Jerzy K.

Jerzy K. Żyję :-)

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Jestem pełen podziwu i ogromnego szacunku dla osób, które poświęcają sporą część swojego życia na pomoc zwierzętom skrzywdzonym przez los lub przez ludzi.

Doceniam postawę osób, które - nawet jeśli mogą sobie pozwolić na kupno rasowego szczeniaka z porządnej hodowli - idą do schroniska, żeby ulżyć losowi jakiegoś zwierzęcego biedaka.

Tym bardziej więc martwi mnie, gdy - pełni dobrych intencji - zarówno pierwsi jak i drudzy popełniają błędy, w wyniku których zamiast pełni szczęścia po obu stronach (zwierzęcej i ludzkiej) powstaje frustracja.

Dlatego też pozwalam sobie na ten post, jako mój mikroskopijny wkład i pomoc w czynieniu losu zwierząt (i ludzi) lepszym, a nie gorszym.

Jeśli decydujesz się na adopcję psa:

- najpierw odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego chcesz adoptować. Czy potrzebujesz towarzysza / "bratniej duszy", czy może stróża, etc. - dlaczego?

- znajdź schronisko / wolontariusza, który ZNA psa którym się opiekuje. Czasem jest to po prostu niemożliwe - pies trafił do schroniska przyprowadzony z ulicy przez Straż Miejską, i wtedy nie ma mowy o znajomości jego historii. W takim przypadku - POWAŻNIE SIĘ ZASTANÓW, a jeśli masz wątpliwości - zrezygnuj. I tak nie uratujesz wszystkich psów, tylko jednego - więc szukaj dalej.

- Powiedz, że chcesz psa najpierw poodwiedzać w schronisku, żeby go nieco lepiej poznać. Jeśli wolontariusz / schronisko wykazuje niezwykłą gorliwość w przekazaniu ci psa ("przyjechał pan samochodem? To świetnie, damy kocyk, żeby pies nie pobrudził tapicerki") - zrezygnuj.

- Jeśli słyszysz zapewnienia "piesek jest bardzo nieśmiały / trochę szczekliwy / taki / inny ale to na pewno minie" - zrezygnuj. Minie albo i nie, bo nigdy nie wiadomo - ale takie stwierdzenie w ustach wolontariusza odbiera mu wiarygodność.

- Jeśli już zdecydowałeś się na adopcję - DOKŁADNIE SPRAWDŹ PAPIERY, które dostajesz razem z psem, w szczególności świadectwo szczepienia. Bo może się okazać, że papiery są na pięcioletniego psa, a ty właśnie przywiozłeś do domu dwuletnią sukę. Po pierwsze - oszustwo, po drugie - narażasz się na poważne problemy gdy pies np. kogoś ugryzie.

- Jeśli cokolwiek wzbudza twoje wątpliwości, a wolontariusz nie potrafi ich rozwiać i plącze się w zeznaniach - zrezygnuj.

Jeśli jesteś wolontariuszem:

- nie postępuj "w dobrej wierze" w sposób podkopujący twoją wiarygodność. Pies ma 8 lat? To nie mów, że ma 2 lata ("no bo ludzie wola adoptować młodsze psy, więc trzeba dać mu szansę"). Pierwsza wizyta nowego właściciela u weterynarza - i oszustwo wychodzi na jaw. Jeśli ci ta świadomość nie przeszkadza - no cóż, różni są ludzie i nic mi do tego.

- nie wiesz czegoś? To powiedz, że nie wiesz, ale NIE ZMYŚLAJ / NIE KŁAM.

- naciągając fakty powodujesz, że pies może trafić do adopcji do osoby, która miała konkretną motywację do adopcji; np. chciała mieć towarzysza do długich spacerów i się srodze rozczaruje, kiedy dostanie kanapowca z dysplazją. Tego kanapowca chętnie wzięłaby inna osoba - domator, który nie będzie chciał ciągać psa na smyczy całymi godzinami, a dysplazja nie stanowi dla niego problemu - bo ma pieniądze na leczenie i odczuwa potrzebę okazywania pomocy i miłosierdzia.

- nikt tak jak wy nie wie, że psy są różne - i ludzie są różni. Próba jak najszybszego "swatania" na zasadzie jeden człowiek - jeden pies i następny proszę!" wynika zapewne z cennej potrzeby udzielenia jak najwięcej pomocy w jak najkrótszym czasie - ale może dawać odwrotny efekt.

Tego posta napisałem pod wpływem frustracji spowodowanej nietrafioną adopcją psa, która przebiegła z nieuwzględnieniem wszystkich powyższych punktów.

Może dzięki temu postowi jakiemuś zwierzakowi i jakiemuś człowiekowi uda się uniknąć rozczarowań. Nie pomożesz wszystkim, więc pomagaj mądrze i rzetelnie - żeby pomoc faktycznie była pomocą.
Jerzy K.

Jerzy K. Żyję :-)

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Żeby było mniej teoretycznie i żeby nie wyszło, że jestem większym egoistą niż jestem - przybliżę (podsumuję) moja historię.

Wziąłem ze schroniska psa, bo po prostu chciałem mieć psa, towarzysza mojej codzienności. Wszystkie psy znajomych lgną do mnie i jestem popularnym "zastępczym właścicielem" gdy trzeba np. zaopiekować się pieskiem w czasie krótkiej nieobecności właściciela. Zdarzało mi się parę razy usłyszeć "mój pies wita cię radośniej niż mnie!".
To właśnie takie sytuacje utwierdziły mnie w przekonaniu, że chcę i mogę mieć własnego zwierzaka.

Namówiono mnie na adopcję fajnego pieska, "trochę nieśmiałego wobec mężczyzn, ale to dlatego, że w domu wolontariuszki same kobiety więc nieprzyzwyczajony".

Minęło pół roku. Pies na mój widok odwraca wzrok (to w domu) lub ucieka w najdalszy kąt (w ogrodzie). Tak samo było pierwszego dnia, i w drugim tygodniu, i w trzecim miesiącu. Podchodzi (z wahaniem i sztywny z przerażenia) tylko wtedy, gdy ma dostać jedzenie. Tak samo reaguje na wszystkich innych mężczyzn. Na kobiety trochę lepiej, na moją żonę reaguje z histeryczną, patologiczną radością. Wobec innych zwierząt jest całkowicie obojętny (to w najlepszym przypadku) lub strachliwy.

Konsultacje behawiorysty skończyły się fiaskiem - efekt jest zerowy.

No i tak sobie teraz razem żyjemy - mam w domu zestresowane, przerażone żywe urządzenie do przetwarzania karmy na kupy. gdy chcę mieć trochę radości z kontaktu z żywym zwierzęciem - wychodzę na spacer z psem sąsiada. Wszyscy są zachwyceni: sąsiad - bo nie musi sam iść na spacer (leniwy jest), jego pies - bo bardzo mnie lubi i ja - bo na chwilę mogę zapomnieć, ze mój własny pies kuli się ze strachu na mój widok.
Andrzej P.

Andrzej P. Praca mnie lubi - aż
za bardzo

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Doskonale Cię rozumiem. Miałem w rodzinie podobną sytuację. Pies po upływie pół roku wrócił tam skąd przyszedł bez szans na kolejną adopcję.
Gdyby ktoś się nie wtrącił i nie wcisnął:

- pracującej studentce
- mieszkającej w małym pokoju,
- psa potrzebującego duuużo ruchu
- i do tego ze skrzywioną psychiką

byłoby jedno psie życie uratowane więcej.
Ewelina E.

Ewelina E. Otwarta na nowe
wyzwanie!

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Cóż - oczywiście dobrze byłoby, żeby wolontariusze informowali potencjalne domy o wszystkim, co dotyczy psa, ale uważam, że w procesie adopcji psa i tak najważniejsza jest decyzja nowego właściciela.
Dlaczego? Bo wciąż uważam, że właściciel psa może przepracować z psem każdy problem i tylko naprawdę niewielki odsetek psów przejawia problemy "nierozwiązywalne". Rzekłabym, że nawet marginalny odsetek psów.

Posłużę się własnym przykładem, jak panowie powyżej...
Adoptowaliśmy Maxa - miał 10 miesięcy, pies w typie boksera. Zanim do nas przyszedł był w schronisku 3 razy - ludzie, którzy go adoptowali oddawali go. My adoptowaliśmy go nieświadomi przyczyn, ale szybko okazało się, jakie one są... Maxik nienawidzi być sam w domu i ma chorą trzustkę. Nienawiść do samotności objawiała się niszczeniem mieszkania, gdy zostawał sam. Pół roku poświęciliśmy na to, żeby go przyzwyczaić do tego, że pracujemy i musi być sam przez 8-10 godzin dziennie. Potem się przeprowadziliśmy i problem powrócił, ja bumerang. No więc przepracowaliśmy go na nowo, bo Maxik jest cudownym psem, z tymi dwoma wadami. Na trzustkę bierze po prostu leki do każdego posiłku i zachowujemy odpowiednią dietę.
Szczerze mówiąc, gdyby wolontariuszka powiedziała nam, że Max niszczy na 100% poszukalibyśmy innego psa. A on w schronisku umarłby z samotności, bo jest niesamowicie nastawiony na bycie przy swoim człowieku. Nigdy w życiu nie będę już miała tak cudownego psa, jak Maxik. Dlatego p. Agnieszce, która przemilczała tę wadę Maxa, jestem naprawdę wdzięczna :)

Minął rok od adopcji Maxa i adoptowaliśmy Korę - rowodową bokserkę, której właścicielka zmarła. Szybko okazało się, że suczka ma problemy z zachowaniem, przy których lęk separacyjny Maxa jest niczym. Kora miała agresję lękową. Obcych ludzi gryzła do krwi, bez ostrzeżenia, ale też nie jakoś zjadliwie. Praca z Korą zajęła nam 1,5 roku. Dzięki niej, oboje z mężem ukończyliśmy kursy trenerskie oraz kilka szkoleń z zakresu behawioru psów, gdyż nie znaleźliśmy w Warszawie behawiorysty, który podjąłby się "naprawienia" naszej nowej przyjaciółki.
Oczywiście i tym razem nikt się nie zająknął nawet, że pies gryzie - choć komentarz na temat jej powitania z nami powinien wzbudzić naszą czujność... Korusia przy pierwszym spotkaniu wpakowała mi się na kolana (waży 25 kg, ale potrafi się zwinąć jak kot), zaś pani "opiekunka tymczasowa" powiedziała "Ona z nikim się tak nie wita, jak z panią! To jest pies dla pani.". Pewnie liczyła na to, że Kora mnie oszczędzi spotkania z zębami... Cóż byłam jedyną osobą, która została ugryziona przez Korę tak, że trzeba było założyć szwy :) Kora jest z nami już 3 lata. Nie uwierzylibyście, że kiedykolwiek bała się obcych, ani tym bardziej, że mogłaby kogoś ugryźć.
I tym razem - gdybyśmy jej nie adoptowali pewnie zakończyłaby żywot, bo jestem pewna, że w nieodpowienich rękach mogłaby pogryźć całkiem poważnie. Ale na jej szczęście stało się inaczej - mamy cudownie oddaną suczkę, której nie oddalibyśmy nikomu.

Nie namawiam wolontariuszy do przemilczania prawdy, ale namawiam właścicieli adoptowanych psów do pracy z nimi. Warto, nawet jeśli trwa to bardzo długo!

konto usunięte

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Może być skrzywdzony przez mężczyznę, pół roku to nie tak długo, może jeszcze potrzebuje czasu i może dobrze, żeby uczestniczył w tych spacerach kiedy bawisz się z innymi psami, niech to zobaczy. No a w domu to Ty zawsze dawaj mu jedzenie. Ja wierzę, że on jeszcze Cię polubi.
Jerzy K.:
Żeby było mniej teoretycznie i żeby nie wyszło, że jestem większym egoistą niż jestem - przybliżę (podsumuję) moja historię.

Wziąłem ze schroniska psa, bo po prostu chciałem mieć psa, towarzysza mojej codzienności. Wszystkie psy znajomych lgną do mnie i jestem popularnym "zastępczym właścicielem" gdy trzeba np. zaopiekować się pieskiem w czasie krótkiej nieobecności właściciela. Zdarzało mi się parę razy usłyszeć "mój pies wita cię radośniej niż mnie!".
To właśnie takie sytuacje utwierdziły mnie w przekonaniu, że chcę i mogę mieć własnego zwierzaka.

Namówiono mnie na adopcję fajnego pieska, "trochę nieśmiałego wobec mężczyzn, ale to dlatego, że w domu wolontariuszki same kobiety więc nieprzyzwyczajony".

Minęło pół roku. Pies na mój widok odwraca wzrok (to w domu) lub ucieka w najdalszy kąt (w ogrodzie). Tak samo było pierwszego dnia, i w drugim tygodniu, i w trzecim miesiącu. Podchodzi (z wahaniem i sztywny z przerażenia) tylko wtedy, gdy ma dostać jedzenie. Tak samo reaguje na wszystkich innych mężczyzn. Na kobiety trochę lepiej, na moją żonę reaguje z histeryczną, patologiczną radością. Wobec innych zwierząt jest całkowicie obojętny (to w najlepszym przypadku) lub strachliwy.

Konsultacje behawiorysty skończyły się fiaskiem - efekt jest zerowy.

No i tak sobie teraz razem żyjemy - mam w domu zestresowane, przerażone żywe urządzenie do przetwarzania karmy na kupy. gdy chcę mieć trochę radości z kontaktu z żywym zwierzęciem - wychodzę na spacer z psem sąsiada. Wszyscy są zachwyceni: sąsiad - bo nie musi sam iść na spacer (leniwy jest), jego pies - bo bardzo mnie lubi i ja - bo na chwilę mogę zapomnieć, ze mój własny pies kuli się ze strachu na mój widok.
Jerzy K.

Jerzy K. Żyję :-)

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Chodziliśmy razem na spacery. Pies zachowywał się dokładnie tak samo jak w czasie spacerów ze mną - całkowita obojętność na wszystko i wszystkich. Na spacerach się nie załatwia, nie rozgląda, nie węszy, jest po prostu spięty i idzie przed siebie jak nakręcona maszynka, czekając tylko aż wrócimy do domu i odepnę mu smycz i wreszcie będzie mógł ode mnie uciec.

Karmię go ja i tylko ja. W ciągu pół roku zdarzyło się może kilka razy że było inaczej - bo akurat musiałem służbowo wyjechać. Pies przy mnie nie je - dopiero jak wyjdę do innego pomieszczenia.

Chciałem mieć czworonożnego przyjaciela a mam wyłącznie frustrację i dodatkowe obowiązki i koszty oraz ograniczenia związane np. z wakacjami. Trochę słaby układ.

Monika Matusiak:
Może być skrzywdzony przez mężczyznę, pół roku to nie tak długo, może jeszcze potrzebuje czasu i może dobrze, żeby uczestniczył w tych spacerach kiedy bawisz się z innymi psami, niech to zobaczy. No a w domu to Ty zawsze dawaj mu jedzenie. Ja wierzę, że on jeszcze Cię polubi.

konto usunięte

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Moim zdaniem pół roku to za krótko, on potrzebuje jeszcze czasu.

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Wszystko co piszecie to prawda - za krótko, możliwe przykre doświadczenia.
Z postów opiekuna wnioskuję duże rozżalenie i rozczarowanie, ale ono wynika, moim zdaniem, z jakiejś niedojrzałości i niegotowości do bycia/życia z psem.

Panie Jerzy, proszę wziąć się w garść - rozumiem rozczarowanie i że "nie tak miało być, bo wszystkie inne psy..." itd. itd., ale czy pies musi dostarczyć Panu przyjemności, bo "tego Pan oczekuje w zamian za wikt i opierunek", w przeciwnym razie jest dla Pana jedynie "rozczarowaniem"? Oczekiwał Pan jedynie nieco ożywionej maskotki, a nie żywego stworzenia (z emocjami, problemami!!!), to nie jego wina. Może się Pan obrazić na świat (jest niesprawiedliwy, prawda), a może Pan spróbować żyć z psem takim, a nie innym (chociaż wyobrażam sobie, jak jest to trudne!) i nie nakręcać się, nie pogarszać swojego niepomocnego już teraz nastawienia do psa. To może być przeszkoda w nawiązaniu relacji.

A "zawodowo" szukałabym sytuacji, w których pies czuje się nieco rozluźniony i wtedy dokładałabym Pańską obecność - może czasem się bawi, może na spacerach z żoną jest nieco lepiej, może znajdziecie mu psiego kolegę. I nie mówię tu o pojedynczym spotkaniu i daniu mu "jednej szansy", psy między sobą też budują relację. Jeśli pies się nie załatwia na spacerze, znaczy że być może w ogóle nigdy nie był wyprowadzany w podobnym otoczeniu, może sama smycz go przeraża i od niej trzeba zacząć. Potrzebna jest tu praca, dużo czasu i dobrego nastawienia do psa.
Jerzy K.

Jerzy K. Żyję :-)

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Pani Dominiko,

wszystko racja. Owszem, jestem sfrustrowany. Owszem, jest to sytuacja, z którą teraz muszę się zmierzyć. Za ocenę mojej dojrzałości nie dziękuję, bo o nią nie prosiłem.

Założyłem ten wątek po to, żeby przestrzec przed - nazywając rzecz po imieniu - nieuczciwymi wolontariuszami, którzy za wszelką cenę chcą "wepchnąć" komuś psa, nie informując o jego problemach lub bagatelizując niepokojące objawy, oraz świadomie lub z racji ignorancji podając nieprawdziwe informacje. Gdyby opisana przeze mnie wolontariuszka była uczciwa (dojrzała?) to pies trafiłby na osobę bardziej przygotowaną na takie wyzwania niż ja.

Wolontariuszkę interesowało tylko w jakich warunkach pies będzie mieszkał i czy będzie mnie stać (finansowo) na jego utrzymanie. Nie spytała mnie, czy jestem gotowy na pracę z psem, który ma problemy. Gdyby tak spytała, prawdopodobnie odpowiedziałbym przecząco - nie podjąłbym się takiej odpowiedzialności, choćby ze względu na świadomość własnych ograniczeń. Nie mam przygotowania do takiej pracy, a wszelkie dotychczasowe wskazówki - czy to z literatury czy od osób zawodowo zajmujących się psią psychiką - okazywały się całkowicie nieprzydatne. Mam psa, który wymaga ponadprzeciętnie fachowej opieki i pracy. Ja takim fachowcem nie jestem. Bardzo nie lubię podejścia "jakoś to będzie".

Wolontariuszka ma odnotowany "sukces" - pies ze schronu przez dom tymczasowy trafił w bardzo dobre warunki i do ludzi, którzy chętnie przychyliliby mu nieba - ale niestety nie wiedzą jak i jak dotąd nikt inny też tego nie wie, niezależnie od posiadanych dyplomów i praktyki.

Pozostaje mi po prostu z nim być i - jak pisze p. Dominika - nie nakręcać się. To niełatwe, ale alternatywą jest oddanie psa do kolejnego "przytułku" - a na to nie potrafię się zdecydować.

I - tak, wiem - to nie jego wina.

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

czerpiąc z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że adopcja psa jest decyzją, którą należy podjąć w sposób przemyślany. A czym owo przemyślenie wg. mnie jest?

Nawet znając historię psa pamiętajmy, że nie jesteśmy wstanie przewidzieć jak zaadoptuje się do nowego otoczenia, ile pracy i czasu będziemy mu musieli poświęcić aby mógł w sposób zintegrowany i "zdrowy" funkcjonować w nowym domu.Trzeba być gotowym na maksymalne zaangażowanie i uzbroić się w cierpliwość. Są zwierzęta, które od pierwszego momentu będą świetnie się adaptowały, w innych na zawsze pozostanie to "coś" będące zawsze pośrednio lub bezpośrednio winą ludzi. Adoptując bądźmy gotowi na tą gorszą wersję, a prawie na pewno miło nas rozczarują :) (na zawsze zapamiętam ten pierwszy raz, gdy mój Aksio odsłonił brzuszek do głaskania :)).
Jeśli chodzi o wolontariuszy i wszystkie osoby zaangażowane w poszukiwanie nowych domów dla zwierząt pamiętajmy, że czas który znajdują dla nich w swoim życiu ( poza rodziną, pracą, studiami itd.) często jest nie wystarczający. Dla czego? bo na przykładowym Paluchu samych psów jest ok. 2 tyś, a wolontariuszy...... ok. 50. Starają się ze wszystkich sił socjalizować je, wyprowadzać na spacery, poznawać je i szukać dla nich nowych domów lub domów tymczasowych. Nie trzeba chyba żadnych wyliczeń żeby zorientować się, że nie są w stanie w każdym przypadku znać danego podopiecznego w 100%. Dodatkowo każdy kolejny dzień w schronisku działa na niekorzyść zwierząt w nim przebywających.
Oczywiści od reguły zawsze są wyjątki, ale wolontariuszom generalnie nie zależy na "wciskaniu" ludziom zwierząt, już niejeden nieszczęśnik został oddany z powrotem bo "nie spełnił oczekiwań".

Odnosząc się do sytuacji, która Pana, Panie Jerzy spotkała. Nasz Akselek jest z nami od prawie 2 lat. Podobnie jak w Pańskim przypadku reagował paraliżującym strachem, nie jedzeniem itd. na ..... mojego brata. Od pierwszej wizyty bał się go, obserwował z bezpiecznego miejsca, nie był się w stanie zbliżyć do niego na więcej niż 2 - 3 metry. Choć zupełnie nie znamy jego wcześniejszej historii, wiemy że przeżył w swoim życiu coś strasznego i na nasze nieszczęście mój (kochający psy!) brat mu to przypomina. Pomijając szczegóły, zdecydowaliśmy się z mężem na polecaną nam przez znajomych behawiorystkę. Choć nadal nie jest idealnie, przy jej pomocy osiągnęliśmy etap, który pozwala nam wspólnie spędzać czas, wyjeżdżać bez obawy o psychikę zarówno brata jak i psa ;) Rozumiem Pański smutek bo choć sytuacja trochę inna to jednak ciężko i przykro być w sytuacji, w której ukochany pies i ukochany członek rodziny są w tak trudnej relacji. Życzę dużo cierpliwości i trzymam kciuki. Jeśli będzie Pan zainteresowany, chętnie podam namiary na bardzo doświadczoną behawiorystkę, która nie tylko nam pomogła.Marta Tula - Węgier edytował(a) ten post dnia 22.07.11 o godzinie 21:47
Magdalena F.

Magdalena F. Human Resources
Manager & Operation
Manager

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Mili Państwo, w dyskusji zebrało się takie gremium fachowców o adpocji, że chyba dobrze że trafiłam na ten wątek.
Jak dobrze przygotować się do adopcji psiaka ze schroniska, jesli w domu jest już jeden pies. Wychowany od szczeniaka obecny pupil,miał kontakt z dwoma jeszcze starszymi psiakami, które przeniosły się już na drugą stronę tęczy.
Chcielibyśmy adoptować ze schroniska suczkę, ale wiemy już że różnie reaguje na inne psy - będę wdzieczna za Państwa sugestie.
Ewelina E.

Ewelina E. Otwarta na nowe
wyzwanie!

Temat: Adopcja? Dobrze się zastanów...

Magdalena F.:
Mili Państwo, w dyskusji zebrało się takie gremium fachowców o adpocji, że chyba dobrze że trafiłam na ten wątek.
Jak dobrze przygotować się do adopcji psiaka ze schroniska, jesli w domu jest już jeden pies. Wychowany od szczeniaka obecny pupil,miał kontakt z dwoma jeszcze starszymi psiakami, które przeniosły się już na drugą stronę tęczy.
Chcielibyśmy adoptować ze schroniska suczkę, ale wiemy już że różnie reaguje na inne psy - będę wdzieczna za Państwa sugestie.
Po pierwsze zapoznajcie psy na neutralnym terenie. To bardzo ważne. Zacznijcie od spaceru tzw. równoległego, psy powinny być na luźnych smyczach. Do domu pierwszy powinien wejść nowy pies.
Po drugie weźcie suczkę w takim czasie, żebyście mogli spędzić z psami w domu kilka dni. Pierwsze dni nowego psiaka w domu, gdzie jest już rezydent, to zwykle czas dużego napięcia, dlatego lepiej, żeby człowiek nie był zajęty w tym czasie pracą.
Po trzecie schowajcie wszystkie zabawki i zaopatrzcie się w nową miskę do karmienia (a może nawet drugą miskę do wody) oraz nowe posłanko dla nowego domownika.
Nie ingerujcie w sprawy "między psie" dopóki nie leje się krew (to łatwiej napisać, niż zrobić, ale generalnie psy muszą między sobą ustalić kto jest pierwszy w "kolejce dziobania"). Jeśli psy będą dla siebie niegrzeczne, rozdzielcie je na chwilę (żeby mogły odpocząć od siebie), a potem zacznijcie znów od spaceru równoległego w neutralnym miejscu...
Psy karmcie na początku w osobnych pomieszczeniach, bo posiłek może wywoływać awantury. Z czasem na pewno dojdziecie do karmienia w jednym miejscu.
Dbajcie o to, żeby psy miały od czasu do czasu spacer osobno.
No i warto z nowym psem pójść na szkolenie. To ułatwia nawiązanie więzi z nowym właścicielem, a także pracę z psami (bo psy po podstawowym szkoleniu łatwiej opanować - polecenia człowieka są dla psa bardziej zrozumiałe).



Wyślij zaproszenie do