Temat: Czy temat Katynia jest rozdrapywaniem starych ran????
pomnik katyński za pół miliarda złotych!
Katyń | martyrologia | patriotyzm | Świątynia O.B.
http://www.pardon.pl/artykul/5264/krakow_pomnik_katyns...
Mało kto wie, że największy i najdroższy pomnik świata ma powstać pod Krakowem. Będzie go tworzyć 21 857 żeliwnych posągów. Na pięciu hektarach gruntu.
W kwietniu wielką ideę architekta Stanisława Drabczyńskiego opisał lokalny "Dziennik Polski". Wtedy jeszcze można było mieć nadzieję, że poza cokolwiek ekscentryczny pomysł sprawa nie wyjdzie.
Jednak nadzieja matką głupich. Temat się rozwija. Jest już komitet honorowy, są patroni, jest wizualizacja na potrzeby telewizji i sponsorów. Z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza.
Jest nawet grunt - pięć hektarów pod Krakowem, które da biznesmen Wojciech O. Właściwie miało tu być osiedle domków jednorodzinnych - ale były kłopoty z przekwalifikowaniem. Nowy numer "Nie" opisuje sprawę dokładnie. Znów, niestety, jako jedyna gazeta w Polsce.
Pomysł narodził się na szczytach - w głowie wuja byłego marszałka małopolskiego, Janusza Sepioła. Projekt firmuje architekt Stanisław Drabczyński. Patronat objął krakowski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich. Poparcie wyraził również Zarząd Główny SARP. Oraz Andrzej Wyżykowski, Główny Architekt Miasta.
A nawet Leszek Długosz, poeta oraz niedoszły senator PiS. Który urabia obecnie Ryszarda Legutkę, ministra w Kancelarii Prezydenta.
Nie popiera go natomiast... Stowarzyszenie Rodziny Katyńskiej. Andrzej Skąpski, jej prezes, uważa projekt za nierealny i zbyt drogi.
My do tej budowy z całą pewnością ręki nie przyłożymy.
Ale co tam Rodzina Katyńska. Przecież, jak mówi główny wizjoner, Stanisław Drabczyński,
Katyń jest sprawą całego narodu.
Więc cały naród powinien za wizję Drabczyńskiego zapłacić. Policzmy więc, ile nas ta przyjemność wyniesie.
Jako się rzekło, będzie prawie 22 tysiące posągów z żeliwa, wyobrażających zamordowanych - autorstwa rzeźbiarza Mariana Gołogórskiego. Każdy na betonowym cokole: 60 na 100 na 30 cm. Żeliwo rdzewieje, co daje efekt podobny do krwawienia. Posągi wysokie na 2,5 metra. Aby zajrzeć takiemu w twarz, trzeba będzie spojrzeć w górę. I wtedy, przez otwór w głowie po kuli, zobaczy się niebo.
Wizja bardzo mocna - i bardzo droga. Jeden posąg kosztuje 15 tys. złotych. Choć autorzy projektu twierdzą, że znaleźli odlewnię, która zrobi po 10 tysięcy. My naiwni nie jesteśmy - piętnaście tysięcy to minimum. Zapewne wyjdzie nawet więcej. Cokoły podobno ktoś wykona "po kosztach". Trzeba tylko kupić beton.
Słowem, minimum ponad trzysta milionów. Jednak ostateczne koszty mogą wynieść około pół miliarda. Świątynia Opatrzności Bożej już przekroczyła wszelkie kosztorysy, a nie zamknięto jeszcze stanu surowego.
Ale koncepcja jest taka. Wmuruje się 21 857 cokołów - i ogłosi się, że niedokończony pomnik czeka. Na figury. Które ufundują miasta i wioski. Taka jest koncepcja.
Podobnego fortelu użyto w przypadku Świątynii Opatrzności Bożej - określanej czule przez architektów mianem monstrualna wyciskaczka do cytryn. Jednak pożyczając fortel, warto przypatrzeć się, jak idzie jego realizacja.
Otóż kiepsko. Kościół ma z dokończeniem idée fixe pymasa Glempa coraz większe problemy. Niewiele pomógł nawet nowy Dzień Dziękczynienia - ustanowiony przecież specjalnie w celu ogólnopolskiej zbiórki na "wyciskaczkę".
Ale to zmyślny plan. Grunt to zacząć. Potem zaś można grać na narodowym sumieniu i drzeć szaty, gardłując na temat świętych obowiązków. Po Świątynii Opatrzności to już drugi. A co tam: stać nas.
Nasza rodzima wersja chińskiej armii terakotowej będzie odpłatnym parkiem tematycznym, z infrastrukturą. Parkingi, restauracje. "Polska Golgota", centrum martyrologiczne. Pół miliarda może nawet nie wystarczyć.
Oczywiście to się skończy tak, że w pewnym momencie za finansowanie molocha będzie musiało się wziąć państwo - szantażowane emocjonalnie przez narodową prawicę. Za wielką wizję architekta Drabczyńskiego możemy więc płacić przez całe pokolenia.
Jak szacuje "Nie", za te pieniądze można by wybudować 15 szpitali. Ale co tam szpitale. "Katyń to sprawa całego narodu."
Trudno się oprzeć wrażeniu, że nasze elity zaczynają przypominać starożytnych satrapów. Którzy, nie mogąc sobie poradzić z problemami kraju i rosnącą nędzą obywateli, uciekali w budowlaną megalomanię. Tej zaś albo nie wytrzymywał kraj, albo obywatele wytrzymywać nie chcieli.
I pozbywali się architektonicznych wizjonerów. Ale historia podobno uczy nas tylko tego, że nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Hartman