w samolocie lub samolotach bezpośrednio odpowiada tylko i wyłącznie organizator".
- My nie mamy żadnego prawa ingerować w listę gości. Nie ma na ten temat żadnych przepisów. Byłoby bezprawne, gdybyśmy nawet próbowali dowiedzieć się, jak Kancelaria Prezydenta razem ze specpułkiem planuje wyjazd na uroczystości. Często takie decyzje zapadają w ostatniej chwili - tłumaczył.
MON powtarza: nie wiedzieliśmy, że polecą jednym samolotem
RESORT ODPIERA ZARZUTY MEDIÓW
"Kropka nad i" z 28 kwietnia 2010
- Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram - napisał Bogdan Klich na piśmie z Kancelarii Prezydenta informującym o zamiarze zaproszenia dowódców sił zbrojnych na uroczystości w Katyniu. Rzecznik MON wyjaśnia, że minister wiedział o zaproszeniu, ale nie wiedział, że będą lecieć jednym samolotem. O całej sprawie minister mówił już dwa dni temu w "Kropce nad i" w TVN24.
Janusz SejmejRzecznik resortu Janusz Sejmej odniósł się w piątek popołudniu do korespondencji pomiędzy MON a Kancelarią Prezydenta dotyczącej zaproszenia dowódców sił zbrojnych na uroczystości w Katyniu. Ujawniło je na swoich stronach internetowych radio TOK FM. Zostałem poinformowany pismem od prezydenta, że ci wojskowi zostali zaproszeni do udziału w obchodach katyńskich, ale nie o zaproszeniu do samolotu. Zaproszenia do przelotu każdy dostawał indywidualnie
Bogdan Klich"Jakby coś tych wszystkich ludzi zamroczyło"
Zdziwienie, zaskoczenie, niedowierzanie oraz niezrozumienie - takich słów... czytaj więcej »Bielan: To Klich kazał lądować. Klich: To czyste kłamstwo
To minister Bogdan Klich a nie prezydent Lech Kaczyński polecił lądować... czytaj więcej » Wyobrażam sobie sytuację, w której istniałyby powody dla których minister nie wyraziłby na to zgody albo poprosił o spotkanie z prezydentem, na którym przedstawiłby swoje zastrzeżenia
Marcin Wiszowaty
- Minister mówił o tych dokumentach - informacji o zamiarze zaproszenia dowódców - od początku. Nie ma tu żadnej rewelacji. Zgodził się, tym bardziej, że sam się wybierał do Katynia. Ciężka choroba matki spowodowała, że nie pojechał i zastąpił go świętej pamięci wiceminister Stanisław Komorowski. Zgoda jest oczywista, zawsze tak postępował wobec pism z Kancelarii Prezydenta - poinformował Sejmej.
Rzecznik MON podkreślił przy tym, że Bogdan Klich nie wiedział o tym, że dowódcy sił zbrojnych będą lecieć jednym samolotem. - Zostałem poinformowany pismem od prezydenta, że ci wojskowi zostali zaproszeni do udziału w obchodach katyńskich, ale nie o zaproszeniu do samolotu. Zaproszenia do przelotu każdy dostawał indywidualnie - mówił w TOK FM sam Bogdan Klich.
Klich podpisał zgodę na wylot dowódców
Z dokumentów, do których dotarło radio TOK FM wynika, że pierwsze pismo w tej sprawie Kancelaria Prezydenta wysłała 17 marca. Władysław Stasiak informował w nim o zamiarze zaproszenia najważniejszych dowódców Wojska Polskiego na uroczystości w Katyniu i pytał Bogdana Klicha o opinię w tej sprawie. "Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram. B. Klich" - widnieje na nim odręczny dopisek ministra obrony.
Po tym piśmie MON wysłało do swoich dowódców pismo z informacją o zaproszeniu na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej i "uprzejmą prośbą o realizację dekretacji szefa resortu".
Dokument wysłany 23 marca został zaadresowany do: Szefa Sztabu Generalnego WP - generała Franciszeka Gągora, Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych - gen. broni Bronisława Kwiatkowskiego, Dowódcy Sił Powietrznych - gen. broni pil. Andrzeja Błasika, Dowódcy Wojsk Lądowych - gen. dyw. Tadeusza Buka, Dowódcy Wojsk Specjalnych - gen. dyw. Włodzimierza Potasińskiego, Dowódcy Marynarki Wojennej RP - wiceadm. Andrzeja Karwety i Dowódcy Garnizonu Warszawa - gen. bryg. Kazimierza Gilarskiego.
Można było wydać inną decyzję?
Ministerstwo stoi na stanowisku, że nie leżało w jego kompetencjach ustalanie składu delegacji i listy pasażerów prezydenckie Tu-154. - Zwierzchnik Sił Zbrojnych ma prawo do takiego zaproszenia i było również oczywiste, że nie powinienem w to zaproszenie ingerować - mówił w Radiu TOK FM Bogdan Klich. Jakby coś tych wszystkich ludzi zamroczyło, że nikt nie reagował. Tyle ważnych osób, cały kwiat polskiego wojska
Gromosław Czempiński"To nie prezydent zaprasza na pokład"
Witold Waszczykowski podkreśla, że to nie wina Kancelarii Prezydenta, że na... czytaj więcej »
Jednak zdaniem konstytucjonalisty dr. Marcina Wiszowatego szef MON mógł podjąć działania, które nie pozwoliłyby na wspólny lot dowódców sił zbrojnych. - Do jego zakresu działania należy kierowanie w czasie pokoju całokształtem działalności Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej (...). Wyobrażam sobie sytuację, w której istniałyby powody, dla których minister nie wyraziłby na to zgody albo poprosił o spotkanie z prezydentem, na którym przedstawiłby swoje zastrzeżenia - mówił TOK FM Wisznowaty.
"Coś tych wszystkich ludzi zamroczyło"
Sytuacji, w której dowódcy sił zbrojnych wsiadają na pokład jednego samolotu, dziwił się w czwartkowej "Kropce nad i" gen. Gromosław Czempiński. - Jakby coś tych wszystkich ludzi zamroczyło, że nikt nie reagował. Tyle ważnych osób, cały kwiat polskiego wojska - mówił.
Czempiński nie mógł też zrozumieć, jak to możliwe, że Bogdan Klich nie wiedział o locie swoich podwładnych. - Dowódca powinien o tym zameldować swojemu przełożonemu. Mimo, iż byłoby to tylko formalnością. To dla mnie trudne do wyobrażenia - mówił były szef UOP.
Będą nowe procedury?
Po katastrofie MON poinformowało, że obowiązujące w wojsku procedury zakazują wspólnego lotu dowódcy i jego zastępcy, nie ma natomiast regulacji dotyczących wspólnej podróży powietrznej kilku dowódców.
Obecnie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego pracuje nad przeglądem procedur dotyczących lotów osób pełniących najwyższe funkcje w państwie. BBN ma przedstawić swoje wnioski w ciągu kilku tygodni.
http://www.tvn24.pl/12690,1654402,0,1,mon-powtarza-nie...
"To nie prezydent zaprasza na pokład"
BBN ZBADA DLACZEGO Z LECHEM KACZYŃSKIM LECIAŁO TYLU VIPÓW
TVN24
Witold Waszczykowski podkreśla, że to nie wina Kancelarii Prezydenta, że na pokładzie Tupolewa znalazło się tak wiele ważnych osób. - Prezydent nie zaprasza na pokład samolotu, ponieważ Kancelaria Prezydenta nie dysponuje żadnym samolotem ani helikopterem - wyjaśnił wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
- Kiedy delegacja jest skompletowana, zaproszone osoby odpowiedziały, kiedy jest organizowany scenariusz wizyty lub uroczystości, sprawa jest konsultowana z BORem.Najważniejsi latają z wojskiem. A w Polsce...
Za sterami samolotów wożących nasze VIP-y już wkrótce mają zasiąść piloci... czytaj więcej »Następnie przekazywana do szefa Kancelarii Premiera, który jest dysponentem transportu lotniczego. I to w jego gestii jest wyznaczenie po konsultacji z ministrem Obrony Narodowej, kiedy jakiś samolot i czy w ogóle jakiś samolot jest przeznaczony prezydentowi - tłumaczył TVN24 całą procedurę Waszczykowski
Wcześniej w RMF FM wiceszef BBN zaznaczył jednak, że nie można jeszcze stwierdzić, czy dopuszczenie do sytuacji, kiedy jednym samolotem leciało tyle ważnych urzędników państwowych, obciąża rząd.
Śledczy zbadają procedury
Wewnętrzny zespół w BBN pod przewodnictwem byłego wiceministra spraw wewnętrznych Pawła Solocha, dopiero rozpoczął badanie istniejących procedur. Na wyniki wewnętrznego śledztwa trzeba będzie jednak jeszcze poczekać. Śledczy są dopiero na etapie zbierania niezbędnych informacji od instytucji państwowych.
Dopiero po zakończeniu badań będzie można stwierdzić, czy rząd powinien protestować przeciwko składowi delegacji na pokładzie samolotu i czy w ogóle powinno to być w sferze jego zainteresowania.
Wewnętrzne badanie procedur
Jedną z pierwszych decyzji Bronisława Komorowskiego przejmującego obowiązki prezydenta było powołanie na stanowisko szefa BBN gen. Stanisława Kozieja i zobowiązanie go do dokładnego zbadania istniejących regulacji odnośnie podróży oficjeli.
Wewnętrzne śledztwo ma dać odpowiedź na jedno z podstawowych pytań po katastrofie w Smoleńsku: jak to możliwe że Prezydent, ministrowie jego kancelarii, szef BBN, szef NBP i dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych znaleźli się na pokładzie jednego samolotu.
http://www.tvn24.pl/12690,1654181,0,1,to-nie-prezydent...
jak nie Oni to kto???