Igor Janicki

Igor Janicki Software maker.
Java, Perl ...

Temat: Instytut Pamięci Narodowej

Anna Antosiewicz:
proste, że nie, ale co ma do tego pedofilia???

prosta analogia. ;-)Igor Janicki edytował(a) ten post dnia 05.05.10 o godzinie 10:03
Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: Instytut Pamięci Narodowej

no raczej bzdurna, bo pedofil a TW to raczej nie coś podobnego jeśli chodzi o zagrożenie. Bo ten pierwszy jest realnym zagrożeniem, ale ten drugi krzywdy nie zrobi.
Igor Janicki

Igor Janicki Software maker.
Java, Perl ...

Temat: Instytut Pamięci Narodowej

w obu przypadkach jest to samo: człowiek w przeszłości pokazał swoje oblicze i pewnych rzeczy nie powinien robić.

TW nie powinien wykonywać czynności wymagających lojalności i zaufania.

tym bardziej, że dokumenty zniknęły i nie wiadomo kto je ma.
proszę sobie wyobrazić, że do TW przychodzi człowiek, który ma jego donosy na obywatela X (obecnie postać publiczną). jest możliwość szantażu ?

konto usunięte

Temat: Instytut Pamięci Narodowej

Anna Antosiewicz:
no raczej bzdurna, bo pedofil a TW to raczej nie coś podobnego jeśli chodzi o zagrożenie. Bo ten pierwszy jest realnym zagrożeniem, ale ten drugi krzywdy nie zrobi.

RĘCE OPADAJĄ na takie dictum!!!

AGENTURA PRL – „WIERNY ODDANY CZŁOWIEK” (1)
16. październik 2008 - 20:59

* Służby specjalne
* Aleksander Ścios

Twórcy III Rzeczpospolitej, którzy z ochrony ponad stutysięcznej agentury, odziedziczonej po PRL -u uczynili polską rację stanu, doskonale zdawali sobie sprawę, że stanowi ona niebezpieczną strukturę, na której w ogromnej mierze oparty był system komunistycznego zniewolenia. Blokowanie wszelkich prób ujawnienia i przecięcia stworzonych przez ten system niejawnych powiązań wewnątrz społeczeństwa, jak i w relacjach Polski ze światem zewnętrznym, stało się w III RP „tradycyjną” metodą utrzymywania naszego kraju w sferze realnych wpływów agentury i wystawiło nas na wiele zagrożeń, wynikających z nierozliczonej przeszłości.

Swoistym piętnem współczesnej Polski, jest szeroki udział w życiu publicznym funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki i jeszcze szerszy udział jej agentury. W wielu przypadkach wydaje się, że specyficzne więzy, jakie połączyły ubeka z tajnym współpracownikiem przetrwały polską „transformację ustrojową” i nadal stanowią jedno z najmocniejszych spoiw niepodległego państwa. Procesy ten pozostają zwykle niezauważone, a wiedza o ukrywanych przed społeczeństwem relacjach, niedostępna.

Z tego powodu, wszelkie kłamstwa rozpowszechniane przez ludzi komunistycznej bezpieki - „patriotów” z SB i służb wojskowych PRL- u, przy czynnym udziale tysięcy ich tajnych współpracowników, wykonujących dziś różnorakie misje polityczne i medialne, stanowią jedno z najpoważniejszych zagrożeń. Środowiska te próbują wprowadzać Polaków w błąd, licząc na powszechną ignorancję społeczeństwa, dotyczącą wiedzy na temat funkcjonowania komunistycznego aparatu represji, którą upływ czasu i niedojrzałość polityczna pokoleń wyrosłych po 1989 roku, jeszcze pogłębia. Kilka z tych niebezpiecznych przekazów, odnoszących się do faktycznej roli i zadań wywiadu PRL (Departament I MSW) oraz podległości tego wywiadu celom Związku Sowieckiego, opisałem już wcześniej.

Wśród kłamstw, szczególnie chętnie powielanych są te, związane z pozyskiwaniem i werbowaniem tajnych współpracowników oraz ich kolaboracją z policją polityczną PRL. Niemal każdy ujawniony TW twierdzi, że: nikomu nie szkodził, współpraca była incydentalna lub on sam nie miał wiedzy o rejestracji jako TW. Sami esbecy najczęściej bagatelizują znaczenie tajnych współpracowników lub insynuują, że dochodziło w tym zakresie do fałszowania akt i nadużyć, a rola TW w ich „pracy” nie miała istotnego znaczenia.

Innym, powszechnym argumentem, stosowanym najczęściej przez tajnych współpracowników jest wskazywanie na brak zobowiązania do współpracy lub pokwitowań odbioru wynagrodzenia – jako rzekomego dowodu ich niewinności. Przypomnę, że TW „Bolek” broni się argumentem, że w dokumentach dotyczących jego współpracy ze służbą bezpieczeństwa nie ma żadnych, podpisanych własnoręcznie deklaracji.

By zrozumieć, czym w komunistycznym systemie represji były tzw. osobowe źródła informacji, których jedną z kategorii są tajni współpracownicy i jak naprawdę służba bezpieczeństwa traktowała swoich TW, należałoby prześledzić dokładnie wszystkie instrukcje dotyczące pracy operacyjnej SB. To swoista „biblia” PRL-owskiej bezpieki, uaktualniana co kilkanaście lat, lecz w podstawowych wytycznych niezmienna i fundamentalna.

Warto też zaznaczyć, że pracę resortu spraw wewnętrznych regulowały setki szczegółowych aktów normatywnych różnej rangi. Formalnie funkcjonariusze SB powinni byli znać ich treść w wymaganym dla danego pracownika zakresie, niezbędnym do wykonywania codziennych obowiązków. Jednakże, jak wskazują dokumenty, liczba normatywów przerastała możliwości poznawcze nawet kierownictwa wyższego szczebla. Przykładowo w 1972 r. aż 1183 dokumenty określały uprawnienia i obowiązki kierowników jednostek w centrali MSW i z tego względu większość z normatywów nie była znana. Istniejące dokumenty często były uzupełniane o nowe przepisy, bądź też wykreślano z nich niepotrzebne fragmenty.

Ponieważ prezentacja wyjątków ze wszystkich znanych instrukcji, dotyczących choćby jednego z cytowanych powyżej kłamstw, byłaby niemożliwa do przedstawienia w krótkim tekście, ograniczę się obecnie, do wskazania pierwszych aktów regulujących sprawy agentury. W następnych wpisach powrócę do tematu, by na podstawie kolejnych instrukcji, przedstawić mechanizmy powstawania szczególnej więzi, między funkcjonariuszami, a ich agenturą.

Wiemy już, że do głównych zadań bezpieki należało pozyskiwanie i werbowanie tajnych współpracowników, dzięki którym na bieżąco inwigilowano polityczną opozycję, ale również wszystkie środowiska społeczne, polityczne, gospodarcze, kulturalne, media i inne. Doprowadziło to z czasem do pełnej infiltracji tych środowisk oraz sterowania ich procesami wewnętrznymi. Od początku instalowania w Polsce systemu komunistycznego, największą wagę w pracy operacyjnej bezpieki przykładano do werbowania agentury. Zasada, iż podstawą uzyskania informacji jest praca tajnego współpracownika, została zaczerpnięta z sowieckiego modelu aparatu bezpieczeństwa i była w Polsce konsekwentnie realizowana. Rzeczą podstawową jest próba wykazania, – czym dla bezpieki była sieć agentury i jaką rolę spełniali tajni współpracownicy w zniewalaniu swoich rodaków.

Już pierwszy ze znanych nam dokumentów - „Instrukcja Tymczasowa ministra Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza z 13 lutego1945 r. „ [o] pozyskaniu, pracy i ewidencji agenturalno-informacyjnej sieci” rozpoczyna się od bezpośredniego, czekistowskiego wyznania: „Jeżeli otrzymamy informację, że jakiś osobnik zajmuje się przestępcza działalnością, to najszybsze i najpewniejsze dane o jego wrogiej działalności otrzymamy tylko w tym wypadku, jeżeli będziemy mieli przy nim wiernego, oddanego nam człowieka, tzw. agenta.”

Od tej chwili, ów „wierny i oddany człowiek” będzie przez całe dziesięciolecia towarzyszył obrońcom sowieckiej okupacji i na nim oparty zostanie system kontrolowania i represjonowania społeczeństwa. Późniejsza o kilka lat instrukcja z roku 1953, precyzyjnie wyjaśnia znaczenie agentury w komunistycznym aparacie bezpieczeństwa.

„MINISTERSTWO BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO

INSTRUKCJA nr 012/53 o pracy aparatu bezpieczeństwa z siecią agenturalną.

Działające w ramach prawa ludowego organa bezpieczeństwa publicznego, prowadzą nieugięta walkę z agentami imperializmu, ze szpiegami, dywersantami, sabotażystami oraz z wszelkà inną działalnością wroga klasowego wymierzonà przeciwko budownictwu socjalistycznemu w naszym kraju.

Głównym i niezbędnym orężem aparatu bezpieczeństwa w walce z podstępnym, dwulicowym wrogiem jest sieć agenturalna. Aparat bezpieczeństwa musi pokonać wszystkie trudności i zmobilizować wszystkie swe siły do walki o rozbudowanie sieci tajnych współpracowników, którzy werbowani i kierowani na najbardziej zagrożone odcinki pomogą wykrywać, paraliżować i likwidować w zarodku przestępcza działalność, pomogą chronić zdobycze socjalizmu.

Pracownicy aparatu bezpieczeństwa winni rozumieć w całej pełni wagę i znaczenie pracy agenturalnej i cenić ją jako pracę głęboko ideową, polityczną i zaszczytną.”

Tylko o 2 lata późniejsza, lecz już mocno rozbudowana i szczegółowa Instrukcja nr.04/55 z marca 1955 roku, bardzo wyraźnie określa rolę agentury:

„KOMITET DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO Warszawa, dnia 11 marca 1955 r.

INSTRUKCJA nr 04/55
o zasadach pracy z agenturą w organach bezpieczeństwa publicznego PRL

Agentura stanowi podstawowy oręż organów bezpieczeństwa publicznego w walce ze szpiegami wywiadów imperialistycznych, terrorystami, dywersantami i szkodnikami, uczestnikami reakcyjnych podziemnych organizacji i grup, rewizjonistami oraz innymi wrogami PRL.[…] Sieć agenturalna organów bezpieczeństwa publicznego składa się´ z agentów, informatorów i rezydentów.

Agenci i informatorzy są to osoby pozyskane do tajnej współpracy, posiadające takie cechy osobiste, zdolności i możliwości, które pozwalają organom bezpieczeństwa publicznego wykorzystywać je dla wykrywania i rozpracowywania agentury wywiadów kapitalistycznych, uczestników antyludowego podziemia oraz innych wrogich elementów.

Agent jest to najcenniejszy i najbardziej wykwalifikowany tajny współpracownik organów bezpieczeństwa, który z reguły posiada lub może uzyskać bezpośrednie dotarcie do osób prowadzących wrogà działalność oraz potrafi zdobyć ich zaufanie.”
Uznanie dla kluczowej roli agentury w systemie komunistycznego bezpieczeństwa, pozostawało niezmienną zasadą pracy bezpieki, było niezależne od zmian politycznych i wymiany kolejnych ekip rządzących Polską Ludową. Niezwykle interesującym dokumentem, jest instrukcja z roku 1960, obowiązująca przez cały okres gomułkowski. Nigdy później już, nie przedstawiono bezpieczniackiej „problematyki” w tak ideologicznym i pryncypialnym ujęciu.

„INSTRUKCJA nr 03/60 z dnia 2 lipca 1960 r. -O PODSTAWOWYCH ŚRODKACH I FORMACH PRACY OPERACYJNEJ SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA

Część I

ZASADY UZYSKIWANIA I KORZYSTANIA Z POMOCY OBYWATELI W PRACY SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA

Istotnym warunkiem skuteczności pracy służby bezpieczeństwa jest pomoc obywateli.
Wiele osób udziela służbie bezpieczeństwa swej pomocy, gdyż sami widzà i rozumieją, że służba ta zajmuje się´ faktami i przejawami wrogiej działalności, których szkodliwość również dla nich jest oczywistą i pragną z nimi walczyć. Wielu sygnalizuje o zauważonych faktach sprzecznych z ich postawà polityczną, patriotyzmem, poczuciem sprawiedliwości, przywiązaniem do zakładu pracy itp. Jednym z istotnych czynników wpływających na kształtowanie obywatelskiej postawy i atmosfery potępienia wrogiej działalności jest odpowiednie zapoznawanie społeczeństwa z problemami ochrony Państwa Ludowego, demaskowanie wrogich poczynań i wyostrzanie uwagi na sygnały wrogiej działalności. W tym celu należy wykorzystywać różne możliwości kontaktu ze społeczeństwem i odpowiedniego oddziaływania, m.in. na zebraniach w zakładach pracy, organizacjach społecznych, na sesjach rad narodowych, jak też w drodze publikacji prasowych.
Obywateli, którzy zgłaszają się´ do naszych organów, należy odpowiednio przyjmować i wysłuchiwać, w pełni doceniając ich obywatelskà postawę. W zasadzie każdemu z tych obywateli należy nastopnie podać w odpowiedniej formie, na ile jego informacja okazała się´ pomocna, i podziękować za jej przekazanie.

CZĘŚĆ II

ZASADY POZYSKIWANIA I PRACY Z TAJNYMI WSPÓŁPRACOWNIKAMI

ZASADY OGÓLNE
Praca służby bezpieczeństwa zmierzająca do ujawniania i przeciwdziałania wrogiej działalności wymaga pozyskiwania do tajnej współpracy ludzi, którzy mając dotarcie do interesujących tą służbę osób, grup czy ośrodków, wynikające z posiadania ich zaufania lub z różnego rodzaju powiązań, mogą wykonywać zlecane im zadania operacyjne. Wspomniane powiązania mogą wypływać z wspólnej przeszłości politycznej i organizacyjnej, z tytułu koleżeństwa, stosunków rodzinnych, szczególnych styków z racji pracy zawodowej itp. W toku pracy zmierzającej do rozpoznania i likwidacji wrogiej działalności powstają też sytuacje, w których musimy zapewnić sobie dopływ informacji w drodze pozyskania do współpracy współuczestnika wrogiej działalności lub też przez wprowadzenie już pozyskanej osoby do wrogiego ośrodka lub grupy.

Ludzi tych nazywamy tajnymi współpracownikami służby bezpieczeństwa”.

W instrukcjach operacyjnych z lat 70 -tych znajdujemy już typową, biurokratyczną nomenklaturę i niezmieniony sposób traktowania tajnego współpracownika:

„Załącznik do Zarządzenia nr 006/70 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 1 lutego 1970 r. - INSTRUKCJA o pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa resortu spraw wewnętrznych

TAJNI WSPÓŁPRACOWNICY I INNE ŹRÓDŁA INFORMACJI

W zwalczaniu wrogiej działalności podstawowe znaczenie ma zapewnienie dopływu informacji z interesujących Służbę Bezpieczeństwa dziedzin. Szczególną rolę w tym zakresie spełniają tajni współpracownicy. Właściwy dobór tajnych współpracowników i ich prawidłowe rozmieszczenie oraz odpowiednio zorganizowana praca z tajnymi współpracownikami zapewnia ofensywność działań operacyjnych. Służba Bezpieczeństwa obok tajnych współpracowników korzysta również z pomocy obywateli udzielających informacji o dostrzeżonych szkodliwych społecznie faktach i zjawiskach, z pomocy organów administracji, a także biegłych i specjalistów.

§ 10. Tajni współpracownicy i ogólne zasady ich pozyskiwania

1. Tajni współpracownicy – to osoby celowo pozyskane do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa i wykonujący zadania w zakresie zapobiegania, rozpoznania i wykrywania wrogiej działalności."

Sytuacji nie uległa zmianie, nawet po obradach „okrągłego stołu” i objęciu rządu przez „naszego premiera”. Ostatnia instrukcja SB z grudnia 1989 roku potwierdza priorytet pracy operacyjnej bezpieki, choć nie znajdziemy w niej już żadnych ideologicznych komunałów:

„Załącznik do Zarządzenia nr 00102 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 09 grudnia 1989 r. w sprawie szczegółowych zasad działalności operacyjnej Służby Bezpieczeństwa

ROZDZIAŁ II

ŹRÓDŁA INFORMACJI OPERACYJNEJ

§ 2.

1. Służba Bezpieczeństwa w działalności operacyjnej korzysta z osobowych i rzeczowych źródeł informacji.

2. Tajnymi osobowymi źródłami informacji są: tajny współpracownik, osoba informująca i konsultant.

3. Rzeczowymi źródłami informacji są wszelkiego rodzaju materiały zawierające interesujące Służbę Bezpieczeństwa wiadomości.

§ 3.

1. Tajnym współpracownikiem jest osoba pozyskana do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w celu uzyskiwania w sposób tajny ważnych informacji dla tej służby oraz realizacji innych zadań.

2. Tajny współpracownik może z upoważnienia Służby Bezpieczeństwa kierować lub koordynować pracę innych tajnych współpracowników.

3. Osobą informującą jest osoba, która doraźnie, w sposób tajny pomaga Służbie Bezpieczeństwa szczególności przez udzielanie informacji interesujących tę służbę o osobach, zdarzeniach i zjawiskach.

4. Konsultant to osoba, która ze względu na posiadanie specjalnych wiadomości udziela Służbie Bezpieczeństwa informacji w postaci ocen i ekspertyz lub tłumaczeń językowych, niezbędnych w zakresie działalności operacyjnej.”


Z przeglądu dokumentów normatywnych Służby Bezpieczeństwa, wyłania się jednoznaczny i bezsporny wniosek: osobowe źródła informacji, w tym szczególnie tajni współpracownicy byli najważniejszym i niezbędnym „orężem” w walce o zniewolenie i kontrolowanie polskiego społeczeństwa. Władza komunistów nad Polakami byłaby niemożliwa, bez istnienia ciągle rozbudowywanej i udoskonalanej sieci agenturalnej. Jednak z instrukcji operacyjnych, wyłania się również bardziej skrywana i groźna prawda, dotycząca budowania tej sieci.

Otóż, celem konsekwentnych, prowadzonych przez dziesięciolecia działań aparatu bezpieczeństwa była budowa społeczeństwa agenturalnego, poprzez wytworzenie nowych, opartych na sowieckim systemie „wzorców” i zasad moralnych. Ślady tego planu znajdziemy w wielu dokumentach, regulujących pracę operacyjną bezpieki, szczególnie w kwestiach dotyczących postępowania wobec tajnych współpracowników.

„Wychowanie” agentury, roztaczanie nad nią opieki, wygląda na jeden z podstawowych elementów sowietyzacji Polski. Być może, w nim właśnie tkwi tajemnica trwałości więzi, łączących funkcjonariuszy bezpieki z „wiernymi, oddanymi jej ludźmi”?


Źródła:

http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/239/3756/Instrukcje_pr......

Wojciech Rawicki - „Osobowe źródła informacji” organów bezpieczeństwa PRL 1944–1990 -
http://www.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=7907
Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: Instytut Pamięci Narodowej

cięzko jest stwierdzić, czy ktoś był TW, czy nie, bo nie ma połowy dokumentów, ktoś je sobie "wypożyczył" lub zostały celowo zniszczone, pozatym przy dzisiejszej technice komputerowej prawie idealnie podrabia się banknoty- więc sfabrykować teczkę, to żaden problem- dopóki IPN ich nie upubliczni, można sobie tylko gdybać kto jest kto i co w nich jest

A pozatym, skoro nawet osoby , których temat teczek dotyczy, mają dostęp do orginałów(zamiast xero poświadczonych za zgodność z orginałem) to jaką mamy pewność, że dokumenty nie są podmieniane. - tu juz jest wielka ściema ze strony IPN- bo tak to każdy może wymazać swoje bycie TW.Anna Antosiewicz edytował(a) ten post dnia 05.05.10 o godzinie 15:32
Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: Instytut Pamięci Narodowej

http://balsamlomzynski.blox.pl/2010/04/Plona-teczki-Zy...

Płoną teczki! Zyzak bieży! IPN zdobyt i pohańbion!
Jaki błąd, jaki okrutny błąd, nie wolno było tej ustawy podpisywać! Rybicki zwyciężył, Kurtyka przegnany, nie tylko z panteonu, ale z podziemi IPN; idzie teraz z tobołami w zapiekłą pamięć PiSowską gdzie dzielić będzie pryczę z Wassermannem.

Co to za IPN dowodzony przez gryzipiórków, co to za IPN, do którego każdy może zajrzeć, prawie bez pozwolenia, bez błogosławieństwa patriotów, którzy nie będą mieć teraz wpływu na wybór prezesa tej okowy i okopu pamięci?

A ZYZAK? Jak można było zapomnieć? Gdzie się Zyzak podzieje? A Gontarczyk i Cenckiewicz? Co poczną? Z czego Paczkowski będzie żył? Powiecie, nie ma problemu, zajmą się nauką. No, a jeśli ktoś się nauką nie interesuje? O ludziach, którzy nie lubią nauki nie myśli już nikt.

Tymczasem dysleksja w zakresie przyzwoitości i obiektywizmu (dysethia) jest taką samą chorobą jak każda inna. Trzeba tym ludziom stworzyć warunki do wzięcia stosownego rozmachu moralnego, wytworzenia nowych, zastępczych wartości.

Zabrano skarb, zabrano skarb Jareczkowi, skarb był jego, on teraz zrobi straszną awanturę, wznieci pożar, sama mu się zrobiła kampania wyborcza, bez udziału socjologicznych siepaczy, bez Staniszkis, bez Migalskiego.

A już się z wolna wykluwała strategia Migalskiego (Jarek lubi zwierzęta, a Bronek do nich strzela), a teraz to wzięło w łeb. Trzeba było zostawić skarb w spokoju, przecież przekazanie tej ustawy do Trybunału nie zawieszało jej obowiązywania.

To dlatego musiał lądować ten samolot. Żeby się zagadka komunizmu nigdy nie wyjaśniła.

Więc ja pytam teraz, wzorem pewnego oficera ze studium wojskowego na Żwirki i Wigury: za jaki jest komunizm?

I od razu odpowiadam: za bardzo, stanowczo za bardzo.
Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: Instytut Pamięci Narodowej

Lustracyjne nieposłuszeństwo

http://kataryna.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?29382

To było do przewidzenia, dziennikarze już zaczynają odmawiać składania oświadczeń lustracyjnych, zapowiada się kolejna głupia i niepotrzebna wojna, której można było uniknąć gdyby ustawodawca wykazał się odrobiną znajomości tego środowiska. Było pewne jak w banku, że dziennikarze się postawią, nie tylko dla samej przyjemności "bycia w kontrze" ale przede wszystkim dlatego, że dla mediów to sprawa życia i śmierci. Przynajmniej jeśli wierzyć w to co swego czasu mówił profesor Kieres. A nie był to przecież jakiś fanatyk lustracji. "Najwięcej spraw bolesnych będzie w przypadku środowiska artystów i dziennikarzy. Tu też jest najwięcej spraw pokazujących ludzką małość. Podłość, zniżanie się do najgorszych instynktów. Łącznie z prośbami, by esbecy wpływali na rozliczenia majątkowe z korzyścią dla jednego z małżonków w przypadku ich rozstania". Ktoś naprawdę wierzył, że ci o których mówił poddadzą się bez walki dobrowolnie rezygnując z przywileju robienia za autorytet moralny rozliczający polityków nawet z fałszowania hymnu a sam pozostający poza wszelką kontrolą? "Pięciu wciąż czynnych zawodowo publicystów jednego z największych tygodników opinii"? "Obecnie jeden z najbardziej znanych polskich publicystów, pracujący w jednym z tygodników opinii"? Nie ma co się łudzić, walka o lustrację dziennikarzy będzie się toczyć do końca bo dla niektórych ujawnienie ich przeszłości to śmierć cywilna. Nie dziwię się zatem, że się będą bronić wszelkimi metodami, jeśli się czemuś dziwię to raczej temu, że prezydent tego nie przewidział i zaproponował tak idiotyczne rozwiązania. Scenariusz jest łatwy do przewidzenia - masowe odmowy dziennikarzy, solidaryzujący się z nimi redaktorzy naczelni, gadki-szmatki o wolności mediów, i powszechna konsternacja bo nie wiadomo co z tym zrobić. Wymusić nie ma jak, karać też nie bardzo, zwłaszcza, że każda kara to pretekst do kolejnych demonstracji, zamykania się w teczce pod Sejmem czy czegoś w tym stylu. A przecież wystarczyło zamiast oświadczeń lustracyjnych zobowiązać IPN do zbadania przeszłości czynnych dziennikarzy i opublikowania raportu na temat zawartości archiwów na ich temat. Imię, nazwisko, obecne miejsce pracy, lista dokumentów znajdujących się w teczce (nawet bez publikowania zawartości, po prostu informacja o tym jak był zakwalifikowany i lista wszystkich kwitów - tyle).

Rozpoczęta dzisiaj akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa to decydująca bitwa wielkiej wojny o to, żeby społeczeństwo nie zaglądało w życiorysy czwartej władzy. Kontrolować to my, ale nie nas. Nie mam wątpliwości, że państwo i prawo przegra, nie ma siły zdolnej zmusić wszystkie media do dobrowolnego poddania się lustracji. Będzie z tego tylko kolejna awantura, którą dziennikarze wygrają bo mają przewagę, no i są bardziej zdeterminowani. Cóż, nie każdy ma odwagę prostego hutnika Filoska, nie ma co liczyć, że środowisko samo zmierzy się ze swoja przeszłością. Nikt się sam nie przyzna, nikt też nie będzie grzebał w przeszłości kolegom, sprawa Elizy Michalik pokazała jak bardzo solidarne jest to środowisko. Co innego wyzywać się od dziennikarzy dworskich, a co innego wytykać sobie prawdziwe grzechy. Nie sądzę, żeby znalazł się śmiałek chcący zaryzykować środowiskowy ostracyzm, bo to by pewnie spotkało tego, który by się porwał na teczki kolegów. Być może jest to robota dla rosnącej w siłę "piątej władzy".

PS. Nie sugeruję, że Ewa Milewicz, która zdaje się przewodzi tej akcji, ma zababraną teczkę. Wyjaśniam, żeby nie było niejasności bo nie o niej tu piszę.

PS2. Nie będę jednak udawać, że odnoszę się ze zrozumieniem do ostentacyjnego łamania prawa przez osobę publiczną jeśli robi to wyłącznie w obronie swojego korporacyjnego interesu a tak jest w tym przypadku i żadne patetyczne deklaracje tego nie zmienią. Zwłaszcza jeśli nie idą w parze z czynami, bo jeśli rzeczywiście Ewa Milewicz rzeczywiście uważa, że "Teksty, które dziennikarze piszą, same się bronią lub nie. Żaden dziennikarz, choćby przeszedł najgruntowniejszą lustrację w IPN nie dostanie cyrografu ” ten jest autorytetem”. Niestety, czytelnik musi uważnie czytać, porównywać, zdobywać informację z różnych źródeł i potem zdecydować do kogo ma zaufanie" to dlaczego od lat ukrywają przed światem Maleszkę? Niech jego teksty bronią się same a czytelnicy decydują czy mu zaufać! Jeśli przeszłość dziennikarza naprawdę nie ma znaczenia to Maleszka nadal powinien być gwiazdą publicystyki a nie wstydliwie ukrywanym garbem. Właśnie potraktowanie Maleszki najlepiej pokazuje, że kierownictwo Gazety (a także jej dziennikarze bo z tego co wiem Maleszka nie ma z kolegami lekko) świetnie wie, że przeszłość dziennikarza ma znaczenie. Dlatego Maleszce nie pozwalają nim być.

PS3. Co dalej? Kolejne zawody wymienione w ustawie lustracyjnej? Czemu nie? A może pracownicy zmuszani do poddawania się badaniom lekarskim pod groźbą niedopuszczenia do pracy? Czy to nie jest barbarzyństwo? Dlaczego państwo się wtrąca w stosunki pracodawca-pracownik, wymuszając na pracowniku poddawanie się przymusowym badaniom lekarskim a na pracodawcy sfinansowanie tych badań?

PS4. Dziennikarze biorący udział w tej akcji, a także ich pracodawcy, niech się zaczną modlić, żeby wszystkie teczki w redakcji były w porządku. Bo prędzej czy później i tak wszystko wypłynie, będzie straszny wstyd jeśli okaże się, że któryś dziennikarz bronił swojego własnego tyłka lub tyłka któregoś z redakcyjnych kolegów. Uczcie się na błędach Elizy Michalik, gdyby się od razu przyznała i przeprosiła, dzisiaj nikt by już o sprawie nie pamiętał, ale ona postanowiła się stawiać, grozić sądem i się doigrała. A jak mawiają Rosjanie "tisze jediesz, dalsze budiesz". Wkrótce się przekonamy jak media wyjdą na tym ściąganiu uwagi na swoje teczki. Na razie wychodzą kiepsko bo nawet jeśli wygrają z ustawą to niesmak i podejrzenia pozostaną. Tyle tylko, że zamiast dotknąć tych co rzeczywiście mają coś na sumieniu, dotkną wszystkich. W interesie uczciwych dziennikarzy jest poddanie się lustracji, trzeba być ślepym, żeby tego nie dostrzegać.

A ktoś mnie próbował przekonać, że to dziennikarzy nie dotyczy



Wyślij zaproszenie do